Skłonność górująca. Pycha łub zmysłowość.
ROZDZIAŁ V
Powiedziano gdzieś, że życiorys człowieka jest wizerunkiem głównej skłonności, wyrażającej się w jego życiu i czynach. I słusznie, albowiem jak wizerunek jest podobizną zewnętrznej postaci czło wieka, tak życiorysjustodbiciem jego usposobienia wewnętrznego.
Obraz człowieka winien wiernie oddawać rysy jego twarzy, wyraz oczu, układ ciała, słowem wszystko, co umożliwia nam rozpoznanie go na pierwszy rzut oka. To. co uwypukla i podkreśla zarys, jak cienie i barwy, owe ostatnie delikatne po ciągnięcia pędzla, dające wyraz życia, wszystko to winno przyczyniać się do uwydatnienia zasadniczych i charakterystycznych rysów, wyróżniających daną osobę.
W podobny spusób opis życia winien wiernie sta. iać przed oczy temperament duchowy człowieka, zasady jego postępowania i cokolwiek pozwala poznać go dokładniej. Przytaczane o nim fakty szczegółowe, jego stosunki towarzyskie, epizody i wzmianki uboczne, wtrącone w opowieść i przerywające jej jednostajność, winny wszystkie zmierzać do oświetlenia jego charakteru.
Otóż górująca w człowieku skłonność lub namiętuość bardziej niż cokolwiek innego przyczynia się do wyrazistego odmalowania jego charakteru i do nadania całemu jego życiu swoistego tonu i barwy. Ona w jednakowej mierze wywiera wpływ na świętego jak na grzesznika. Tamtego prowadzi do doskonałości, tego pędzi do zguby. Często rozstrzyga o przyszłym zawodzie młodego człowieka i kształtuje jego losy na czas i wieczność. We wszystkich okolicznościach usiłuje zapewnić sobie przewagę, zastrzegając dla siebie kontrolę i kierownictwo. A jak kolwiek często pokrzyżowano jej plany i odparto jej roszczenia, niechybnie na nowo się stwierdza i podnosi głowę, skoro tylko nadarza się do tego najlżejsza sposobność. Stąd jej nazwa jako skłonności panującej, górującej lub głównej.Wobec tego oczywiście wielkie znaczenie ma dla nas poznanie naszej górującej skłonności, tudzież panującej skłonności tych, którymi jesteśmy powołani kierować. Wiedza ta — to klucz do wewnętrznego usposobienia człowieka, do jego zdolności i ułomnośoi, upodobań i wstrętów. Ujarzmić skłonność panując?) — to tyle co odnieść zwycięstwo zupełne nad zepsutą naturą.
Atoli tutaj zaraz na samym początku napotykamy na wielką trudność. W piersi ludzkiej kipi wrzawa sprzecznych z sobą żądz i namiętności, a wszystkie zdają się dobijać panowania. Spotykamy tam nasamprzód miłość i gniew, najpierwotniejsizy i najbardziej ogólny przejaw uczuciowości zmysłowej, dwie fazy tego samego działania przyrodzonego, które dąży do dobrego a unika złego. Następnie znajdujemy poruszenia bezpośrednio pochodzące od tamtych lub ściśle z niemi związane. Takiemi są z jednej strony radość i smutek, pożądanie i wstręt, z drugiej nadzieja i rozpacz, odwaga i bojażń. Te znowu dają początek rojom innych żądz, gęstym i czarnym jak roje much i innych owadów, które zrywały się pod uderzeniem łaski Mojżesza i pustoszyły krainę egipską. Pycha i żądza próżnej chwały i zarozumiałość, duma i wyniosłość i lekceważenie, martwienie się, melancholiaiupadek na duchu, wstyd, zakłopotanie i zgryzota, nienawiść, szyderstwo i pogarda, złość, wściekłośćizemsta i niezliczone inne wzruszenie wewnętrzne, często natury najgwałtowniejszej, biorą kolejno w posiadanie każdy przystęp do duszy i trzymani ją w stanie bezustannego oblężenia. Które z nich dzierży ster naszego serca? Które jest uczuciem panującem w naszej duszy?
»Żądzą przeważającą każdego człowieka, mówią pewni doświadczeni mistrze życia duchownego, jest miłość własna«. I nie mylą się. Człowiek bowiem party samą koniecznością swej natury szuka szczęścia. Stąd też mimowolnie uczuwa zadowolenie z rozważania wszystkiego, co służy pomnożeniu jego szczęścia. Wszelka zaleta, którą posiada, wszelki czyn chwalebny, który spełnia, wszelkie dobro, które osiąga, daje mu powód do zadowolenia z siebie.
Wszelako nie każda miłość samego siebie za sługuje na potępienie.Przeciwnie, jesteśmy obowiązani miłować samych siebie i to przed wszystkimi innymi.Kto bowiem sobie jest złym, komuz innemu dobrym będzie?pyta Duch Sw. Co więcej, z miłości siebie kazano nam brać miarę miłości drugich. Gdy pewien doktor zakonu zapytał się naszego Zbawiciela, które jest największe przykazanie, usłyszał taką odpowiedź:Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca twego i z całej duszy twojej i ze wszystkiej myśli twojej. To jest największe i pierwsze przykazanie.Poczem Zbawiciel dodał:A wtóre, równe jemu: Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego.17waż, że nie mówi:Będziesz miłował bliźniego tylecosamego siebie,lecz poprostujak siebie samego.Znaczy to, że winniśmy miłować bliźniego z tych samych pobudek co samych siebie. Zatem dlatego, że i on jest. stworzony na obraz i podobieństwo Boga, że i on jest odkupiony drogocenną krwią Chrystusa, że i on jest przeznaczony do posiadania królestwa niebieskiego. Atoli przed wszystkimi innymi winniśmy miłować samych siebie, a potem dopiero swych bliźnich w takim porządku, jaki wskazuje ich stosunek do nas. A więc rodzinę i krewnych, ojczyzninaród, które są niejako rozszerzeniem naszej własnej osobowości, miłować należy przed innymi, z którymi nie łączą nas podobne węzły.
Co zasługuje na potępienie, to wszelka nieporządna miłość samych siebie i tego, co nasze. Taka bowiem miłość jest krzywdą dla Boga i dla ludzi naruszeniem praw Stwórcy i stworzenia.Stąd oczywistą naszą powinnością jest wyrwanie z serca tej skłonności. .Test to złe drzewo, którenie może wydawać dobrego owocu.Przypomina fatalne drzewo »upas«, rosnące w krajach podzwrotnikowych. Pień, konary, gałęzie, liście, owoc — wszystko tam jest trucizną.
Dwa są główne konary miłości samego siebie.13«skoro człowiek jest istotą złożoną z duszy i ciała, jego miłość siebie może zwracać się albo do części duchowej, albo do części materjalnej. Dobrze uporządkowana miłość duszy będzie bodźcem do wysiłków szlachetnych i wielkodusznych. Miłość nieporządna będzie się objawiała pod pewną postacią pychy lub próżności. Dobrze uporządkowana miłość ciała będzie pobudzała do umiarkowanej troskiozdrowie, nieporządna zaś miłośćwynxlzisię w zmysłowość, której postacią najgrubszą jest nieczystość.
Teraz łatwo zrozumiemy, co mają na myśli pisarze duchowni, kiedy nam mówią, że istnieją dwie dzikiebestje niszczące ogród mistyczny duszy, lewiniedźwiedź. W tych obrazach stawiają nam przed oczy dwie główne namiętności ludzkiego serca. Lew, król zwierząt, oznacza pychę. Niedźwiedź, zwierzę o brudnych, niskich popędach, wyobraża zmysłowość. Przypatrzmy się uważnie ich naturze i obyczajom.
Pycha jest nieporządnem pragnieniem wyniesienią się, prowadzącem do przeceniania samego siebie i do pożądania niezależnego pierwszeństwa.5Pokrewna pysze i utożsamiająca się z nią w pewnych jej formach jest próżność czyli gonienie za marną chwałą. Jest to miłość nieporządna czci, sławy i dobrego imienia. W potocznym języku jednak próżność oznacza dziecinne ważenie sobie cudzych pochwał, uzyskanych jakąś marną zaletą lub nic nie znaczącem powodzeniem. Jeśli się bierze wyraz »próżność.; w tem znaczeniu, słusznie można powiedzieć z pewnym pisarzem angielskim, że człowiek może być zanadto dumny, by być próżnym. Namiętność ta jest cechą słabego charakteru i zgoła nie da się pogodzić z prawdziwą wielkością.
Zmysłowość jest nieporządnem przywiązaniem do wygód i przyjemności zmysłowych, które skłania lub usposabia człowieka do folgowania we wszystkiem swym uczuciom zmysłowym i popędom cielesnym.W swej grubszej zwłaszcza postaci, jako nieczystość, jest ona namiętnością niską, zwierzęcą, zupełnie niegodną istoty rozumnej.
Pycha to namiętność, której zazwyczaj lękać się wypada najbardziej osobom wysoce uzdolnionym. Pycha przywiodła aniołów do upadku, lubo nie była w nich namiętnością w ścisłem znaczeniu wyrazu. Widok własny cli zalet tak ich zaślepił, że nie chcieli uznać swej zależności od Boga i pragnęli być sami sobie prawem i miarą dobrego i złego.Wstąpię na niebo, zawołał ich wódz, nad gwiazdy boze wywyższę stolicę moją… Wstąpię na wysokość obłoków, będę podobny Najwyższemu. Pychą upadli nasi pierwsi rodzice. I oni na widok swych zalet tak się rozkochali w sobie, iż nie chcieli się uznac zależnymi od Boga i pragnęli być sami sobie zakonem i normą dobrego i złego. Uwierzyli kusicielowi, który zapowiadał im:Będziecie jak bogowie. Pycha przywiodła do upadku owe duchy demoniczne, którew zarozumiałości sercapodniosły sztandar buntu przeciw Najwyższemu i jego zastępcom na ziemi: owych odszczepieńców, którzy rozdarli całodzianą szatę wiary chrześcijańskiej, owych kacerzy, którzy posiali ziarna błędnej nauki na niwach kościołów, owych niedowiarków, co usiłowali podkopać i podważyć same podwaliny wszelkiej religji.
Zwykłe grzechy pychy popełniane przez ludzi, jak myśli upodobania w sobie, w których się zatapiają dobrowolnie, nie mają wprawdzie poważnego znaczenia. Mimo to wszelka pycha, zwłaszcza pycha rozumu, jest namiętnością bardzo niebezpiecznąipłodnem źródłem niezliczonych wykroczeń. Dąży bowiem z natury swojej do zburzenia istotnego stosunku, zachodzącego między stworzeniem a Stwórcą, do postawienia człowieka w miejsce Boga.
Zmysłowość jako namiętność, odpowiadająca często przyrodzonym przymiotom cielesnym, jest w najściślejszem znaczeniu buntem ciała. Za grzechy zmysłowości, albo jak wyraża się Wszechmocny, ponieważ człowiek był ciałem,czyli stał się skłonnym do rzeczy cielesnych, cały prawie rodzaj ludzki został zgładzony przez potop. Za grzechy zmysłowości miasta Pentapolu, zwłaszcza Sodomę i Gomorrę, spalił deszcz z siarki i ognia. Skutkiem grzechów zmysłowości całe narody, ongi wielkieipotężne, zwyrodniały stopniowo i prawie znikły z oblicza ziemi.
Wszelkie uleganie chuciom zmysłowym zamracza rozum człowieka i osłabia inne jego władze. Zmysłowość z natury swej dąży do zwichnięcia istotnego stosunku między światem duchowym a materjalnym i do poddania ducha w niewolę ciała.
Między pychą tedy a zmysłowością, jakkolwiek nałogi te widocznie bardzo niepodobne do siebie, zachodzi przecież uderzające podobieństwo, wyrażone przez pewnych pisarzy duchownych słowami:»Pycha jest nieczystością duszy, nieczystość zaś pychą ciała«. Są to w istocie dwie postacie nieporządnej miłości własnej, dobijające się panowania onad naszem sercem. Ta, której się powiodło zaznaczyć siebie najsilniej, jest naszą górującą skłonnością. Jakże ją wykryć? Po czem ją poznać? Głównie zastosowaniem następujących prawideł:
Skłonność górująca jest przedewszystkiem zazwyczaj źródłem naszych codziennych uchybień i błędów.
Zapytajmy więc samych siebie z wszelką szczerością: Co jest główncm brzemieniem, obciążającemnaszą duszę, a stwierdzanem przez nasze rachunki sumienia i zwyczajne spowiedzi? Czy mamy jakie grzechy ulubione? Czy są w nas słabości, w których mamy pewien rodzaj natuialnego upodobania, bez których życie zdaje się nam tracić wiele ze swego uroku, i w które skutkiem tego wpadamy najczęściej i z całym rozmysłem?
Czy zaprzątamy się ustawicznie myślami o sobie, karmiąc je przypominaniem sobie przeszłych czynów niezwykłych lub budowaniem zamków na powietrznych przyszłej wielkości? Czy zwykliśmy śpiewać hymny własnej chwały, czynić z siebie bohaterów każdego opowiadania, a może gonić za pochwałą z ust cudzych kosztem ścisłej prawdy? Czy skłonni jesteśmy do odczuwania najmniejszego lekceważenia lub zaniedbania, które może nas spo tkać, jako obrazy nie do zniesienia, do zamyślania się nad krzywdami rzeczywistemi lub urojonemi, do szukania sposobów odwetu na tych, którzy sobie niewiele z nas robią? Czy lubujemy się w strojach i ozdobach zewnętrznych? Czy usiłujemy zwracać na siebie uwagę drugich przesadną elegancją? Czy pożera nas zazdrość, kiedy ktoś inny korzystniejsze niż my uczynił wrażenie? Jeśli tak, łatwo poznamy, że górującą naszą namiętnością jest pewien rodzaj pychy lub próżności.
Czy jesteśmy zwykle gnu śni i obojętni? Może nie lubimy pobudzać się do czynu nawet na głos obowiązku? Czy spędzamy życie na spaniu, nie troszczeniu się o nic i na marzeniach? Czy jesteśmy oddani uciechom stołu? Czy marnujemy czas na próżnych rozmowach, zabawach towarzyskich, czczych rozrywkach? Czy puszczamy wodze zmysłom i pozwalamy im na swobodę niebezpieczną w wielu rzeczach! Jeśli odpowiedź na te i podobne pytania wypadnie twierdząco, nie może być najlżejszej wątpliwości, że panującą naszą skłonnością jest pewien rodzaj zmysłowości. Jeśli jednak mamy jeszcze pewne wątpliwości, możemy uciec się do innego prawidła, które zaraz wyłożymy.
W konflikcie bowiem z innemi skłonnościami skłonność panująca bierze zwykle górę. Oto drugie prawidło.
Ażeby zrozumieć jego znaczenie, należy pamiętać, że skłonności to siły rozbieżne, często zwalczające się nawzajem, działające w różnych, jeśli nie wprost przeciwnych kierunkach. Silniejsza bierze górę nad słabszą, niweczy jej wpływ lub zmienia jej kierunek. Tak może się zdarzyć, że pobudki czysto naturalne i niedoskonałe powstrzymają człowieka od popełnienia pewnych zbrodni, lub że jeden występek przeszkodzi drugiemu albo spowoduje zaprzestania go.
Przykład rozjaśni powyższe uwagi. Wyobraźmy sobie niedowiarka skłonnego zgóry fizycznie do zmysłowości. Pobudki sumienia nie odstraszają go od folgowania zawsze i wszędzie swemu pociągowi. Ilekroć jednak chodzi o ważny interes osobisty, ilekroć jego stanowisko społeczne lub jego sława jako mówcy lub polityka wchodzi w grę, umie zawsze zapanować nad sobą. Nietylko wstrzymuje się od wszelkich grzesznych wykroczeń, lecz odmawiaso-bie nawet najniewinniejszych rozrywek, zrzeka się przyjemności towarzyskich, zapomina o swym posiłku i pracuje dniem i nocą bez wytchnienia i pokarmu. Jasną jest rzeczą, że jego ambicja lub pyclia dość silna, by wziąć górę nad zmysłowością.
Jeśli natomiast nic nie zdoła go wyrwać z nałogowego odrętwienia lub powstrzymać cd ulubionych zabaw, jeśli żadne względy na honor lub zdrowie nie zdołają odwrócić go od aktów najbezwstydniejszego wyuzdania zmysłowego, równie widoczną jest rzeczą, iż zmysłowość jego ma przewagę nad innemi namiętnościami.
Za pomocą tych środków zawsze łatwo wykryć skłonność lub namiętność panującą. Często jednak różne dążności serca tak bardzo są zbliżone do równowagi lub tak chwiejne i niestałe, iż niepodobna stwierdzić na pewno, która z nich góruje nad innemi. Gdy taki wypadek zachodzi, nie powinniśmy marnować czasu na bezużytecznych wysiłkach, zmierzających do wytropienia naszej panującej skłonności, lecz raczej kierować wszystek nasz trud na wykorzenienie zwyczajnych naszych dobrze nam znanych błędów.
Dobrze też pamiętać o tem, że pewne rodzaje skłonności z natury swej słabną z postępem czasu, podczas gdy inne rodzaje tych samycli skłonności równie naturalnie nabierają coraz większej siły. Próżność np. maleje z wiekiem, natomiast pycha rozumu pochopna jest do wzrostu. Żądze rozkoszy zmysłowej mniej nagabują w podeszłym wieku, podczas gdy skłonność do nadmiernego używania środkowpodniecających często staje się coraz gwałtowniejsza. Wreszcie z własnej winy człowieka lub siłą okoliczności mogą w nim powstać i rozwinąć się skłonności, których poprzednio nigdy nie doświadczył. Stąd to pochodzi, że skłonność górująca zmienia się mniej lub więcej wraz ze zmieniającemi się latami.
Jako zwyczajne prawidło można jeszcze to przytoczyć, że wszyscy mamy jakąś całkiem określoną skłonność lub namiętność główną, która towarzyszy nam przez całe życie. Powinnością naszą jest nic żałować żadnego rozumnego wysiłku w celu jej wykrycia, a po wykryciu jej pracować usilnie nad jej ujarzmieniem.
Tak czynili Święci, i to z takiem powodzeniem, że wyróżniali się cnotami wprost przeciwnemi ich przeważającym skłonnościom. Ci, których charakter wrodzony nakłaniał do pychy i wyniosłości, odznaczali się pokorą i słodyczą. Ci, których temperament cielesny zgóry parł do zmysłowości i dogadzania sobie, stawali się wzorami umartwienia i zaparcia siebie.
Ktokolwiek ujarzmił skutecznie swą skłonność panującą, daleko postąpił naprzód na drodze do do skonałości. Jednakże nie osiągnął jeszcze celu. Najbliższy krok, na który należy mu się zdobyć, to zaciągnięcie swych skłonności do czynnej służby cnocie, czyli, jak wyraziliśmy się w jednym z poprzedzających rozdziałów, do uczynienia z nich swoich sprzymierzeńców. Wszystkie bowiem skłonności mieszczą w sobie pierwiastek dobry, który możemywyzyskać na własną korzyść nadawaniem im należytego kierunku.
W popędzie zmysłowym dobry ten element może nie być widoczny na pierwszy rzut oka. Jednakowoż istnieje011z pewnością. Jest to owa osobliwsza wrażliwość na przyjemność i ból, cecha właściwa pewnego rodzaju temperamentom. Jeśli takie osoby dogadzają swej zmysłowości, wpadają stopniowo w nieczułość na wszystko, co nie przynosi im osobistego zadowolenia. Stają się twarde i okrutne dla innych, a często znajdują prawdziwą przyjemność w zadawaniu im bólu. Jeśli przeciwnie opierają się swej zmysłowości przez praktykę zaparcia się i11martwienia, rozpływają się w objawach dobroci względem bliźniego. Do takich należą owe szlachetne dusze, co szeroko otwierają sakiewki bogactw w celu wsparcia przymierającej głodem biedy, do nich należą miękkie dłonie, ścielące poduszki chorym i chłodzące ich zgorączkowane czoła, spojrzenia pełne współczucia, którem witają skruszonego grzesznika, czułe serca, krwawiące się na widok wszelkiej nędzy ludzkiej.
Nie trudno też rozpoznać pierwiastek dobry, tkwiący w skłonności do pychy. Jest to owa szlachetność duszy, która za nic sobie waży czyny dokonane, póki przed nią leżą jeszcze zadania wznioślejsze, która zapomina o tem, co już poza nią, by dążyć z rosnącą energją naprzód, która nie zadowala się nigdy tem, co już posiada, bo pożądania jej dość obszerne, by ogarnąć świat cały. Owo szlachectwo uczuć wyciskało łzy z oczu Aleksandra, gdy nie mógł poprowadzić swycli lmfców zwycięskich do innych krajów. Ono wyrywało westchnie nia z piersi Franciszka Ksawerego, ściśniętej bólem na myśl, że nie może zanieść innym narodom światła Ewangelji. Obaj ci mężowie żyli i pracowali dla chwały. Lecz gdy pierwszy miał wzrok utkwiony w ziemi, drugi widział przed sobą tylko niebo. Mógł powtórzyć za boskim Mistrzem: Ja nie szukam chwały własnej. A z apostołem narodów mógł zawołać:Nie daj Boże, abym się chlubić miał, jeno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego innie świat jest ukrzyżowany, a ja światu.