Bogdan Goczyński – ofiara „togowych szwidlerów” – do więzienia za fałszywe oskarżenie.
10/10/2011
658 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
http://pietkun.nowyekran.pl/post/29635,skazany-na-smierc-w-polsce
„Wielokrotnie twierdziłem, że polski wymiar sprawiedliwości jest organizacją przestępczą, w dodatku z bardzo konkretnie określonymi celami. Ostatnio poszedłem dalej i pokazałem, że odnosi się to do całego państwa polskiego„ http://bogdangoczynski.nowyekran
dziennikarz obywatelski „Afer Prawa”. Bloger Nowego Ekranu. Komentator wielu portali społecznościowych. Członek Inicjatywy Społecznej „Porozumienie Rawskie”, uczestnik prac komisji sejmowych, autor skargi konstytucyjnej, Człowiek wielkiej empatii, społecznik.
Bogdan Goczyński – ofiara „togowych szwidlerów” – do więzienia za fałszywe oskarżenie.
Emigrant – Biznesmen
Bogdan Goczyński pod koniec lat dziewięćdziesiątych, po dwudziestu latach, powrócił z emigracji do kraju. Jako inżynier w odległej Australii, opracował nowatorski system pozyskiwania energii słonecznej. Za zgromadzony tam kapitał, chciał w Polsce rozpocząć dostosowywanie do polskich warunków, opatentowanych na Antypodach kolektorów słonecznych i chciał w Polsce rozpocząć ich produkcję. Wierząc w demokratyczne przemiany, oraz w to, że Polska stała się państwem praworządnym, postanowił pozostać na stałe w Polsce. Ożenił się. Zbudował dom. Został ojcem dwóch córek – bliźniaczek. Z ogromna pasją próbował realizować swój projekt pozyskiwania energii z wynalezionych przez siebie kolektorów.. Realia biznesowe, społeczne i polityczne, z jakimi zetknął się przy realizacji swojej pasji spowodowały, że aby pozyskać dodatkowe środki na jej realizację, -podpisał inżynierski kontrakt i wyjechał do Arabii
Rozpacz i niedowierzanie
Goczyński po powrocie z kontraktu nie zastał w warszawskim mieszkaniu pozostawionej rodzi Matka wraz z córkami przeniosła się do rodzinnego miasta, Tarnowskich Gór. Zarządała rozwodu. Goczyński rozpoczął batalię o córeczki, wierząc że jako dobry ojciec, człowiek zamożny, zaradny życiowo, będzie miał szanse na wychowywanie własnych dzieci. Długotrwałe procesy rozwodowe, a następnie opiekuncze rozwiały nadzieje na wpływ w wychowanie córek. Sądownioctwo rodzinne nie dało żadnej szansy ojcu, od początku faforyzując matkę, byłą żonę. Goczyńskiego obciążono alimentami na córki, w kwocie po trzy tysiące pięćset złotych, na każdą z dziewczynek. Pozwolono mu jedynie na sporadyczny kontakt z córkami. Raz w miesiącu w obecności matki. Takie wyroki czy postanowienia w polskim Sadzie Rodzinnym są zwyczajowe, stanowią normę. Jednak siedmiotysięczne alimenty, są rzadkością. W przypadku Bogdana Goczynkiego nie był to przypadek. Był to rozmyślny sądowy „rozbój”. Rozbój zaplanowany i dokonany przy pomocy polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Tajemniczy asystent
W trakcie rozpraw, niedochodzących do skutku wizyt u córek, pojawiać się zaczął tajemniczy mężczyzna. Według byłej żony „przyjaciel rodziny”. W istocie, członek sekty. Wyznawca Sathya Sai Baby. Rzecz niby normalna w sytuacji samotnej, rozwiedzionej kobiety. Jednak w tym przypadku był to asystent rodziny, członek sekty Sai Baby. Sekty która tak, jak na całym świecie „otacza opieką” samotnych i zagubionych ludzi. Uzależnia ich, doprowadza do totalnego podporządkowania się regułom w niej panujacych. Ubezwłasnowolnia na duchu i ciele. Odbiera majątki. Była żona, członkini sekty Sari Baby, porządkowana regułom i swojemu guru, wraz ze wspomnianym „asystentem rodziny” przystąpiła go grabieży. Na początek ograbiono Goczyńksiego z wartego kilkaset tysięcy złotych mieszkania w Warszawie. Wyniszczany psychicznie i fizycznie Bogdan Goczyński, wikłany w ciągłe procesy sądowe, zamiast biznesmena, rozpoczął życie „tułacza” sądowego. Walka o córki pochłonęła go bez reszty, plany biznesowe wzięły w łeb. Koszty sądowe, adwokaci, uszczupłały jego konto. Nadwątlone zdrowie niepozwalało na rozmach w działaniu. Biznes podupadał. Bezmiaru ropaczy dopełniał fakt, iż matka dziewczynek nie wywiązywała się z nałożonego przez sąd nakazu sporadycznych spotkań z dziećmi. Od dnia ich zasądzenia pernamentnie je uniemożliwiała. Ojciec jeżdził raz w miesiącu do Tarnowskich Gór, ale matka z obecnym zawsze „asystentem” niedopuszczała do spotkań z córkami. Kilka lat temu w trakcie takiego pobytu w Tarnowskich Górach, Bogdan Goczyński żądając kontaktu
Bogdan Goczyński – ofiara „togowych” szwindlerów
z córkami został pobity przez „przyjaciela rodziny” byłej żony. Tego samego który sprawował nadzór nad członkiniami sekty – matką i dziewczynkami. Ta wizyta zakonczyła się kolejnym oskarżeniem Goczyńskiego, tym razem o „pobicie teściowej”
Epilog – Ofiara sprawcą
„ (…) Kolejny wyrok dostałem od Sądu w Tarnowskich Górach. Tym razem za „pobicie” teściowej, tak jak bym nie miał nic lepszego do roboty niż bić starą kobietę o zdegenerowanej psychice, podobnej do jej wspólników z wymiaru. O owo pobicie zostałem oskarżony, gdy chciałem jej odebrać moje dzieci, do których ona rości sobie prawo. Matka mieszkała wtedy w Warszawie a dzieci zostawiła dziadkom. Zacietrzewiona teściowa chcąc odebrać mi córkę, musiała pokonać wysoki (1.60m) płot. Od spiczastych sztachet zrobiła sobie kilka sińców, a spadając z płotu potłukła sobie nogi w kostkach. Twierdziła też, że chwyciłem ją i tłukłem plecami o samochód. Dziwnym trafem jednak obdukcja nie wykazała żadnych śladów na plecach a jedynie otarte kolana, siniaki klatki piersiowej i obrzęk stawów skokowych. Urazy te były zgodne z jej własnym opisem przewrócenia się w biegu i przechodzenia przez płot. Córek nie udało mi się zabrać, gdyż zostałem osaczony przez rozhisteryzowane sąsiadki gotowe zlinczować ojca, który odważył się upomnieć o własne dzieci.
Wobec ograniczoności oskarżycielek, nietrudno było wykazać przed sądem fałsz oskarżenia. Pokazałem też jednoznacznie, że świadkowie składają przed sądem fałszywe zeznania. Podobno za coś takiego grozi do 3 lat. Pytałem też świadków zeznających przeciwko mnie, czy wyraziliby zgodę na poddanie się badaniu z wykrywaczem kłamstw. Odmówili, podczas gdy ja oświadczyłem, że chętnie takiemu badaniu się poddam.
Świadkowie oczywiście nie ponieśli żadnych konsekwencji za fałszywe zeznania a ja dostałem wyrok. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że prowadziła ją prezes Sadu w Tarnowskich Górach – sędzia Teresa Żyłka, osoba, która powinna mieć ponadprzeciętne doświadczenie sędziowskie. Stoi ona jednocześnie na czele sądu, który wynajdował sztuczne problemy formalne, aby uniemożliwić mi realizację moich praw do dzieci. Ten sam sąd odmówił interwencji wobec ostentacyjnego odmawiania przez żonę podporządkowania się postanowieniu Sądu Apelacyjnego o kontaktach.”
AS, sierpień 2011
Tak zakończyłem swój artykuł napisany w tydzień po aresztowaniu Bogdana. Maiłem nadzieję, że to koniec sztuczek, że może dadzą spokój. Myliłem się. Wczoraj otrzymałem informację o przewiezieniu Bodgana do Aresztu Śledczego w Tarnowskich Górach.
Powodem zmiany miejsca osadzenia, jest prywatno skargowa sprawa, wytoczona przez byłą żonę. Sąd w Tarnowskich Górach będzie go sądzić za jej zniesławienie.
Jak pisze Paweł Pitkun "Sprawą będziemy się zajmować w taki sposób, aby żadna decyzja sądu, żadna plotka rozpuszczana przez klawiszy, żadna sprawa załatwiona po znajomości, żadna łapówka, nie uszła uwadze opinii publicznej" – to Redakcja i dziennikarze.
Przyjaciele, koledzy Bogdana, członkowie różnych stowarzyszeń i organizacji społecznych, postanowili te sprawę nagłośnić na miejscu, w Tarnowskich Górach, przed Sądem Rejonowym i Aresztem Śledczym. Wszyscy do Tarnowskich Gór !!!
"Uwolnić Goczynskiego !!!"
17.10.2011 r.
godz. 10.00/16.00