Co nam zostało z Powstania Styczniowego?
Akcja o szczególne obchody 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego spotkała się z żenującą reakcją władz, tak jakby miano w pamięci kłopotliwą sytuację z tą rocznicą za PRL, kiedy to każdy polski zryw przeciwko Moskwie musiał być oceniany według obowiązujących moskiewskich kryteriów.
Powstanie w 1863 roku wybuchło w szczególnie niesprzyjających warunkach, nie mieliśmy już jak w 1830 roku własnej armii, a polska administracja w formalnie ciągle jeszcze istniejącym Królestwie Polskim z Wielopolskim na czele była już tylko cieniem rządów pokongresowych.
Ale przecież to nie działania moskiewskie mimo całej ich represywności były bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania, ale właśnie decyzja Wielopolskiego o wprowadzeniu branki do wojska w celu usunięcia najbardziej zapalczywej młodzieży. Wielopolski wykazał się całkowitą nieznajomością polskiej psychiki i rzucił iskrę na beczkę prochu. Nie ma oczywiście żadnej pewności, że powstanie nie wybuchłoby gdyby nie było nieszczęsnej decyzji o brance, tylko że może wybuch nastąpiłby w stosowniejszej porze, jak choćby w czasie, gdy …”wzrósł liściem bór”. Możliwe też, że nastąpiłaby eskalacja manifestacji pokojowych prowadzących do jakichś negocjacji, Aleksander II mimo jego „point de reveries messieurs” różnił się od swego taty Mikołaja I „żandarma Europy” i można było liczyć na jakieś ulgi poza oczywiście zwróceniem niepodległości, o co prosili go polscy rozmówcy, wprawdzie i na niewielkie ulgi nadzieja była raczej słaba.
Sytuacja międzynarodowa też nam nie sprzyjała było to, bowiem parę lat po wojnie krymskiej i tureckiej i na dobre parę lat przed następną wojną turecką. Nawet powstanie zabajkalskie wybuchło w trzy lata po naszym styczniowym.
Również i sytuacja wewnętrzna w Polsce nie była sprzyjająca, Moskale wykorzystywali propagandowo carskie zamiary uwolnienia chłopów i rozsiewali pogłoski o „pańskim” charakterze powstania, jako sprzeciwu w stosunku do działań „dobrego” cara. W zaborze austriackim pamiętano jeszcze rebelię Szeli, a w pruskim klęskę „wiosny ludów”, co wpłynęło na wstrzemięźliwą postawę tamtejszych społeczeństw.
Niezależnie od wszystkich niesprzyjających okoliczności to powstanie odznaczyło się szczególnie faktem niebywałej zdolności organizacyjnej, znakomitym przywództwem Traugutta i gotowością do ofiar znacznie większą aniżeli w innych powstaniach łącznie z udziałem nie tylko etnicznych Polaków, ale też przedstawicieli innych narodowości obywateli „Rzeczpospolitej Obojga Narodów”, co znalazło wyraz w pieśni … „obok orła znak pogoni”, a także z przywołaniem patrona rusińskiego św. Michała.
Litwini współcześnie czczą pamięć powstania styczniowego zapominając przy okazji, że to było powstanie wspólne narodów zjednoczonych Unią Lubelską.
Gdyby podobną zdolnością organizacyjną wykazało się powstanie listopadowe to mogłoby liczyć na sukces.
Powstanie 1963 roku nie mogło liczyć na odniesienie takich sukcesów militarnych jak 1830 czy 1794 roku, rachuby na pomoc zagraniczną lub akcje powstańcze na terenie Rosji były bardzo mgliste i jak zwykle w Polsce – zawodne. Ostatecznie okazało się sprawdzianem naszego patriotyzmu i gotowości poświęceń w imię walki o wolność i ciężko zapłaconą lekcją historii.
Mimo żałoby narodowej po upadku powstania nie odbiło się ono tak mocno w naszej kulturze jak powstanie listopadowe, które chyba mniej na to zasługiwało aniżeli styczniowe.
Lekcja historii nie poszła jednak na marne, czerpały z niej zarówno ruchy powstańcze w 1905 roku jak i w czasie I wojny światowej, a szczególnie Legiony Polskie.
W Polsce odrodzonej uczestnicy powstania styczniowego cieszyli najwyższym szacunkiem, wszyscy uzyskali stopnie oficerskie i odpowiednie renty. Ten stosunek wynikał z podstawowej zasady uznania niepodległości, jako najwyższej wartości. Tym między innymi różni się Polska przedwojenna od obecnej „III Rzeczpospolitej”.
Obchody 150 rocznicy powstania styczniowego są nam potrzebne właśnie dla odrodzenia ducha walki o niepodległość Polski, jeżeli bowiem nasi przodkowie potrafili zdobyć się na walkę w najtrudniejszych warunkach to współczesne pokolenie Polaków mając nieporównywalnie lepsze możliwości nie powinno uchylać się od niej.
PS. Już po napisaniu tego tekstu natrafiłem na publikacje, które zwróciły moją uwagę, a mianowicie:
– negatywne opinie o powstaniu styczniowym potępiające w czambuł wszystko, co się działo po stronie polskiej i przeciwstawiające temu politykę endecji, jako jedynie słuszną reakcję popowstaniową.
Taka postawa prowadzi do „apeasement’u” jakby powiedzieli Anglosasi, czyli kolejnej rezygnacji ze wszystkiego, co pozostało z polskości. Zamiar władców Rosji w stosunku do Polski był oczywisty: -dążenie do pełnej rusyfikacji, brak oporu i liczenie na carskie łaski tylko w tym mogły dopomóc.
– druga wiadomość jakby potwierdza skutki poprzednio wymienionej postawy; chodzi mianowicie o wynik ankiety przeprowadzonej w Warszawie w sprawie pomników „czterech śpiących” i Berlinga, z którego wynika, że „warszawiacy” chcą zachowania tych pomników.
Z ankietami bywa różnie kiedyś Jan Pietrzak kandydujący na urząd prezydenta dał dowód, że można uzyskać każdy pożądany rezultat ankiety przez odpowiedni dobór respondentów. Możliwe, że w warszawskiej ankiecie brali udział „warszawiacy” zasiedlani masowo przez władze PRL w celu wzmocnienia na tym terenie partii i bezpieki. Korzystano z prawa zmuszającego do posiadania zezwolenia na meldunek w Warszawie. W swoim czasie na podstawie tego przepisu odmówiono mi prawa meldunku w Warszawie, a odmowę podpisał niejaki pan Gronkiewicz, chyba nazwisko skądś znane?
Ponadto stała gloryfikacja postawy oportunistycznej prowadzi do całkowitego zagubienia możliwości oceny moralnej nie mówiąc już o uczuciach patriotycznych.
Wyrazem tego była inna ankieta, na którą przypadkowo trafiłem w programie TVP „Historia”, który już całkowicie zeszedł na psy. Podano w niej zespół osób najgorzej ocenianych w historii Polski i znalazło się w tym zespole nazwisko Piłsudskiego obok Dzierżyńskiego, Bieruta i innych temu podobnych. Autorzy nie zdają sobie sprawy z tego, że Dzierżyński Bierut i inni figurują w naszej historii na tych samych prawach, co Stalin czy Hitler tylko, że na znacznie podlejszych pozycjach, bo tamci to wprost wrogowie a ci to ich agenci. Jak tak dalej pójdzie to obok Pużaka będziemy mieli Urbana i to na wyższej pozycji, bo bardziej znany.
Wszystko na zasadzie obojętnie co o tobie się mówi ważne żeby było o tobie głośno.
Żeby uniknąć tej miary upadku należy przypominać o tych, którzy moralnie osiągnęli szczyt poświęcenia i bohaterstwa, a do nich właśnie należą uczestnicy powstania styczniowego.