Cuba semper Fidelis? (1/6)
18/06/2012
497 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Fidel Castro dobiega biologicznego końca. Czy na Kubie przetrwa jego ustrój? Przedstawiam pierwszy odcinek obszernej analizy na ten temat.
31 lipca minie sześć lat od dnia, w którym Fidel Castro oświadczył w kubańskiej TV państwowej, że musi poddać się poważnej operacji onkologicznej i dlatego czasowo ceduje władzę na swego młodszego o pięć lat brata Raula. Dla wszystkich zabrzmiało to jak dzwon historii. Człowiek, który od prawie pół wieku kontrolował osobiście niemal każdy aspekt życia na wielkiej wyspie, wydaje się docierać do swego biologicznego końca. Mimo, że Fidel przeżył tę operację i od kilku lat cieszy się względnie dobrym zdrowiem, na Kubie, która jest jednym z ostatnich państw praktykujących ustrój socjalistyczny, rozpoczął się proces przemian, który nieubłaganie prowadzić może już tylko w jednym kierunku.
Nie jest to jednak proces szybki ani jednoznaczny. Raul Castro, który formalnie objął na Kubie urząd prezydenta w lutym 2008, a pierwszym sekretarzem partii (PCC) został w kwietniu 2011, poczynił pewne ustępstwa zwłaszcza w sprawie przekazywania znacznej części gospodarki w ręce prywatne i usunął wiele z wcześniejszych ograniczeń. Wypuścił 130 więźniów politycznych i podpisał ONZ-owską deklaracje praw człowieka, czego jego brat nie chciał zrobić przez 30 lat. Można już głośniej narzekać i śmielej dyskutować. Ale nadal jedyną legalną partią może być PCC, o wyborach innych opcji nie ma mowy i Kuba nie odejdzie od praktyki tzw. wiz wyjazdowych dla swoich obywateli, czyli nadal nie pozwoli im na swobodne podróżowanie, co Raul wielokrotnie powtórzył.
Reformy gospodarcze, ujęte w 313 lineamientos (wytycznych) przyjętych na VI Zjeździe PCC w kwietniu 2011 są wdrażane ostrożnie i powoli, z uwagi na opór betonu w partii i w administracji. Nie mówi się zresztą o reformas, ani tym bardziej o transición, bo to się kojarzy z pierestrojką i upadkiem ZSRR, a to wciąż wywołuje nerwową czkawkę u starszych towarzyszy z KC. Używa się raczej terminu „actualización del modelo”, co przypomina wietnamską ‘renowację’ (doi moi) sprzed 25 lat. Tu także dopuszcza się do przedsięwzięć ‘czynnik pozapaństwowy’ oraz spółdzielczość. Oznacza to jednak, że na Kubie rodzi się sektor prywatny.
Raul często powtarza, że jego celem jest sprawić, by socjalizm kubański stał się procesem nieodwracalnym i społeczno-gospodarczym samograjem. Gospodarka będzie nadal oparta na planowaniu, a nie na rynku, zaś koncentracja własności pozostanie tabu. Bardzo uważa, by w niczym nie zaprzeczyć otwarcie swemu bratu. Każde przemówienie Raula jest naszpikowane cytatami z Fidela, który pozostając w swego rodzaju stanie pół-spoczynku w swojej rezydencji w Siboney, na zachód od Hawany, jest jednak lojalnie konsultowany w każdej ważniejszej sprawie. Nie naciska już jednak na guziki i rzadko odzywa się w sprawach krajowych, choć regularnie publikuje swe analizy i przemyślenia geopolityczne, często zresztą kompetentnie i niegłupio.
Kiedy w roku 1991 upadł ZSRR wielu obserwatorów zaczęło odliczać dni reżimu Castro na Kubie. Od roku 1960, kiedy USA wprowadziły embargo wobec wyspy, Kuba żyła na kroplówce ogromnych, regularnych subsydiów i radzieckiej pomocy wojskowej. Dzięki nim wytrzymała eksperymenty gospodarcze Fidela, który do połowy lat 1970-tych miotał się między koncepcją forsownego uprzemysłowienia, a planem uczynienia z Kuby monokulturowej „cukiernicy świata” (azucarera del mundo), którą przecież nie była nawet w czasach kolonialnych.
Gwałtowne wycofanie pomocy ZSRR było dla Kuby katastrofą. W latach 1989-1993 jej gospodarka i PKB zapadły się o 35%. Przyciśnięty do muru Fidel wprowadził stan wyjątkowy, tzw. „okres szczególny w czasie pokoju”. Otworzył wyspę dla zagranicznych inwestycji i masowej turystyki, zalegalizował małe gospodarstwa rodzinne i użycie dolara USA. Ale wkrótce potem znalazł sobie nowego protektora: prezydent Wenezueli Hugo Chavez zaczął zaopatrywać Kubę w tanią ropę naftową. Umowa przewidywała, że będzie to transakcja wymienna: w zamian Kuba przysłała do Wenezueli 20.000 lekarzy, trenerów sportowych, nauczycieli i instruktorów bezpieki (w obu krajach mówi się po hiszpańsku). Wkrótce potem pojawiły się także duże kredyty dolarowe z Chin.
Tak zasilany Fidel znowu zhardział. W roku 2004 dolar amerykański przestał być legalnym środkiem płatniczym na Kubie. Wiele prywatnych firm, także obcych inwestorów, zamknięto. Stary wódz zainicjował nową „Bitwę o idee” wysyłając w teren całe armie młodzieży pobieżnie przeszkolonej jako propagandyści i pracownicy społeczni. Rewolucja wróciła.
Tym razem Raul obiecuje jednak, że się już nie cofnie. Reformy będą następowały sin prisa, pero sin pausa (bez pośpiechu, ale i bez przerw). Kiedy przejął władzę z rąk brata działał ostrożnie, bo w kierownictwie partii zawrzało. Ku powszechnemu zdumieniu w 2009 usunął Carlosa Lage, postrzeganego jako reformator, który kierował gospodarką od czasu „Bitwy o idee”. Usunął też młodego ministra spraw zagranicznych Felipe Perez Roque. Obaj zostali oskarżeni o skorumpowanie władzą i przyłapani na krytykowaniu braci Castro. Tow. Lage został nawet nagrany, gdy mówił o nich jako o fosiles vivientes (żywych skamienielinach). Znamienna jest też trzecia zmiana personalna: 81-letni Jose Ramon Machado Ventura, beton stalinowskiego typu, został mianowany zastępcą Raula.
Bo Raul to przecież też nie liberał. On i Ernesto Che Guevara, słynny argentyński lekarz i awanturnik, który po opanowaniu Kuby wyjechał szerzyć rewolucję do Boliwii i tam zginął w 1967 roku, należeli do najbardziej ortodoksyjnych marksistów w ścisłym kierownictwie armii brodatych rebeliantów, którzy obalili zgniły proamerykański reżim Fulgencio Batisty w 1959. Od tego czasu, aż do roku 2008, czyli przez 49 lat Raul był na Kubie ministrem obrony i trzeba mu przyznać, że pełnił te obowiązki znakomicie budując godną podziwu armię, która sprawdziła się także przy eksporcie rewolucji do Afryki. Znając swą kadrę w armii, Raul cichutko usunął do dziś prawie wszystkich ministrów i doradców Fidela zastępując ich oficerami, przeważnie byłymi, z których większość jest z wykształcenia inżynierami. Ekipa Raula to wojskowi technokraci.
Fidel rządził Kubą niemal ręcznie i bezpośrednio, poprzez swą niezaprzeczalną charyzmę i potężne ego. Skupił w swych rękach całą władzę, brylował publicznie, brał we wszystkim bezpośredni udział: narzucił utopijny egalitaryzm, sam wymyślał i realizował ryzykowne eksperymenty społeczno-polityczne. Raul jest młodszym bratem pod każdym względem: skromniejszy, z natury i doświadczenia bardziej polityk gabinetowy niż wiecowy, lubi delegować władzę i przydzielać zadania, a także umie budować do nich zespoły zadaniowe. Woli czyny od słów, nie lubi przemawiać, od razu w 2006 zlikwidował ulubione przez Fidela słynne reuniones a las cuatro (spotkania o 16:00). Jest trzeźwym Sancho Pansą przy romantycznym Fidelu jako Don Kiszocie. Nawet wyglądają podobnie do tych stereotypów.
Wydaje się, że Raul ma pełną świadomość, iż kubański socjalizm żyje w czasie pożyczonym od historii. Gospodarka jest wciąż bardzo mało wydajna. Hojną wenezuelską pomoc w roku 2008 zniweczyły wyjątkowo niszczycielskie huragany (główna plaga Antyli) i globalny kryzys finansowy, który zaciążył na turystyce i handlu zagranicznym. Życie jest bardzo skromne. Coraz trudniej jest państwu wywiązywać się z usług społecznych, tj. zwłaszcza zdrowia i edukacji, z których Kuba słynie i którymi słusznie się chlubi. Ludność wyspy szybko się kurczy, bo Kuba przeżywa zapaść demograficzną. Wenezuelski patron – Hugo Chavez jest chory na raka i w październiku staje do ryzykownych dla siebie wyborów prezydenckich. Samo kierownictwo kubańskie też się kończy: Fidel ma 85 lat, Raul 80, średnia dla Politbiura wynosi 70. Ci, którzy walczyli u boku Fidela, tzw. históricos powoli wymierają. Odkąd odszedł Lage, nie widać następcy. Raul ma świadomość, że za reformy też zabrał się bardzo późno. Już w grudniu 2010 zawarł w swym przemówieniu znamienne ostrzeżenie: „Albo zdążymy naprawić nasze sprawy, albo nie starczy nam czasu, aby wyminąć przepaść, w którą wpadniemy”. (cdn.)
Bogusław Jeznach
Dodatek muzy:
Najsłynniejszy utwór legendarnego zespołu Buena Vista Social Club i kapitalny muzycznie refren: „De Alto Cedro voy para Macane; luego a Cueto voy para Mayari” (Z Alto Cedro jadę na Macane, a potem do Cueto jedzie się na Mayari). W tle filmowe zdjęcia ze Starej Hawany i Malecón – słynne nabrzeże starego portu jachtowego.