Nie pozwoli taki Poncyliusz skończyć człowiekowi przyjemnie i finezyjnie rozpoczętego dnia. Napisałem rano jedną notkę o malarzu nazwiskiem Monet i parowozach na dworcu świętego Łazarza w Paryżu i wrzuciłem do Nowego Ekranu – gdzieś tu sobie fruwa. Potem napisałem drugą o oratoriach Haendla do salonu 24 i ona także sobie gdzieś tam fruwa. I byłoby pięknie i wzniośle utrzymać tę atmosferę do wieczora, ale się nie udało niestety. – Zobacz co on powiedział – rzekła do mnie żona pokazując mi zacytowane przez jeden z portali słowa Pawła Poncyliusza. Zobaczyłem i usta me wykrzywiły się w podkówkę. Mam bowiem od wiosny zeszłego roku wyrobioną opinię na temat tego pana i nie ukształtowała się ona w jakimś złożonym procesie bynajmniej, ale została […]
Nie pozwoli taki Poncyliusz skończyć człowiekowi przyjemnie i finezyjnie rozpoczętego dnia. Napisałem rano jedną notkę o malarzu nazwiskiem Monet i parowozach na dworcu świętego Łazarza w Paryżu i wrzuciłem do Nowego Ekranu – gdzieś tu sobie fruwa. Potem napisałem drugą o oratoriach Haendla do salonu 24 i ona także sobie gdzieś tam fruwa. I byłoby pięknie i wzniośle utrzymać tę atmosferę do wieczora, ale się nie udało niestety. – Zobacz co on powiedział – rzekła do mnie żona pokazując mi zacytowane przez jeden z portali słowa Pawła Poncyliusza. Zobaczyłem i usta me wykrzywiły się w podkówkę. Mam bowiem od wiosny zeszłego roku wyrobioną opinię na temat tego pana i nie ukształtowała się ona w jakimś złożonym procesie bynajmniej, ale została mi dana od razu, jak prezent jakiś lub nie przymierzając gwóźdź. Jak to było napiszę za chwilę. Na razie przywołajmy to co dla 'Superexpressu” wydobył z ust swych Poncyliusz. I nie chodzi mi tu bynajmniej o gumę do żucia przyklejoną do ławy w Sejmie. Chodzi o słowa. Oto w „Suprze” pokazali Poncka i zacytowali jego słowa; – Ona jest chyba psychiczna – powiedział Paweł Poncyliusz i nie chodziło mu bynajmniej o posłankę Jakubiak ani o posłankę Kluzik do czego miałby pełne prawo jako wybitny znawca ich złożonych osobowości. Chodziło mu o Martę Kaczyńską. – Nie on pierwszy i nie ostatni – powie ktoś – odczep się coryllus od Poncka, bo są gorsi. I właśnie w to powątpiewam.
Dlaczego on to powiedział? Uczynił tak ponieważ Marta Kaczyńska udzieliła wywiadu prasie, w którym stwierdziła, że Poncek und deine Verein to nie żadne „dzieci Lecha Kaczyńskiego”, ale gromadka przebiegłych cwaniaków, którzy od dawna, od marca zeszłego roku przynajmniej grali z premedytacją na rozpad PiS. Najsilniej grał zaś on właśnie – Paweł P. Wszystko zaś zaczęło się od tego, że po kolejnych wyborach władza partii, w których wygrał Jarosław Kaczyński, Poncyliusz napisał na twitterze słowa – Szkoda PiS. I dziwi mnie tylko dlaczego nikt tego wówczas nie podniósł w mediach, dlaczego nie wyrzucono Poncka na zbity łeb ze schodów i z partii, dlaczego pozwolono mu kierować kampanią. Nie znam odpowiedzi na te pytania ale znam konsekwencje tych zaniechań. Są nimi między innymi dzisiejsze jego słowa wydrukowane w brukowcu.
Przejdźmy teraz do podarowanej mi za zupełne bezdurno wiedzy o Poncyliuszu. Obdarowującym był Toyah i jedyne o co mogę mieć doń pretensje to czas, w którym owego przekazania wiedzy dokonał. Gdyby zrobił to kilka dni, ba – dzień wcześniej – mógłbym zrobić coś takiego, że każdy z nas i Poncek mnie i ja Poncka zapamiętałby na całe życie. To samo byłoby z posłanką Jakubiak i posłanką Kluzik. Należę bowiem do osób nieprzewidywalnych nawet dla samego siebie, a co dopiero dla jakiegoś tam Poncyliusza.
Jak już wielokrotnie wspominałem byliśmy z Toyahem w zeszłym roku w sztabie PiS by tam opowiedzieć ludziom i Internecie i blogowaniu. Toyah powiedział mi, że chce żebym to właśnie ja z nim poszedł. Zgodziłem się, bo wierzyłem w zwycięstwo w wyborach i liczyłem na to, że jakiś mój skromny udział też w tym będzie. Nie znałem wtedy żadnych polityków PiS i wszystkich traktowałem jednakowo – jak ludzi, którzy chcą nie tylko sukcesu, ale także wyjaśnienia przyczyn katastrofy Smoleńskiej. Weszliśmy do tego hotelu gdzie był cały ten sztab, wymalowana i uśmiechnięta posłanka Kluzik przywitała się z nami i powiedziała, że musi lecieć gotować dzieciom obiad, że jest zmęczona i przybita przegranym procesem z Komorowskim. – No trudno – pomyślałem, niech leci. W końcu są tu jeszcze inni. I wtedy właśnie zobaczyłem Poncyliusza. Zrobił na mnie jak najgorsze wrażenie, bo był uosobieniem tego co moja ciotka określa mianem „dupa w kołnierzu”, ale dobra – myślę – może ma wiele zalet i wygra te wybory. Podszedł do nas jak gadaliśmy z posłanką Kluzik i powiedział – Joasiu czy mogę cię prosić?- I Kluzikowa uśmiechając się zostawiła nas i sobie poszła z Ponckiem. I tyleśmy ją widzieli.
Wiesz co – powiedział wtedy do mnie Toyah – gdyby nie Kaczyński to ja bym w życiu na ten PiS nie głosował. Popatrz jaki cham, tamta się przynajmniej przedstawiła, a ten nawet nie raczył się przywitać. Pokiwałem głową, bo cóż było robić, ale tak naprawdę głębia myśli mojego kolegi Toyaha umknęła mi wtedy. Potem siedzieliśmy na tych krzesłach i coś pieprzyliśmy, wierząc święcie, że uczestniczymy w przedsięwzięciu organizowanym przez ludzi uczciwych, świadomych zagrożeń i wierzących w sukces. Potem były wybory, a potem jesień i to wszystko co się wtedy wydarzyło, a ja patrząc na Poncka i Palikota i tę całą resztę myślałem tylko o tym co wtedy powiedział mi Toyah. I dopiero gdy powstał ten cały PJN sens jego słów dotarł do mnie w pełni. Szkoda, że tak późno, bo mogłoby być różnie.
To jak bardzo Toyah miał rację potwierdza nam każdy kolejny dzień. Po Katastrofie Smoleńskiej pozostał już tylko Jarosław Kaczyński i to na niego głosują ludzie wybierający PiS. Może też trochę na Antoniego Macierewicza, ale głównie na Kaczyńskiego. Myślę, że gdyby w polityce znalazła się Marta Kaczyńska ludzie głosowaliby także na nią. To byłby prawdziwy sukces i prawdziwa siła. Nie wiem tylko czy pani Marta ma dosyć siły i determinacji by do polityki wejść. Bo, że ma dokładną wiedzę o tym jak zareagowaliby wyborcy na jej obecność, w to nie wątpię. No i odwaga – potrzebna by jej była jeszcze odwaga. Bo przecież kolega Poncylisza nazwiskiem Palikot na pewno nie odmówił by sobie kilku ataków na Martę Kaczyńską. Skoro stać na to Poncyliusza to tym bardziej stać byłoby Palikota. Na razie jednak nie ma jej w Polityce, a jest tam Jarosław jej stryj. I tym musimy się zadowolić i jasno sobie powiedzieć, że innych nie ma. Po 10 kwietnia innych naprawdę nie ma, a im więcej słów wyrzuca z siebie Poncyliszu tym nie ma ich jeszcze bardziej. Wręcz boleśnie i groźnie. Tak to właśnie wygląda. Dzięki Bogu posłanka Kluzik mówi mało, a posłanka Jakubiak ostatnio prawie wcale, to daje pewne nadzieje, ale także mąci obraz. Bo ich naprawdę nie ma. Jest tyko Jarosław i być może będzie Marta. Oby. Chamy precz. To do ciebie Poncek. Słowo cham nie jest obelgą w świetle polskiego prawa, więc mogę go używać do woli. Udowodnił to kolega Poncyliusza i całej reszty Palikot Janusz, też zresztą niezły cham.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy