Bez kategorii
Like

Czerwony, żółty, żółty, czerwony

18/11/2011
351 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

To się stało dokładnie na tej ulicy, przy której stała szkoła Łukaszka. Łukaszek wraz ze swoimi kolegami mógł więc przyjrzeć się wszystkiemu z bliska.

0


To się stało dokładnie na tej ulicy, przy której stała szkoła Łukaszka. Łukaszek wraz ze swoimi kolegami mógł więc przyjrzeć się wszystkiemu z bliska.
Zderzyły się dwa auta, czerwone i żółte. Stały na chodniku, czerwone wbite w bok żółtego. Zjechała się policja, karetki, telewizje.
– Czerwone auto uderzyło w żółte – potwierdzali świadkowie.
– Nadajemy relację z miejsca zdarzenia – oświadczyli reporterzy do swoich kamer, po czym oświadczyli jak jeden mąż:
– Żółte auto staranowało czerwone!
Zapadła konsternacja.
– Czerwone… – rozległy się słabe okrzyki z tłumu.
– Żółte auto staranowało czerwone! – powtórzyli pracownicy mediów.
– Czerwone! – krzyknęli przechodnie. – Jak mogłoby żółte to zrobić? Jadąc bokiem?
– To było żółte!!
– Czerwona!!! i przechodnie zaczęli buczeć, gwizdać i wyzywać dziennikarzy od kłamców. Ci ostatnie ewakuowali się w pośpiechu.
– Mój Boże, wszędzie faszyści! – wzdychała rozpaczliwie jedna reporterka, pochodząca ze znanej komunistycznej, ateistycznej rodziny, która to rodzina wydała już wielu pracowników mediów.
– Proszę nie wprowadzać w błąd – poprosił pan policjant. – Owszem zdarzają się przypadki, że to czerwone auta uderzają w żółte.
– I tak było tutaj!
– Ale równie dobrze mogło to być żółte. Proszę państwa, przecież państwo widzieli samą końcówkę zdarzenia. A wiecie panowie co ten kierowca żółtego auta, ten niby niewinny, robił wcześniej? Nie wiecie? Ha, tak myślałem. Otóż wszystko na to wskazuje, że prawdopodobnie mamy świadka, który podobno widział, jak ten kierowca żółtego auta pięć minut wcześniej rzekomo zabił staruszkę na drugim końcu miasta!
Powiało grozą i kebabem z budki obok.
– Co za bzdury pan gada! – odparł ze złością kierowca żółtego auta. – Niczego takiego nie zrobiłem! Gdzie ten pana świadek?
– Ha! – zakrzyknął triumfująco pan policjant. – Nie powiem, bo będzie pan na niego wywierał presję!
– Bo go pewno nie ma! Nich pan powie, czy on w ogóle istnieje? Bo podam was do sdu i zobaczymy tego świadka tak czy tak…
– Powiedziałem „prawdopodobnie podobno rzekomo” – funkcjonariusz zaczął się wycofywać.
– To czerwone auto uderzyło w żółte – upierali się Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki. – Sami widzieliśmy!
– Jazda mi do domu, szczeniaki! – rozzłościł się pan policjant.
Kiedy Łukaszek wrócił do domu, już od progu krzyczał, że widział kraksę pod swoją szkołą.
– Wiemy, mówili o tym w telewizji – odparł leniwie dziadek Łukaszka. – Żółte auto uderzyło w czerwone.
– Odwrotnie! To czerwone uderzyło w żółte!
– Co ty gadasz…
– Sam widziałem!
– Ale w telewizji… – dziadek westchnął i podrapał się po głowie. Łukaszek jak bomba wpadł do pokoju, rodzina akurat oglądała wiadomości.
– …mówię z miejsca katastrofy, gdzie zderzyły się dwa auta, czerwone i żółte – relacjonował reporter kucając na chodniku. W tle było widać koło samochodowe i kawałek czarnego zderzaka, ale nie było widać na jakim samochodzie był on zawieszony – czerwonym czy żółtym.
– Żółte auto uderzyło w czerwone! – oznajmił triumfalnie pan reporter.
– Nieprawda!! Czerwone!! – zaprotestował Łukaszek.
– Nie drzyj się tak – upomniała go babcia.
– I nie podważaj społecznej roli środków przekazu – poprosiła mama.
– Ale ja to widziałem!
– Może źle widziałeś…
– Jak można źle widzieć!
– Zrozum – mama zaczęła mu tłumaczyć łagodnym głosem. – We wszystkich wiadomościach, na wszystkich kanałach mówią, że żółte uderzyło w czerwone. Wszyscy kłamią?
– Tak!
– Jeśli kłamią w tej kwestii, to co z innymi wiadomościami? – zaczął się zastanawiać tata Łukaszka.
– No i widzisz co narobiłeś?! – strofowała syna matka.
– Ale to był czerwony…
– Czerwony, żółty, żółty, czerwony – machnęła ręką babcia Łukaszka. – No i co z tego. Była kraksa? Była. I już, a wy musicie drążyć jakieś detale. To już przeszłość! Trzeba patrzeć w przyszłość, na następne informacje!
– Ale jeśli jest tak jak tata mówi… – zaczął Łukaszek, ale reszta rodziny zaczęła go uciszać psykaniem.
– Witam w kolejnym wydaniu wiadomości – powiedział spiker z ekranu telewizora. – Pod szkołą żółte auto uderzyło w czerwone. Spokojna rodzina z dziećmi podczas spaceru brutalnie skatowała grupę bandytów. Ze sklepu w centrum miasta paczka kawy wyniosła klienta. W szpitalu noworodek urodził matkę…
– To było czerwone auto… – powiedział Łukaszek, ale nikt go nie słuchał. Jego słowa ginęły w powodzi słów padających z telewizora. Hiobowscy debatowali, czy paczka kawy jest w stanie wynieść klienta ze sklepu, czy też potrzebne są do tego dwie paczki kawy.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758