Co się mogło dziać na pokładzie TU-154 w ostatnich 10-ciu sek. lotu?
13/04/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Tak naprawdę to nie wiemy.
Gdyby chcieć sobie to wyobrazić – to należy oprzeć się na dokumentach.
Na chwilę obecną…. Powtarzam – na chwilę obecną!!!
Co się mogło dziać na pokładzie TU-154 w ostatnich 10-ciu sek. lotu?
Tak naprawdę to nie wiemy.
Gdyby chcieć sobie to wyobrazić – to należy oprzeć się na dokumentach.
Jedyne jakimi na chwilę obecną dysponujemy to raport MAK-u i komisji Millera.
Odpuszczam sobie raport MAK-u. Z jasnych powodów.
Nie wchodzę również w inne hipotezy oderwane od zapisów z rejestratorów TU-154 M – choć ciekawie się im przyglądam. I ich nie wykluczam. Przyjmuję założenie – że te zapisy choćby w części są prawdziwe, podobnie jak stenogramy z Krakowa. Choć mam wątpliwości.
Nie mam wyjścia..Gdyby chcieć sobie to wyobrazić – to należy oprzeć się na aktualnych (załózmy na chwilę, że prawdziwych) dokumentach.
Zakładam: zapisy rejestratorów TU-154 M przedstawione w raporcie Millera – są prawdziwe – choć mam zastrzeżenia do dokonanych w nich „przesunięć czasowych”.
Co z nich wynika?
TU-154 M zszedł na wysokość 100 m i leciał sobie spokojnie przez kilka sek. – by po komendzie kpt (mjr) Protasiuka – odchodzimy – rozpocząć manewr przerwania lądowania.
I tu się zaczęło coś dziwnego.
Na ok. sekundę przed 08.41.00 następuje gwałtowne opadnięcie s-tu w dół. Na szczęście pewnie wszyscy pasażerowie byli wówczas przypięci pasami – jak to w procedurze podchodzenia do lądowania.
Gwałtowny skok przeciążenia z 1 g (normalnego w spokojnym locie) do ok. 0.3 g ( gdzie 0 g – to stan nieważkości) – spowodowałby, że pasażerowie waliliby głowami w górną część kadłuba.
Po ok. 1 sek. następuje zjawisko odwrotne – są wciskani w siedziska.
Ale na szczęście powtarzam, wszyscy prawdopodobnie mieli zapięte pasy.
To powtarza się jeszcze 2 razy – i to silniej.
Co mogli czuć?
Cytat z innego przypadku wywołanego turbulencją powietrza (silnymi prądami powietrza w kierunku pionowym – raz z góry, raz z dołu). Każdy kto przeżył to zjawisko w locie samolotem świetnie wie o co mi chodzi.
„Dwudziestupasażerówodniosło rany wskutek wstrząsów w samolocie, który dolatując do lotniska Cochin w stanie Kerala na południowym zachodzie Indii znalazł się nad Morzem Arabskim w strefie silnej turbulencji.
Boeing towarzystwa Emirates Airlines w locie z Dubaju do Cochin z 350 pasażerami na pokładzie opadł gwałtownie wskutek turbulencji o 1500 metrów – z pułapu 6 100 metrów.
Samolot wszedł w strefę turbulencji nad Morzem Arabskim, gdy zaczynał zmniejszać wysokość lotu znajdując się zaledwie o 100 kilometrów od celu, którym było lotnisko Cochin.
Boeing dokonał następnie awaryjnego lądowania i trwa szczegółowy przegląd uszkodzeń, któremu mógł ulec wskutek gwałtownej utraty wysokości.
Jeden z podróżnych opowiedział dziennikarzom, co się działo na pokładzie, gdy samolot wpadł w dziurę powietrzną i gwałtownie tracił wysokość. – Jedni wybuchnęli płaczem, inni krzyczeli wzywając pomocy. W ciągu trzech minut nikt nie wiedział, co się dzieje. Siła bezwładności wyrzucała ludzi z foteli, uderzali głowami o sufit kabiny. Jakieś dziecko przeleciało w powietrzu nad naszymi głowami.
Pasażer samolotu: Myśleliśmy, że to koniec – mówił.”
Cytat ze strony:
Pasażerowie rządowego TU-154 M przeżywali coś podobnego (ale nie wywołanego turbulencją a czynnikami z zewnątrz) przez (tylko i aż) góra 10 sek.
Odczucia straszne – wywołujące przerażenie i …..
To ja się pytam – jakim to cudem w odczytanych w Krakowie stenogramach z kabiny panuje cisza – poza dźwiękiem przemieszczających się przedmiotów wewnątrz samolotu???????????
Przedmioty przemieszczały się nie w kokpicie załogi a w części pasażerskiej.
Rozumiem, że załoga przyzwyczajona do takiego zjawiska mogła nie reagować – ok. A pasażerowie?
I co dalej ? Spokojne odczyty spadającej gwałtownie wysokości – i idealny spokój w kokpicie załogi?
Przecież powinniśmy usłyszeć „Kurwa, co się dzieje” ?