Bez kategorii
Like

Czego boi się Donald Tusk?

02/06/2011
556 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Minął juz ponad rok od katastrofy smoleńskiej a opinia publiczna nie wie kto podjął decyzję o wyborze załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej jako podstawy do wyjaśniania przyczyn katastrofy TU-154M.

0


Zastanawiam się czego boi się Donald Tusk i jego przyboczni.

Patrzę na pismo Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów niejakiego Tomasza Arabskiego z dnia 12 maja 2011r. znak DSPA-4811-1255-(2)/11 o nastepującej treści:

Szanowny Panie Marszałku,

Z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów zwracam się z prośbą o przedłużenie terminu udzielenia odpowiedzina zapytanie numer 9563/24/2011 Poseł Jolanty Szczypińskiej w sprawie określenie – kto ostatecznie podjął decyzję o wyborze załącznika nr 13 konwencji chicagowskiej, jako podstawy do wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządoweho samolotu TU-154M, która miała miejsce w dniu 10 kwietnia 2010r..

Z poważaniem

(podpis nieczytelny)

Minister Tomasz Arabski i Donald Tusk grają na czas (piłka nożna wchodzi w krew). Chyba obawiają sie odpowiedzieć na pytania zawarte w tym zapytaniu.

Zapytanie do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska wsprawie określenia kto ostatecznie podjął decyzję o wyborze Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej jako podstawy do wyjaśniania przyczyn katastrofy rządowego samolotu TU-154M, która miała miejsce w dniu 10 kwietnia 2010r.     

  SzanownyPan

Donald Tusk

Prezes Rady Ministrów

Szanowny Panie Premierze
 
13 marca 2011r. Pan Premier Donald Tusk był gościem redaktor Moniki Olejnik w programie „7 dzień tygodnia” emitowanym w rozgłośni Radio ZET.
 
W czasie rozmowy odpowiadając na pytania redaktor Moniki Olejnik Pan Premier stwierdził, że osobiście podjął decyzję o wyborze Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej jako podstawy do wyjaśniania przyczyn katastrofy rządowego samolotu TU-154M w dniu 10 kwietnia 2010r. Poniżej stenogram rozmowy ze strony http://www.radiozet.pl/Programy/7-Dzien-Tygodnia/Donald-Tusk2#content :
„Monika Olejnik: A przygotuje pan białą księgę żebyśmy wiedzieli kto, kiedy i dlaczego zadecydował o Konwencji Chicagowskiej.
 
Donald Tusk: Nie jest potrzebna żadna biała księga, ja zdecydowałem igeneralnie  w polskim rządzie ja decyduję w sytuacjach, które wymagają decyzji, więc i mówiłem to już pięćset dwadzieścia trzy razy, w związku z tym nie widzę powodu, dla którego wokół tego należy wytwarzać aurę tajemniczości, tu nie jest potrzebna żadna, biała księga.
 
Monika Olejnik: To dobrze żeby pan powiedział pięćset dwudziesty czwarty raz tak, to ja zdecydowałem.
 
Donald Tusk: Tak.
 
Monika Olejnik: Tak, to ja Donald Tusk, premier Donald Tusk zdecydowałem i namówiłem do tego moich ministrów żebyśmy poszli tą drogą.
 
Donald Tusk: Nie, nie musiałem nikogo namawiać.
 
Monika Olejnik: A nie myślał pan o tym, żeby poprosić o pomoc NATO na przykład, w tej sprawie?
 
Donald Tusk: Analizowaliśmy w ciągu tych godzin i dni wszystkie możliwości skutecznego postępowania i podjęliśmy decyzję, która była jedyną realistyczną.”
 
            W dniu 23 marca 2011r. do mojego biura poselskiego wpłynęła pismo z dnia 15 marca 2011r. znak BMP-0714-2-9/11/JD, będące odpowiedzią na moje zapytanie w sprawie trybu dokonania wyboru Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej, jako podstawy do badania przyczyn katastrofy samolotu TU-154M. W piśmie tym na str. nr 2 czytamy:
 
"…Jako, że standardem wynikającym zarówno z obowiązujących przepisów prawa międzynarodowego, jak i ze stosowanej praktyki jest, że stroną uprawniona do zainicjowania procesu badania wypadku lotniczego jest kraj miejsca wypadku, strona rosyjska zdecydowała o przeprowadzeniu badania wymienionego wypadku zgodnie z procedurą opisana w Załączniku 13 do konwencji. Strona polska, po uzyskaniu opinii kierowanych na miejsce zdarzenia polskich specjalistów, którzy potwierdzali zasadność stosowania tej procedury przy badaniu tej katastrofy oraz na podstawi dokonanej analizy zgodziła się na podjęcie współpracy ze strona rosyjską w tym właśnie reżimie prawnym."
 
            W związku z powyższym mając na uwadze słowa Pana Premiera z dnia 13 marca 2011r. zwracam się z uprzejma prośbą o udzielenie odpowiedzi na poniższe pytania:
 
1.        Kiedy (proszę podać datę) Pan Premier zdecydował o wyborze Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej, jako podstawy do badania przyczyn katastrofy rządowego samolotu TU-154M?
2.        Kiedy (proszę podać datę i godzinę) Pan Premier uzyskał opinie „polskich specjalistów” skierowanych na miejsce katastrofy?
3.        Kim są „polscy specjaliści”, którzy wydali opinię, w oparciu o którą Pan Premier zdecydował o wyborze Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej, jako podstawy do badania przyczyn katastrofy rządowego samolotu TU-154M? Proszę podać nazwiska     i funkcję tych specjalistów?
4.        Czy opinia „polskich specjalistów” została sporządzona na piśmie? Jeżeli tak proszę  o kopię tej opinii. Jeżeli opinia była ustna, proszę o informację czy została sporządzona stosowna notatka służbowa i proszę o kopię tej notatki.
5.        Kto dokonał „analizy” na podstawie, której „strona polska” „zgodziła się na podjęcie współpracy ze strona rosyjską w tym właśnie reżimie prawnym” (Załącznika nr 13 Konwencji chicagowskiej). Czy tej analizy dokonywał tylko Pan Premier?
6.        Czy na okoliczność podjęcia przez Pana Premiera decyzji o wyborze załącznika nr 13 Konwencji chicagowskie została sporządzona stosowna notatka służbowa bądź została przez Pana Premiera wydana stosowna decyzja? Jeżeli tak proszę o kopię notatki służbowej bądź kopię decyzji.
7.        Czy sformułowanie „strona polska” w piśmie z dnia 15 marca 2011r. znak BMP-0714-2-9/11/JD oznacza Pana Premiera?
8.        Kto ostatecznie podjął decyzję by Polska nie zwracała się o pomoc do NATO, w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej?
 
 Jolanta Szczypińska
 
                                                                   

Osiem prostych pytań gdy nie ma sie nic na sumieniu. Osiem pytań, na które strach oficjalnie odpowiadać. Pozostała tylko gra na czas.

0

Bez kategorii
Like

Czego boi się Donald Tusk?

06/02/2011
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

 Na  polu minowym saper musi postępować ostrożnie. Jeden błąd i wylatuje w powietrze. Na wojnie żołnierz musi strzelać. Nie strzeli, to jego zastrzelą. Polityk partii rządzącej powinien bać się Boga i historii. Jeśli ma  w nosie akty strzeliste wieczności, bo po jego śmierci niech ziemię zaleje nawet potop, mógłby się przynajmniej obawiać sprawiedliwości, która dosięgnie go za życia. Czyli głosu wyborców.   Czego boi się Donald Tusk?    Czy boi się Boga? Nie wiem. Sądy boskie są nierychliwe i sam Premier wierzyć pewnie chce w miłosierdzie Boga. Niech mu będzie. Bóg jest miłosierny i po spojrzeniu w sumienie człowieka Donalda,  zobaczył tam więcej dobra niż zła.   Czy boi się historii? Przypadek generała Wojciecha Jaruzelskiego nauczył szefa PO, że historii […]

0


 Na  polu minowym saper musi postępować ostrożnie. Jeden błąd i wylatuje w powietrze. Na wojnie żołnierz musi strzelać. Nie strzeli, to jego zastrzelą. Polityk partii rządzącej powinien bać się Boga i historii. Jeśli ma  w nosie akty strzeliste wieczności, bo po jego śmierci niech ziemię zaleje nawet potop, mógłby się przynajmniej obawiać sprawiedliwości, która dosięgnie go za życia. Czyli głosu wyborców.

 
Czego boi się Donald Tusk?
Czego boi się Donald Tusk? 
 
Czy boi się Boga? Nie wiem. Sądy boskie są nierychliwe i sam Premier wierzyć pewnie chce w miłosierdzie Boga. Niech mu będzie. Bóg jest miłosierny i po spojrzeniu w sumienie człowieka Donalda,  zobaczył tam więcej dobra niż zła.
 
Czy boi się historii? Przypadek generała Wojciecha Jaruzelskiego nauczył szefa PO, że historii bać się nie trzeba. Wygranych historia nie osądza. W skrajnych przypadkach,  z drani szyje bohaterów na miarę politycznych i ideologicznych zapotrzebowań klasy rządzącej.  I długo  można tak ciągnąć  w glorii mitów chwały i poklasku – do śmierci własnej, a czasami i kilka pokoleń poza śmierć. Jedno trzeba tylko zdobyć: nie oddać władzy lub władzę oddać swoim. Bo kruk krukowi oka nie wykole, złodziej złodziejowi ręki nie odrąbie…i.t.p.
 
Czy boi się wyborców? Nie, a niby z jakich powodów? W gruncie rzeczy nie ma w Polsce świadomych wyborców. Są masy do zagonienia do urn wyborczych i ciężka robota do wykonania przez specjalistów z  mass mediów. Doświadczenie pokazuje, że polskim lemingiem łatwiej zdalnie sterować niż wytresować psa. 
 
Donald Tusk niczego się więc nie boi. To hipoteza, a krótkie uzasadnienie napiszcie sobie sami –  w żołnierskich słowach.  Jeśli uważacie, że Donald Tusk się czegoś boi, to też napiszcie.  (Widzę również te wytrzeszczone, wielkie oczy, odbitego w lustrach kamer, pudrowanego stracha. Widzę, pomimo gęstniejącej osłony medialnej.)
 
Gdyby fakty były inne a polski wyborca nie zgubił piątej klepki w mózgu, to roku wyborczym Tusk miałby  się  czego bać. Zawalił prawie wszystko co się dało. 
 
Mógłby np. bać się, że PO przegra z kretesem wybory parlamentarne. Mógłby, ale skoro wedle wszelkich rachunków prawdopodobieństwa wygrają sami swoi i swojego odeślą na placówkę do Brukseli (lub jak chce "Niewolnik" – do Peru), to się nie boi. Pójdzie,  jakoś tak,  w ślad za Jerzym Buzkiem w butach kariery europejskiej lub  po raz drugi uda się w darmową podróż własnego życia (tym razem na dłużej) tam, gdzie świeci słoneczko Peru. Nierealne? E tam, trochę czasu zostało i coś się wykombinuje.
 
To może boi się, że media dokopią się do kolejnych afer i popsują szyki przegrupowaniu frontowemu  klasy polityków III RP?  E tam. Po pierwsze, czas wykrywania afer i dziennikarstwa śledczego skończył się w Polsce w 2007 roku. I po drugie, teraz rozkaz dla wszystkich dziennikarzy mediów mainstreamu brzmi: wiosłujemy przez najbliższe miesiące jeszcze mocniej, by Polakom nie przyszło do głowy, że coś ma się zmienić. Zmiany mają być kosmetyczne.
 
Zmienić się może zresztą wszystko w rozkładach waletów, bo nowy król wybrany. Talia blotek i figur musi pozostać jednak z grubsza ta sama, bo w niej mamy co drugą kartę naznaczoną. Tajemne układy władzy z kapitałem i piętna czynów niewidzialne dla elektoratów, to najlepsza metoda kontroli krówek wypasanych na pastwiskach polityki. (Tu ukłon dla "Chłodnego Żółwia", bo dobrze kombinuje, gdy porównuje polityków do rogacizny, ale nie docenia i myli pasterzy. W kraju naszym wyborca nigdy nie stanie się pasterzem polityków. To byłby strzał w potylicę III RP, najwyższe świętokradztwo ustrojowe. Są tacy, którzy wierzą, że stać się to mogłoby dopiero po ich trupie.)
 
Kilka tygodni temu dziennikarze zostali zwolnieni z obowiązku zachwytu nad każdym posunięciem pana Premiera. Zużył się, zmęczył, wygenerował mimo wszystko zbyteczną wielość realnych problemów przez ponad trzy lata nierządów.  Nie da się tego wszystkiego  zamieść pod zielony dywan sukcesów, których nie było lub  zjadły je myszy. A poza tym, konstytuuje się (i ma wzmacniać)  nowy ośrodek władzy pod żyrandolem i tu oko kamery ma wyruszyć, by szukać w kryształach myśli pierwszego obywatela – zgody, która buduje i samych pozytywów. Tu i wokoło inicjatyw pana Prezydenta, który wkrótce przystąpi do kolejnej ofensywy politycznej, ma pojawić się twórcza przeciwwaga dla zużytego Premiera.  (Chce ktoś się założyć?) Napiszę tylko tyle, że inicjatywa Najwyższej Głowy w państwie będzie wspierać równocześnie  koalicję i konstruktywną opozycję.
 
Dziennikarze nie zostali jednak zwolnieni z obowiązku bezlitosnego piętnowania oszołomów z niekonstruktywnej opozycji. I to sobie – koniecznie – zapamiętajcie. Zapamiętajcie!
 
Sondaże pozostaną bez zmian wiodącym  narzędziem indoktrynacji mas. Nie zmieni się też skład narratorów, którzy mają jedno zadanie wiodące do wykonania. Wtłoczyć do zakutych pał jak największej grupy lemingów, że czarny charakter w polityce polskiej jest jeden i wciąż ten sam.
 
Jarosław Kaczyński  był potrzebny Donaldowi Tuskowi do wzmacniania hegemonii władzy na scenie politycznej ostatnich lat. Taki był warunek gry ze wszelkim operacyjnym wsparciem. Dziś również pozostał niezastąpionym chłopcem do bicia dla klasy politycznej i wspierających ją za kurtyny jokerów, grających na zamurowanie polskiej racji stanu w getcie niemiecko-rosyjskiej geopolityki. Zaczyna się jednak nowe rozdanie znaczonych kart.
 
A dopóki karty są znaczone, Donald Tusk się nie boi. Kogo ma się bać?
 
Dziś widzi dla siebie dwa scenariusze:
Pierwszy dobry, gdy PO zdobywa ponad 30 proc. poparcia i tworzy z SLD i PSL większościową koalicję.
Drugi gorszy, gdy PO przegrywa nieznacznie, mimo  wysiłków zaprzyjaźnionych mediów,  wybory parlamentarne z PiS.
Bo wówczas, według wszelkich reguł demokracji, w geście szlachetnej kontynuacji zwyczaju III RP, gospodarz Pałacu Namiestnikowskiego musi powierzyć misję tworzenia rządu  szefowi zwycięskiego PiS. Ale do tego właśnie nie można dopuścić, by PiS odzyskało zdolność koalicyjną. Jeśli nie odzyska, misja będzie to krótka.
 
Tusk nie bierze pod uwagę wariantu trzeciego. Uważa, że Kaczyński to nie polski Orban i nie zdobędzie większości konstytucyjnej. I tu ma raczej rację. PiS nie wznosi się ponad własny żelazny elektorat. Nie rośnie w Ruch Społeczny. A tylko to dałoby cień nadziei na gruntowną zmianę i odnowę polskiej polityki.
 
Gra w zasadzie toczy się już tylko o to, żeby na stole do polskiego pokera pozostała ta sama talia znaczonych kart. U każdego z pokerzystów. Również u Jarosława Kaczyńskiego. Dopóki bowiem PiS pozostaje oblężony w okopach Świętej Trójcy jest dobrze.
 
Dobrze jest! Nie wierzycie? To poobserwujcie scenę polityczną przez najbliższe miesiące. Moją analizę unieważnić mogłaby dopiero bezpośrednia interwencja Opatrzności. Ale On nierychliwy. A ja mam cichą nadzieję, że również Miłosierny dla swych zabłąkanych owiec. I nie strzeli Mu do głowy, żeby dopuścić do powtórki katastrofy smoleńskiej, kataklizmów klimatycznych lub innych, dziejowych. Modlę się tako gorąco i wierzę, że  odpuści sobie i nie pokarze nas kolejny raz nieudacznikami przy sterach władzy.
 
Cokolwiek by się jednak nie postanowił, kończy się dla Tuska czas beztroskiego kopania w piłkę.
 
0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758