„ a przed „Tygodnikiem Mazowsze”. Mało, kto wie jednak, ze wraz z pierwszym numerem zespół poniósł 50-procentowe straty. W wyniku przypadkowej wpadki z częścią nakładu aresztowano redaktora Piotra Stasińskiego z Gazety wyborczej
P I E R W S Z Y RO K " WOLI"
Wiadomo, że "WOLA" była jednym z pierwszych pism stanuwojennego w regionie. Obok "Wiadomości „Tygodnika Wojennego „ a przed „Tygodnikiem Mazowsze". Mało, kto wie jednak, ze wraz z pierwszym numerem zespół poniósł 50-procentowe straty. W wyniku przypadkowej wpadki z częścią nakładuaresztowano Piotra Stasińskiego. Pismo wymyśliliśmy we dwóch,a tworzyliśmy w oparciu o tajne komisje "S Biblioteki Narodowej i IBL PAN. żony, przyjaciół i jeden jedyny kontakt z wydawnictwem "Krąg". Ówczesny szef "Kręgu" u siebie, w jednopokojowym mieszkaniu, drukował lwią część podziemnych gazetek regionu.
Później zespół stale się powiększał, ale trzon pierwszej redakcji stanowiły 4 osoby: Krzysiek z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN. Maciek z Polonistyki UW. i ja z Andrzejem Zielińskim z Instytutu Książki i Czytelnictwa BN. Kolportaż,
skrzynki, archiwum zapewniały dwie wspaniałe dziewczyny z BN. Strukturę zakładową tworzył Maciek przy pomocy ocalałych działaczy robotniczych, z których jeden zresztą szybko zmył sie z jakimiś skromnymi funduszami firmy. Współpraca gazety z Międzyzakładowym Komitetem Koordynacyjnym czyniła
pisma coś więcej niż instrument publicystycznej myśli. Zmuszała do stałej konfrontacji tego, co sądziliśmy z tym, czego domagali się podziemni działacze w zakładach „na zakładach" .W tym bym szukał przyczyntego, że "WOLA" wśród kilkudziesięciupisemek w regionie zyskała ważne znaczenie. To było pismo nowej Solidarności,
tej, którą jakoś ufundował stan wojenny. To, że gazetka walczyła z "czerwonym",było mniej ważne niż fakt. że od pierwszego numeru widoczny jest w niej namysł
nad sytuacją polityczna Polski. Dyskutowaliśmyco tydzień polityczną naiwnośćprzywódców i ekspertów związku z 16 miesięcy legalnej działalności. Byliśmypoza jakimkolwiek układami ito uwalniało nas od jakiś sztucznych zobowiązań.Opisując złą totalitarnąnaturę systemu jednocześnie pytaliśmy, dlaczegoSolidarność nie była przygotowana myślowo do konfrontacji,która nastąpiła. Pytaliśmy jakiejestnaprawdę społeczeństwo, które stworzyło wspaniały ruch ajednocześnie nie potrafiło obronić przed agresją. Wreszcie pytaliśmy o państwo."WOLA" była jednym zniewielu podziemnych pism. które od początku głosiły żenajważniejsze jest państwo, iże "czerwonych nieda sie wywieść "na Madagaskar". Mówiąc opaństwie jednocześnie walczyliśmy z mitami "związkowości" iruchu społecznego jako panaceum na polskie kłopoty. Związek miał bronićpracowników, a Polsce…. jak wierzyliśmy….. przede wszystkim potrzebnabyła polityka nowa sytuacjawymuszająca kompromis. Kiedy dzisiaj przeglądam powielaczowe odbitki pierwszych 50 numerów
"WOLI" utwierdzam sie wprzekonaniu, że tworzyłemtę gazetę z dwóch buntów:przeciwko władzy, PZPR, ale i przeciwko tym, którym zawierzyłam po Sierpniu,że rozwiążą polski problem. Wmoim i w imieniu 10 milionów jakoś podobnych miludzi. Myślę za ten drugi bunt był ważniejszy. To, że postanowiłem sobie, że nikt
nie będzie już ciągleza mnie decydował: ani czerwony, ani różowy, ani biały. Myślę,że dopiero wówczasstałem się "obywatelem", czyli kimś,kto chce odpowiadać
zasiebie sam
W tydzień powydaniu 50 numeru przyjechało po mnie 12 SBeków w ten sposób uniemożliwiając mi dalszy kurs kształtowania obywatelskości. Kiedy w maju 1983
wyszedłem z Rakowieckiej i Piotr Stasiński, który zdążył już się wykaraskać z pierwszeji wpadki. wręczył nu kolejny numer " WOLI " , wiedziałem,że nam się udało. Że stworzyliśmy pismo niezależne odosób, układów, sytuacji. Pismo, które zaczęło żyć już bez nas. http://mkkwolaurbanski.blog.interia.pl/?pack=1
Pragne Panstwa zainteresowac jasnymi i ciemnymi stronami dzialan podziemnej struktury SOLIDARNOsCI - Miedzyzakladowego Komitetu Koordynacyjnego „wola”. Moim celem jest, niedopuszczenie do zaklamywania niedawnej historii z lat 1982 - 1989