Robaki, szczególnie te najbardziej śliskie, lubią przebywać w ciemności.
Wpuśćmy więc troszeczkę światła…
1.
Czy można ukraść firmę?
Czy prezes spółki może działać na jej szkodę i mimo to dalej być prezesem wbrew woli wspólników?
Czy kryminalista może organizować wycieczki zagraniczne przedstawicielom Temidy?
Jeśli na wszystkie pytania odpowiedziałeś TAK to znaczy, że najprawdopodobniej jesteś mieszkańcem Gliwic.
2.
„SILESIA” sp. z o.o. w Gliwicach (KRS 00000140317) pomimo tego, że nie przynosi dochodu, stanowi łakomy kąsek.
Bo chociaż jej działalność (Zakład Pracy Chronionej) praktycznie zamarła, a jedyne liczące się przychody pochodzą z najmu lokali użytkowych biurowca, to ciągle jeszcze przedstawia sporą wartość – majątek spółki to prawie 3 tysiące metrów kwadratowych dwukondygnacyjnego budynku oraz prawie hektar ziemi.
W samym centrum miasta.
100 metrów od budynku Rektoratu Politechniki Śląskiej.
3 minuty jazdy samochodem od skrzyżowania dwóch autostrad – A-1 i A-4.
Potencjalne miodzio dla nabywcy, jeśli tylko zgodzi się wyłożyć 12-15 mln zł.
3.
„Silesia” sp. z o.o. powstała w wyniku przekształcenia się istniejącej wcześniej w tym samym miejscu Spółdzielni Inwalidów o tej samej nazwie.
Pierwsze wielkie przetasowanie wśród wspólników miało miejsce w 2000 roku. W lipcu jeden z większych udziałowców Józef Gąsior sprzedał innej wspólniczce, Annie Kaziewicz, wszystkie swoje udziały.
2543 sztuki.
Za 254.300,- zł.
Transakcja została należycie opisana, a w § 3 umowy Józef Gąsior pokwitował otrzymanie gotówki.
Oczywiście z pominięciem konta bankowego.
Jako człowiek praworządny Józef Gąsior zadbał o to, by transakcja została opłacona w urzędzie skarbowym (kwit nr 7003/2000 – II US w Gliwicach).
4.
29 sierpnia 2000 roku wspólnicy uchwalają podwyższenie kapitału zakładowego o 176.900,- zł, czyli 1769 nowych udziałów po 100,- zł każdy.
Wg oświadczenia zarządu kwota ta została wpłacona bezpośrednio do kasy spółki dnia 8 sierpnia 2000 roku.
I również w tym przypadku była to tylko jedna osoba – Anna Kaziewicz.
Proszę, oto prawdziwa troska o mienie. Zamiast wyjechać na wakacje, pani Anna wpłaca gotówkę w wysokości 431.200,- zł w ciągu niespełna miesiąca.
Ba, to jeszcze nie koniec wydatków.
Równolegle Anna Kaziewicz obejmuje udziały w towarzystwie finansowym „FUNT” sp. z o.o. w Gliwicach i, wedle oświadczenia zarządu, wpłaca kolejne 50.000,- zł (22 sierpnia 2000 r.).
Razem – prawie pół miliona.
5.
Równolegle mąż pani Anny, Grzegorz Kaziewicz, na początku lat 1990-tych bramkarz w klubie (ongiś) studenckim, a potem referent w firmie m. in. pana Gąsiora, stał się posiadaczem wierzytelności orzeczonej prawomocnym nakazem sądowym.
Wobec swoich pracodawców.
Wspólnik pana Gąsiora zaginął, a więc cała egzekucja kierowana jest właśnie wobec niego.
W wyniku tejże wszystkie jego udziały (2543) trafiają do Kaziewicza.
Przypominam, w tym samym czasie żona Kaziewicza kupuje udziały Gąsiora i płaci mu gotówką, choć mogłaby przecież potrącić nabytą wierzytelność.
Ano, mogłaby.
Gdyby zechciała.
6.
Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.
Sąsiedzi Kaziewiczów opowiadają o wylatujących przez okno meblach, o trzech różnych przyciskach na domofonie – dla Grzegorza, Anny i ich syna.
O często naprutym arogancie, który nie potrafi nawet się odkłonić.
Plotki?
Niekoniecznie.
W gliwickim sądzie zawisła sprawa przeciwko Grzegorzowi Kaziewiczowi.
O znęcanie się psychiczne i fizyczne nad rodziną.
7.
Prezes zarządu spółki „SILESIA”, Grzegorz Kaziewicz, nie ma łatwego życia.
Oprócz buntu domowników, do tej pory cierpliwie znoszących jego niedźwiedzią łapę (wszak ksywa „SPAŚLAK” nie pojawiła się bez przyczyny), 12 listopada 2012 roku wspólnicy reprezentujący większość kapitału zażądali zwołania nadzwyczajnego zebrania wspólników i postawienia w porządku obrad odwołania do tej pory wszechwładnego prezesa.
Póki można, zbywał to „bezczelne” żądanie wyniosłym milczeniem.
Wspólnicy wystąpili więc do sądu.
8.
Pierwsza dygresja.
Jeszcze w latach 1990-tych Kaziewicz studiował zaocznie prawo na Uniwersytecie Śląskim, które z oporami ukończył jako człowiek prawie 35-letni.
A przecież trudno odmówić mu związku z Temidą.
Oto w mieszkaniu, stanowiącym własność spółki SILESIA mieszkał sobie pan sędzia SR w Gliwicach, Wojciech Głowacki.
Czy pan sędzia płacił czynsz i w jakiej wysokości to tajemnica handlowa spółki.
Skryta nawet przed wspólnikami.
Czy zatem pan sędzia mieszkał za darmo, skoro oficjalnie nie wiadomo, by cokolwiek płacił?
9.
Kontruderzenie prezesa Kaziewicza jest natychmiastowe.
W piśmie, stanowiącym odpowiedź na wniosek o zwołanie Zebrania Wspólników, Grzegorz Kaziewicz zarzuca, że kupno udziałów od Józefa Gąsiora było pozorne, a więc nieważne, natomiast pozostałe udziały, należące do jego żony, w istocie są jego, albowiem nabyte są z jego środków przedmałżeńskich.
Trzeci wspólnik, który podpisał się pod wnioskiem, i również posiada 2543 udziały, nie zasługuje na uwagę sądu i pana prezesa (kolejność odwrócić), bo to jest dłużnik Skarbu Państwa.
Tylko Kaziewicz jest uczciwy…
10.
Nim jednak pismo zostało złożone Kaziewicz zwolnił (ciągle) swoją żonę z pracy i odwołał ją z funkcji prokurenta firmy.
W jej miejsce prokurentem został… Józef Gąsior.
Wedle dostępnych danych prezes biura turystyki zagranicznej w Katowicach
(KRS: 0000212936).
Z usług biura korzysta wielu przedstawicieli śląskiej Temidy, samorządowców itp.
Sam Józef Gąsior przechwala się, że jego serdecznym przyjacielem jest prokurator rejonowy w Gliwicach, Damian Sztachelek, czego ten nie dementuje.
Co prawda pewnym cieniem na nieskazitelnej postaci byłego porucznika SB kładzie się fakt prawomocnego skazania za oszustwo w wielkim rozmiarze (art. 294 § 1 w zw. z art. 286 § 1 kk) przez Sąd Okręgowy w Opolu (III K 148/04) po ciągnącym się blisko 7 lat procesie, ale przecież nikt nie jest doskonały…:)
11.
To niestety nie koniec ofensywy Kaziewicza.
Nagle okazuje się, że sytuacja finansowa spółki była tak zła, że trzeba było zasięgnąć pożyczki.
I dla jej zabezpieczenia wystawić weksel.
Jako że Józef Gąsior jako aktualnie skazany (okres próby kończy się w 2016 roku) bał się najwyraźniej brać udział w jawnym wale, padło na córkę Gąsiora.
Niespełna trzydziestoletnia panienka ot tak, po prostu, pożyczyła spółce prawie 200.000,- zł.
A teraz, wobec braku zapłaty, wystąpiła o nakaz.
12.
Dygresja druga:
Gdyby minister Kwiatkowski znał szybkość procesowania gliwickiego sądu nigdy nie wpadłby na pomysł tworzenia lubelskiego dziwoląga.
Otóż od wniesienia pozwu do wydania nakazu minęły 3 dni (I Nc 68/12 – sędzia Domicela Gawlińska – Kowalczyk).
To jakieś 3-5 razy szybciej, niż osławiony e – sąd.
13.
Wspólnicy chodzą do gliwickiego sądu i pytają, kiedy KRS wyda postanowienie o zwołaniu nadzwyczajnego zebrania wspólników.
Kaziewicz uśmiecha się drwiąco i rzuca w twarz (ciągle) swoje żonie, że przewodniczący wydziału KRS sędzia Stanisław Żyrek to jego serdeczny kumpel.
I nie da mu zrobić krzywdy.
8. 05 2013
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Sędzia Wojciech Głowacki ochraniał gliwickiego lichwiarza? (5) | 3obieg.pl - Serwis informacyjny dziennikarstwa obywatelskiego.
Pingback: Sędzia Wojciech Głowacki ochraniał gliwickiego lichwiarza? Część 5 | PressMix