W 2011 roku pisałem:
„W ramach NATO mamy także obowiazki; niestety – pomimo zaangażowania w misjach – jesteśmy ciagle słabym ogniwem paktu. Nasze nakłady na wojsko to 252 dolary na 1 mieszkańca, przeciętna w NATO to prawie 1000 dolarów (w US 1835 dol.)” Potencjał gospodarczy Rosji oceniałem też na 1/80 część łącznego potencjału gospodarczego całęgo świata.
Wg dr Kostrzewy-Zorbasa – potencjał gospodarczy Rosji to 1/40 potencjału świata ucywilizowanego. Nie wiem jakie państwa brał w rachubę – być może PKB Rosji trochę się zwiększył – w każdym razie – nawet gdyby jej potencjał gospodarczy uległ podwojeniu, to i tak jest to skrzeczacy ratlerek, któremu wydaje się, że dzięki skutecznemu ogłupianiu „Zachodu” i naturalnym tendencjom sytych ludzi do świętego spokoju – bedzie mógł dalej szczekać i liczyć na ustępowanie owego sytego Zachodu.
Mylna ocena Rosji, a przedtem ZSRR ma długą historię – jeszcze przed II WW pieknoduchy z Europy byli zauroczeni „jedynym państwem sprawiedliwości społecznej”, W czasie wojny – dla starego tetryka F.D.Roosevelt’a – Stalin, to był miły „Wujek Soso”. Wprawdzie – mający pełną informację Churchill -ogłosił w słynnej mowie w Fulton – zimną wojnę i wolny świat dawał odpór komunistycznemu barbarzyństwu na wielu frontach na świecie i ostatecznie Zwiazek Sowiecki upadł. Wprawdzie dzieła Sołżenicyna pokazały światu na czym polegał komunizm, ale po upadku ZSRR – Zachód zaczął znowu wierzyć naiwnie, że Rosja wyrzekła się swoich snów o potędze i apogeum tej naiwności miało miejsce właśnie za tej Administracji US. Reset Obamy, to coś najgorszego co mogło się wydarzyc w relacjach z Rosją. Nie tylko zreszta US, cała Europa zdawała się zapominać, co znaczyło i znaczy dalej „imperium zła”. Niestety – tej zgubnej wobec Rosji polityce zaczęła wtórować „nasza” władza, co więcej w tym ogłupieniu zdawała się przodować. W konsekwencji – Europa i Polska uzależniły sie od dostaw rosyjskich paliw, a Polska nawet w dużym stopniu zaniedbała budowę silnej armii.
Wielokrotne czytelne sygnały, do czego dąży Putin nie były zauważone, albo odpowiedzialni ludzie udawali ślepych; zajecie i eksterminacja Czeczeni, zajecie Południowej Osetii, Górskiego Karabachu, Abchazji, czy Naddniestrza – nie uświadomiło jeszcze możnych tego świata, do czego zmierza Putin. On sam był klepany po ramionach, wpuszczany na europejskie i światowe salony. Oczywiście pozycja Rosji, to pozycja kidnapera, który przystawia nóż do szyi porwanego dziecka – trzeba z nim negocjować, ale nie wolno gorliwie dbać o jego samozadowolenie, nie wolno bez przerwy ustępować – to utwierdza go, że posiada status świetej krowy, której wszystko wolno.
Najbardziej denerwujace jest to, że dziennikarze, (a już szczególnie dziennikarki) – najwyraźniej oceniaja wielkość i siłę Rosji na podstawie wielkości jej terytorium. Rzadko który komentator politycznych wydarzeń sięgnie do statystyk, zapyta się specjalisty od spraw wojskowych, tylko z zamiłowaniem wykonuje funkcję pożytecznego (dla Rosji) idioty. Zachowujmy istotną miarę rzeczy, ważmy słowa; nie mówmy o referendum, tylko o łżereferendum, nie mówmy, że Putin pogroził Zachodowi, gdyż nie może pogrozić ratlerek tygrysowi. Arcy śmiesznie brzmią pytania takich humanistycznych adeptek jako dziennikarek prowadzących do specjalistów i analitykow politycznych – ci muszą najpierw dać podstawowy wykład o sprawie, a później brakuje czasu na istotne analizy; może zreszta owe panie mają takie właśnie zadanie…
Sprawa UA i zajecie Krymu, to kubeł zimnej wody na głowy możnych tego świata, ich naśladowców i harcowników (do tych ostatnich zaliczyłbym PDT). Mam nadzieje, że ta bolesna lekcja będzie tym razem odrobiona do końca i adekwatne działania wolnego świata będą prowadzone z powagą, na którą zasługują. Nie można już nie widzieć rosnacego zagrożenia, nie można liczyc na ugłaskanie kogoś, kto takie relacje odczytuje jako zezwolenie na kolejne aneksje, kto takie postępowanie odczytuje jako słabość. Najwyższy czas pokazać, że mineły już czasy barbarzyńskich działań w stylu Piotra I, Katarzyny II. Stalina, czy Breżniewa.