Z percepcją twórczości reżysera nie ma problemów żaden szczery, polski patriota. Z tych m.in.powodów wielkim zaszczytem jest dla stowarzyszenia Wierni Polsce Suwerennej, że pan Bohdan przyjął propozycję współtworzenia naszego Stowarzyszenia…
“Kontrowersyjność” dorobku artystycznego i samej osoby Bohdana Poręby, to określenie z arsenału tzw. poprawności politycznej.
Z percepcją twórczości reżysera nie ma problemów żaden szczery, polski patriota. Z tych m.in.powodów wielkim zaszczytem jest dla stowarzyszenia Wierni Polsce Suwerennej, że pan Bohdan przyjął propozycję współtworzenia naszego Stowarzyszenia i podjął się funkcji wiceprzewodniczącego Zarządu WPS.
W czasach takich jak obecne, kiedy toczy się walka na śmierć i życie między światem wartości i antywartości nie tylko artystycznych, ale przede wszystkim ludzkich i narodowych – dorobek i postawa takich osób jak Bohdan Poręba jest szczególnie godna podkreślenia i rozpowszechniania.
PZ
Kazimierz Kutz powiedział kiedyś, że gdyby rozpisać konkurs na najbardziej nielubianą postać w środowisku filmowym, to reżyser„Hubala” wygrałby w cuglach. Od wielu lat Bohdan Porębaprzebywa poza krwiobiegiem polskiej kultury. Dla jednych patriota i artysta wyklęty, dla innych fanatyk, antysemita, piewca narodowego komunizmu, a przede wszystkim symbol tego, co najgorsze w polskiej polityce powojennej.
O tym jak silne emocje budziła w środowisku osoba Poręby niech świadczy fakt, że Stanisław Barejawielokrotnie kpił z niego w swoich filmach. Koledzy nigdy nie wybaczyli mu koneksji z PRL-owską władzą i przynależności do niesławnego Zjednoczenia Narodowego „Grunwald”, szkalującego opozycję demokratyczną i tropiącego „syjonistyczne spiski”.
Do historii przeszło również jego spotkanie z Andrzejem Czeczotem. Kiedy reżyser odmówił podania mu ręki, karykaturzysta odpowiedział: „I słusznie, panie Poręba, bo pan jest ch***m, a ch*j rąk nie posiada”…
Bohdan – a właściwie Jerzy Bogusław – Poręba urodził się 5 kwietnia 1934 roku w Wilnie w rodzinie o silnie narodowych tradycjach. Był synemsanacyjnego oficera, czym później tłumaczył swoje przystąpienie do komunistycznej ZMP (Związek Młodzieży Polskiej).
– W Polsce Ludowej z takim pochodzeniem byłem elementem podejrzanym. Dzięki ZMP dali mi spokój – tłumaczył w wywiadzie dlaGazety Wyborczej.
W 1955 roku ukończył Wydział Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jak sam mówi, po studiach był najmłodszym reżyserem w Europie. Miał zaledwie 21 lat.
Rok później udało mu się nakręcićdokument zatytułowany „Apel poległych”, który pierwotnie miał zrobić Andrzej Wajda. W 1959 tpku zadebiutował pełnometrażowymi„Lunatykami”.
Wszystko zmieniło się w 1963 roku, kiedy Poręba wyreżyserował „Daleką drogę” – historię I Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Mimo dość jednoznacznej, pro-PRL-owiej wymowy, film kosztował reżysera złamanie kariery.
Dlaczego? Poręba twierdzi, że został poszkodowany wskutek rozgrywek partyjnych, choć nie wyklucza, że w sprawie maczał palce ówczesny szef polskiej kinematografiiAleksander Ford. Pewne jest, że doPoręby przylgnęła łatka nacjonalisty.
Reżyser dostał propozycję kręcenia kryminałów, którą odrzucił. Przez sześć kolejnych lat był bezrobotny.
„Daleka droga” zapoczątkowała militarno-patriotyczną twórczośćPoręby. W wywiadzie dla miesięcznikaFilm z 1985 r. podkreślał, że interesuje go „walka dobra ze złem, a nie zgoda na zło”, a narodowe zaangażowanie kinematografii uważa za wartość najwyższą.
– Poświęciłem życie odkłamywaniuhistorii Polski. Ktoś napisał nawet, że ja walczę swoimi filmami o amnestię dla naszej historii – tak reżyser podsumował swoją twórczość w wywiadzie z 2008 roku.
Sama patriotyczna postawa Porębybyła od zawsze kwestionowana.Jak zauważa Rafał Smoczyński, chociaż filmowiec uważał się za Polaka-katolika i spadkobiercę Narodowej Demokracji, to legitymizował ustrój represjonujący Kościół oraz działaczy przedwojennej endecji, czynnie zwalczając realny przejaw patriotyzmu wyrażający się w działalności KOR-u.
Przełomem, który ukształtował tożsamość polityczną Poręby, były wydarzenia z marca 1968 roku.Antysemicka kampania i działalność frakcji „partyzantów”gen. Mieczysława Moczara (choć filmowiec zaprzecza, że łączyła ich jakakolwiek znajomość) wywarła duże wrażenie na filmowcu, który rok później wstąpił do PZPR.
Po marcu nastał najlepszy okres dla jego twórczości. Poręba stworzył „front narodowy w kinematografii”, nakręcił m.in. serialdla młodzieży „Gniewko, syn rybaka”, dramat społeczno–psychologiczny„Prawdziwe oczy” oraz swój najlepszy film „Hubal” o pierwszym partyzancie II wojny światowej.
– Boże, ile wspaniałych recenzji, ile gratulacji wtedy odebrałem, trzymam je wszystkie do dziś. Ile łez w oczach kombatantów widziałem. Chciałbym jeszcze raz przeżyć coś takiego – wspominał kilka lat temu filmowiec.
„Hubal” okazał się wielkim sukcesem, aPorębie zaproponowano objęcie stanowiska kierowniczego w nowo utworzonym Zespole Filmowym „Profil”.
Z tamtego okresu słynne są jego wystąpienia na kolaudacjach, podczas których niezbyt pochlebnie, delikatnie mówiąc, wyrażał się m.in. o „Przesłuchaniu” Bugajskiegoczy „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”Barei, który przez następny rok musiałprzerabiać film i użerać się z cenzurą. Zresztą reżyser kultowychkomedii nie był mu dłużny. W swoich późniejszych filmach wielokrotnie dyskretnie naigrawał się z Poręby.
– Bareja ciągle sobie ze mnie jaja robił. Taka środowiskowa poprawność polityczna. A niech się śmieją – myślałem. Niechby nawet reżyser w “Misiu” nazywał się Porębal, a nie Zagajny, mnie to nie przeszkadza – mówił w wywiadzie dla Wyborczej.
W „Misiu” reżyser, który kręci„Ostatnią paróweczkę hrabiego Barry’ego Kenta” pierwotnie miał nazywać się Porębal (sprzeciw cenzury). Z kolei w „Zmiennikach”pojawia się postać reżysera Barewicza, tropiciela żydowskich spisków i twórcy filmu“Spadkobiercy Grunwaldu”.Również w jednej ze scen w„Alternatywy 4” pojawia się dość jednoznaczna aluzja do jego osoby i środowiska w jakim się obracał.
W latach 80. Poręba stał się jedną z najbardziej znienawidzonych osób w środowisku. Często wypominano mu żywe koneksje z partią, a jego współpracowników nazywano„ułanami Rakowieckiej” (na tejulicy mieściła się siedziba MSW – przyp. red.). W 1980 roku reżyser podpisał wraz z 43 innymi dziennikarzami i artystami apel do władz PRL o zaostrzenie polityki kulturalnej.
Jednak najbardziej niechlubnym epizodem w karierze Poręby okazało się przystąpienie donacjonalistycznego i antysemickiego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, często nazywanego najczarniejszą sotnią PZPR.
Zrzeszało ono działaczy narodowych, którzy akceptowali peerelowską rzeczywistość lat osiemdziesiątych. Członkowie obsesyjnie tropili „elementy syjonistyczne” (m.in. w opozycji demokratycznej) orazstraszyli niemieckim rewizjonizmem.
Pierwsze publicznej wystąpienie „Grunwaldu” miało miejsce 8 marca 1981 roku i było reakcją na rocznicową sesję zorganizowaną przez „Solidarność” na Uniwersytecie Warszawskim.
Poręba został przewodniczącym Rady Krajowej „Grunwaldu”, jeździł po kraju, występował nawet z czterema odczytami dziennie. O czym mówił?
– O zagrożeniach, jakie niesie “Solidarność”, kiedy ulega wpływom KOR-u. O Kuroniach i Michnikach wszelkiej maści, którzy chcą zdobyć władzę. O tym, że razem z Bermanami, Mincami, Zambrowskimi chcą przywrócić w Polsce stalinizm. O syjonizmie, który nie ucichł po 1968 roku i znów nas atakuje. I o klasie robotniczej, która powinna być czujna i na to nie pozwolić – wspominał reżyser „Hubala”.
„Grunwald” działał w porozumieniu z „betonem” PZPR i był wspierany m.in. przez Stanisława Kociołka.
Od 1983 roku zaczęło działaćwydawnictwo “Unia Nowoczesnego Humanizmu”, które wydawało m.in. publikacje Jędrzeja Giertycha. Zjednoczenie zostało rozwiązane w połowie lat 90.
W latach 80. Poręba nakręcił jeszcze kilka filmów – m.in. serial „Polonia Restituta” oraz dramat „Penelopy”,jednak było mu coraz trudniej.Ostracyzm środowiskowy dawał mocno o sobie znać. Reżyser zaczął być traktowany jak banita.
Ostatnią jego fabułą była „Siwa legenda” z 1991 roku. Przez kolejne lata Bohdan Poręba bezskutecznie próbował zainteresować swoimi scenariuszami potencjalnych inwestorów i filmowców.
– Poświęciłem życie odkłamywaniu historii Polski, ktoś napisał nawet, że ja walczę swoimi filmami o amnestię dla naszej historii. Dlaczego więc, do cholery, mam dziś tak strasznie pod górę? Najgorsze, że zlikwidowali mi Profil – żalił się Poręba w 2008 roku – Ja rozumiem zasady kapitalizmu, rozumiem, że teraz samemu trzeba zarobić, znaleźć sponsorów, a nie czekać na dotację. Tylko że nikt mi nie dał szansy. Profil zlikwidowano nagle i bezprawnie. Napisałem w tej sprawie dziesiątki skarg i listów. Pisałem do premierów, do Sejmu, do Senatu – dodał reżyser, który od ponad 20 lat jest bezrobotny, jeśli nie liczyć wyreżyserowanego przez niego przedstawienia„Zmartwychwstanie”, na które pieniądze dał… Andrzej Lepper.
Próbował zajmować się polityką – w 1993 roku kandydował do Sejmu z list Samoobrony, a w 2001 r. z ramienia PSL-u. W wyborach samorządowych w 2010 bez powodzenia kandydował do rady miasta Warszawy z listy Polski Patriotycznej. Nie poszło mu też w biznesie – został oszukany przez wspólnika, z którym miał eksportować cebulę do Rosji.
Od czasu do czasu jest zapraszany na odczyty, prowadzi bloga, publikuje. Sam mówi, że ma masę scenariuszy, które tylko czekają na sfilmowanie. Do tego jednak prawdopodobnie nigdy nie dojdzie.
– Nazwisko Poręba ma czarną legendę. I brakuje odważnego, który podałby mi rękę. Ale ja nigdy nie składam broni – mówił reżyser „Hubala”.
W tym roku Bohdan Poręba skończył 78 lat. Bezskutecznie próbuje przypomnieć o sobie kolejnym politykom. Kilka lat temu wysłał nawet długi list do premiera Jarosława Kaczyńskiego. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi. (gk/mf/mn)
za: http://film.wp.pl/idGallery,10859,idPhoto,331641,galeria.html?ticaid=1f84b
narodowiec, realista, wielopokoleniowy lodzianin, demaskator antypolskiej obludy