Bez kategorii
Like

CP. Rolnictwo, a dopłaty unijne.

16/07/2011
401 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Komunistom nie udało się zniszczyć polskiej wsi – zrobią to dopłaty unijne.
Wniosek rolniczy: UE, to wyższa forma komunizmu.

0


Komunistom nie udało się zniszczyć polskiej wsi – zrobią to dopłaty unijne.

Wniosek rolniczy: UE, to wyższa forma komunizmu.

 

Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomym, też ogrodnikiem, który nabył kilka lat temu kilkuhektarowe, podupadłe gospodarstwo w okolicach Mszczonowa. Prowadzi szkółkę roślin ozdobnych w rejonie Janek i zakładał, że ta kupiona ziemia będzie mu służyć jako zaplecze produkcyjne; ziemia w okolicach Janek jest zbyt droga na użytkowanie rolnicze.

Cóż. Wyszło, jak wyszło – zapotrzebowanie spadło, działania w oddalonym terenie stało się niecelowe. W tej sytuacji dogadał się z młodym, miejscowym rolnikiem i dał mu w użytkowanie swą posiadłość. Bez żadnej opłaty, a nawet sam płacił podatek.

Jedynie dopłaty unijne szły na jego konto.

Dzierżawca miał sprzęt do upraw i wraz ze swoją ziemią utworzył ponad 5 ha dobrej gleby (3 i 4 klasa) – „w jednym kawałku”. Co jest cenione.

W tym roku podziękował za dzierżawę. Jako powód podał nieopłacalność.

Bez dopłat – uprawy rolne są nieopłacalne.

 

Pewnie sprawa wyda się nieważna dla statystycznego „miejskiego leminga” , ale jest wielkim zagrożeniem bytu społeczeństwa.

 

Przede wszystkim – społeczeństwo rozwija się prawidłowo, jeśli zachowana jest gradacja wartości pracy – wysiłku związanego z wytwarzaniem różnych dóbr społecznie użytecznych. Okresowo dopuszczalne jest odstąpienie od zasady przy realizacji jakiegoś projektu, ale nie jest właściwym odrzucenie zależności stąd wynikających.

Tu mamy systemową deprecjację wartości pracy związanej z produkcją rolną.

 

Celem dopłat była ochrona produkcji rolnej w państwach UE, a także ukierunkowanie strukturalne na istnienie dużych, wyspecjalizowanych i tanio produkujących gospodarstw rolnych.

 

Można zaakceptować ten punkt widzenia. Jednak obecna sytuacja doprowadziła do zerwania więzi między wkładem pracy i gospodarnością, a osiąganymi efektami. Bo najbardziej dochodowe jest pobieranie dopłat i zaprzestanie produkcji.

Wskazana sytuacja jest tego zobrazowaniem.

 

„Miasto” patrząc z tej perspektywy uważa, i poniekąd słusznie, że wieś jest „bezproduktywnie” dofinansowywana, a ceny żywności nie mają żadnego związku z pracą rolnika.

Fakt. Główną ich częścią są „dopłaty”.

W efekcie należy spodziewać się zaniechania upraw mniej wydajnych roślin. Sukcesywnie.

 

Sytuacja jest „pod kontrolą” przy nadwyżce produkcji żywności, jednak przy zaistnieniu stanów klęskowych – brak żywności może wystąpić gwałtownie. Na taki stan rzeczy nakładać się będzie kilka czynników.

 

Przede wszystkim – rolnictwo nie jest w stanie szybko zwiększyć produkcji. Ta zależy od istniejącej kultury rolnej, czy stosowanego płodozmianu. Nagłe zwiększenie upraw potrzebnej rośliny może doprowadzić do wyjałowienia ziemi, co zmniejszy plony w latach następnych.

 

Druga kwestia. Nie jest tak, że czynnik ludzi nie odgrywa roli. Zwykle, aby poznać walory użytkowanej ziemi potrzeba około 20 lat. To minimum. Bo trzeba sprawdzić plonowanie przy płodozmianie, a przecież i warunki atmosferyczne, zmienne – są istotnym czynnikiem.

Eliminacja ludzi znających te uwarunkowania jest zagrożeniem. Przykładem – Ukraina. Teren ziem tak żyznych, że mogłaby wyżywić całą Europę, ale po „głodzie” i wyeliminowaniu rolników – do tej pory brak jest tam odpowiedzialnych gospodarzy.

 

Pozostaje jeszcze jeden czynnik – samozaopatrzenie w żywność. To ważny, a raczej rzadko rozważany czynnik. Jest pytaniem jaki procent żywności pochodzi z „własnych” źródeł? Jak to wpływa na kondycję społeczeństwa?

 

Warto zauważyć, że koszt społeczny żywności uzyskiwanej tą drogą jest bardzo niski. Ludzie produkują żywność wykorzystując własny zapał, zaangażowanie i pracę. Żywność jest dobrej jakości.

Mało tego – ten rodzaj zaangażowania napędza gospodarkę – wszak trzeba stosownych środków produkcji, a praca odstresowuje zwiększając zdrowotność. Ważnym czynnikiem jest też to, że nie potrzeba środków transportu na „dostarczenie” tej żywności. To także zmniejsza koszt społeczny.

Tyle, że wskazane elementy nie są przeliczane na PKB. Dla europlanistów – nie ma czym zarządzać, a do tego ludzie żywnościowo samowystarczalni, albo mało korzystający z dostaw żywności – są też mało zależni od „władzy”.

 

Obecnie daje się zauważyć, że wobec znacznych dysproporcji nakładów na „swoją” żywność, a cenami podobnej w ofercie handlowej , zmniejsza się zainteresowanie tą formą aktywności.

 

Dla porównania. W czasie eskapady przed kilkoma laty dotarłem do miasta Osz w Kirgizji. Stan zapaści gospodarczej – na każdym kroku widać ruiny niedokończonych inwestycji.

W ramach zwiedzania wybrałem się do odległej o kilkadziesiąt km miejscowości z prehistorycznym malowidłem skalnym. Po „zaliczeniu” obiektu udałem się na zwiedzanie okolicy. To Kirgizja, ale sama miejscowość – rozległa, położona tuż przy granicy z Uzbekistanem i zamieszkana przez Uzbeków. (To w tamtym rejonie miały miejsce pogromy na tle narodowościowym).

Przemaszerowałem ładnych parę kilometrów oglądając uprawy przydomowe, kwiaty, sposób gospodarowania itp. Interesujące, że wszędzie były to domy (różnej jakości) ale z działkami, średnio ok. 1200 m2. Wszędzie uprawiane były warzywa, drzewa i krzewy owocowe.

Porównując własne doświadczenia, mogę stwierdzić, że tamci ludzie znakomitą część żywności produkowali we własnym zakresie. Można też sądzić, że właśnie to pozwala im przetrwać mimo stanu gospodarki o jakim wspominałem.

 

Jeszcze w latach 60-tych i 70-tych, we wszystkich miejscowościach podmiejskich mieszkańcy produkowali żywność – uprawiali warzywa, hodowali kury, króliki, a niekiedy i świnie. Teraz, jeśli zdarza się przenieść co mądrzejszym i bogatszym (albo bardziej zadłużonym), do domu pod miastem – to raczej nie zajmują się uzupełnianiem „wkładu do garnka”. To się zupełnie nie opłaca.

 

Czas na podsumowanie.

Wyraźnie widać, że zmniejszanie się samozaopatrzenia w żywność zwiększa zależność społeczeństwa od władz. Czyni też bezbronnym w przypadku kryzysu żywnościowego.

 

Należy sądzić, że jest to celowa polityka, a jeśli nawet nie, to wyrwała się spod kontroli w tym fragmencie życia społecznego.

W znacznym stopni winić za ten stan należy system dopłat unijnych. Konkluzją byłoby stwierdzenie, że należy dopłaty zlikwidować, a na pewno znacznie ograniczyć, tak, aby ponownie można było dostrzec zależności związane z produkcją żywności.  

0

Krzysztof J. Wojtas

Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.

207 publikacje
5 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758