Red. Monika Wielowieyska pracuje w „Gazecie Wyborczej”. Zaliczam ją do ciekawych publicystek, ale niestety nie odpowiada mi „barwa” tej gazety. „Gazeta Wyborcza” usiłuje od 1989 roku edukować na czerwono Polaków i pozostawiać ich w całkowitej ignorancji edukacyjnej dotyczącej nie tylko wypaczania historii Polski, ale nie jest wolna od zwyczajnych kłamstw związanych z wydarzeniami bieżącymi w Polsce i na świecie. „Gazetę Wyborczą” jako popularny dziennik obwiniam o zniekształcanie wiedzy historycznej i bieżącej o Polsce i świecie co najmniej dwóch pokoleń Polaków. I na tym m.in. polegają obecne „dwie” Polski.
BRACTWO ZAŁGANEJ SZMATY
MONIKA WIELOWIEYSKA Z „GAZETĄ WYBORCZĄ” W TLE
Ponadto „Gazeta Wyborcza” w chrześcijańskiej Polsce walczy z Kościołem, zapominając, iż Polska stanowi przedmurze chrześcijaństwa, a nie przedmurze Azji, do czego redaktor naczelny Adam Michnik zmierza osobiście. W czasie promocji książki Jana Tomasza Grossa „Strach”, usiłującej ahistorycznie zaprezentować, grafomańsko, rzekome zbrodnie Polaków na obywatelach polskich pochodzenia żydowskiego red. Adam Michnik przedstawił „drogiemu Jankowi” Polaków, „którzy są jak Kościół rzymskokatolicki uczący obłudy, zakłamania, fałszu, hipokryzji, konformizmu”.
„Gazeta Wyborcza” dokonuje również przekazu takich „wartości” dla młodego pokolenia Polaków, jak głośny już tekst red. Tomasza Żuradzkiego „Patriotyzm jest jak rasizm”, czy też „Nie było Cudu nad Wisłą” usiłującego zdyskredytować bohaterstwo Polaków w czasie Powstania Warszawskiego.
Takie zachowania słowa drukowanego w Polsce wywołują światowe spojrzenia na Polaków, posądzanych bezprzedmiotowo o antysemityzm i oto właśnie chodzi żydowskiej „Gazecie Wyborczej”, walczącej z Polską, z Polakami, z Kościołem i z polskością.
Ojciec Adama Michnika Ozjasz Szechter został skazany na 8 lat pozbawienia wolności za usiłowania przyłączenia Polski do ZSRS przez Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy (KPZU), której był członkiem.
Adam Michnik na konferencji prasowej w Iwanofrankiwsku (Stanisławów), proponował przyłączenie Polski do Ukrainy jako zespolone państwo o tym samym rządzie i walucie jako POL – UKR, lub UKR – POL. Polskie władze do dzisiaj nie wyciągnęły konsekwencji prawnych z takich publicznych projektów i żądań Adama Michnika, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Interesujące byłoby zachowanie się red. Adama Michnika, gdybym stwierdził to samo o religii talmudycznej, co Michnik o Kościele. Powstało by wówczas wielkie aj…waj…,a niżej podpisany zostałby nazwany antysemitą, czyli rąbnięty salonową maczugą w łeb, a może nawet popełniłby samobójstwo (masowe).
Wyznawcy judaizmu talmudycznego (rabinicznego) nie są dla chrześcijan
żadnymi „starszymi” braćmi w wierze. Są wyznawcami wrogiej chrześcijaństwu fałszywej
religii odrzucającej objawienie Boże dokonane w Jezusie Chrystusie.
Nie są więc wyznawcy judaizmu żadnymi naszymi starszymi braćmi w wierze, są
natomiast młodszymi wrogami naszej wiary. Pamiętajmy, że Talmud powstał
znacznie później niż Nowy Testament.
Nowy Testament został zapisany w latach 51- 96 po Chrystusie. Jeżeli zaś chodzi o
Talmud, w III w. po Chrystusie powstała Miszna, której poszczególne traktaty
zostały opatrzone obszernym komentarzem – Gemara. Istnieją dwie redakcje
Gemary – jerozolimska (z końca IV w. po Chrystusie) i babilońska (V-VIII w. po
Chrystusie).
Talmud babiloński został uznany za obowiązujący dla judaizmu.
Chrystus wypełnił i unieważnił Stare Prawo, a zostawił całej ludzkości Nowy Testament.
Usiłowanie wpajania w umysły młodego pokolenia Polaków takich gazetowych antypolskich i antykatolickich „wartości” śmiało można nazwać dokonywanym mordem intelektualnym na narodzie, wcale nie różniącym się od dokonanych już mordów fizycznych na Polakach przez hitlerowskie Niemcy i bolszewicki Związek Sowiecki w latach okupacji niemiecko – bolszewickiej.
„Gazeta Wyborcza” usiłuje zdeprecjonować prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudę i rząd premier Beaty Szydło, obrzucając też kalumniami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Wybór takich opcji korespondujących z upadłym już alimenciarzem Mateuszem Kijowskim, z jego fałszywką w postaci „Komitetu Obrony Demokracji”, nie jest korzystny dla michnikowszczyzny, doprowadzi bowiem już wkrótce do upadku „Gazety Wyborczej” i powrotu na medialną scenę nowej „Naszej Polski”.
Bardzo interesująco red. Rafał Ziemkiewicz kreśli sylwetkę red. Moniki Wielowieyskiej redaktorki „Gazety Wyborczej” w skierowanym do niej „listem bardzo otwartym”:
„Dominiko…znasz to stare powiedzenie o „gotowaniu żaby? Gdyby ją wrzucić do wrzątku toby uciekła. Ale jeśli włożysz biedaczkę do chłodnej wody i powoli, stopniowo podgrzewać, to ani zauważy, jak ją ugotują… uważam za swój obowiązek przestrzec,…że właśnie Was w taki sposób ugotują. Jestem pewien, gdyby ktoś złożył Wam wprost ofertę: bądźcie dziennikarzami rządowymi, zapomnijcie o zawodowej etyce i własnym sumieniu, realizujcie posłusznie strategie propagandowe przygotowane przez rządowych pijarowców, a sowicie Was za to wynagrodzimy — to taka oferta zostałaby odrzucona natychmiast i z oburzeniem.
Ale porównaj, jak to, w czym chcąc nie chcąc uczestniczysz od kilku lat i w czym stopniowo tkwisz coraz głębiej, ma się do wartości, które kiedyś były dla nas wspólną, niekwestionowaną podstawą prowadzenia wszelkich sporów. Gdzie u Was stosunek do prawdy? Gdzie zwykła ludzka przyzwoitość? Gdzie zawodowa misja?
Środowisko, z którym pozwalasz by Cię identyfikowano, krok po kroku zaprzeczało wszelkim wartościom i zasadom. Pozostał mi tylko nawyk gadania o etosie i moralności, orzekania co szlachetne, a co podłe. Nawyk szczególnie żałosny w kontekście Waszych praktyk- tak, wybacz, ale muszę napisać „Waszych”., bo przecież siedzisz w tym garnku, jak żaba z naszej anegdoty, po uszy i nie protestujesz.
Dominiko, nie zaprotestowałaś, kiedy Twoje środowisko zabrnęło w monstrualne kłamstwo w sprawie przeszłości Lecha Wałęsy. Domyślam się, że sprawa była niezręczna, lepiej było milczeć, ale z perspektywy czasu, zobacz, jak wygięły się wtedy Wasze kręgosłupy. Tu etos, moralność – a tu, zwykłe, zmasowane kłamstwo, jak w propagandzie PRL. I plucie, gnojenie historyków, którzy po prosu napisali prawdę. Wałęsa kręcił, ściemniał, zmieniał wersje po trzy razy dziennie, w końcu nawet wręcz przyznał się publicznie ( w programie Moniki Olejnik), że podpisał zobowiązanie do współpracy, choć wcześniej latami zaprzeczał, przysięgając na Matkę Boską. A przecież, co tu gadać, wszyscy dobrze wiedzieliście, jak to wyglądało. Dokumenty „Bolka” kazał sobie Wałęsa jako prezydent przynieść do gabinetu – i tam w tym momencie, te „papiery” zniknęły. Czy zginęłyby, gdyby wynikało z nich, że to nie Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Bolek”, ale kto inny? Czy wtedy smutni panowie czyściliby za jego prezydentury archiwa, konfiskowali kartoteki pracownicze ze stoczni, nawet dokumenty ze szkoły, w której mały Wałęsa zaczynał edukację?
A Wy, przed laty szermujący moralnym rygoryzmem, milcząco firmowaliście kłamstwo, skupiając się na obrzucaniu pytających o prawdę przymiotnikiem „pisowski” i szydzeniu ze złych ludzi, którzy o wielkim narodowym bohaterze piszą, że jako młody łobuziak miał nieślubne dziecko i nasikał księdzu do chrzcielnicy.
Z dzisiejszej perspektywy, w jaki sposób przyzwoici ludzie, do jakich Cię zaliczam wciągnięci zostali w to kłamstwo, wydaje się tylko zapowiedzią upadku znacznie gorszego. Waszego milczenia udziały w – jak to trzeba napisać – kłamstwie smoleńskim. Bo tego co Twoje środowisko robiło i nadal robi po narodowej tragedii, nie da się ocenić inaczej. Z jednej strony szydziliście uparcie z „rozpylenia mgły”, z drugiej sami wytwarzacie propagandową mgłę, która ma ukryć odpowiedzialnych za tragedię. Wyprodukowaliście i wypuściliście w publiczny obieg szereg oczywistych kłamstw. O rzekomych naciskach, o słowach” „Jak tu nie wyląduję, to on się będzie mnie czepiał”, o kłótni do której jakoby doszło pomiędzy śp. gen. Błasikiem, a pilotem samolotu. A zarazem milczycie uparcie o coraz poważniejszych wątpliwościach śledztwa, milczycie o tym, że to rząd, nikt inny, tylko rząd Donalda Tuska ponosi odpowiedzialność za graniczącą ze zbrodnią lekkomyślność w organizacji lotu, za piramidalne zaniedbania, no i wreszcie za bezmyślne oddanie śledztwa tym samym Rosjanom, których uporczywe kłamstwa w wyjaśnieniu katastrofy „Kurska” są aż groteskowe, tym samym prokuratorom, którzy „wyjaśniali” morderstwa Litwinienki i Politowskiej oraz tropili Chodorkowskiego. Oddano im bez słowa sprzeciwu wszystkie dowody tylko w imię „imidżu” premiera żeby był swoim zwyczajem, jak najdalej od problemów, żeby się kojarzył telewizyjnym wyborcom tylko z uśmiechem, kopaniem piłki i grillowaniem. Dominiko, to właśnie jest „podłość”, którego to słowa tak lubią używać Twoi koledzy i przełożeni z gazety. Podłość wyjątkowa i niosąca dla Polski wyjątkowo fatalne skutki.
A Ty milczysz.
Nie chcę Cię przytłaczać wyliczaniem spraw, jakie krok po kroku z Was, najpierw tylko medialnych kibiców Platformy Obywatelskiej, z którą sam kiedyś wiązałem nadzieję (nawet na nią, może mi to Bóg wybaczy, głosowałem), uczyniły pracowników aparatu propagandy, dopuszczającej się coraz większych nieprawości władzy. Ale przypomnę tylko aferę hazardową, gdy premier bezczelnie złamał ustawy, by odwołać szefa CBA i objąć kontrolą ostatnią niezależną od niego służbę. Bo przecież wiesz dobrze, że postawione Mariuszowi Kamińskiemu zarzuty rzeszowskiej prokuratury to hucpa. Podobnie zresztą jak wcześniej owe „zbrodnie” PiS, o których tyle pisaliście, usprawiedliwiając z góry wszelkie nadużycia Tuska, a z których żadna nie doczekała się nawet śladu potwierdzenia, pomimo trzechletnich starań prokuratur i aż dwóch sejmowych komisji.
Dominiko, na litość boską, chyba nie będziesz mi próbowała wmówić, że to co wyrabiał Mirosław Sekuła jako dyspozycyjny funkcjonariusz do ukręcenia łba aferze, da się w jakikolwiek uczciwy sposób obronić? Że aferę, za którą sam Tusk dokonał rzezi wśród swych współpracowników ( za to że do niej dopuścili, czy, że dali się przyłapać?) naprawdę nie było? Ciekaw jestem co dzisiaj czujesz, kiedy tenże Sekuła wynagradzany jest przez partię stanowiskiem wiceszefa Najwyższej Izby Kontroli…
Proszę, nie mów mi tylko, że każdej władzy zdarzają się potknięcia, że do każdej lgną różne męty, a w ogóle to Kaczyński też…Rządy PiS nie budziły mojego zachwytu, ale PiS nigdy nie było zakładem usługowym spełniającym zachcianki różnych grup interesów. Przygotowywało ustawy czasem nie najlepsze, ale przygotowywało je samo, nie przynosiło do Sejmu gotowców napisanych przez kancelarie prawnicze wynajęte przez zainteresowane koncerny czy korporacje. Kiedy PiS wykryło na swoim zapleczu aferę, to dokładnie odwrotnie niż obecna władza, samo ją nagłośniło. Rządy PiS, które tak zdemontowaliście, mogły być złymi rządami, ale nie były rządami groźnymi dla państwa i demokracji tak jak obecne. PiS nie próbowało na chama rozbić spółki wydającej niezależną gazetę, by przejąć nad nią kontrolę, PiS nie inwigilowało obywateli na taką skalę, nie urządzało putinowskich błazenad w rodzaju wojny z dopalaczami czy „bandytami stadionowymi”, nie próbowało cenzurować Internetu. I choć za Waszym poduszczeniem kpiono z Kaczyńskich w najobrzydliwszy sposób, nigdy do nikogo nie przyszła z tego powodu ABW.
To z czym mamy do czynienia dzisiaj, to eksplozja cynizmu władzy. To recydywa schyłkowej PRL, z czasów, gdy już nikt w PZPR nie wierzył w żaden socjalizm, ale wszyscy wierzyli jeszcze, że będą rządzić wiecznie. To władza gangu totalnie bezideowych łobuzów, oparta na rabunkowym traktowaniu kraju, przekupywaniu wyborców, kosztem nieodpowiedzialnie zaciąganych kredytów, duraczeniu propagandą i urządzaniu orwellowskich seansów nienawiści wobec wypchniętej z telewizji, pozbawionej głosu i codziennie opluwanej opozycji.
Dzisiaj wybór, czy być dziennikarzem rządowym, czy opozycyjnym, stał się wyborem moralnym. Tak jak w schyłkowej PRL albo na dzisiejszej Białorusi. Przy całej świadomości, że ta opozycja jest, jaka jest – tak jak i w PRL w latach osiemdziesiątych nie była, delikatnie mówiąc, wysokiej próby, czego skutki odczuwamy do dzisiaj.
Nie wystarczy, że przecież Ty osobiście wykonujesz swój zawód przyzwoicie i nigdy nie skłamałaś. Oprócz ludzi takich, jak Czuchnowski, panie Kublik i Wiśniewska, czy inni dziennikarscy „cyngle”. Partia potrzebuje także przyzwoitych, jak Ty – po to, aby milczeli. Aby mówili wyważonym tonem w sprawach nie najważniejszych, nawet mogą czasem delikatnie partię skrytykować, byle w słowach powściągliwych. Grunt, że uwiarygodniają, że tam są.
Dominiko, dobrze rozumiem, dlaczego różni gwiazdorzy wolą miejsce w salonie od niewygodnej służby własnemu sumieniu. Ale dlaczego Ty i tacy ludzie jak Ty wciąż tam jesteście, jakie „ketmany” za tym stoją, jakie kompromisy z sumieniem, jak udaje Wam się nie widzieć tego, co staje się coraz bardziej przytłaczające – tego naprawdę nie rozumiem. Może naiwnie, ale wierzę, że wciąż jeszcze może zdążysz wyskoczyć z tego garnka, zanim będzie za późno.
Jeden komentarz