Chata Wuja Jankesa..
22/05/2011
466 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
….wojna polsko-polska nie jest bełkotem prawicowych oszołomów, a zaczyna stawać się zauważalnym faktem
Chata Wuja Jankesa..
Tekst red. Janke ,chociaż nie wiem z jakich pozycji i w jakiej napisany intencji ,ma jednak pewną cechę szczególną – pozwala przyjąć, że wojna polsko-polska nie jest bełkotem prawicowych oszołomów, a zaczyna stawać się zauważalnym faktem. Mimo , że nie jest wojną na karabiny i rakiety, to zaczyna być traktowana jako realna. Powstały okopy, linie frontów, wojownicy i zaplecze. Brakuje pierwszego strzału.
Kiedyś taki pierwszy strzał padł taki w Forcie Sumter.
W Skonfederowanych Stanach Ameryki. W tegoroczną ,150 rocznicę zapalono tam dwa świetlne słupy (chyba nie słyszeli, że to faszystowskie…) symbolizujące podzielony Naród. Po 150 latach !!
Ale najpierw była Chata Wuja Toma, „przełomowe” dzieło wskazujące na postępowy północny naród numer 1 i południowy, paskudny, naród numer 2. Jej siła propagandowa była nie do ocenienie. Przyniosła z sobą zlepek argumentów dla wszystkich, którzy szukali argumentów, jakby tu w imię postępu, poprawności i miłości innym zrobić lepiej. Może nie do końca dobrze, ale lepiej.
I tak jak tekst red. Janke , pokazała, że różnice pomiędzy nimi już się tak wykrystalizowały, że nie pozostaje nic innego jak coś z tym zrobić. Oczywiście niosła też przesłanie i wskazówki, który z Narodów ma oblicze ciemności , a który jest uosobieniem sił światłości. Bo świat jest pełen dobrych ludzi, którzy nie pozwolą mordować morderców , którzy kłamiąc patrzą uczciwie w oczy , a nikczemności popełniają jedynie w walce o lepszą przyszłość. Dla których sprawiedliwością jest jedynie bezkarność dawnych zbrodni , a pamięć krzywd bezprawną nienawiścią. I którzy pragną tą swoją prawdę i sprawiedliwość przekazać całemu świata jak dobrą nowinę. Bez znaczenia na koszty.
Wyraźne aluzje i obecne w artykule określenia nie są same w sobie niczym nowym. Od kiedy Wajda rzucił w eter hasło wojny, podobnych odniesień są tysiące. Ale po raz pierwszy padło wyraźne określenie akceptacji podziału jako faktu. W niedomówieniach puenty artykułu brakuje jedynie wezwania do działania. W imię porządku, Naród Kaczyńskiego należy przekonać albo zniszczyć.
Jak powiedział Prof. Krasnodębski , dziś społeczne (…) pęknięcie stało się jeszcze bardziej fundamentalne. Polacy tworzą obecnie dwa obozy reprezentujące dwie odmienne wizje naszego kraju, dwie różne wrażliwości.”
Stoimy niczym z podniesioną w marszu nogą , gotową do postawienia ostatecznego kroku.
Trudno nie odnajdywać innych analogii, od fałszywych rozróżnień zaczynając.
Wbrew dość powszechnym opiniom Wojny Secesyjnej nie toczono o niewolnictwo. Nie wnikając w zawiłości, wspomnijmy jedynie, że na czele wojsk Konfederacji stał generał Robert E. Lee, zwolennik ustawowego zniesienia niewolnictwa. Do dziś powszechnie szanowany amerykański bohater, symbol uczciwości i szacunku, kiedy rozważał, po której stronie powinien stanąć, kwestia niewolnicza nie odegrała istotnej roli.
Tak naprawdę walka Unii z Konfederacją była starciem dwóch odrębnych światów, zamkniętych w granicach jednego państwa. Kiedy państwo w końcu pękło, naprzeciw siebie stanęły dwie różne mentalności. Granatowy mundur przywdział członek społeczeństwa przemysłowców i handlarzy, wychowany niejako w ówczesnej manierze tolerancji i poprawności politycznej , o praktycznym podejściu do świata.
W szarym mundurze wyruszał na pola bitew osobnik o sposobie myślenia zakorzenionym w tzw. naturalnej arystokracji .
O duszy Starego Południa, której cechy to „Głęboko zakorzenione przywiązanie do tradycji i dobrych manier, opór względem industrializmu, nieczułość na głos świeckich syren, które śpiewają o rozkoszach materialnych, (…) wytrwały, nieprzejednany sprzeciw wobec centralizmu i martwej ręki państwa”. Już nie istotny był pretekst, istotą i rdzeniem było zderzenie cywilizacji.
Czyż i dziś dla Narodu Kaczyńskiego nie jest częściowo wyznacznikiem hasłoróżniące ich od „zdrowej części polskiego społeczeństwa” – „Lojalność wobec mojego kraju, mojej wspólnoty – lojalność bowiem nadal pozostaje centralną cnotą – ulega oderwaniu od posłuszeństwa rządowi, który przypadkiem sprawuje nade mną władzę”.
Czyż to nie brzmi znajomo ? Nie ważne, czy o Narodzie pisze się „aż” prześmiewczo, czy jedynie szyderczo z dużej litery – faktem jest, że różnice widać gołym okiem. Ktoś ten przedział narodowy kultywuje zamiast zasypać okopy, i komuś jest to potrzebne do jemu wiadomych celów.
Wojnę secesyjną toczono o imponderabilia. Konfederaci zaliczali do nich w szczególności suwerenność państwa w którym czuli się obywatelami . Chcieli żyć w zgodzie ze swoimi zasadami, bez przymusu nakazujących im zmiany w imię nowego ładu. Dla obrony tych wartości gotowi byli nawet do wojny.
Jak ważne to dla nich było, świadczy fakt, że nie dotyczyło jedynie białych i bogatych . Któż wie o tysiącach czarnych konfederatów, tych tysiącach biorących udział w wojnie po stronie Południa czarnych wyzwoleńców. Południowy generał kawalerii Natan Bedford Forrest, któremu dorobiono gębę najwredniejszego z wrednych rasistów (założyciel Ku-Klux_Klanu) , chwalił ich oddanie słowami – „Ci chłopcy stali przy mnie ramię w ramię i nie było nigdy lepszych Konfederatów”. Zapomniano, że 83% czarnych mężczyzn – niewolników z Richmond, zgłosiło się na ochotnika. Śmietanka z Richmond na charytatywnym balu zbierała dla nich pieniądze na mundury i broń. Czarny historyk Roland Young, stwierdza: "duża część, jeśli nie większość, czarnych południowców wspierała swój kraj, demonstrując, że można nienawidzić niewolnictwa, a kochać własną ojczyznę"
A zanim upadło Richmond, ostatnią Defiladę na jego ulicach przeprowadzili Murzyni z wojsk konfederacji.
Czyż i dziś jedynym wyznacznikiem ciemnogrodu nie jest wredny moher, oszołom z krzyżem lub kibol z klubowym szalikiem ?
Inny Naród, inne symbole. I tylko ten sam uproszczony schemat…
Symbolika… a inne podobieństwa ? Ależ proszę – niczym ówcześni niewolnicy, dzisiejszy przysłowiowy leming liczy , że w wyniku nadchodzącej wojny doczeka się abolicji z ucisku IV RP i poczuje się w roli wyzwolonego „czarnucha”. Nie pamiętają tylko, że po zwycięstwie wszystko co otrzymali byli niewolnicy , to ból, cierpienie, choroby, rany wojenne, bieda, brak perspektyw, zniszczone domy, spalone pola, wymordowane rodziny, zapomniane mogiły, upadające miejsca zamieszkania i pracy – oraz , tak zwane Wartości , czyli Wolność – w której w istocie zawierały się wszystkie poprzednie nierówności. W imię wolności zostali obywatelami 2-giej kategorii o których już nikt nie dbał i nikt się nimi nie interesował.
Zapytajmy dziś, jakież to obietnice wolności i postępu głoszone ustami polityków Platformy kuszą lemingów do popierania nowej wojny ? Czyż nie chodzi tak samo , o Wartości , warte tyle co nowe podatki i kolejne podwyżki ?
O lemingi biją się jedni i drudzy. Każdy chce ich przeciągnąć na swoją stronę kusząc lepszym bytem. W końcu to prawie 50% dusz zamieszkujących na tej ziemi – nie głosują ,a mogli by .
Kto ich przekona, ten wygra.
„Rewolucja moralna to my !” – słowa Jarosława Kaczyńskiego to deklaracja woli wniesienia w polskie życie polityczne nowej jakości , chęć podporządkowania polityki nowemu, lepszemu etosowi publicznemu. Z drugiej strony jest jedynie „smoleński nekrofilizm”, walka z pozostałościami IV RP i demagogia ośmieszania. Przysłowiowe „róbta co chceta” i wymuszanie akceptacji rozwiązań prawnych, pozwalających na polityczne uprzywilejowanie jedynie tych, co już siedzą „przy korycie”. W zachwycie mediów, w dysleksji prezydenta i w otoczce podtekstów o możliwościach utraty towarzyskiej akceptacji.
To nie jest wybór. To klepanie po głowie, aby ten symboliczny ostatni spokojny krok zamienił się w tupnięcie skutkujące wojną. Prawdziwą. Taką jak nóż łódzkiej w siedzibie PiS-u.
Każda strona ma swoje symbole, wyznaczniki, sztandary i hasła. Red. Janke odnalazł „drugi obieg” filmów i dokumentów, wskazał fakt, że „Mitem założycielskim jest śmierć (…) w katastrofie smoleńskiej oraz wspomnienie niezwykłych pierwszych dni po tragedii”, wskazał jednoczący syndrom „Wspólnego, śmiertelnego wroga – Donalda Tuska. To symbol całego zła, sprawca wszelkich nieszczęść”.
Zapomniał tylko dodać, że po drugiej stronie symbolem jest Pędzący królik jako symbol wartości strefy gospodarczej , Gazeta Wyborcza jako wolność mediów i zegar długu publicznego jako objaw znakomitej polityki ekonomicznej.
Kilka milionów Polaków, traktowanych en masse jako Naród Kaczyńskiego powinien w tym momencie wciągnąć na maszt obok polskiej flagi też południową „konfederatkę”. Jej znaczenie ideowe, czyli Suwerenne Państwo, Arystokracja ducha przeciw demokracji populizmu i Tradycja przeciw wulgarnym, nowoczesnym formom społecznym mimo skojarzeń z niewolnictwem już niczym nie grozi – w oczach mediów i tak lepiej być konfederatą niż moherem.
Naród Kaczyńskiego ma swoje wyobrażenie o Polsce, inne od pomówień i obrzydliwych porównań z faszyzmem. Jego wizja Polski opiera się przede wszystkim na kulcie prawa do samostanowienia , kulcie prawa do wartości i idei ważnych zarówno lata świetlne temu jak i dziś. Porównania z antykomunistycznym podziemiem nie są tak dalekie, idea jest ta sama – Polska, naród, Ojczyzna i Prawo. I sprawiedliwość. Ale równa dla wszystkich i zgodna z moralnym priorytetem słuszności, a nie jedynie literą kodeksu.
Wojna to tragedia. Najczęściej ginąca niej ci, którzy nawet nie znają jej przyczyn.
I zbrodnią jest każde słowo, każdy gest , każda myśl i każdy czyn który zamiast powstrzymywać tą wojnę przywołuje.
Bo Naród Polski jest jeden. I każdy, kto próbuje go dzielić czy jest prezydentem, premierem czy dziennikarzem ,powinien pamiętać o konsekwencjach. W wojnie secesyjnej zginęło więcej Amerykanów niż w obu wojnach światowych łącznie. Cena jest straszna.
Zapewne dziś nie musielibyśmy liczyć grobów na polach i w lasach. Czasy się zmieniają, dziś bronią jest mandat, komornik, „niezależny sąd” i paszkwil w gazecie. Tylko konsekwencje mogą być podobne. Południe stanów zniszczono, spalono i cofnięto o lata w rozwoju , dzisiaj wyrzuca się z pracy za poglądy, aresztuje za hasła i niszczy kontrolami urzędów skarbowych. Spalona ziemia, spalone umysły, zniszczony Naród…
Czy taki ma być koniec Narodu Kaczyńskiego …?
Ci, którzy zachowują pamięć o Konfederacji, czują się też często oblężeni i prześladowani; poczynając od żądań zniszczenia typowo południowych pomników i statuł, po wezwanie do odwołania świąt konfederackich, aż po brutalne zamordowanie przez czarną młodzież Michaela Westermana, którego „rasistowska” zbrodnia polegała na tym, iż zawiesił na swoim „jeepie” flagę Konfederacji , czy tragicznego incydentu w marcu 1999 r. w Oxford, w Mississippi. Jednej nocy, ponad 15 czarnych wtargnęło do sklepu z pamiątkami związanymi z powstaniem Konfederacji. Bandyci zniszczyli sklep, podarli na strzępy kilka zawieszonych tak flag Konfederacji, wykrzykując hasła przeciwko białym.
Dziwnie znajome, przypominając sobie akcje na Krakowskim Przedmieściu, Łódź czy aresztowania „niechętnych”.
Na koniec zamiast podsumowania – w USA pomimo upływu półtora wieku, 56 %- uważa, iż Wojna Secesyjna ma i dziś znaczenie dla życia publicznego, aż dwie trzecie wyraziło pogląd, że stany Południa oderwały się od Unii, aby bronić zasady "praw stanów”, czyli tego, o co walczyło od początku. Historia przyznaje im rację – wartości są warte tego, by o nie walczyć.
W Georgii i Karolinie Południowej przez kilkadziesiąt lat toczyły się spory o flagę konfederatów . Parlamenty tych stanów uchwaliły kiedyś, że flagi te mają powiewać nad kapitolami. W Karolinie dopiero kampania prowadzona przez Afroamerykanów, z bojkotem stanu włącznie, doprowadziła do przeniesienia flagi z parlamentu na cmentarz wojskowy. Na prywatnych posesjach i samochodach na Południu flagę z krzyżem i inne symbole Konfederacji widuje się często. Ich właściciele mówią, że chodzi im tylko o hołd złożony tradycji i poświęceniu ich przodków dla sprawy. Szlachetnej, choć straconej.
Takie drobne zwycięstwa po klęsce. Jako świadectwo, że nie zawsze siła równa się racji.
A wróg jest zawzięty. Generałowi Lee dopiero w 1975 pośmiertnie Kongres przywrócił obywatelstwo USA…
To co napisałem nie jest ani definiowaniem prawicy pisowskiej ani deklaracja poglądów konserwatywnych kaczystów. I na pewno nie są głosem członka Narodu Kaczyńskiego.
Bo jeżeli czuję przynależny, to jedynie do Narodu Polskiego. Jednego i Niepodzielnego.
W pewnym sensie powyższe stanowi moje podsumowanie specyficznego „oglądu rzeczywistości” i na jakiś czas pożegnanie z Salonem.
Na pewno będę jego czytelnikiem, bo za dużo tam znajomych mi osób piszących wartościowo i ciekawie. Zapewne też nie oprę się pokusie skomentowania tego i owego.