Czego nauczyłem się dziś w szkole – cz.2
19/06/2012
514 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
O absurdach i bezczelnościach polskiej oświaty – od środka. Część druga: Uświadomienie Robotnicze.
Pół roku temu, jako trzecioklasista rozpoczynający drugi semestr nauki, objęty byłem – jak prawie każdy uczeń na tym etapie w Polsce – programem "nauczania" przedmiotu Przysposobienie Zawodowe. Wszelkie skojarzenia wobec tej nazwy wiążące ją z socrealnym kultem pracy są wyjątkowo na miejscu – środowisko uczniowskie bardzo szybko przekształciło skrót PZ w UR. Uświadomienie Robotnicze.
Po ukończeniu szkoły każdy trzecioklasista wybiera szkołę średnią. Jako 16-latek powinien wiedzieć jakie ma predyspozycje, lecz ma również prawo do bycia niepewnym, wahania lub braku informacji na temat rynku pracy. Zajęcia dodatkowe [UR nie jest, na szczęście, oceniane i nie ma go na świadectwie] tego typu teoretycznie nie powinny być szkodliwe. Prawda? Teoretycznie prawda. A co z praktyką?
W praktyce, w samej mojej szkole dwustu dwudziestu pięciu uczniów objętych owym programem zapoznało się od strony technicznej z zawodami takimi jak:
– Technik Glazurnik
– Operator Obrabiarki Skrawającej
– Kserokopiarz
– Kelner
i wiele innych.
Proszę mnie źle nie zrozumieć: nie neguję potrzeby istnienia tych zawodów, nie obrażam ludzi którzy je wykonują i zdecydowanie zgadzam się, iż społeczeństwo zdecydowanie bardziej potrzebuje choćby Technika Spawacza niż Doktora Filozofa (chyba że ów filozof będzie np. utalentowanym politykiem, ale to są wyjątki). Problem tkwi w tym, iż państwo potrzebuje również bioinżynierów, cybernetyków, jak również rzeczników prasowych czy tłumaczy. Ale do wykonywania tych zawodów nikt młodzieży nie namawia, nawet nie zapoznaje z ich istnieniem i możliwościami jakie dają (A ile nasłuchałem się o plusach bycia operatorem obrabiarki lepiej nie wspominać)!
Ponownie: proszę mnie źle nie zrozumieć. Oczywistym jest, iż z tych dwustu dwudziestu pięciu uczniów być może piętnastu tak naprawdę nadaje się na uczelnię wyższą, z czego pięciu osiągnie sukces w znaczacym, pożytecznym i dobrze płatnym zawodzie wymagającym wykształcenia. Można nawet powiedzieć, że rozsądniej jest aby część tej młodzieży już teraz pragnęła zostać wózkarzami. Można tak powiedzieć, ale powiedzieć NALEŻY, że o ile dobrze jest mieć młodzież rozsądną, to sto razy lepiej jest mieć młodzież AMBITNĄ!Rozsądek przyjdzie z wiekiem! Glazurników nie zabraknie!
Młodzież traktuje owe zajęcia bardzo różnie i na szczęście ogromna część realizuje się mimo bzdur jakie wciska im państwowa oświata, przynajmniej w moim otoczeniu. Lecz każdy ekspert robotyki jakiego nie pozna nasz kraj, a który zrezygnował z kariery na rzecz naprawiania telefonów komórkowych jest bezpowrotną stratą.
Drugim problemem są, jak zawsze, pieniądze. Przez moje ręcę przewinęły się stosy materiałów informacyjnych, promujących, a w oczy rzuciło mi się ich po trzykroć tyle. Wszystkie kolorowe, wszystkie na wysokiej jakości papierze i wszystkie jak jeden mąż dofinansowane z funduszy Unii. I o ile każdy utracony ekspert robotyki jest po prostu stratą, o tyle każdy utracony z CUDZEJ WINY – jest ofiarą sabotażu.
W szkole nauczyłem się dziś jak słodko i zaszczytnie jest być fryzjerem lub kserokopiarzem w służbie narodu. Nauczyłem się że ambicje młodego pokolenia są niczym w obliczu braku pracowników niższego szczebla. Dowiedziałem się, że na całe szczęście Unia już zajmuje się tym problemem. Za nasze pieniądze.
Dziękuję, szkoło.