Ekipa narodowej reprezentacji Chorwacji uczci polskie ofiary komunizmu. W tym zbrodni katyńskiej – informuje „Nasz Dziennik”.
Taką zapowiedź złożył szef chorwackiej federacji piłkarskiej. Chorwaci, podobnie jak Polacy, również mają swój "Katyń". – Nie pojedziemy do obozu w Oświęcimiu, ale mogę powiedzieć, że na 90 procent odwiedzimy któreś z centrów pamięci i oddamy cześć polskim oficerom wymordowanym w Lesie Katyńskim – powiedział Vlatko Marković, szef Chorwackiego Związku Piłki Nożnej (HNS).
– To piękny i dojrzały gest z ich strony, który zasługuje na szacunek. Pokazuje, że ze sportem można również łączyć wartości patriotyczne. Chorwaci to naród bardzo mocno doświadczony przez komunizm, a także przez niesprawiedliwe decyzje, jakie zapadły po I wojnie światowej, gdy włączono ich w skład Jugosławii – komentuje dr Krzysztof Kawęcki z Prawicy Rzeczypospolitej, który deklaruje sympatię dla drużyny z Bałkanów. Decyzja Chorwatów to dobry przykład dla polskiego PZPN, który nie tylko zwalcza na stadionach symbolikę patriotyczną i antykomunistyczną, ale wspiera też propagandę lewicową.
– Pomnik uświęcający pamięć ofiar nazistów znajduje się w każdym polskim mieście i taka wizyta byłaby dobrym gestem w stosunku do polskich kibiców, którzy też byli ofiarami tej zbrodni – stwierdził na łamach największej gazety "Jutarnji List" historyk Tvrtko Jakovina. "Cześć ofiarom faszyzmu oddajemy u siebie, i to bardzo intensywnie. Widać jednak, że aby oddać cześć ofiarom komunizmu, którego sami byliśmy ofiarami, musimy jechać za granicę. Wyjazd do Polski jest ku temu znakomitą okazją. Niech przy okazji wspomną też Chorwatów, którzy doznali cierpień z rąk komunistów" – napisał z kolei w liście do redakcji jeden z czytelników gazety. I to jest sedno problemu, o którym należy przy tej okazji wspomnieć.
Chorwaci, którzy swoją pierwszą niepodległość utożsamiają z powstałym w oparciu o III Rzeszę Niezależnym Państwem Chorwackim, podczas ostatniej wojny walczyli przeciwko Sowietom i komunistom Josipa Tity. Jednak po układach jałtańskich los niepodległościowych i antykomunistycznych elit chorwackich przypominał dokładnie to, co spotkało polskie elity polityczne i wojskowe po 1939 roku. Prześladowania i zagładę. Chorwackim odpowiednikiem Katynia jest austriacka miejscowość Bleiburg.- Pod koniec wojny kilkadziesiąt tysięcy chorwackich żołnierzy i uchodźców próbowało poddać się aliantom na terenie Austrii. Niestety, Brytyjczycy przekazali ich w ręce komunistycznych morderców Josipa Broza-Tity – tłumaczy Arkadiusz Karbowiak, autor licznych artykułów na temat bałkańskiego antykomunistycznego ruchu oporu. – Często porównuje się komunistyczne zbrodnie na Chorwatach ze zbrodniami popełnionymi przez Sowietów na Polakach w Katyniu i innych miejscach kaźni. Z pewnością są to uprawnione porównania – ocenia. Jak przypomina, w 1945 r. oddziały komunistycznej Armii Jugosłowiańskiej w miejscowości Bleiburg wymordowały część przekazanych w ich ręce chorwackich jeńców. Potem doszło do serii mordów na Chorwatach popełnionych na terenie Słowenii. Oprócz nich jugosłowiańscy komuniści zamordowali kilkanaście tysięcy słoweńskich jeńców i cywilów, węgierskich uchodźców, którzy uciekali przed armią sowiecką, oraz kilkuset serbskich i czarnogórskich czetników. – Według różnych szacunków ofiarą tych masowych egzekucji padło około 40-50 tys. osób. Ci, którzy przeżyli te masakry, pognani zostali w tzw. marszu odkupienia do obozów koncentracyjnych. Tak zwaną krizni put, czyli drogą krzyżową. Oblicza się, że około 30 tys. z nich jej nie przeżyło – podkreśla Karbowiak. Historyk Paul Johnson w swojej "Historii świata" pisał, że dziesiątki tysięcy Chorwatów pędzono z rękami związanymi drutem kolczastym w typowo sowiecki sposób. Podobnie jak w przypadku Katynia tragedia bleiburska była przez lata przemilczana, jej ślady skrzętnie zacierano, groby niszczono, stawiając w ich miejscu budynki.
Więcej: