Cenzura internetu jednak będzie?
24/03/2011
401 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Aby implementacja dyrektywy była pełna, wszystkie przepisy muszą wrócić. Prawo nie ma faworyzować serwisów internetowych względem tradycyjnej telewizji.
Dzisiejsze posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu zostało przerwane już po kilku minutach. Powodem była obawa, że przyjęcie senackich poprawek do nowelizacji ustawy medialnej spowoduje nałożenie na Polskę kary finansowej. Posłowie odłożyli posiedzenie, aby poprosić o opinię ministra Bogdana Zdrojewskiego.
Posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska, przewodnicząca sejmowej komisji (działaczka PZPR, była m.in. dziennikarką „Głosu Robotniczego” w Łodzi, organu prasowego przewodniej siły narodu) powiedziała: – Przypominam, że senat odrzucił wszystkie zapisy ustawy dotyczące serwisów internetowych. Aby implementacja dyrektywy była pełna, wszystkie przepisy muszą wrócić. Prawo nie ma faworyzować serwisów internetowych względem tradycyjnej telewizji.
Może to oznaczać, że wywołujące kontrowersje zapisy ustawy, które zostały odrzucone przez senat, zostaną przywrócone w pierwotnym kształcie. Konieczna więc będzie rejestracja wszystkich serwisów z materiałami wideo, należących do podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. Niezastosowanie się do przepisu może kosztować przedsiębiorstwo 10% rocznych przychodów.
Najbardziej jednak niebezpieczny dla wolności słowa jest zapis, według którego zabronione ma być publikowanie "przekazów zagrażających fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu rozwojowi małoletnich, bez stosowania zabezpieczeń technicznych uniemożliwiających małoletnim ich odbieranie". Ten i inne zapisy obciążą serwisy internetowe dodatkowymi kosztami, nie będą jednak dotyczyły portali znajdujących się poza granicami UE takich, jak YouTube. Spowodować to może wprowadzenie cenzury w internecie oraz że zabezpieczenia ograniczą anonimowość w sieci.
Według informacji zamieszczonych na stronie internetowej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Komisja Europejska dała Polsce czas do 14 maja 2011 roku, na wdrożenie dyrektywy dotyczącej mediów. Po tym terminie, KE ma skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Co teraz wymyśli premier? Pójdzie na kolanach do Brukseli niczym do Canossy i przywdzieje worek pokutny z błaganiem o wybaczenie, że się wychylił? Wątpię. Wszak przed wyborami taka cenzura w internecie byłaby super prezentem dla PełO.
inf. wirtualna polska.pl, zdj. PAP