Jeśli politycy nie spuszczą ze swojej pychy, Polska zginie. Nie widzę w PISie ani jednej osoby, która kieruje się pierwszym przykazaniem. Jestem waszym oskarżycielem, bo nie da się inaczej. Marnujecie wszystkie nasze szansy. Wasza perspektywa widzenia świata jest beznadziejnie tępa. "W chrześcijaństwie nie ma przypadków" – powtarza Jan Paweł II. Autorem historii jest Bóg! Zaplanował, że w odpowiedzi na działania mocy ciemności, które w XX wieku miały zrodzić komunizm, rozpętać dwie wojny światowe, zagrozić światu widmem nuklearnej zagłady – że Bóg da nam skuteczne remedium na te śmiertelne choroby ludzkości. W drugiej połowie XX wieku miały zaistnieć pewne wydarzenia (zapowiedziane w Fatimie), które ocalą świat. Ale Pan wszystkich czasów i miejsc nie działa sam. "Chrześcijaństwo jest religią współdziałania Boga […]
Jestem waszym oskarżycielem, bo nie da się inaczej. Marnujecie wszystkie nasze szansy.
Wasza perspektywa widzenia świata jest beznadziejnie tępa.
"W chrześcijaństwie nie ma przypadków" – powtarza Jan Paweł II. Autorem historii jest Bóg! Zaplanował, że w odpowiedzi na działania mocy ciemności, które w XX wieku miały zrodzić komunizm, rozpętać dwie wojny światowe, zagrozić światu widmem nuklearnej zagłady – że Bóg da nam skuteczne remedium na te śmiertelne choroby ludzkości. W drugiej połowie XX wieku miały zaistnieć pewne wydarzenia (zapowiedziane w Fatimie), które ocalą świat. Ale Pan wszystkich czasów i miejsc nie działa sam. "Chrześcijaństwo jest religią współdziałania Boga z człowiekiem" – uczy Jan Paweł II nie tylko w oparciu o teologię, ale i własne doświadczenie. Tak było i tym razem. Bóg od początku przygotowywał wybranych ludzi do zrealizowania swoich planów. Jednym z nich jest niewątpliwie siostra Łucja (wciąż żyjąca wizjonerka z Fatimy), z pewnością jest nim także Karol Wojtyła. Oboje (jak i wielu innych zaangażowanych przez Boga w pisanie współczesnej historii) we wszystkim pozostali wierni prowadzącemu ich Duchowi Świętemu. Nie wiedzieli, że Bóg ma wobec nich zupełnie szczególne plany. Wiedzieli tylko, że trzeba całkowicie oddać się Niebu do dyspozycji, tak jak Maryja. A Bóg dokona już reszty.
Ta droga posłuszeństwa Stwórcy doprowadziła nieomylnie obecnego Papieża tam, dokąd miał dojść w myślach i zamiarach Bożych. Kamienie milowe tego Bożego prowadzenia są już z dzisiejszej perspektywy zupełnie czytelne. To "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" czytany przez studenta Wojtyłę podczas przymusowej pracy w fabryce sody w Solvayu. To porzucenie studiów i teatru i wybranie drogi kapłańskiej. To biskupstwo i bliska współpraca z Prymasem Tysiąclecia w przygotowywaniu milenijnych uroczystości i Ślubów Jasnogórskich. To obecność na Soborze i teologiczne opracowanie tytułu Maryi Matki Kościoła. Wreszcie – wybór na Stolicę św. Piotra. Myliłby się jednak ten, kto widziałby w tym wydarzeniu koniec drogi, uznając wybór ks. kard. Wojtyły na Stolicę św. Piotra za nagrodę i ukoronowanie jego służby dla Kościoła. Nie, to był dopiero początek jego właściwej roli w dziejach zbawienia! Tylko że nikt – nawet nowo wybrany Papież – nie rozumiał jeszcze prawdziwego sensu nowego pontyfikatu.
Wprawdzie ks. kard. Wyszyński i nowo wybrany Papież zdawali się wiedzieć co nieco o Bożych wyrokach, nie rozumieli ich jednak do końca. Wiedzieli, że "to Jej dzieło", i że Wojtyła został wybrany po to, by Maryjnemu doświadczeniu Polski nadać wymiar ogólnokościelny. I jeszcze – że "Papież z dalekiego kraju" miał przyczynić się do rozpadu komunizmu. Jednak nikt nawet nie pomyślał – był to "sekret" nieznany ani ludziom, ani aniołom, ani szatanowi! – że wszystko to scala się w jedno w orędziu fatimskim, więcej – że już od 1946 r. w kraju komunistycznego terroru istnieje "polska droga" Maryjnego zawierzenia, która ocaliła wolność Kościoła nad Wisłą. Tamtego roku polscy księża biskupi za przykładem Portugalii zawierzyli swą Ojczyznę Niepokalanemu Sercu Maryi. Ale dzień 8 września 1946 r. ukrył się pokornie w cieniu odnowienia Ślubów Kazimierzowskich, w cieniu uroczystości Milenijnych i ogłoszonego staraniem polskich księży biskupów tytułu Matki Kościoła. Wszystkim wydawało się, że "polska droga" to droga związana z tamtymi historycznymi wydarzeniami. Już niebawem Jan Paweł II zamierzał spełnić wielki sen ks. Prymasa Wyszyńskiego: zawierzyć kolegialnie świat Maryi jako Matce Kościoła. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ma dokonać bardzo podobnego aktu, ale istotowo zupełnie odmiennego: ma spełnić żądanie Matki Bożej i zawierzyć Rosję i świat Jej Niepokalanemu Sercu, czyli – powrócić do polskiego doświadczenia z 1946 r.
Na 7 czerwca 1981 r. Ojciec Święty zaplanował wielką uroczystość zawierzenia. Ale na drodze szatan postawił mu zamachowca.
Polska droga fatimskiego zawierzenia
Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi wyznaczają trzy daty. W niedzielę po święcie Nawiedzenia Maryi Panny, 7 lipca 1946 r., dokonały ofiarowania parafie. Ślubowanie poprzedziło triduum i Komunia Święta generalna. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po odpowiednim przygotowaniu, ofiarowali swe diecezje poszczególni biskupi. Wreszcie w święto Narodzenia Matki Bożej zebrany na Jasnej Górze Episkopat dokonał w obecności pielgrzymów z całego kraju poświęcenia Narodu i Rzeczypospolitej.
Najważniejszy był trzeci etap – centralne uroczystości na Jasnej Górze, do których biskupi przygotowywali się przez dwudniowe rekolekcje. Z całej Polski ściągnęły rzesze pielgrzymów. Poświęcony temu wydarzeniu numer "Niedzieli" odnotował:
"Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu… głowa przy głowie… morze głów ludzkich… Było razem ponad milion… Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, które nie ulękły się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i… piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski… Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej – pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość, i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!".
Życie darowane na nowo
Wydaje się, że Zły ma niejasne rozeznanie w planach Bożych; bardzo mgliste, ale pozwalające mu przeczuwać czyhające na niego zagrożenia. Wiedział, że nowy Papież pokrzyżuje jego szatańskie zamiary. Postanowił udaremnić plany Boże – zabić Jana Pawła II. Nie wiedział, że jeszcze przez chwilę mógł czuć się bezpiecznie, bo Ojciec Święty poniekąd "zboczył z drogi". Na ironię, próba udaremnienia zamiarów Bożych ściągnęła na niego definitywną porażkę: Papież dostał do ręki busolę, która wskazała mu nieomylnie cel. Bóg w swej wszechmocy wykorzystał zło dla przeprowadzenia swoich zamiarów. Dzień 13 maja okazał się "Kaną Galilejską", w której Maryja przyspieszyła godzinę wypełnienia się planów Bożych. Nic dziwnego, że Jan Paweł II określił to wydarzenie jako największą łaskę, jakiej w swoim życiu doznał.
Zło wybiera na swe działanie "zły" czas. Nie pierwszy i nie ostatni to przypadek w dziejach Kościoła. Tu wybrał audiencję generalną 13 maja, w dzień wspomnienia Matki Bożej Fatimskiej. Więcej, na pociągnięcie za spust pistoletu wybrał tę samą godzinę (i minutę!), co pierwsze objawienie się Matki Bożej w Fatimie. Szatan sprowokował Niebo do powtórzenia tego, co stało się 13 maja 1917 r. 13 maja 1981 r. znów objawiła się Matka Najświętsza ze swym "Nie bójcie się". To były Jej pierwsze słowa wypowiedziane do małych wizjonerów z Fatimy; teraz stały się treścią przesłania zawartego w zamachu. Sugeruje to sam Jan Paweł II, który wspominając zamach, pisał w "Przekroczyć próg nadziei": "Czy poprzez całe to wydarzenie jeszcze raz Chrystus nie wypowiedział swojego: 'Nie lękajcie się!’? Czy nie wypowiedział tych paschalnych słów i do Papieża, i do Kościoła, a pośrednio do całej rodziny ludzkiej?".
Z chwilą, gdy Ali Agca podnosi broń, następuje lawina wydarzeń. "Wewnątrz" Papież czuje obecność Maryi, "która okazała się silniejsza od śmiercionośnej kuli", "na zewnątrz" Matka Najświętsza uruchamia działanie łaski potężniejszej niż piekło, niż śmierć. Najpierw zamachowiec błędnie myśli, że Ojciec Święty nosi kamizelkę kuloodporną. Celuje nie w serce, ale w brzuch. Potem Jan Paweł II w chwili pociągnięcia za spust przez zamachowca wykonuje ruch ręką; kula trafia w palec i o milimetry zmienia swój tor – właśnie o te milimetry mija tętnicę biodrową; na skutek jej przebicia Papież wykrwawiłby się w ciągu paru minut. Potem po dwóch strzałach zacina się jedna z najbardziej niezawodnych broni na świecie. Wreszcie nowa karetka pędzi rezerwową trasą, omijając zaplanowane korki uliczne. I jeszcze jeden dziwny zbieg okoliczności. I kolejny. "Cudów" naliczono siedem.
Cuda ocalenia
1. Kula zawadza o paliczek palca wskazującego lewej ręki Jana Pawła II i zmienia śmiercionośny tor lotu.
2. Po drugim strzale zacina się pistolet, belgijski browning.
3. Trasę do szpitala, którą pokonuje się w dwadzieścia pięć minut, ambulans przejechał w ciągu siedmiu minut – mimo awarii syreny.
4. Na Ojca Świętego czekał przygotowany do operacji zespół mający przyjąć innego pacjenta.
5. Profesor Crucitti, który przeprowadził operację, przybył z oddalonego o 4 km szpitala w ciągu kilku minut.
6. Śmiertelny wirus cytomegalii wycofał się w sposób niewytłumaczalny z organizmu Papieża.
Przytoczmy świadectwo profesora Crucittiego: "Zauważyłem coś niewiarygodnego. Kula zdawała się biec zygzakiem przez żołądek, omijając witalne organy. Ominęła również aortę. Jeśliby ją przebiła, Ojciec Święty wykrwawiłby się przed dotarciem do szpitala. Ominęła też kręgosłup. Wyglądało to tak, jakby kula była przez kogoś prowadzona w taki sposób, by nie spowodowała nieodwracalnych zniszczeń".
Ojciec Święty szybko wracał do zdrowia, gdy nagle jego stan zaczął się z każdym dniem pogarszać. Zaatakował go drugi morderca: wirus cytomegalii rozwijający się jak pajęczyna w organizmie po przetoczeniu krwi. Zdaniem lekarzy, tu tkwi największy cud tamtych dni, bo stopień zakażenia organizmu Jana Pawła II był wyższy niż znane im przypadki śmiertelne.
"Zrozumiałem"
Minęła połowa lipca. Wciąż trwa rekonwalescencja papieska – i rozmyślania nad znaczeniem zamachu. Nagle Jan Paweł II dowiaduje się o zbieżności daty, godziny i minuty zamachu i pierwszego objawienia fatimskiego. Już niebawem zna wszystkie dokumenty fatimskie. Wówczas nałożyły się na siebie dwa twierdzenia, które okazały się kluczem do odczytania Bożego szyfru. Jedno: "Za przyczyną Matki Bożej życie zostało mi na nowo darowane"; drugie: "Zrozumiałem, że jedynym sposobem ocalenia świata od wojny, ocalenia od ateizmu, jest nawrócenie Rosji zgodnie z orędziem z Fatimy". Papież wiedział już, że ocaliła go Pani Fatimska. Więcej, wiedział, że żyje po to, by wypełnić Jej żądanie.
Dzieje fatimskiego zawierzenia
1931 r., 13 maja – Portugalia poświęca się Niepokalanemu Sercu Maryi.
Dzięki temu wojna domowa w Hiszpanii nie rozszerza się na Portugalię.
1940 r., 2 grudnia – siostra Łucja pisze list do Ojca Świętego, w którym zapewnia, że każdy kraj, który poświęci się Niepokalanemu Sercu Maryi, otrzyma niezwykłe łaski.
1942 r., 8 grudnia – Pius XII dokonuje poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi.
1946 r., 8 sierpnia – Polska jako pierwszy kraj po Portugalii poświęca się Niepokalanemu Sercu Maryi, czego owocem jest zachowanie wolności Kościoła w kraju rządzonym przez komunistów.
1959 r., 29 czerwca – W swej pierwszej encyklice "Ad Petri Cathedram" Jan XXIII nawiązuje do poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi dokonanego przez Piusa XII.
1964 r., 21 listopada – Na zakończenie III sesji Soboru Paweł VI poświęca świat Niepokalanemu Sercu Maryi i przekazuje do sanktuarium w Fatimie Złotą Różę.
1975 r., 13 maja – Biskupi portugalscy odnawiają akt poświęcenia narodu Niepokalanemu Sercu Maryi.
1982 r., 13 maja – W Fatimie Jan Paweł II dziękuje za ocalone życie i poświęca świat Niepokalanemu Sercu Maryi.
1984 r., 24 marca – Jan Paweł II sprowadza do Rzymu figurę z kaplicy Objawień w Fatimie i po całonocnym czuwaniu przy niej w prywatnej kaplicy, w łączności ze wszystkimi biskupami świata poświęca ludzkość Niepokalanemu Sercu Maryi. Siostra Łucja potwierdza ważność poświęcenia i zapewnia, że możemy czekać na cud.
2000 r., 8 października – Jan Paweł II sprowadza do Rzymu figurę z kaplicy Objawień i ze wszystkimi biskupami świata zawierza Matce Bożej Fatimskiej nowe tysiąclecie.
Ojciec Święty nie musi już pytać, po co ocalał, ani po co żyje. Wie, że trzeba ratować świat. Trzeba zawierzyć świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi – i to kolegialnie: w łączności z wszystkimi księżmi biskupami! Trzeba doprowadzić do tego, czego nie potrafił dokonać Pius XI, co nie udało się Piusowi XII w 1942 ani Pawłowi VI w 1964 r. To zdumiewające, ale siostra Łucja wiedziała już w latach 30., że "Ojciec Święty na razie nie spełni życzeń Jezusa" i że stanie się to dopiero wiele 'później’".
Papież czuje się tym orędziem przynaglony do tego stopnia, że chce dokonać poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi już w pierwszą rocznicę zamachu – podczas pielgrzymki do Fatimy. Ale wówczas Zły zaczyna działać w panice: do wielu biskupów nie dochodzi poczta z zaproszeniem Jana Pawła II i kolejny papieski akt poświęcenia okazuje się nieważny. Dwa lata później, kiedy Ojciec Święty przed Bazyliką św. Piotra dokonuje ostatecznego poświęcenia, złemu udaje się już tylko na chwilę – ale za to najważniejszą (na słowa o poświęceniu Rosji) – wyłączyć na placu św. Piotra mikrofony. Ale to, co nie dociera do ludzi, dociera do Boga – akt jest ważny; dokonał się – jak pisała siostra Łucja – "pierwszy triumf Niepokalanego Serca Maryi". Teraz "czekamy na cud". A "Bóg dotrzyma słowa" (siostra Łucja). Proces zmian został uruchomiony natychmiast.
Ku zwycięstwu
"Tam, gdzie wzywa się Niepokalane Serce Maryi, tam dokonują się wielkie zmiany!". Akt z 1984 r. był dowodem mocy zjednoczonego Kościoła, wspólnie wzywającego Maryję. Boże jaskółki "nieoczekiwanych przemian w krajach Europy środkowej i wschodniej" można było dostrzec już rok po zawierzeniu – w 1985 r. – bowiem właśnie wtedy władzę w imperium sowieckim obejmuje Michaił Gorbaczow, późniejszy "autor" zmian w krajach socjalistycznego bloku i świadek roli Papieża w tych przemianach. Następne znaki pojawiają w 1987 r. – w czasie trwania Roku Maryjnego. Mówił o tym ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz podczas pierwszej w historii pielgrzymki rosyjskiej do Fatimy: w wygłoszonej homilii zaświadczył, że "w przemianach w Rosji nastąpił niezwykły impet od 1987 – od Roku Maryjnego"! Pisał też o tym sam Ojciec Święty w "Tertio millenio adveniente". Dwa lata później zakończyła się epoka komunizmu, a rozpoczął się zapowiedziany przez Matkę Bożą Fatimską "powolny proces" nawrócenia Rosji.
To właśnie w 1989 r. siostra Łucja podejmuje próbę publicznego zabrania głosu na temat wydarzeń, które miały za chwilę nastąpić. Wizjonerka "niepokoiła się, że świat nie rozpozna w wydarzeniach po 1989 r. wstawienniczej roli Niepokalanego Serca Maryi, któremu został zawierzony pokój" i nie dostrzeże związku aktu zawierzenia z 1984 r. z pokojowym rozpadem Rosji.
Powtarza się sytuacja z maja 1981 r. – znów żadne pismo ani żadna stacja telewizyjna nie chcą pisać i mówić o roli Maryi (i aktu poświęcenia) w przemianach po 1989 r. Środki masowego przekazu skupiają się znów na medialnych faktach: piszą o polskiej "Solidarności", opisują upadek muru berlińskiego, rozprawiają o aksamitnej rewolucji w Czechach. Nikt nie pyta o prawdziwą przyczynę tego cudu. Nie pomaga nawet kolejne nieoczekiwane wydarzenie, które miało miejsce w 1991 r.
Zło znowu wybrało na swe działanie "zły" czas. Już nie popełniło błędu, by wybrać 13. dzień miesiąca, wybrało 19 sierpnia. Tym samym, jak na ironię, pucz moskiewski rozpoczął się właśnie w rocznicę sierpniowych objawień w Fatimie! 13 sierpnia administrator Ourem porwał wizjonerów i uniemożliwił im stawienie się na zapowiedziane objawienie. Maryja ukazała się dzieciom dopiero po ich uwolnieniu, 19 sierpnia. Zaś próba przewrotu zakończyła się w czasie odmawiania przez Kościół pierwszych nieszporów na Święto Matki Bożej Królowej – ustanowione na cześć Matki Bożej z Fatimy! Sami członkowie puczu generałów złożyli świadectwo o roli Ojca Świętego i jego aktu poświęcenia: zeznali, że pragnęli przywrócić sytuację w Związku Sowieckim "sprzed 1984 roku".
Lekcja historii pisanej ręką Maryi
Pucz generałów z sierpnia 1991 r.
W 1989 r. w świecie rozpoczęły się nieoczekiwane przemiany. Tym przeobrażeniom miał położyć kres moskiewski pucz generałów, który trwał od 19 do 22 sierpnia 1991 r. Miał on odrodzić Związek Sowiecki, jego potęgę i ideologię. Za przyczyną Matki Bożej przewrót okazał się całkowitym fiaskiem.
Każdy dzień puczu nosił na sobie odciśnięte Maryjne piętno.
Dzień 1. Rocznica objawień fatimskich, w których Maryja ostrzegała przed potęgą szatana. W tym dniu przypada też wspomnienie św. Jana Eudesa, krzewiciela nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Właśnie ten kult – zgodnie z zapowiedziami w Fatimie – ma nawrócić Rosję.
Dzień 2. Kościół wspomina św. Bernarda, autora modlitwy: "Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka…". Tego dnia swą wiarę w moc Maryi wyraził Jan Paweł II, który właśnie kończył wizytę na Węgrzech. Ojciec Święty odnowił akt zawierzenia świata Matce Bożej i błagał Ją, by oszczędziła Związkowi Sowieckiemu dalszych tragedii.
Dzień 3. Wieczorem Kościół odmawia pierwsze Nieszpory na święto Matki Bożej Królowej i woła: "Maryjo, która z miłością słuchasz modlitwy człowieczej… przybądź i z nami pozostań". W tym czasie – o godzinie 18.30 – wojskowy pucz zakończył się fiaskiem, a ośmioosobowy komitet ogłosił swe rozwiązanie.
Dzień 4. Ostatni dzień oktawy uroczystości Wniebowzięcia, święta wspominającego największy triumf Maryi. W tym dniu przestała istnieć partia komunistyczna. Próba powrotu do rządów totalitarnych zakończyła się niepowodzeniem.
http://pustkow.freehost.pl/fatima/nd1303g.php
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas