Chcesz dużo zarabiać? Zostań nowoczesną prostytutką
30/03/2014
4130 Wyświetlenia
5 Komentarze
9 minut czytania
Nietypowa Prostytutka – Maja Stasińska z Onet niby nie zachęca, a jednak chyba zachęca. Dzięki pojęciu „sponsoringu” proceder bycia kurwą staje się dla młodych dziewczyn bardziej przyswajalny.
Młode, zwykle atrakcyjne dziewczyny chcą zarobić pieniądze na studia, na lepsze ciuchy i imprezy. Obiecują sobie, że sponsoring będzie tylko chwilowym rozwiązaniem, że zdobędą wykształcenie, znajdą pracę i na zawsze skończą z tym „biznesem”. Okazuje się jednak, że to nie jest wcale takie łatwe i część młodych kobiet zostaje prostytutkami.
Do sponsoringu Joannę wciągnęła koleżanka. Na pierwszym roku mieszkała w akademiku i żywiła się zawartością słoików przywożonych z domu. Na drugim miała drogie ciuchy, wynajęte mieszkanie w centrum miasta i lunche w restauracjach. Podobno znalazła jakąś pracę, podobno lepiej powodziło się jej rodzicom. Ale Aście kiedyś powiedziała, że ma bogatego chłopaka, nie przeszkadza jej, że chłopak jest starszy od jej ojca i ma żonę. A jeśli Joanna chce, to ona pomoże jej znaleźć takiego faceta. Wtedy Joanna powiedziała, że nie chce być prostytutką.- Niewiele wiedziałam o sponsoringu, chociaż zaczynało się o tym mówić. Dla mnie to było to samo, co prostytucja. Dopiero potem zrozumiałam, o co w tym tak naprawdę chodzi. Ale wtedy sama już była w tym biznesie – mówi Joanna.Badania nad sponsoringiem przeprowadził prof. Jacek Kurzępa. Ten wrocławski socjolog określił jaka jest różnica między sponsoringiem, a prostytucją. Sondaż przeprowadził wśród 760 studentów z siedmiu polskich miast. W przypadku prostytucji musi dojść do aktu seksualnego, a w sponsoringu może skończyć się na wspólnej kolacji. Różni je też liczba klientów: u prostytutek jest ich zazwyczaj wielu, u poszukujących sponsora, może być jeden stały. Poza tym tylko 30 proc. prostytutek ukrywa to, co robi. W przypadku osób sponsorowanych liczba kamuflujących się dotyczy 95 proc., zaś 20 proc. z 760 ankietowanych studentów odpowiedziało, że zna w środowisku studenckim kogoś, kto deklaruje, że to robi albo o którym wiadomo, że to robi. Swoje badania socjolog opublikował w książce „Młodzi, piękni i niedrodzy. Młodość w objęciach seksbiznesu”.
Luksus uzależnia
Tadeusz był miły i szarmancki. Na pierwszej randce Joanna dostała od niego złoty łańcuszek na zachętę. Chociaż za złotem nie przepada, zrobiło to na niej wrażenie. Od chłopaka nawet kwiatów nie dostawała, wiecznie na coś oszczędzał, a to na nowy komputer, a to na wakacje. Tadeusz nie oszczędzał na niczym, a tym bardziej na rachunkach w restauracji. Do kolacji zawsze było drogie wino. Na początku nie podobał jej się. Jeszcze nie całkiem stary, koło 50-tki, a już łysy i jakby zmęczony. Nie pytała, czy ma żonę, chociaż obrączki na palcu nie ukrywał. Nigdy o tym za dużo nie mówił. Wiedziała tylko, że ona mieszka w innym mieście. Podejrzewała, że był zwyczajnie znudzony, potrzebował odmiany, a może czuł się samotny. Awansował, przyjechał do pracy, a jego rodzina została 200 kilometrów stąd.Wynajął jej kawalerkę i dawał kieszonkowe, czasami prezenty. W zamian spotykali się raz, dwa razy w tygodniu. W zależności od tego, czy wyjeżdżał w weekend z miasta, czy zostawał. Zdarzało się, że jechali gdzieś razem. Nigdy na niczym nie oszczędzał. Nie wypłakiwał jej się na ramieniu, był dość skryty. Chciał tylko miło spędzić czas, czasami uprawiać seks. Nie afiszował się też z tym związkiem, co odpowiadało obojgu.Joanna skończyła studia. Ale nie zerwała ze swoim sponsorem, zerwała z chłopakiem, który już zaczął czegoś się domyślać i nalegać, żebym z nim zamieszkała. Nie chciała przenieść się do jego „obskurnej klitki” gdzieś na peryferiach miasta.- Po prostu nie dałam rady nagle zamieszkać w dziurze i pracować za marne grosze po 12 godzin na dobę. Rozmawiała o tym ze swoim „przyjacielem”. Obiecał, że kupi dla mnie jakieś niewielkie mieszkanko. Mówił, że musi tylko wyczuć moment, żeby żona nie połapała się, że wydał za dużo pieniędzy. A musiał zarabiać nieziemsko. Prosił, żebym go nie zostawiała. Dał mi nawet większe kieszonkowe, chociaż tego mieszkania nigdy mi nie kupił – mówi Joanna.Kiedyś przyszedł i powiedział, że już dłużej nie może tego ciągnąć, że da jej pieniądze jeszcze na jakieś cztery miesiące. A potem musi sobie radzić sama. Nie mówił, co się stało, dlaczego podjął taką decyzję. A ona nie pytała. Pomyślała, że to nawet dobrze, że będzie miała cztery miesiące na znalezienie pracy.- Zaczepiłam się nawet w jakiejś agencji reklamowej, ale musiałam takie bzdury robić, że zęby mnie bolały. A do tego rąbnięta szefowa ciągle coś gderała, że nie identyfikuję się z firmą, że się nie staram. Takie tam pierdoły. Płaciła mi 1,5 tys. złotych i chciała, żebym identyfikowała się z firmą. Nie przedłużyła mi umowy. Szukałam pracy, ale już same rozmowy kwalifikacyjne były żenujące, jakieś pseudopsychologiczne testy, niby na inteligencję i spostrzegawczość. Żenujące – wspomina Joanna.
Nietypowa prostytutka
Jej chlebodawca zniknął na dobre, a do tego skończyły pieniądze. Panikowała. Chciała mieć własny kąt. Ale, żeby zarobić na własne mieszkanie już nie mogłam mieć jednego sponsora. Nie wkładała swoich ulotek za wycieraczkę samochodów. Znalazła nowego „przyjaciela” – jak go określa, drugi sam się nawinął. Ma też stałych klientów od czasu do czasu. Zawsze muszą konkretnie zapłacić.- Ciągle myślę, że nie jestem typową prostytutką. To słowo nie przechodzi mi przez gardło. Mam życiowy plan. Kupię mieszkanie. Zarobię pieniądze i otworzę własną firmę. Mam 30 lat. Wiem, z roku na rok będę starsza. Nie chcę trafić do agencji. To, czym się zajmuje jest sytuacją przejściową – mówi Joanna.Prof. Jacek Kurzępa zauważa, że ze sponsoringu trudno wyjść. To uzależnia. Ciało można zabezpieczyć, ale nie psychikę. Wielokrotne oddawanie się za pieniądze uprzedmiotowia człowieka, powoduje „zeszmacenie”. Ale dzięki pojęciu „sponsoring” proceder ten staje się bardziej przyswajalny. Dziewczyny mówią, że sprzedają tylko ciało, że w głębi duszy są inne, że to tylko na chwilę, ale trudno im zrezygnować z pieniędzy, które zarabiają w ten sposób.
(prosto z onetu)