Wypuszczono nas w 89 roku z pieczary i posadzono przed chińskim parawanem.
„Cienie w pieczarze” to tytuł znanej powieści Stefana Kisielewskiego. To metafora rzeczywistości poznawanej wyłącznie za pośrednictwem jej obrazu. Termin „cienie w pieczarze” zakłada jednak istnienie związku pomiędzy tym co się dzieje naprawdę, a tym co obserwujemy. Tak można było zapewne dość trafnie opisać rzeczywistość realnego socjalizmu.
Chiński teatr cieni to zupełnie co innego. Widzisz to co masz zobaczyć, a za ekranem dzieje się coś zupełnie innego, coś co z obrazem nie ma najmniejszego związku. Na przykład Chińczyk składa ręce, a ty wierzysz, że to jest ptaszek.
Inaczej mówiąc- siedząc w platońskiej pieczarze widzimy nieostro, nie widzimy szczegółów, nie wiemy czym są „rzeczy w sobie” Wiemy jednak, że cienie odwzorowują jakąś rzeczywistość i choć dla nas jest ona niepoznawalna, kwestią jest tylko czy potrafimy znaleźć transformatę pomiędzy tą rzeczywistością, a rzeczywistością naszą, albo podchodząc do sprawy pozytywistycznie czy potrafimy tą niezrozumiałą do końca rzeczywistością operować, manipulować, albo w jakikolwiek sposób do niej się dostosować.
Kierowcę, który wjeżdżając do garażu korzysta z fotokomórki nie musi interesować co napisał Einstein w liście do przyjaciela, o ile ma pewność, że za każdym razem fotokomórka zadziała, niezależnie od tego jaka jest prawdziwa natura kwantu świetlnego i co tym myśli Einstein. A oto co myśli:
<All the fifty years of conscious brooding have brought me no closer to the answer of the question: “What are light quanta”. Of course, today every rascal thinks he knows the answer, but he is deluding himself.> ( 50 lat rozmyślań nie przybliżyło mnie do odpowiedzi na pytanie czym są kwanty światła.. Obecnie każdy łobuz myśli, że zna odpowiedź, ale się łudzi.)
Nowomowa komunistyczna była łatwa do rozszyfrowania, powstały nawet specjalne jej słowniki. Równie łatwe do rozszyfrowania był modus operandi tych wszystkich Cebul, Moczarów, Motyk i Kociołków. Jakie niezwykłe tajemnice mogli ukrywać? Jeden miał na sumieniu współpracę z gestapo, inny rabowanie Żydów. Jeden uczestniczył w aferze żelazo, inny katował więźniów. Mogli nawet przyjąć inne nazwiska. Nie zmienia to ich historycznej roli. Czy ocena czynów Jaruzelskiego zależy od tego jak się on naprawdę nazywa? Jaruzelski vel X vel Y. Dla takich jak on była zawsze zarezerwowana partykuła vel zamiast von.
Czy naprawdę jest istotna dla życia naszej zbiorowości wiedza o tym kto naprawdę rąbnął Nowotkę? Roman Zimand znał kobietę, która była świadkiem tego zabójstwa i dożyła sędziwego wieku tylko dlatego, że nie puściła pary z gęby. Wtedy kiedy mi to mówił, też mnie to niewiele obchodziło. To były wewnętrzne rozgrywki komunistycznego gangu. Niech się pozagryzają. Dla nas to czysty zysk- uważała większość ludzi.
Gangsterskie, wewnętrzne komunistyczne tajemnice mogły ewentualnie bulwersować takich jak Zimand, który przez wiele lat był ( przynajmniej tak twierdził) prawdziwym komunistą, potem próbował jechać na dwóch koniach ( nazywam to pocztą węgierską), a potem dosiadł konia o imieniu Opozycja i zajeździł go na śmierć. Na głęboki wstyd za „pryszczatą” przeszłość podrywał liczne panienki i zupełnie nieźle mu się powodziło.
Łatwość odczytanie cieni na ścianie pieczary zadecydowała o tym, że nasz naród przez kilkadziesiąt lat nie dał się ogłupić. Każdy wiedział, że Katyń jest dziełem sowietów, że czynna walka o pokój oznacza wojnę w Korei, a bratnia pomoc- inwazję na Czechosłowację. Nie byliśmy w tych sprawach podzieleni. Ulica mówiła to samo co salony, a raczej salony nie ośmieliłyby się mówić czegoś innego niż ulica. W Kościele spotykały się salon, ulica i wierni.
Wypuszczono nas w 89 roku z pieczary i posadzono przed chińskim parawanem. Sami nie wiemy co widzimy.
Premier rozmawiał z inwestorem katarskim, albo nie rozmawiał, a może nie istnieje żaden inwestor katarski i nie ma na mapie takiego kraju. Generał strzela do siebie, albo nie strzela, albo ktoś strzela do generała, albo w ogóle nikt nie strzelał.
Nawet jeżeli za parawanem pada trup, nie wiemy czy to trup czy ręce Chińczyka.
O dziwo -o interpretacje tych teatralnych kreacji gotowi jesteśmy się kłócić na śmierć i życie.
Salon mówi co innego niż ulica. Ulica co innego niż Kościół. Kościół co innego niż wierni.
. Przecież powinniśmy wiedzieć, że chiński teatr cieni, jak to teatr, kreuje rzeczywistość całkiem umowną. Jednak nie wiadomo dlaczego większość z nas przyjmuje te umowne, teatralne kreacje za obraz jakiejś realnej rzeczywistości i wytęża szare komórki usiłując znaleźć do niej klucz.
PS. W liście Einsteina występuje słowo „rascal”, które przetłumaczyłam zgodnie z jego słownikowym znaczeniem. Zamiast „każdy łobuz” napisałabym chętnie „każdy dureń” i gdyby to był film, zrobiłabym tak bez skrupułów. Wydawało mi się kiedyś, że niegrzecznie jest podawać tłumaczenie angielskiego cytatu w kraju, gdzie każdy zna angielski lepiej niż ja. Okazało się, że podobno niegrzecznie jest cytować w obcym języku bez tłumaczenia.
Jak nie staniesz – plecy z tyłu.