Dziś odbyła się przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku rozprawa w związku z moim procesem z eksprezydentem.
Dziś odbyła się przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku rozprawa w związku z moim procesem z eksprezydentem. Przypomnę, że wściekły na mnie Wałęsa- za podanie informacji na moim blogu w maju 2009, że bierze po kilkadziesiąt tysięcy euro za swoje przemówienia na kongresach antyeuropejskiej partii Libertas- powiedział ni mniej ni więcej, że Czarnecki nie walczył za wolną Polskę i że przyjechał na gotowe. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że LW może mówić co chce i o czym chce. Uzasadnienie było, jak dla mnie, kuriozalne. Stwierdził bowiem sąd, że kłamstwa Wałęsy na mój temat były „repliką” na mój blog. Ale czy w ramach repliki można kłamać, zmieniać komuś życiorys, skreślać komuś część życia? Po drugie Sąd Okręgowy stwierdził, że oceniałem Wałęsę krytycznie za jego udział w partyjnych zjazdach antyeuropejskiego Libertas. Tymczasem dla mnie były prezydent może jeździć gdzie chce i robić co chce, ale będąc polskim politykiem, nie powinien brać szmalu od zagranicznych partii politycznych. A to szereg razy w 2009 roku czynił. Ponadto napiętnowałem jego hiPOkryzję: w Polsce popierał bowiem euroentuzjastyczną PO, a w szeregu krajów UE ugrupowanie antyeuropejskie.
Wreszcie Sąd Okręgowy stwierdził w uzasadnieniu oddalenia mojego pozwu, że owszem, mocno działałem w podziemiu, ale oszczerstwa LW nie zaszkodziły mi, bo … wygrałem wybory do Parlamentu Europejskiego! To porażająca logika: jak ktoś wygrywa wybory do Sejmu RP, Senatu RP lub PE to można go kopać, bo … przecież i tak sobie poradził. Do czego więc zachęca gdański Sąd Okręgowy? Do oszczerstw wobec polityków?
Dziś Sąd Apelacyjny przedstawił stanowiska obu stron i zapowiedział, że wyrok będzie ogłoszony w przyszły czwartek 12 kwietnia w siedzibie SA przy ul. Nowe Ogrody w Gdańsku.