Bez kategorii
Like

Co po Tusku, czyli jakiego przywódcy potrzebuje Polska?

12/02/2012
451 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Druga kadencja rządów PO miała być w założeniu ambitna i nacechowana chęcią dokonania tego czego nie udało się zrobić w pierwszej kadencji.

0


Spóźnione expose premiera Tuska zapowiadało ofensywę legislacyjną, która miała dokończyć (a właściwie rozpocząć) "rewolucję" rozpoczętą wraz z objęciem rządów przez PO w 2007 roku.

"Rewolucja" ta miała polegać przede wszystkim na deregulacji gospodarki, czego niefortunnym symbolem w poprzedniej kadencji stała się komisja "Przyjazne Państwo" Janusza Palikota, a co miało pozwolić krajowi na szybszy rozwój i zasypanie różnicy dzielącej nas od krajów rozwiniętych Europy Zachodniej. Żaden rząd po 1989 roku nie zdołał tak naprawdę ograniczyć wpływów rozrośniętej administracji, która gnębi na różne sposoby przedsiębiorców, a tym samym ogranicza możliwości rozwojowe kraju. Gdyby PO osiągnęła sukces w tej jednej kluczowej kwestii sam przyklasnąłbym premierowi Tuskowi i nazwał jego działania skutecznymi i dobrymi dla kraju. Do tego jednak nie doszło.  

Myślę, że nie da się zakwestionować chęci premiera, żeby przeprowadzić w Polsce "wielką zmianę". Zmianę, która pozwoliłaby mu się zapisać w historii narodu jako ten, który położył podwaliny pod nowoczesną Polskę, jak niegdyś Kazimierz Wielki, oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Problem raczej polega na tym, że w kraju tak przeregulowanym jak Polska, żeby przeprowadzić zmianę systemową, trzeba by zanegować i uszczuplić przywileje tak ogromnej liczby osób, że po prostu nie da się tego zrobić, bez narażenia się na gwałtowne protesty grup, których dobrobyt bazuje na wadliwym systemie.

Nagląca potrzeba przywództwa

Inercja tego systemu jest tak wielka, że przestawienie jej na inny tor, czy zmiana jej filozofii działania, wymagałoby od przywódcy wielkiego wyczucia i umiejętności lawirowania pomiędzy interesami partykularnymi. Wymagałaby, aby przywódca myślał kategoriami racji stanu, a nie kolejnych wyborów. Przywódca ten musiałby mieć też nakreśloną wyraźną wizję tego co chce osiągnąć w długiej perspektywie i powinien potrafić tą wizją zarazić społeczeństwo. Innymi słowy powinien być prawdziwym mężem stanu. Jeśli Polska miałaby takiego lidera, nie martwiłbym się o przyszłość. Problem w tym, ze w naszej historii takich przywódców-wizjonerów i jednocześnie sprawnych realizatorów swoich wizji, można wymienić na palcach jednej ręki. Od czasów króla Kazimierza Wielkiego, którego można by dzisiaj określić jako wielkiego polskiego reformatora minęło prawie 700 lat, a Polska oprócz postaci takich jak wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski, który w ostatnich latach II RP podjął się tytanicznego zadania zbudowania polskiego potencjału przemysłowego (budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego pochłonęła w latach 1937-1939 pochłonęła ok. 60% całości wydatków inwestycyjnych państwa polskiego) nie doczekała się polityka podobnego formatu. Zamiast tego krajem rządzili przywódcy, delikatnie mówiąc przeciętni, bez wizji, bez pomysłu jak swoją wizję przeprowadzić.

Jednym z takich miałkich przywódców jest również i premier Tusk, który w naszej historii zapisze się prawdopodobnie, tylko i wyłącznie z powodu rządzenia przez dwie kadencje z rzędu oraz jako ten, który poprzez swój brak wizji oraz chęci wdrożenia zmian w kluczowych aspektach funkcjonowania państwa, doprowadził do tego, że Polska jako pierwszy kraj na świecie nie będący w stanie wojny, utraciła w tragicznych okolicznościach nie tylko swojego prezydenta, ale i całe dowództwo armii.

Konsekwencje braku przywódcy z wizją 

Trudno tutaj przytoczyć inne rzeczywiste i mające wpływ na kondycję społeczeństwa „zasługi” naszego obecnego przywódcy. Nie jest przecież zaszczytem aktywne „przyczynianie się” rządu do utraty przez Polskę samodzielnej pozycji na arenie międzynarodowej albo kwestionowanie suwerenności i prawa narodu polskiego do samostanowienia (vide: wystąpienie berlińskie ministra Sikorskiego) czy niezrozumiała uległość wobec nacisków obcych mocarstw, a może chęć wychodzenia przed orkiestrę (vide: sprawa podpisania umowy ACTA) Musi to budzić i budzi najwyższe zdumienie, również w innych krajach.   

Na krajowym podwórku bardzo wyczuwalna w działaniach tego premiera i jego rządu jest swoista ucieczka od odpowiedzialności, zrzucanie jej na poziom samorządowy wraz z jednoczesnym brakiem zapewnienia odpowiedniego poziomu finansowania. Dzięki takim działaniom próbuje się uniknąć kłopotliwych pytań o to dlaczego zamykane są szkoły, czy przedszkola. Prowadzi się inwestycje, których znaczenie dla potencjału rozwojowego kraju jest znikome (vide: kosztujące fortunę gigantyczne stadiony na imprezę, która potrwa tylko miesiąc i do której jako kraj będziemy musieli prawdopodobnie dopłacić). To karygodne marnotrawstwo środków każe nam się zastanowić, jakimi priorytetami ten rząd się kieruje? Pytanie ze wszech miar zasadne, bo czy na przykład nie lepiej byłoby przeznaczyć te środki finansowe, które "jeszcze" z UE dostajemy, na modernizację zdewastowanej infrastruktury kolejowej. To z pewnością spodobałoby się obywatelom, którzy nie musieliby drżeć o własne zdrowie i życie za każdym razem, gdy wsiadają do pociągu, który składa się z wagonów często pamiętających jeszcze czasy Gierka? Jaki cel ma wyrzucenie z programów nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych przedmiotów, które mają w swej istocie ukształtować postawy obywatelskie naszej młodzieży, czyli uczynić z nich świadomych swojej tożsamości Polaków, na rzecz przedmiotów stricte specjalistycznych, czyniących z przyszłych obywateli „bezkrytycznych” konsumentów propagandy rządu. Polska jest też krajem, z którego najbardziej przedsiębiorcze młode osoby wyjeżdżają, bo brakuje dla nich tutaj pracy. Ten drenaż umysłów nie tylko doprowadza do tragedii rozdzielania rodzin i powstania w Polsce nowego zgubnego w skutkach zjawiska socjologicznego tzw. europejskich sierot, ale i utraty społecznego zaufania do władzy na masową skalę.

Konskwencje złamania umowy społecznej 

Ostatnie protesty społeczne związane ze sprawą list leków refundowanych, czy sprawą ACTA, nie są jak próbuje to ukazać rząd reakcją złowrogich korporacji, czy rodzimych warhołów na próbę przeprowadzenia w Polsce potrzebnych reform. Polacy przecież potrafią zachować się godnie, gdy są autentycznie przekonani, że określone działania mają sens. Te obejmujące coraz szersze kręgi społeczeństwa protesty są wstępnymi objawami załamywania się w Polsce umowy społecznej. Są pokłosiem arogancji, z którą władza przeprowadza działania, które w odczuciu społecznym są niekonieczne i niezrozumiałe. Tak jak umowa ACTA, która wkracza głęboko w sferę prawa do dysponowania przez obywatela własnymi danymi osobowymi. Tak jak reforma emerytalna, którą próbuje się wprowadzić pod pretekstem nieubłaganej demografii. Rząd nie mówi społeczeństwu, jakie działania chce podjąć, żeby niekorzystny trend demograficzny odwrócić, a przecież jest to pytanie fundamentalne. Polska wyludnia się nie tylko z powodów małego przyrostu naturalnego, ale też gigantycznej emigracji zarobkowej młodego pokolenia. Powinniśmy pytać jak rząd chce temu przeciwdziałać, a nie o ile podwyższyć wiek emerytalny.

Nowa Umowa Społeczna

Nowa umowa społeczna, której zawarcie będzie konieczne już w niedługiej perspektywie czasowej, będzie musiała przedefiniować paradygmaty, którymi do tej pory kierowała się władza i obywatele w swoich wzajemnych stosunkach. Trzeba będzie postawić na nowo pytania fundamentalne dla przyszłości kraju. Gdzie jako naród mamy podążać, gdy Europa na nowo wkracza w okres podziałów i polityki koncertu mocarstw? Jak powinniśmy ustawić na nowo relacje z naszymi sąsiadami, tak żeby nie antagonizować, ale łączyć (vide: spaprane relacje Litwą, czy impas w relacjach z Ukrainą, czy Białorusią)? Jak zapewnić bezpieczeństwo kraju w sytuacji, gdy Europa i NATO traci strategiczne znaczenie dla USA?

 Te wszystkie pytania są kluczowe dla przyszłości kraju i my, jako naród powinniśmy na nie odpowiedzieć, wybierając wreszcie na swoich przywódców ludzi odpowiedzialnych, mających wizję i dostateczną determinację, by tą wizję realizować wbrew wszelkim przeciwnościom. Gdy już w końcu przyjdzie nam wybierać miejmy tylko na względzie słowa „Starego Mistrza” Lao Tse: „Najlepsi przywódcy to tacy, których istnienia ludzie nie dostrzegają. Stopień niżej – to tacy, których ludzie cenią i szanują. Potem tacy, których się boją; wreszcie tacy, których nienawidzą. Kiedy najlepszy z przywódców kończy swą pracę, ludzie mówią:-Zrobiliśmy to sami.”

0

plewandowski

1 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758