Nie bardzo, przyznam się wiem, kim jest Igor Czajka. Ze zdjęcia wnioskowałbym, że to jakiś ciekawy życia student, lub ex-student z młodzieżówkowymi ambicjami. Z tych paru jego komentarzy z kolei, jakie zamieścił wczoraj wieczorem na moim blogu, sądziłbym raczej, że to jest któryś ze starych solidarnościowych działaczy, który w stanie wojennym dostał od komunistów po głowie, następnie wyemigrował, a dziś znów mieszka w Polsce i już tylko przetwarza dawne żale pod adresem Michnika, Urbana i Jaruzelskiego. Zastanawia mnie ten Czajka, bo czegoś podobnego w życiu nie spotkałem. Chodzi mi mianowicie o kogoś, kto w równym stopniu łączy w sobie z jednej strony to pokaleczone kombatanctwo – nieodmiennie związane z jednoczesną agresją pod adresem wszystkiego, co podejrzewa o zdradę – […]
Nie bardzo, przyznam się wiem, kim jest Igor Czajka. Ze zdjęcia wnioskowałbym, że to jakiś ciekawy życia student, lub ex-student z młodzieżówkowymi ambicjami. Z tych paru jego komentarzy z kolei, jakie zamieścił wczoraj wieczorem na moim blogu, sądziłbym raczej, że to jest któryś ze starych solidarnościowych działaczy, który w stanie wojennym dostał od komunistów po głowie, następnie wyemigrował, a dziś znów mieszka w Polsce i już tylko przetwarza dawne żale pod adresem Michnika, Urbana i Jaruzelskiego. Zastanawia mnie ten Czajka, bo czegoś podobnego w życiu nie spotkałem. Chodzi mi mianowicie o kogoś, kto w równym stopniu łączy w sobie z jednej strony to pokaleczone kombatanctwo – nieodmiennie związane z jednoczesną agresją pod adresem wszystkiego, co podejrzewa o zdradę – a z drugiej ową młodzieńczą potrzebę pchania się wszędzie gdzie się coś dzieje. Bardzo ciekawe.
Wczoraj Czajka wepchał się na mój blog i wziął udział w dyskusji. Żeby nie zmuszać nikogo do niepotrzebnego wracania do starych tekstów, opowiem krótko o co poszło. Zamieściłem mianowicie tekst, w którym zasugerowałem taką oto opcję, że ponieważ dotychczas nie udało się powiesić Wojciecha Jaruzelskiego i dziś mamy już przed sobą wyłącznie ledwo żywego staruszka z plastrem na policzku, można by mu dać ostatecznie święty spokój. Zwłaszcza że od czasu jak ów szczególny człek urwał się ze stryczka, wokół pojawiło się całe stado osobników znacznie gorszych od niego, i – co może jeszcze ważniejsze – z całkowicie innego kręgu kulturowego, a co pewnie jeszcze ważniejsze, znacznie bardziej dziś od niego niebezpiecznych.
Na to Czajka napisał mi, że nie można tak mówić, bo dopóki Jaruzelski „nie zostanie osądzony”, nie uda nam się zwalczyć tych nowych, co się za nim chowają. Ponieważ mnie ten argument nie przekonał, napisałem Czajce, że moim zdaniem, to że dziś się powiesi Jaruzelskiego nic nie da. Wówczas Czajka oburzył się, że ja insynuuję, bo on w ogóle nic o wieszaniu nie wspominał, i powiedział, że jestem jak Michnik. Ponieważ Czajka faktycznie nic o wieszaniu nie wspominał, a ja tu, kontekście proponowanego przez Czajkę „osądzania”, cytowałem wyłącznie siebie, przeprosiłem Czajkę i – już z czystej ciekawości co do tego „osądzania” – zapytałem, czy jemu Czajce może chodziło o dwa lata z zawieszeniem. W tym momencie Czajka stracił do mnie cierpliwość i nazwał mnie „małym manipulatorkiem”.
Wówczas stało się coś bardzo dziwnego. Ja napisałem Czajce, żeby on się ode mnie odpieprzyl, on tego nie zrozumiał i poinformował, że również mi życzy miłego wieczoru, a następnie siadł do Worda i napisał tekst, w którym zbluzgał mnie i Coryllusa i powiedział, że my dwaj jesteśmy jak Jarecki, Michnik, Leski i Pacewicz. Tyle. Taka to historia.
Ktoś się mnie zapyta, dlaczego w ogóle piszę o Igorze Czajce, skoro nawet nie wiem, kim on jest. Otóż robię to ze względu na mojego kumpla Coryllusa. Ja wiem świetnie, że mówiąc do Czajki „Czajka spieprzaj” rozszarpałem mu nerwy na strzępy. Świadczy o tym choćby to, że on uznał za stosowne już w późnych godzinach nocnych napisać na swoim blogu tekst, którego jedyny sens – wbrew całej potężnej akcji osłonowej – sprowadza się do tego, żeby mi jeszcze raz powiedzieć, że jestem michnikowym pomiotem. Wiem zatem też, że to iż przy okazji Czajka zbluzgał Coryllusa, to w pewnym sensie moja wina. Moją winą jest oczywiście też, że przy okazji dostało się Jareckiemu, który wprawdzie moim kumplem nie jest, no ale też mi przykro. No bo jak tak może być? Ja sobie tu piszę najróżniejsze rzeczy, na całkowicie własny rachunek, kiedy mi się zechce, to komuś od czasu do czasu powiem coś od serca, a tu nagle okazuje się, że niewinni ludzie muszą przez mnie zbierać. I to od jakiegoś Czajki.
A zatem dziś, jeśli piszę ten tekst, specjalnie dla Nowego Ekranu, chciałem tylko powiedzieć w gruncie rzeczy kilka zdań. Najpierw uwaga bardzo ogólna: nie ma czegoś takiego, jak nasi. To mit. Pisałem już o tym i dziś tylko wiem, że miałem rację. Nasi nie istnieją. Jesteśmy tylko my i oni. A teraz już konkretnie. Najpierw do Jareckiego. Jarecki, nie gniewaj się. Ja miałem naprawdę dobre intencje, a Ciebie przy tym w ogóle nie było. No i do mojego kolegi Coryllusa. Przepraszam, stary. Uwierz mi. To w ogóle nie o Ciebie chodziło. Ty nie jesteś jak Pacewicz. To ja. To o mnie Czajka mówił. Ty jesteś poza wszelkim podejrzeniem. Na razie.
"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"