Nasza jednoosobowa satyryczna redakcja nie śledzi z jakąś szczególnie napiętą uwagą złych doniesień z krainy, w której funkcjonuje. Po prostu obija się po serwisach i czyta to i owo. Uderza ją jednak skala tych doniesień. Oczywiście rozumiemy, że człowiek, który wyrósł z prehistorii i odziedziczył w genach coś, co nazywa się inklinacją negatywną (pozwalającą mu przez lata dostrzegać zagrożenie), nadal ulega jej wpływowi i złe pierwej dostrzega niż dobre. Niemniej jednak dochodzimy do wniosku, że rozsądna granica negatywów została przekroczona. Jesteśmy już jedną nogą poza Rubikonem i dochodzimy do granic Mordoru. Ta metaforyczna refleksja naszła nas wraz z informacjami o tym, co się wyprawiało w ARiMR. Okazuje się, że to instytucja prawdziwie renesansowa. Odnawia, restrukturyzuje i modernizuje głównie portfele zaufanych […]
Nasza jednoosobowa satyryczna redakcja nie śledzi z jakąś szczególnie napiętą uwagą złych doniesień z krainy, w której funkcjonuje. Po prostu obija się po serwisach i czyta to i owo. Uderza ją jednak skala tych doniesień. Oczywiście rozumiemy, że człowiek, który wyrósł z prehistorii i odziedziczył w genach coś, co nazywa się inklinacją negatywną (pozwalającą mu przez lata dostrzegać zagrożenie), nadal ulega jej wpływowi i złe pierwej dostrzega niż dobre. Niemniej jednak dochodzimy do wniosku, że rozsądna granica negatywów została przekroczona. Jesteśmy już jedną nogą poza Rubikonem i dochodzimy do granic Mordoru. Ta metaforyczna refleksja naszła nas wraz z informacjami o tym, co się wyprawiało w ARiMR. Okazuje się, że to instytucja prawdziwie renesansowa. Odnawia, restrukturyzuje i modernizuje głównie portfele zaufanych i nepotów. Ale chyba nas to nie dziwi. To przykład jeden z setek, jeśli nie tysięcy (zależy jak określimy wartość progową). Gdyby udało się podliczyć w wielkościach finansowych to, co zdołano zdefraudować w warunkach tzw. wolnego rynku III RP, to stawiamy dolary przeciwko orzechom, że w PRL-u jako uspołecznieni robotnicy wynieśliśmy z zakładu mniej. Nie oznacza to, że zanim tęsknimy. Raczej, że u nas państwo ciągle jest, jak orzech. Ciężkie do zgryzienia. I okolicznościowy kuplet:
Cicho, zimno, głucho, głodno
I zła krew ci jątrzy ranę.
Boś już doszedł prawie do dna
I łbem walisz w tępą ścianę.
Choć jest lepiej w statystykach
W propagandzie rośniesz w siłę
Wciąż sprzed nosa to ci znika,
Co wydaje się tak miłe.
A to, że masz dochód stały,
Że gdyś chory pomoc idzie,
Że się dzieci wychowały,
Że nie kłaniasz już się bidzie.
Patrzysz w okno wyczekujesz
Gdzieś pogoda, jak się patrzy,
Lecz ty znowu tym się trujesz,
Że jest dobra dla bogaczy.
Im są palmy, słodkie drinki
Tyś jest wzięty zaś pod lupę
Toć dla ciebie nie nowinki,
Że cię zimno szczypie w dupę,
Że wyrzucasz stąd obornik,
Że masz dane netto tysiąc,
Że nachodzi cię komornik
Jest ch… mógłbyś przysiąc.
Czekaj, jak jaskółka wiosny,
Aż przyjdzie, uściśnie dłonie
Polityk miły, radosny,
Co zarobi na twym zgonie,
Bo się ta kolejka zmniejszy,
Która tak mu humor psuje
I w rankingach on jutrzejszych
Znowu sobie pobryluje.
Lecz chcąc kończyć nieco milej,
By znaleźć światło w tunelu
Zacznij już odliczać chwile
Do końca tego b…u.
Z pozdrowieniami Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję
2 komentarz