Co w nas jest takiego strasznego, czemu się nas boją.
17/04/2011
458 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Jak i po co “ocieplić” nasz wizerunek?
0
Przeczytałem wczoraj wpis jakiegoś dobrego człowieka, który był w stanie zapoznać się z artykułem W.Kuczyńskiego w G.W. Chyba najbardziej zapiekły rzecznik Salonu zmartwił się, tym, że my spontanicznie śpiewamy „ … ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Wyciągnął z tego wniosek, że jeśli nasza modlitwa zostanie wysłuchana, to wtedy on nie będzie miał poczucia życia w wolnym kraju. Tym samym stwierdził On, że to co odróżnia salon od pisaków i moheru to definicja pojęcia wolności! I Na podstawie znajomości poglądów zarówno mego środowiska jak i jego, zgadzam się z nim co do tej kwestii! Czyli, obie formacje są już na polu walnego starcia! Ta zgodność poglądów co do kwintesencji sporu oznacza, że jesteśmy o jeden „krok logiczny” od stwierdzenia jaka będzie najważniejsza zmiana w naszym społeczeństwie, czyli co konkretnie się zmieni, jeśli doszłoby do wymiany elit. Oznacza praktycznie rozpoczęcie plebiscytu – ludzie zaczną świadomie opowiadać się, albo po jednej, albo po drugiej stronie. Najważniejsze, że będzie to plebiscyt powszechny, bo z łatwością będzie można zaprzeczyć nihilistycznemu stwierdzeniu, że „jedni drugich warci”, więc nie ma się czym zajmować. To spowoduje, że w praktyce każdy będzie musiał opowiedzieć się po którejś ze stron. Oczywiście nie wiem, ani jak plebiscyt przebiegnie, ani czy strona przegrana zaakceptuje jego wynik dobrowolnie. Bardzo istotne jest to, że już w tym momencie sporu nie ma znaczenia, która strona technicznie zdefiniuje pytanie plebiscytu. Czyli nasza przyszłość już w naszych rękach! Niedawno rozmawiałem z lemingiem zawiedzionym Platformą. Powiedział on, że byłby nawet gotów głosować na Pis, ale nie na Jarosława Kaczyńskiego, bo … niektórzy ludzie w Pisie są naprawdę fajni, ale nie on! Zapytałem się, którzy mu się podobają, ale w odpowiedzi usłyszałem, że Jarosław bardzo mu się nie podoba i zaraz po tym mój rozmówca wymienił jednym tchem dwa nazwiska: Ziobro i Kryże wraz z płomienną deklaracją, że na obecny Pis to on nie nigdy nie zagłosuje! Uf! Zdawało by się więc, że problem przekonania lemingów do naszych racji jest nierozwiązywalny, że nie ma co sobie nad nim głowy łamać skoro leming tak stawia sprawę jego preferencji wyborczych. Ale nie jest nie jest to chyba prawda, mimo że dalszej rozmowie dowiedziałem się od wątpiącego leminga, że o Kryże to on czytał … i to podobno dużo, jest więc niejako specjalistą na jego temat i wie…., że był to okropny człowiek. Nie podoba mu się, że mimo to Kaczyński powołał go do rządu. I teraz kwintesencja zarzutu: „Mógł przecież powołać jakiegoś młodszego, dużo przyzwoitszego sędziego, a tego nie zrobił!” Czyli wynika z tego, że nienawiść leminga do Kaczyńskiego nie tyle jest spowodowana jego działaniami lub wypowiedziami, ile ułudą tegoż leminga o istnieniu “lepszego świata”, którego Kaczyński i reszta nie fajnych pisaków nie widzi! I tu jest nasza szansa, bo tego lepszego świata nie ma. Ten człowiek był przekonany o tym, że na pewno “gdzieś z tyłu” są przyzwoitsi od Kryże sędziowie. Nie mówiłem mu, bo by nie uwierzył, że praktykowany w naszym kraju sposób naboru sędziów do korporacji jest w naukach społecznych stawiany jako wzór najbardziej negatywnej selekcji jaką można sobie wyobrazić, że praktycznie nie sposób, by ktokolwiek choćby równy pod jakimkolwiek względem najsłabszemu sędziemu mógł się do tej korporacji dostać. Najlepszy z nowego pokolenia będzie więc gorszy po każdym względem od najsłabszego z poprzedniego. Nie mówiłem mu o tym, a zapytałem tylko leminga dla rozwiania mych wątpliwości, czy on zna przyzwoitszych od Kryżego sędziów, na co on opowiedział, że nie zna żadnego sędziego ale on wie, że muszą być tacy, bo wszędzie są fajni ludzie, tylko ich nie widać. Oznacza to, że aczkolwiek umie czytać, to nie czytał o pozostałych sędziach. I to jest nasza szansa. Myślę, że na tej samej zasadzie mówił on o fajnych ludziach z Pisu. Nie znał żadnego, ale jako “oczytany specjalista od spraw personalnych” domyślał się, że jacyś podobni do niego na pewno są. Może więc wystarczy mu pokazać inną stronę Kaczyńskiego i moheru? Gdy jadąc po tej rozmowie samochodem stanąłem w korku przypomniała mi się Odyseja i syreni śpiew, który zaciągną Odyseusza, w sumie, do krainy niewoli. Po to by “syreni śpiew” był skuteczny musi być spełniona jedna okoliczność. Wiedziony na pokuszenie musi być przekonany, że mogą istnieć inne światy, że można się siłą wyobraźni do nich przenieść, niejako unicestwiając trudny do zaakceptowania świat realny. Jest to bardzo podobne do odczuć, czy to narkomana, czy człowieka inaczej uzależnionego od “poprawiaczy humoru”, ale jednak trochę co innego. Nie ma reakcji psychsomatycznej na odstawienie używki. To wielka różnica. Oczywiście, każdy kto zbiera używkę szczęścia będzie wrogiem śmiertelnym więc i my nimi jesteśmy, ale to można zmienić. Takim syrenim śpiewem jest propaganda platformersów. Wmawia ona ludziom, że świat realny do którego my się odwołujemy jest gorszy od świat wymarzonego, w którym dzięki Platformie mogą oni żyć a uznanie naszych racji oznacza przyznanie, że ten wyśniony świat nie istnieje. Boją się oni tego, że chcemy ich pozbawić wrażenia, że żyją w komforcie. Boją się, że my pokażemy im ich własne życie, to że wcale nie robią żadnej kariery, tylko są upieprzonymi obowiązkami frajerami, którzy w zamian za ochłapy, dosłownie, w zamian za zużyty w Niemczech lub Szwajcarii samochód, za przechodzoną przez bogatszych w Anglii lub Holandii szmatkę z lumpeksu i za paszę dla ludzi a nie jedzenie, kupioną w jakimś dyskoncie, w którym sami muszą rozładować towar z palety, czyli w sumie w zamian za dodatkowy wysiłek i upokorzenie nie zajmują się własnymi interesami tylko interesami innych! Trzeba im pokazać, że nawet dla najlepszych nie ma możliwości osiągnięcia najwyższych stanowisk w firmach, w których pracują, bo do tych stanowisk nominacje przychodzą z „centrali”, czyli z zagranicy, że środowisko platformersów sprzedało ich kariery w zamian za … mniej niż 10 % wartości prywatyzowanych przedsiębiorstw, czyli mówiąc obrazowo oddali najlepsze stanowiska i jeszcze dołożyli 90% wartości firmy jako posag?! Czyli ten ich komfort, ta ich kariera to złuda i oni to wiedzą ale myślą, inni tego nie wiedzą. Czyli na początek nam wystarczy pokazać, że my widzimy jakimi Oni są palantami. Później oczywiście musimy pokazać, że my nimi nie jesteśmy, ale będzie to łatwe, bo ich autorytet W.Kuczyński to powiedział , że my jesteśmy inni! Tak więc poprzyjcie nas a udowodnicie, że nie jesteście palantami. Niby proste, ale czy się uda? To, że w rocznicę katastrofy smoleńskiej znaleźliśmy się wreszcie jako silna, zorganizowana na nowo formacja na ubitym polu z naszymi przeciwnikami być może jest dobrodziejstwem wynikającym z ofiary 96 osób, które nie zapomniało o naszych przodkach zabitych na Wschodzie za wierność polskości. Może to są te ziarna, które mają wydać plon tysiąckrotny? Jest jednak duże ryzyko, o którym przypomina nam dzisiejszy dzień – Niedziela Palmowa. Czy pamiętacie uczucie dumy i triumfu, gdy bracia Kaczyńscy osiągnęli w 2005 roku wszystko co było do osiągnięcia? Czy to nie była nasza Niedziela Palmowa będąca wigilią Krzyża? Nawet jeśli uda się nam wygrać, a w końcu pewnie się uda, to pamiętajmy, że pierwszy nawet nie zorganizowany , wystarczy, że odczuwany triumf zwycięstwa od razu zbija w jedną całość ramiona krzyża.