Słuchaj – to jęknął świat
Jak chory pies u pana stóp
Tak to elicie kopią grób…
Było grubo przed jedenastą. Duży samolot majestatycznie zbliżał się do miejsca swojego przeznaczenia. "Ścieżka zdrowia" już czekała. Nieoczekiwany rozwój wypadków wymusił na zamachowcach radykalizację działań. Ryzyko wzrosło, mimo iż teren został dodatkowo zabezpieczony przed wzrokiem osób postronnych. Ale nie wszyscy od razu zginęli. I wielu z nich podjęło próbę kontaktu ze światem zewnętrznym (za pośrednictwem jedynego środka komunikacji, jaki posiadali). Zagłuszarka telefonów nie zdołała w całości zabezpieczyć terenu. Przykładowo jedna z ofiar zdążyła nagrać wiadomość swojej żonie. I to razem z odgłosami pacyfikacji. Neutralizacji tego dość niewygodnego faktu podjęli się konfidenci z dużej stacji radiowej. Potem nikt już nie dociekał, o której godzinie został nagrany na skrzynkę ten komunikat.
Czas "kupiony" kłamstwem "8:56" – pozwolił najbardziej zainteresowanym ochłonąć i zracjonalizować fakt, że przecież Prawda nikomu życia już nie przywróci, a jeszcze kolejne osoby pozbawić może. Aluzję, by zaprzestać rozsiewania niepotrzebnych "plotek" – w lot zrozumiała żona funkcjonariusza BOR, który zdołał się do niej dodzwonić ze smoleńskiego piekła. A już dla przykładu syn pewnej znanej posłanki kojarzonej ze Śląskiem – od razu uznał, iż nie należy afiszować się z wiedzą, iż 8:56 to wierutne kłamstwo.
Zaaresztowanie (już w nocy z 10/11 przez "naszych śledczych") dementi do "godziny 8:56" było bardzo przydatne. Komuś, kto w głowie miałby 8:41 zamiast 8:56 – mogły przecież puścić nerwy. Skopiowałby jeszcze jakieś informacje i kłopot gotowy. W kontekście 8:56 można było iść w zaparte i opowiadać bajki o błyskawicznie uruchamianych telefonach na pokładzie, o błyskawicznie wybieranych numerach i błyskawicznie zestawianych połączeniach na roamingu z samolotu pędzącego z prędkością 270 km/h. Właściwą ścieżkę mataczenia dobitnie wskazał "naszym" pewien rosyjski minister, który w ekspresowym tempie otrzymał raport z czasami ostatnich prób połączeń telefonicznych. I to właśnie było przyczyną opowieści o zniknięciu samolotu z radarów dopiero o g.8:50.
W rynku syren jęk, na jezdni żółty kurz
Niebiesko szklanka miga
Blacharnia Ziutka zwija już
I odtąd spoza krat
Ziutek i Mundek bez elity widzą świat
Padł na nich blady strach, że kolejne szokujące przecieki doprowadzą do linczu. Pacjentowi zaserwowano więc metodyczną kurację z kolejnych znieczuleń. Przygotowaną wg starej, sprawdzonej szkoły Radia Erewań. Nietrudno przyporządkować, który potencjalny przeciek każde z nich miało za zadanie przykryć:
1. "Эдмунд Клих дал объяснения: “Некоторые пассажиры действительно скончались спустя какое-то время после катастрофы, однако это связано с тем, что при падении они получили травмы, не совместимые с жизнью”."
(Edmund Klich wyjaśnił: „niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie, jednak w czasie upadku ulegli obrażeniom, nie dającym szans na przeżycie”)
http://www.mk.ru/incident/accident/article/2010/10/03/533783-samolet-kachinskogo-razbilsya-na-mnozhestvo-versiy.html
Część pasażerów bez większego uszczerbku na zdrowiu przeżyła upadek samolotu.
(a przygotowana była już narracja o "przedśmiertnym dzwonieniu z komórek")
2. "albo rozmawiano albo wysyłano SMS-y, w każdym razie część tych telefonów wykazuje, że rzeczywiście były one używane w momencie, może nie samego podejścia do lądowania, ale w końcowej fazie lotu."
http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-andrzej-seremet-prokuratura-sporzadzi-profil-psychologiczny,nId,277512
Większość pasażerów przeżyła i usiłowała się dodzwonić do Polski zaraz po upadku samolotu.
3. "mąż nagrał się na skrzynkę pocztową jej telefonu w chwili katastrofy" (tu akurat podano antidotum już po dostaniu się toksyn do organizmu, zresztą "szczepionka" uszyta została nićmi grubymi niczym kabel od żelazka)
http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-posel-psl-nie-dzwonil-do-zony-z-pokladu-tu-154,nId,305647
Poseł PSL dzwonił do żony 10 kwietnia 2010r po godzinie 8:41.
4. "operator ERA odnotował połączenia z telefonu osobistego należącego do funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu Pawła Krajewskiego, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Informację tę potwierdziła przed polskimi prokuratorami jego żona Urszula. Telefon oficera BOR został użyty po katastrofie"
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101103&typ=po&id=po01.txt
Funkcjonariusze BOR zadzwonili do kraju 10 kwietnia 2010r po godzinie 8:41, a twarde tego dowody znajdują się w bilingach.
Ostatnia wrzutka miała miejsce niemal bezpośrednio po deklaracji/eskalacji p.Joanny Krasowskiej-Deptuły:
"To na 100 procent był głos męża. Jestem tego pewna – mówi wdowa po polityku PSL."
Zwykły zbieg okoliczności czy może komuś puściły zwieracze? Kto chce, niech wierzy w takie "zbiegi okoliczności"…
"Czyżbym tego dnia tylko ja miała taki telefon…? Nie sądzę – dodaje."
Pani Joanna nie sądzi. Pani Joanna wie. Zresztą, nie tylko ona. Naprawdę sporo osób.
A w służbach specjalnych też trafiają się bezdzietni patrioci.
Wiecie więc, że ja was bawiłem śpiewem swym
Tylko dla zwykłej draki
W ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest
Darujcie, to już ballady kres…
Jak chory pies u pana stóp
Tak to elicie kopią grób…
Było grubo przed jedenastą. Duży samolot majestatycznie zbliżał się do miejsca swojego przeznaczenia. "Ścieżka zdrowia" już czekała. Nieoczekiwany rozwój wypadków wymusił na zamachowcach radykalizację działań. Ryzyko wzrosło, mimo iż teren został dodatkowo zabezpieczony przed wzrokiem osób postronnych. Ale nie wszyscy od razu zginęli. I wielu z nich podjęło próbę kontaktu ze światem zewnętrznym (za pośrednictwem jedynego środka komunikacji, jaki posiadali). Zagłuszarka telefonów nie zdołała w całości zabezpieczyć terenu. Przykładowo jedna z ofiar zdążyła nagrać wiadomość swojej żonie. I to razem z odgłosami pacyfikacji. Neutralizacji tego dość niewygodnego faktu podjęli się konfidenci z dużej stacji radiowej. Potem nikt już nie dociekał, o której godzinie został nagrany na skrzynkę ten komunikat.
Czas "kupiony" kłamstwem "8:56" – pozwolił najbardziej zainteresowanym ochłonąć i zracjonalizować fakt, że przecież Prawda nikomu życia już nie przywróci, a jeszcze kolejne osoby pozbawić może. Aluzję, by zaprzestać rozsiewania niepotrzebnych "plotek" – w lot zrozumiała żona funkcjonariusza BOR, który zdołał się do niej dodzwonić ze smoleńskiego piekła. A już dla przykładu syn pewnej znanej posłanki kojarzonej ze Śląskiem – od razu uznał, iż nie należy afiszować się z wiedzą, iż 8:56 to wierutne kłamstwo.
Zaaresztowanie (już w nocy z 10/11 przez "naszych śledczych") dementi do "godziny 8:56" było bardzo przydatne. Komuś, kto w głowie miałby 8:41 zamiast 8:56 – mogły przecież puścić nerwy. Skopiowałby jeszcze jakieś informacje i kłopot gotowy. W kontekście 8:56 można było iść w zaparte i opowiadać bajki o błyskawicznie uruchamianych telefonach na pokładzie, o błyskawicznie wybieranych numerach i błyskawicznie zestawianych połączeniach na roamingu z samolotu pędzącego z prędkością 270 km/h. Właściwą ścieżkę mataczenia dobitnie wskazał "naszym" pewien rosyjski minister, który w ekspresowym tempie otrzymał raport z czasami ostatnich prób połączeń telefonicznych. I to właśnie było przyczyną opowieści o zniknięciu samolotu z radarów dopiero o g.8:50.
W rynku syren jęk, na jezdni żółty kurz
Niebiesko szklanka miga
Blacharnia Ziutka zwija już
I odtąd spoza krat
Ziutek i Mundek bez elity widzą świat
Padł na nich blady strach, że kolejne szokujące przecieki doprowadzą do linczu. Pacjentowi zaserwowano więc metodyczną kurację z kolejnych znieczuleń. Przygotowaną wg starej, sprawdzonej szkoły Radia Erewań. Nietrudno przyporządkować, który potencjalny przeciek każde z nich miało za zadanie przykryć:
1. "Эдмунд Клих дал объяснения: “Некоторые пассажиры действительно скончались спустя какое-то время после катастрофы, однако это связано с тем, что при падении они получили травмы, не совместимые с жизнью”."
(Edmund Klich wyjaśnił: „niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie, jednak w czasie upadku ulegli obrażeniom, nie dającym szans na przeżycie”)
http://www.mk.ru/incident/accident/article/2010/10/03/533783-samolet-kachinskogo-razbilsya-na-mnozhestvo-versiy.html
Część pasażerów bez większego uszczerbku na zdrowiu przeżyła upadek samolotu.
(a przygotowana była już narracja o "przedśmiertnym dzwonieniu z komórek")
2. "albo rozmawiano albo wysyłano SMS-y, w każdym razie część tych telefonów wykazuje, że rzeczywiście były one używane w momencie, może nie samego podejścia do lądowania, ale w końcowej fazie lotu."
http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-andrzej-seremet-prokuratura-sporzadzi-profil-psychologiczny,nId,277512
Większość pasażerów przeżyła i usiłowała się dodzwonić do Polski zaraz po upadku samolotu.
3. "mąż nagrał się na skrzynkę pocztową jej telefonu w chwili katastrofy" (tu akurat podano antidotum już po dostaniu się toksyn do organizmu, zresztą "szczepionka" uszyta została nićmi grubymi niczym kabel od żelazka)
http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-posel-psl-nie-dzwonil-do-zony-z-pokladu-tu-154,nId,305647
Poseł PSL dzwonił do żony 10 kwietnia 2010r po godzinie 8:41.
4. "operator ERA odnotował połączenia z telefonu osobistego należącego do funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu Pawła Krajewskiego, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Informację tę potwierdziła przed polskimi prokuratorami jego żona Urszula. Telefon oficera BOR został użyty po katastrofie"
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101103&typ=po&id=po01.txt
Funkcjonariusze BOR zadzwonili do kraju 10 kwietnia 2010r po godzinie 8:41, a twarde tego dowody znajdują się w bilingach.
Ostatnia wrzutka miała miejsce niemal bezpośrednio po deklaracji/eskalacji p.Joanny Krasowskiej-Deptuły:
"To na 100 procent był głos męża. Jestem tego pewna – mówi wdowa po polityku PSL."
Zwykły zbieg okoliczności czy może komuś puściły zwieracze? Kto chce, niech wierzy w takie "zbiegi okoliczności"…
"Czyżbym tego dnia tylko ja miała taki telefon…? Nie sądzę – dodaje."
Pani Joanna nie sądzi. Pani Joanna wie. Zresztą, nie tylko ona. Naprawdę sporo osób.
A w służbach specjalnych też trafiają się bezdzietni patrioci.
Wiecie więc, że ja was bawiłem śpiewem swym
Tylko dla zwykłej draki
W ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest
Darujcie, to już ballady kres…