Charków 1940 – Powązki 2011.11.2
02/11/2011
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas, który przypomina, że człowiek nie umiera, ale nadal żyje, by przejść do zmartwychwstania.
Powązki – Charków
Dziadku, Twoje białe kości
w czarnej, odległej ziemi
Dzisiaj czarna tablica
na niej Twego imienia wyryte białe litery
Zapalam znicz
mały płomień Miłości i Nadziei
Katarzyna Mech
W klimat listopadowej zadumy doskonale wprowadza poezja. Dni listopadowej oktawy pozwalają również na bardziej refleksyjne podejście do informacji o urodzinach 7-iomiliardowego obywatela Ziemi. I nie ma znaczenia w tym miejscu czy to narodzenie miało miejsce przed miesiącem, czy też nastąpi nie wiadomo gdzie w przyszłym roku, ale że każdy z nas jest taką nieznaczącą drobinką w światowej społeczności. I że jego zadaniem jest jak najlepiej przeżyć ten ograniczony w czasie czas na Ziemi, po to aby zasłużyć na połączenie z poprzednimi pokoleniami Świętych w Niebie. Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to czas, który przypomina, że człowiek nie umiera, ale nadal żyje, by przejść do zmartwychwstania.
„Czasami wydaje się nam, że złoczyńcy, oszuści bardziej umiejętnie, sprawnie organizują swe wzajemne niegodziwe działania, udzielają sobie wsparcia, są ze sobą bardziej solidarni niż ludzie prawi, niż ci, którzy przyznają się do tego, że są uczniami Chrystusa. Jest to jednak wrażenie pozorne. Oni nic trwałego bynajmniej nie zbudują. Złe drzewo nigdy nie zrodzi pożywnych owoców. Udział w żadnej nieprawości naprawdę szczęścia nie przyniesie. Prawdę głosi to powiedzenie, iż ten się naprawdę śmieje, kto śmieje się ostatni. Tymi zaś będą ludzie prawi, których końcem będzie udział w radościach Wiekuistej Miłości.
Zadajmy sobie więc w dzisiejsze święto pytanie: Jak dalece jesteśmy solidarni z żyjącymi obok nas ludźmi prawymi, świętymi? Jak dalece jesteśmy solidarni z tymi, którzy budują cywilizację życia i miłości; którzy podejmują walkę z różnorakimi nieprawościami naszego pokolenia; którzy zmagają się ze swymi słabościami, nie paktują z mocami ciemności? Kiedy ochoczo splatamy z nimi nasze ręce, losy, stajemy się uczestnikami obcowania, solidarności ludzi świętych, którzy wznoszą mury nowego Jeruzalem, gdzie Bóg będzie wszystkim we wszystkich.” Ks. Florian „Niedziela”
„Najbliższe dni to także okazja, aby przypomnieć sobie, czym jest tajemnica świętych obcowania. Ma ona dwa znaczenia: "współudział w rzeczach świętych" oraz "łączność między świętymi", pomiędzy tymi, którzy po śmierci poddawani są oczyszczeniu (przebywając w czyśćcu) lub którzy są już zbawieni i uczestniczą w chwale Boga.” Ks. Paweł Siedlanowski „Nasz Dziennik”
A ja w ramach refleksji proponuję Państwu mój autoryzowany artykuł w Naszym Dzienniku w dniu dzisiejszym a mówiący o tym jak to narodzenie 7-iomiliardowego obywatela może być prezentowane w świetle „utraty perspektyw otwartych ku przyszłości, a jeszcze bardziej symptom głębokiej alienacji duchowej”. Przy czym mój dystans do propagandowego jej wydźwięku nie wynika z faktu, że w rzeczywistości jak podaje Jim Gomez i Tim Sullivan w artykule „World Population Hits 7 Billion: Babies Celebrated Worldwide” Danica May Camacho urodziła się dzień wcześniej, ani to że jej matka Camille Galura oficjalnie dystansuje się względem stanowiska Kościoła w kwestii kontroli urodzin i że pani Galura wpisuje się w propagandę dotyczącą przeludnienia ("The number of homeless children I see on the streets keeps multiplying," "When I see them, I’m bothered because I eat and maybe they don’t."), lecz że tak radosny fakt można propagandowo wykorzystywać przeciwko ludzkości. A oto mój artykuł dla lektury i refleksji, do czego dzisiejszy dzień jest jak najbardziej predystynowany:
„„Nie można w dalszym ciągu ignorować zjawiska stopniowego spadku ilości urodzeń oraz demograficznego starzenia, ani widzieć w tym rozwiązania problemu bezrobocia. Jeśli proces demograficzny będzie nadal posuwał się w tym kierunku, to liczba ludności w Europie, która w 1960 roku stanowiła 25 procent ludności świata, spadnie w połowie przyszłego stulecia do 5 procent. Te dane skłoniły niektórych europejskich mężów stanu do mówienia o „samobójstwie demograficznym” Europy. Ta inwolucja, budząca ogólny niepokój, nas niepokoi przede wszystkim dlatego, że po wnikliwej obserwacji można w niej dostrzec poważny symptom utraty chęci do życia, utraty perspektyw otwartych ku przyszłości, a jeszcze bardziej symptom głębokiej alienacji duchowej. I dlatego musimy wciąż mówić i powtarzać: Europo, odnajdź siebie samą! Odnajdź swoją duszę!”
Fragment przemówienia Papieża Jana Pawła II do uczestników VI Sympozjum Biskupów Europejskich, 11.10. 1985 r.
Demograficzne samobójstwo Europy
Pod koniec października ONZ będzie świętować narodzenie 7- miliardowego obywatela Ziemi. Należy oczekiwać artykułów mówiących o przeludnieniu świata, czy o „demograficznej bombie”. Zapewne wylewane będą krokodyle łzy nad biedą w Afryce, brakiem surowców i anomaliami klimatycznymi. Wydaje się, że rację ma Joel Cohen z Uniwersytetu Rockefellera w Nowym Jorku, który twierdzi, iż „oceny dotyczące >>pojemności<< ludzkiej ziemi kształtują się od miliarda do biliona osób”. Według niego „te wielkości są naprawdę liczbami politycznymi, mającymi na celu wsparcie określonego punktu widzenia”.
Choć wciąż akcentowany jest fakt, iż co roku przybywa na świecie 76 milionów ludzi, a w roku 2050 ogólna liczba ludności przekroczy 9 mld, to kluczową sprawą jest występowanie w globalnej populacji zjawiska nierównowagi demograficznej w aspekcie geograficznym jak i wiekowym. O ile w krajach wysoko rozwiniętych udział osób w wieku produkcyjnym w społeczeństwie już spada, to w szerszej perspektywie, poczynając od 2015 roku, cały świat będzie się starzał i proporcja ludzi w wieku 15-64 lata do całości populacji na świecie będzie również spadać. Już w 1985 r. Jan Paweł II alarmował że obecne trendy oznaczają kulturową anihilację Europy. Dziś w pełni możemy docenić jego długoterminowe prognozy, tym bardziej że sami stajemy się ofiarami zarysowanych trendów.
Patrząc w przyszłość możemy być pewni, że zarówno Europa, jak i Rosja, Japonia czy USA, będą borykały się z jednej strony ze słabnącym dopływem młodego pokolenia, z drugiej zaś z rosnącą armią starszych ludzi, wymagających środków na emerytury i opiekę medyczną. Sytuacja ta z pewnością wpłynie na ograniczenie innowacyjności ich gospodarek i spowolnienie wzrostu gospodarczego na wzór tego przepowiadanego na początku lat 90. przez Billa Emmott’a dla Japonii w książce „The Sun Also Sets”.
Przyspieszony proces starzenia się społeczeństw, w ujęciu globalnym, podwoi w populacji liczbę emerytów. Obecnie osoby w wieku powyżej 65 lat stanowią 8 proc. światowej populacji, ale już w 2050 r. będzie ich 16 procent (w Japonii aż 42 procent).
Charakterystyczny jest fakt, że o ile Unia Europejska liczyła w 2008 r. 495,4 mln mieszkańców, o tyle w 2060 r. będzie ją zamieszkiwać 505,7 mln mieszkańców, a więc zaledwie o 2,6 proc. więcej. Będzie to efektem spadku przyrostu naturalnego w Unii z 366 tys. w 2008 r. do ubytku już w 2015 r., którego skala nasili się i będzie przekraczała 0,5 mln w 2023 r., aż dojdzie do corocznego spadku o 2 mln mieszkańców rocznie. Spadek bezwzględny nie wystąpi tylko dlatego, że UE planuje przyjęcie do 2060 r. 59 mln nowych mieszkańców, zwiększy się też liczba urodzin dzieci emigrantów – w sumie o ok. 36 mln osób.
W przypadku Polski prognozy są katastrofalne i zakładają, że we wspomnianym okresie ubędzie aż 18 proc. ludności naszego kraju i to mimo założeń, że w tym czasie przybędzie do nas milionowa rzesza imigrantów, a dzietność w polskich rodzinach znacząco się powiększy. Niezależnie od spadku liczby ludności o 7 mln nastąpi jednoczesne bardzo szybkie starzenie się naszego społeczeństwa. O ile obecnie grupa osób w wieku powyżej 80 lat, czyli osób najstarszych, wymagających najwyższych nakładów na ochronę zdrowia, wynosi 3 proc. społeczeństwa, o tyle w badanym okresie ich udział wzrośnie aż o 10 pkt. proc., czyli do 13,1 proc. ogółu ludności i będzie wynosił 4,1 mln osób.
Gdy chodzi o Europę to zgodnie z wyliczeniami Dexia Asset Management, relacja między emerytami, a pracownikami ulegnie podwojeniu do 2050 roku.
Kluczowy jest zatem fakt spadku liczby osób w wieku produkcyjnym. Według przewidywań największe negatywne zmiany w Unii Europejskiej wystąpią w Polsce i na Słowacji. W tym czasie w strukturze ludności w Polsce grupy osób w przedziale wiekowym 15-64 lata będzie mniejszy aż o 18,6 proc. w porównaniu do 2008 r. O ile obecnie liczba osób w tym wieku liczy 27 mln, o tyle według prognoz liczba ta spadnie o ponad 10 mln do poziomu 16,3 mln w 2060 r. W Wielkiej Brytanii ilość osób powyżej 70 roku życia wzrośnie o ponad 40 proc. i to w okresie do 2030 roku. W efekcie stosunek osób w wieku produkcyjnym do osób w zaawansowanym wieku (powyżej 70 lat) spadnie z 5,3:1 do 3,7:1 w 2030 r. W Polsce łączne obciążenie demograficzne do 2015 roku utrzyma się na poziomie 41 osób, później zwiększy się do poziomu ponad dwukrotnie wyższego – 91 osób w 2060 r. Konsekwencje finansowo-społeczne tych zmian odczują wszystkie grupy ludności.
Interesujący jest fakt że Japonia, podawana jako laboratorium starzenia się i przestroga dla świata, ma wyższe stopy zastąpienia niż Polska. Najniższy poziom dzietności Japonek przypadł na 2005 rok i wynosił 1,26 (poziom dzietności Polek na początku wieku wynosił 1,22) a i obecnie wynosi więcej niż w Polsce bo 1,39, przy czym Japończycy wzmacniając wsparcie finansowe dla rodzin liczą, że wzrośnie ono do 1,75.
W Polsce dzietność rodzin uległa tragicznemu zmniejszeniu do 1,382 dziecka na kobietę, we wszystkich typach rodzin. W porównaniu z 1980 r. spadek urodzin pierwszego dziecka wynosi prawie 30 proc., liczba urodzeń drugiego dziecka spadła prawie o połowę w porównaniu z 1983 r. a o 2/3 spadła liczba urodzeń trzeciego dziecka. Jeśli chodzi o rodziny, w których było czworo i więcej dzieci, czyli te, które kształtują perspektywę demograficzną, liczba urodzeń w tej grupie jest na poziomie zaledwie 1/4 tego, co było w 1982 r. Na to nakładają się też poważne problemy związane z malejącym potencjałem dzietności z powodu wzrastającego poziomu rozwodów rodziców.
Procesy te następują bardzo szybko. Nawet w ostatnim okresie – w 2008 r. w porównaniu z 2000 r. proporcja małoletnich dzieci dotkniętych rozwodem rodziców do dzieci żyjących w pełnych rodzinach powiększyła się niemal dwukrotnie. Przykład Japonii jest również ostrzeżeniem dla innych. W sytuacji wzrastającej obecnie liczby osób starszych w społeczeństwie i zwiększającej się przeciętnej długości życia, przyszły spadek nakładów na zdrowie, w połączeniu z redukcją emerytur może dać podobny efekt, jak ostatnie tsunami w Japonii (ponad 60 proc. ofiar tsunami było w wieku ponad 60 lat). A nakłady państwa na świadczenia społeczne, które wzrosną do 2015 r. aż o 40 proc., przyczyniając się do gigantycznego 200 proc. PKB zadłużenia Japonii, będą zredukowane i to mimo wzrostu potrzeb społecznych.
Jak ocenia David Bloom z Uniwersytetu Harvarda, utrzymanie świadczeń społecznych na dotychczasowym poziomie wymagałoby w przypadku Unii Europejskiej, liczącej 500 mln obywateli, przyjęcia i produktywnego zagospodarowania 1,3 mld imigrantów, w ciągu najbliższych 40 lat.
Tymczasem Polska stoi na krawędzi załamania finansów publicznych, spowodowanych faktem że na 223 kraje świata zajmujemy 209 miejsce pod względem liczby rodzących się dzieci i wspieramy emigrację młodzieży. Bez podjęcia konkretnych rozwiązań prorodzinnych w ciągu najbliższych trzech lat, to właśnie Komisja Europejska wymusi na Polsce wprowadzanie polityki prorodzinnej i otwarcie się na imigrantów, którzy przyjadą tu ze swoimi dziećmi. Niestety będzie to proces dla Polski kosztowny, bo wydatki na edukację i dostosowanie imigrantów do warunków pracy będą wyższe, niż gdyby dotyczyły Polaków.
Autor jest absolwentem IESE, byłym prezesem UNFE, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i zastępcą szefa Kancelarii Sejmu, autorem programu gospodarczego PiS z 2005 roku.”