Bez kategorii
Like

Co w zamian?

07/02/2011
459 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Mój dawny szef, prezes firmy, w której miałam przyjemność kiedyś pracować, chwalił się często, że posiada ciekawą umiejętność. Mianowicie, potrafił zadawać bardzo proste pytania. Co w tym takiego dziwnego? jakiż to powód do przechwałek? zapyta pewnie niejeden. Ano taki, że nawet Muniek Staszczyk w jednej piosence śpiewał, że "proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej". Boimy się zadawać pytania w postaci krótkiego  zdania nie złożonego w obawie, by nie być posądzonym o naiwność, głupotę, niewiedzę i co tam jeszcze. Lubimy sobie ętelektualizować, choćby te nasze ętelektualizowania wyglądały tak, jak mówienie po francusku przez mojego dawnego kolegę (znał on kilkanaście słów po francusku i wypowiadał je bardzo szybko,bez najmniejszego ładu i składu logicznego, odpowiednio intonując zdania, że człowiek nie znający […]

0


Mój dawny szef, prezes firmy, w której miałam przyjemność kiedyś pracować, chwalił się często, że posiada ciekawą umiejętność. Mianowicie, potrafił zadawać bardzo proste pytania.

Co w tym takiego dziwnego? jakiż to powód do przechwałek? zapyta pewnie niejeden. Ano taki, że nawet Muniek Staszczyk w jednej piosence śpiewał, że "proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej". Boimy się zadawać pytania w postaci krótkiego  zdania nie złożonego w obawie, by nie być posądzonym o naiwność, głupotę, niewiedzę i co tam jeszcze. Lubimy sobie ętelektualizować, choćby te nasze ętelektualizowania wyglądały tak, jak mówienie po francusku przez mojego dawnego kolegę (znał on kilkanaście słów po francusku i wypowiadał je bardzo szybko,bez najmniejszego ładu i składu logicznego, odpowiednio intonując zdania, że człowiek nie znający tego języka nabierał się na to i był święcie przekonany, że kolega ten biegle włada francuskim, jakby w Paryżu spędził całą swoją młodość).

A jeszcze trudniej na proste pytania prosto odpowiedzieć (czego przykładem jest np. dyskusja pod moją ostatnią notką). O najczęstszych problemach z odpowiedziami na proste pytania nie będę teraz pisać, bo wystarczy obejrzeć jakiś pierwszy z brzegu program publicystyczny, najlepiej z udziałem polityków, i już wszystko jasne.

Tak wiec mój dawny przełożony opowiedział mi kiedyś taką anegdotkę: otóż rozpoczynając cykl szkoleń dla pewnego dużego banku, stanął przed imponującym szeregiem dyrektorów wszystkich departamentów tego banku i walnął: "panowie, po co jest bank?"

A panowie, być może z powodu zbyt mocnego uścisku krawata, a może z innego powodu, zamilkli. I koniec końców, nie odpowiedzieli.

 

Ja mam dziś takie proste pytania. Choć nie specjalnie licze na tabuny odpowiedzi, zadaję je mimo wszystko. Żeby zadać pierwsze, potrzebny jest krótki wstęp.

Często spotykam się z takim określeniem (nie tylko w necie, ale w realu), że ta bogoojczyźniana polskość to taka mierząca jest, wstydliwa, publiczne pokazywanie się z biało czerwoną flagą to oznaka zdewociałości, czy jak to tam określić, zacofania i eurosceptycyzmu. A dalej to prosta droga do homofobii, gnębienia transwescytów, pedofilów, koprofagów i wszystkich innych przejawów postępu.

No i ok. Ja jestem w stanie takie postawy zrozumieć, w końcu kończyłam te studia wyższe, żeby umieć, dzięki inteligencji jakąś empatią się wykazywać.

Więc mam dla takich osób, którzy na dźwięk słowa "patriotyzm " mają słuszne, postępowe torsje żołądkowe i dolegliwości neurotyczne, prośbę, by odpowiedziały sobie na banalne pytanie:

Na co wam Polska? Czy w ogóle jest do czegoś potrzebna?

Jak już wyjdzie wam, że po nic, to odpowiedzcie sobie na kolejne pytanie, które postawiłam w tytule. I nastanie jasność.

A teraz druga grupa, bardzo uciśniona, wręcz męczennicy, którym należy się za ten ucisk i męczeństwo jakaś nagroda im. Lenina, bo ja wiem, może renta dożywotnia….To są maltretowani przez sterczące wieże kościołów obywatele. Widok takiej wieży kościelnej powoduje u nich uczucia podobne do tych, jakie czuł Azja, gdy go na pal wbijano, konieczność spędzania świąt z rodziną napawa ich lękiem jak mnie 20 lat temu scena pod prysznicem z "Psychozy", a świadomość, że ktoś mógłby ich statystycznie zaliczyć do grona katolików powoduje uciążliwe duszności i zaparcia. To grupa, która radośnie powitała pomysł takiego jednego penisa z Biłgoraja i zamierza masowo dokonywać czynu wyzwolenia ze średniowiecznych okowów, zwanego apostazją.

Mnie ta informacja osobiście cieszy, bo zawsze uważałam, ze nie ilość jest ważna a jakość, wiec im mniej neurotycznych lemingów, z których pożytek mają tylko psychoterapeuci i nikt więcej na tym świecie, we wspólnocie zwanej Kościołem, tym dla tej wspólnoty lepiej. Elitaryzm, nie egalitaryzm.

I do was mam jedno proste pytanie: jak już przestaniecie wypłakiwać się na temat fikcyjności chrztu, świąt, tradycji i obrzędów, jak już postawicie ten pomnik karpiowi z okazji 24 grudnia, jak już uwolnicie się z okowów zabobonów, norm i wartości mających tysiące lat i sprawdzonych w działaniu przez miliony ludzi, to co będzie dalej?

Co proponujecie w zamian? Czy macie jakiś scenariusz, jakiś pomysł na życie?

 

0

Bo

Bozena w podrózy....w poszukiwaniu zlotego srodka

19 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758