Końcem tego roku FAP wygasi produkcję Fiata Pandy, który był wytwarzany w tyskiej fabryce od 2003 roku. Jest to drugi model po Seicento, który nie doczekał się następcy w Tychach.
Nie jest moją sprawą oceniać decyzje prywatnej firmy, gdzie i co produkować. Ciekawi mnie jednak to, że tyska fabryka, która była stawiana jako wzór wydajności, jakości i organizacji pracy dla innych zakładów grupy Fiat przeszła w odstawkę w momencie, gdy przestały obowiązywać przywileje podatkowe otrzymane w roku 1992.
Obecnie we Fiacie na topie jest fabryka w Serbii, w dawnych zakładach Zastavy w Kragujevacu. Nie jest to przypadkiem, bo Fiat nabywając w 2008 roku ponad 60% akcji, podobnie jak w 1992 r. przy okazji przejęcia FSM, zagwarantował sobie wieloletnie ulgi podatkowe. Z tego powodu nowy model 500L jest produkowany w Serbii a nie w naszym nieszczęsnym kraju, mimo, że narodziny tego samochodu odbywały się (i nadal się odbywają) w ogromnych "bulach". Fiat wykorzystał stary i sprawdzony scenariusz przejęcia zakładu, który wytwarzał samochody na ich licencji, gwarantując sobie fiskalne przywileje. FAP natomiast stracił zwolenia podatkowe z końcem 2010 roku. Stracił więc na atrakcyjności w oczach "derektorów" włoskiego Fiata. W 2011 wygaszono produkcję Seicento, z końcem roku Panda Classic odejdzie również do lamusa. Nowych modeli narazie brak, a następne dwa lata będą czasem na przetrwanie z nadzieją, że coś się ruszy w 2014/15 roku. Jednak część załogi mówi już wprost – to jest początek zamykania polskiego zakładu Fiata.
Perspektywa wygaszenia produkcji w tyskim fiacie ma jeden cel: próbę wymuszenia kolejnych zwolnień fiskalnych albo dotacji od "polskich" władz. Marchionne próbował tego wariantu w 2010 roku (jak niesie wieść gminna zarządał 500 mln euro dotacji na uruchomienie produkcji Fiata Pandy III), gdy się nie powiodło zadecydował, że nowa Panda będzie produkowana w Pomigliano, co spotkało się z gratyfikacją od rządu włoskiego w wysokości 800 mln euro. Gdy w 2013 w Tychach pozostaną w produkcji 3 modele (Lancia Y, Fiat 500 i Ford Ka), co w praktyce oznacza zwolnienie prawie 1500 pracowników, "rząd polski" w celu ratowania "miejsc pracy" może stać się miększy w negocjacjach i udzieli wspaniałomyślnie Fiatowi kolejnych zwolnień podatkowych lub jakiejś sowitej dotacji. W szczególności, że w rękawie jest Serbia, która przyjmie chętnie produkcję każdego modelu. A Fiat będzie próbować produkować z jak najmniejszymi kosztami, bo jakby na to nie patrzeć wyniki finansowe są słabe.
Jak napisałem już na początku – nie mnie oceniać, gdzie właściciel (lub jego najemnicy) chce lokować produkcję. Natomiast widać gołym okiem, że wszelkiego rodzaju ulgi, zwolnienia dla wybranych są czynnikiem niszczącym zdrową konkurencję. Tak jak w sporcie. "Czysty" zawodnik nie ma szans w konfrontacji z "koksiarzem", szprycującym się za pozwoleniem władz sportowych. Fiat w 1992 roku nie wybrał RP ze względu na fachowość załogi, jej wydajność i pomysłowość ale ze względu na perspektywę wywiezienia miliardów dolarów zysku za granicę i przejęcia za bezcen w miarę nowoczesnego zakładu. Takie zwolnienia demoralizują, gdyż odruch butowniczy i chęć finansowego szantażu jest czymś naturalnym na perspektywę płacenia danin po 20 latach świętego spokoju. SSE mogą stać się bardzo szybko puste w momencie skończenia się ulg a na nic zdadzą się fachowość, dyspozycyjność i pomysłowość osób tam pracujących.
Tego typu ulgi trzeba zlikwidować. Albo rozszerzyć na wszystkich przedsiębiorców. I to na czas nieokreślony. Wtedy szanse będą równe – dla wszystkich, nie tylko dla tych zagranicznych…