co w ogłoszeniach piszczy, a co woła o pomstę do nieba
17/08/2011
556 Wyświetlenia
3 Komentarze
19 minut czytania
„….dominująca większość Polek i Polaków, zwłaszcza młodych, to urodzeni faszyści. Część z nich zapewne wyniosła tę cechę z domu rodzinnego, ale reszta skąd? Ze szkoły, czy z mediów?…”
Traf chciał, że akurat teraz – w sezonie na „jelenia” – zmusiło nas życie do poszukiwania nowego pokoju do wynajęcia. No to szukamy – moja Narzeczona i ja studiujemy przeróżne ogłoszenia, anonse, oferty i, nie przymierzając – oferciska. Towarzyszą temu liczne, nieoczekiwane refleksje. Jedną z nich jest spostrzeżenie kolejnego przejawu skrzywienia moralnego ZDECYDOWANEJ WIĘKSZOŚCI mieszkańców Polski, głęboko skrywanego w oficjalnym życiu „społecznym” i „publicznym”. Otóż dominująca większość Polek i Polaków, zwłaszcza młodych, to urodzeni faszyści. Część z nich zapewne wyniosła tę cechę z domu rodzinnego, ale reszta skąd? Ze szkoły, czy z mediów?
Mamy obecnie przełom sierpnia i września, czyli „sezon na jelenia” – do większych miast ściągają ze wszystkich stron liczne TYSIĄCE studenckiej gawiedzi, często gęsto – pierwszoroczniacy, czyli najliczniejsi przedstawiciele "hołoty" do ukształtowania (bo wiecznie żywi są tacy co w to wierzą głęboko, że byle jakie studia, ale studia – zrobią z półgłówka coś więcej niż ćwierćinteligenta). Starsze roczniki, a ściśle biorąc – te osoby, które przetrwały już rok lub więcej w „mieście akademickim”, zwykle nie poszukują już pokoju/mieszkania do „współdzielenia” (bo wracają na swoje „stare śmiecie” w danym mieście), albo odrobiły już lekcję z frajerstwa, i szukają mieszkań albo w czerwcu, albo w październiku. Osobiście –zresztą wskutek całkowitego przypadku – byłem przy tym, jak kochająca mamusia wynajmowała dla obecnego przy tym jej syna („studenta pierwszego roku”), pokój na czas studiów w pewnej „agencji”. Mamusi było stuprocentowo obojętne ile i za co płaci. Płaciła bez szemrania i jeszcze była wdzięczna. Gotówką, na miejscu – i kto wie, może później jeszcze wróciła do „Pani Agentki” z jakąś bombonierką, czy butelką wina… Różne formy wyżej opisanego frajerstwa to cecha znakomitej większości "hołoty" która WŁAŚNIE TERAZ rzuciła się „wynająć sobie pokój/współpokój/współmieszkanie”. Duże dzieciaki (ale z dowodem osobistym w ręku), wypasione i wypoczęte po „ciężkiej maturze i czterech latach trudów i nauki”, duma i nadzieja ich ciężko harujących – lub ciężko „zarobionych” – rodziców (bo klasy średniej w Polsce – podobnie jak w Meksyku – nie ma i już nie będzie), z obłędem w oku i całkowitą bezmyślnością – płacą niemal KAŻDE pieniądze, za całkowicie absurdalne oferty w rodzaju: „doskonała lokalizacja – trzy minuty do pętli tramwajowej”. Rzeczywiście, jest to wymarzona lokalizacja dla kierowcy tramwaju… ale żeby dla studenta dzień w dzień dojeżdżającego ZA PIENIĄDZE do centrum? (o ile uczęszcza na zajęcia lub na piwo).
Można by dłuuugooo analizować jakie „argumenty” przywołują ogłoszeniodawcy, i napisać mini powieść zamiast zgrabnego artykułu. Tymczasem zaś miało być o tym, że szydło zawsze z worka wychodzi, czyli jak przy pomocy rzeczy „banalnej” – np. ogłoszeń drobnych ws. „wynajmu pokoju” – objawia się głęboko skrywany, ale całkowicie realny i codzienny, wyrazisty do bólu polski faszyzm, częściowo wrodzony, częściowo nabyty w drodze socjalizacji (ciekawe kto wie, jakie gazety i tygodniki czyta większość polskiej młodzieży? Jeżeli wogle czyta, oczywiście)… na pewno przekazywany później z pokolenia na pokolenie, jak każdy garb moralny i/lub psychiczny.
Mamy zatem dwie grupy: ogłoszeniobiorców i ogłoszeniodawców. Ogłoszeniobiorcami, w czasie sezonu na jelenia, są niemal w stu procentach studentki i studenci (zwykle pierwszego roku oczywiście, czyli całkowicie odporni na realia samodzielnego życia w większym mieście, działający zwykle na koszt całkowicie bezkrytycznych rodziców przyszłego „prawnika”, „psychologa”, „europeistki”, „turystyczki”, ‘kosmetolożki” etc). Zaś wśród ogłoszeniodawców – o dziwo – także dominują studentki i studenci. Ktoś powie „jakże to?” Od razu odpowiadam – to są właśnie zwykle upolowane już jelenie, które za absurdalną cenę wynajęły pół lub trzecią część jakiegoś mieszkania/pokoju, no i teraz ALBO znajdą takich samych jeleni jak oni sami, gotowych płacić kosmiczne pieniądze za prawo do mieszkania na przedmieściach z pętlą tramwajową i „łatwym dojazdem do centrum” (jeśli nie ma zimy, jesieni, letnich remontów i jesiennych korków, nie licząc KOSZTÓW takiego jeżdżenia w te i we w tę, w te i nazad), ALBO sami będą musieli płacić za tę pustą przestrzeń, którą zobowiązali się zapełnić jakimś jeleniem. A właściciele mieszkań liczą dudki i się śmieją. Bo jelenie polują na jelenia. To rzeczywiście śmieszne.
I teraz, kiedy już ustaliliśmy że niemal 100% ogłoszeń „szukam pokoju” piszą studentki i studenci (jelenie do upolowania), oraz że nie mniej niż 80% ofert „pokój do wynajęcia” piszą także studenci (już upolowane jelenie), to można przejść do zapewne bulwersującej niektórych tezy o szalejącym, choć skrywanym, polskim faszyzmie – wyraźnie i do bólu widocznym w drugim dnie analizowanych SETEK ogłoszeń (wątpiącym podaję oto przykładowy link do popularnego portalu ogłoszeniowego „gumtree”:http://poznan.gumtree.pl/)
Mianowicie, po całej serii różnego rodzaju „ach” i „och” (doskonała lokalizacja! Duży pokój! itp., itd.), ogłoszeniodawcy przechodzą do swoich żądań i warunków. Sk***ysyny, oferują mi (Tobie, komuś innemu, jakiemuś DOROSŁEMU człowiekowi) pokój do wynajęcia czyli miejsce prawdziwej i pełnej prywatności. Miejsce tak osobiste, jak łazienka. Miejsce, w którym wolno sobie bez pytania o zgodę beknąć, pierdnąć, dłubać w zębie, chodzić w gaciach, mieć kaca i oglądać pornole. Miejsce na ziemi, własny kąt, azyl – nieprawdaż? …bo czymże innym jest Twoje mieszkanie, Twój pokój? Tymczasem LICZBY są porażające, są BEZWZGLĘDNE: wśród żądań i warunkówmiażdżąco dominują najbezczelne ingerencje w życie osobiste ewentualnych lokatorów, począwszy od „zakazu palenia”. Oto te liczby (statystyka z portalu „gumtree” dla Poznania): „palący – nie: 790 ogłoszeń, tak: 8 ogłoszeń.”. Inaczej mówiąc, jeżeli wynajmę taki pokój, to z zakazem palenia we własnym pokoju. Ktoś, kto przyznaje sobie prawo do decydowania o prywatnym życiu drugiego człowieka, o jego stylu bycia, o jego upodobaniach i gustach, to właśnie jest FASZYSTA. Oczywiście, można takie wpieprzanie się w moje osobiste sprawy tłumaczyć różnymi krętactwami w rodzaju że niby ktoś tam nie lubi jak mu (cyt.) „śmierdzi papierosami”, albo „czosnkiem”, albo „śledziem”, albo czymkolwiek – ba ja na przykład nie lubię jak mi otoczenie ŚMIERDZI „kompozycjami zapachowymi”, wydzielanymi „co kwadrans automatycznie”, przez „specjalny dozownik”, o zapachu „świeżej łąki, lasu i lawendy”, tfu… Nie cierpię także głośnej muzyki, ryczącego grata (tzw. telewizor), i domowych lekcji śpiewu dla wyjców z gitarą. Nie mniej, co to kogo kurna obchodzi, co ja robię w moim własnym pokoju, w moim azylu, za moje pieniądze i przeze mnie dla mnie samego wynajętym, psia kość?! Dzisiaj nie palę papierosów, ale jeśli jutro mi się zachce zapalić to co? A jeżeli mam palących znajomych, to nie mogę ich W MOIM POKOJU przyjmować, albo może mam im kazać wychodzić przed dom na papierosa, lub ząbek czosnku (bo przecież czosnek nieraz bardziej śmierdzi, niż dobrego gatunku, delikatnie aromatyzowany tytoń fajkowy). Nie ma usprawiedliwienia dla tego rodzaju faszystowskich żądań, ponieważ jest rzeczą oczywistą, że we wspólnych pomieszczeniach się nie pali, nie używa czosnku ani śledzi, nie robi się także imprez alkoholowych, koncertów „filharmo” i „filchamicznych” – bez zgody ogółu użytkowników. I o tym wiadomo każdemu, kto przestrzega zwyczajowych norm dobrego wychowania. I nikt nie musi odwiedzać mnie w moim pokoju, jak mu się zapach moich skarpetek nie podoba. Za to niech spuszcza po sobie wodę w kiblu, wcześniej korzystając ze szczotki do czyszczenia po sobie muszli klozetowej, niech we wspólnej kuchni gnoju nie zostawia w zlewie, ani gnijących produktów we wspólnej lodówce. No ale to akurat – młodzi faszyści – mają gdzieś. Do takich robót znajdą sobie jakichś „podludzi”, nieprawdaż?
Palenie papierosów to moja całkowicie osobista i prywatna sprawa – z całą pewnością na terenie mojego miejsca do mieszkania. Kwestionowanie – przez obcych ludzi – mojego prawa do swobodnego czucia się we własnym pokoju, to przejaw skłonności tychże ludzi do tego, aby w coraz to innych sferach ograniczać cudzą wolność „bo tak”, „bo oni wiedzą lepiej co jest dobre dla mnie”, „bo tak powiedział nasz Ukochany Przywódca”. Wspaniałe, wymarzone pokolenie dla siewców nowoczesnego faszyzmu. Przygotowani, zwarci, sprawni i aktywni. Małymi kroczkami, najpierw dorżną watahę palaczy tytoniu, potem się ujarają ziołem – i zastanowią się nad tym, którą watahę wyrżnąć w następnej kolejności – czy watahę pijących piwo, czy może watahę pijących wino. Bo przecież młodzież już nie pije (tylko ćpa na potęgę, jak nie maryhę – to choćby preparacik „sesja” – wspomagający „koncentrację” i „wydolność umysłu”, dostępny w każdej aptece, albo choćby napoje energetyzujące). Wyrosło pod naszym czujnym okiem już kilka kolejnych pokoleń całkowitych faszystów, choć jeszcze nie umundurowanych – dzieciaków które „walczą o pokój” – czyli tępią do gołej skały wszystko, co jest odmienne od ich poglądów, zamiast próbować to zrozumieć. Jeszcze kilka takich pokoleń już dorasta, a potem przejmą władzę.
I właśnie dlatego trwają ćwiczenia opinii publicznej w sferze łatwego przyswajania, bezmyślnego akceptowania dla "poniżania lub wyniszczania jakiejś grupy społecznej ze względu na jej cechy". Owszem, nasz kodeks karny czegoś takiego, co wyżej ująłem w cudzysłowie – zabrania (bodajże w art. 118), ale to jest kodeks użytkowany przez polskich nadludzi (prawnicy, osoby trzymające władzę) względem polskich podludzi (nieprawnicy, osoby bez parcia na żłób). Dlatego jest stosowany wyrywkowo, wyłącznie z góry na dół, i nigdy z dołu do góryJ
…Wspomniene ćwiczenia "bezkrytycznej akceptacji opinii publicznej dla faszystowskich postaw i zachowań", polegają m.in. na publicznym opluwaniu i poniżaniu, wyszydzaniu i ośmieszaniu, nakładaniu specjalnych zakazów i ograniczeń na odmieńców, na grupy społeczne uznane oficjalnie za „skazane na likwidację” – tak traktowano Żydów w Trzeciej Rzeszy, i kułaków w Rosji Sowieckiej. Proszę pamiętać o „nur fur deutsche”, dokumentalny opis śmierci Bruno Schulz’a, pamiątkowe zdjęcia nazistów z cukierkami dla żydowskich dzieci w getcie, sowiecką „satyrę na burżujów” itp. itd. To wszystko trzeba pamiętać i przywoływać – gdyż „analogia” to bardzo dobry dowód na daną okoliczność. Obecne deptanie godności i praw ludzkich (do wyrażania poglądów, do własnego stylu życia itp.) jako żywo przypomina narodziny i wzrost faszyzmu. Weźmy choćby casus "moherowych beretów" – może i wstrętnych, ale mających PRAWO do takiego samego głoszenia swoich poglądów, jakie mają niemoherowe bereciki i bereciątka, tudzież bereciszcza… albo podeptanie praw osób palących poprzez zakazanie im podróżowania pociągami (więc wszyscy palący palą teraz w kiblach, jak za dawnych szkolnych lat; zarówno ci zwykli podróżni, jak i ci bardzo dystyngowani- idą sobie do sracza w pociągu „zapalić”. Czyż to nie świadczy pięknie o wątpliwej sensowności „nowych, zdrowych przepisów”?).
Do głosu dochodzą faszyści, których sami wychowaliśmy, którzy wyrastali na naszych oczach i rękach. Do cholery, przecież nie wzięli się oni i one – z kapusty, a swoich „jedynie słusznych” poglądów i postaw nie biorą z sufitu, albo z bajek Andersena!
Dlatego wygląda mi na to, że eutanazja dla „bezproduktywnych pożeraczy emerytur” i „kosztownych świadczeń zdrowotnych” to tylko kwestia czasu. W końcu prawa stanowią – o zgrozo – ludzie młodzi, to dlaczego nie mają sobie poszaleć i sobie „poułatwiać”…
Dariusz R. Bojda
3 komentarz