Kongres Nowej Prawicy w Rybniku próbuje doprowadzić do likwidacji w tym mieście Straży Miejskiej. Lokalny prezydent robi wszystko, by inicjatywę zatrzymać. Pomysł KNP ma szanse przyjać się w innych miastach.
Rybnicki Kongres Nowej Prawicy zaczął zbierać podpisy w sprawie likwidacji Straży Miejskiej. Pomysł spotkał się z entuzjazmem lokalnej społeczności. W ciągu miesiąca prawica zebrała więcej podpisów niż wymagane jest do przeprowadzenia referendum. Nie wiadomo czy do referedum dojdzie, bo prezydent miasta robi wszystko, by pomysł nie został wprowadzony w życie. Rybnik nie będzie jedynym miastem, którego włodarz podjąć będzie musiał decyzję w tej sprawie. Nowa Prawica rozpoczyna zbieranie podpisów pod referendum w sprawie likwidacji straży miwjskich w innych małych aglomeracjach. Drugi w kolejności może być Stargard Szczeciński. Paradoksalnie jednak, gdziekolwiek rzucane jest hasło likwidacji straży, zaraz spotyka się z pozytywną opinią mieszkańców.
Trudno się temu dziwić: straże miejskie są wszędzie instytucjami tyle niepotrzebnymi co nielubianymi. Każdy z nas zna ze swojego doświadczenia kłótnie z aroganckimi strażnikami, którzy wcześniej założyli blokadę na koło, odwieźli samochód lub wystawili bezsensowny mandat. Dyskusje ze strażnikami nie należą nigdy do przyjemności, a z reguły są ponadto stratą czasu. Odzyskanie zabranego lub unieruchmionego samochodu kosztuje dużo i zabiera (zupełnie bez sensu) czasem nawet kilka godzin. Strażnicy też – jak wszyscy panstwowi urzędnicy – za wszelką cenę starają się wykazać, więc potrzebują efektów, a te osiągają, nakładając kary. Często za rzeczy bzdurne lub takie, które w ogóle nie powinny być penalizowane. Moje szczególne obrzydzenie budziła straż miejska w Warszawie karająca kierowców za bzdury przed Sejmem RP, czyli miejscem, w którym prawo jest nagminnie i bezkarnie łamane.
Straż Miejska jest instytucją niepotrzebną i kosztowną, co sprawia, że jej utrzymywanie jest szkodliwe. Przepisy, które musi egzekwować, są źle skonstruowane. Przykładem są skrajnie rygorystyczne zakazy parkowania. Wystarczy zliberalizować prawo o ruchu drogowym, wyznaczyć nowe miejsca parkingowe i budować parkingi podziemne, a problem złego parkowania zniknie sam z siebie. Podobnie z piciem alkoholu w miejscach publicznych. Należy ten proceder zalegalizować i problem zniknie. Zniknie też pole działalności straży miejskich, przez co przestaną one być potrzebne.
W mniejszych miasteczkach i powiatach, straże miejskie to instytucje, w których wójt (lub prezydent miasta) może zatrudniać swoich na ciepłych posadkach. Ci swoi zatrudniają swoich "swoich", tworząc w ten sposób sitwę opanowującą "ciepłe posadki" na szczeblu samorządowym. Straże miejskie nie służą więc egzekwowaniu prawa tylko egzekwowaniu kumoterstwa.
Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby te niepotrzebne i denerwujące formacje zlikwidować.