Demonstrowana euforia prominentnych członków PO – szczególnie tych wywindowanych na wysokie państwowe stanowiska – po spektakularnym awansie ich lidera – jest oczywiście zrozuzumiała. Cieszyć sie należy głośno i pokazowo, by ów sukces był rozumiany jako sukces partii, a może nawet Polski. Zgrzytać zebami i poważnie analizować sytuację – można w szczelnych gabinetach i prywatnie. Widać już dokładnie, efekt Tuska jest bardzo ograniczony w czasie; można oczywiście wmawiać co bardziej oddalonym od polityki kręgom społeczeństwa, iż Europa nas docenia – nasz człowiek jest jej prezydentem (nie musi się być precyzyjnym – nie prezydentem Rady Europy, tylko prezydentem Europy – to brzmi fantastycznie).
W rzeczywistości premier nawet średniego państwa europejskiego (a Polska jest wiecej niż średnim państwem), to stanowisko o wiele wyższe od spikera Rady Europy – tam premierzy (lub prezydenci państw) mają prawo głosu, spiker już nie. Cóż zatem było przyczyną tych usilnych starań Tuska by to stanowisko osiągnąć – oczywiście – nie tylko uważni obserwatorzy życia politycznego wiedzą to doskonale – to apanaże – apanaże zupełnie niewspółmierne do pracy i odpowiedzialności, po prostu – pieniądze za przewidywalność (czyt. posłuszeństwo wobec tych, którzy go tam postawili).
Postawa ludzi aktywnych, którzy niezależnie od wykonywanej pracy angażują się wielostronnie w życie społeczne – jest postawą godną uznania. Nie mam żadnego powodu, by tego uznania pozbawić ludzi, którzy polityką chcą zajmować się zawodowo. Jest rzeczą oczywistą, iż z braku wielopokoleniowych elit, po apokalipsie nazistowskiej i komunistycznej – do polityki idą ludzie bez finansowego zaplecza i tzw. „ciąg na kasę” jest w pewnym stopniu usprawiedliwiony. Wszyscy mają oczywiście na sztandarach wypisaną pracę dla Polski, dla społeczeństwa, dobro Polaków jest najwyższym celem ich działalności. Rzeczywistość rzecz jasna – skrzeczy, ale nikt się nie przyzna, że idzie do polityki, by się nachapać. Otóż jest jeden wyjątek, który to przyznał bepruderyjnie – wszem i wobec i jeszcze wzbudza (przynajmniej urzędowy, lub u naiwnych) pewien podziw. Mam oczywiście na myśli bohatera tego wpisu.
Uzasadnienie mojej tezy wydaje się być nadzwyczaj proste, ale dla tych, którzy potrafią odróżnić naskórkowość zjawisk od istoty rzeczy. Premier Tusk uprawiał retorykę wspieraną przez rzadzacy obóz, iż np. walczy o bezpieczeństwo energetyczne; w rzeczywistości w trosce o przyjaźń z Władymirem i Angelą kwestię budowy gazoportu odsunął praktycznie „Ad Kalendas Greacas”, w wyniku tego co roku Polska traci kilka miliardów zł. za przepłacony rosyjski gaz. Tusk podpisał skrajnie dla Polski niesprawiedliwy pakiet klimatyczny, w myśl którego będziemy płacić za spalanie węgla (za spalanioe innych paliw pakiet nie przewiduje kar) – w wymiarze finansowym setki miliardów zł. ponadto stracimy setki tysiecy miejsc pracy. Ale Tusk uzyskał (jakże cenne) klepnięcie przez sprawujacego wówczas prezydencję Sarkozy’ego. Ostatnio dowiadujemy sie, iż niespodziewana zgoda Camerona będzie kosztowała polskich emigrantów w Angli pozbawienioe niektórych świadczeń społecznych. Premier okazał się całkowicie uległy w kwestii położenia rury na dnie Bałtyku, która degraduje nasze zachodnie porty, ale to bardzo podobało sie pani kanclerz. Tusk „przegrał” również sprawe naszych morskich stoczni – na rzecz niemieckich. Tę listę można długo ciągnąć. Dla uważnych obserwatorów widać było wyraźnie, iż celem premiera nie jest dobro Polski, lecz osobista kariera. Czego się zresztą można było spodziewac po człowieku wg którego mistrzostwa Europy w piłkę kopaną to być może najważniejsze wydarzenie w historii Polski i oczywiscie w ślad za tym poszło ładnych parę miliardów zł. by lansować siebie (jako piłkarza).
Dla zrealizowania osobistej kariery trzeba było za wszelka cenę utrzymywać władzę, a cena ta była wysoka – trzeba było ciąć wydatki na armię („bo przecież nikt nie zagraża naszym granicom” – o ponad 11 mld. w czasie ostatnich 7 lat, trzeba było zatrudnić dodatkowo ponad 100 000 nowych urzędników (to razem z rodzinami – najpewniejszy elektorat); te dodatkowe 10 miliardów rocznie wyrzucane w błoto, to przecież nie z jego kieszeni.
Zachowanie się premiera mojego panstwa na europejskich salonach było nad wyraz żenujące – osobiście się wstydziłem, żadnej powagi ani dostojeństwa. Jakże chciał on sobie zjednac wszystkich szefów państw, jakże się wdzięczył – to zachowanie fircyka w zalotach, albo jakby to określił autorytet PO – zachowanie się brzydkiej panny na wydaniu.
„Sukces” swojego lidera PO chce wykorzystać do dalszego utrzymywania się przy władzy, ale w istocie stan państwa pozostawiony przez ustępujacego szefa rządu jest opłakany – dług państwa wzrósł o ponad 400 mld. zł. , przejete z OFE 150 mld. zjadane jest w błyskawicznym tempie, katastrofę demograficzna trudno będzie odrobic, bezrobocie w stagnacji, armia skrajnie zaniedbana, wydobycie gazu łupkowego ciągle w powijakach itd, itd…
Zaiste – chciałoby się powiedzieć ewangelicznym jezykiem – Polska drogo za ten sukces zapłaciła.