Sprawa wygląda tym razem na poważną, do śmiechu właściwie nie powinno być w tej chwili nikomu. Może się nawet zdarzyć, że nie pomogą już zaklinania posłów koalicji o zwykłych oszustach jakich wszędzie pełno i o wystarczających procedurach pomocnych w wyjaśnianiu takich spraw (w celu uniknięcia komisji). Dochodzą do tego najnowsze informacje, że Premier RP był najprawdopodobniej poinformowany przez CBA już jakiś czas temu o nieprawidłowościach w Amber Gold a użytkiem, który z tych informacji zrobił, było ostrzeżenie dla syna. W obliczu niemożliwości powołania komisji sejmowej zajmującej się sprawą, będzie się jej przyglądał zespół parlamentarny, wyposażony jednak w dużo mniejsze kompetencje. Mimo wszystko należy się liczyć z ujawnieniem kolejnych faktów wokół afery.
Uwikłanie gdańskiej PO w sprawę Amber Gold i OLT budzi u obywateli różne uczucia – od zniesmaczenia do lęku o stan państwa, od zadumy nad naiwnością osób skądinąd zaradnych do przerażenia stopniem przeżarcia struktur państwowych korupcją i kolesiostwem. Do śmiechu oczywiście nikomu nie jest, może co najwyżej konkurentom Donalda Tuska we własnej partii a i to oczywiście tylko w sytuacji, gdyby nie byli oni osobiście w żaden sposób związani ze sprawą.
I mimo tej podbramkowej sytuacji nie sposób nie zauważyć, że działacze PO czy osoby w jakiś sposób z nią związane, robią z siebie pośmiewisko. Wczoraj można było ponabijać się z Lenina, sprawę którego nadmuchał Prezydent Gdańska. I pal sześć samą sprawę i samego Lenina. Dużo ważniejsze jest to, jak ów "Lenin" przywrócony przez władze Gdańska – ponoć gwoli prawdy historycznej – następnie usunięty przez Solidarność a wreszcie konfiskowany Solidarności przez policję jest postrzegany w społeczeństwie. A zadyma z Leninem jest oceniana jako dowód na kompletny odlot władzy, jako potwierdzenie, że staje się ona swoją własną karykaturą.
I jakby poniewieranego Lenina było jeszcze za mało, to dalszej rozrywki dostarcza Tusk Junior wytaczając procesy gazetom, które publikowały informacje o jego powiązaniach z Amber Gold i OLT. Dziennikarze najwyraźniej niewiele sobie z tego robią – poza zabawą – i odpowiadają na piśmie, że czekają na proces. Mądrość – przynajmniej w zakresie podstawowym i minimalnym – nakazywałaby w tych obydwu przypadkach raczej wstrzemięźliwość w miejsce grzebania w podobnych idiotyzmach wbrew własnemu interesowi. W każdym razie już nawet dotychczasowi zwolennicy i wyborcy PO kręcą głową i zestawiają opieszałość prokuratury i innych instytucji w sprawie Amber Gold z wyraźną sprawnością w przypadku podobnych awantur.
Choć sprawy są poważne, nawet bardzo poważne, to nie ulega wątpliwości, że mamy coraz bardziej do czynienia z platformą śmiechu. Niestety w niewłaściwym miejscu – zamiast na pochód karnawałowy trafiła ona do władz 40-milionowego europejskiego kraju.