Od kiedy na łamach „Rzeczpospolitej” ukazują się, na szczęście tylko od czasu do czasu, „intelektualne koszmarki” w postaci artykułów produkowanych przez osoby związane z Instytutem Obywatelskim, co i rusz można oniemieć…
i przecierać oczy ze zdziwienia. Niewiarygodne Ten „platformerski” think tank (to dość szumna nazwa dla tego tworu, ale co tam, jaka partia taki think tank), jest w stanie wyprodukować każdy intelektualny bubel oraz z niebywałym zacięciem, graniczącym z pewnymi symptomami choroby określanej potocznie szaleństwem, wmawiać że czarne jest białe i odwrotnie.
Staram się omijać te koszmarki przeglądając prasę, gdyż sens tracenia czasu na czytanie kompletnych bzdur, jest niewielki. Niestety, niekiedy pokusa zobaczenia, co też aktualnie w grupie „postinteligentów” (tak można określić ten nowy nurt, którego ojcem i matką jest po prostu potrzeba maskowania nieudolności PO) jest trendy, staje się silniejsza niż rozsądek i czytam tą „twórczość”. Myślałem, że niewiele mnie już zaskoczy, aż tu nagle trafiłem na tekst samego „guru nurtu postinteligentnego”, Jarosława Makowskiego – filozofa o zgrozo.
Już krótka zajawka głosząca, że „można być konserwatywno-liberalnym socjalistom” (od razu dla bezpieczeństwa wsparta powołaniem się na Leszka Kołakowskiego – tak tarcza gwiazdy salonu, pozwala wyłączyć myślenie) pokazywała, że to będzie nie byle jaka groteska. Rozumiem, że w świecie rzeczywistym, ten konserwatyzm ma oznaczać trwanie przy czystej myśli marksistowskiej, a liberalizm dotyczy akceptacji wszelkich anormalnych zachowań seksualnych i moralnych (ale to jest libertynizm, drogi Panie). Czyli możemy powiedzieć, że chodzi o człowieka ukształtowanego na wzór ideału PO i pewnej Gazety codziennej.
Więc czytam. A tam, co zdanie to „złota myśl”, której świat intelektualny i naukowy do tego dnia nie znał. Same nowe odkrycia z dziedziny idei politycznych czy też gospodarki. Ale po kolei. Zaczyna się od tego, że świat idei się przeżył, że partie ideowe odeszły do lamusa, że ludzie potrzebują „projektu otwartego” opartego, zdaje się na skrajnym kompromisie i koniunkturalizmie (zgody, miłości, dojutrkowości Platformy). A dzieje się tak, gdyż świat stanął przed niebywale skomplikowanymi i złożonymi problemami (nieznanymi wcześniej). Jakie to problemy przerastają pojęcie autora? Ano, np. kryzys gospodarczy. Tak, tak, nie żartuję. Kryzys gospodarczy, to jeden z tych niezwykle skomplikowanych, nieznanych dotychczas problemów, który zmusza świat do przewrócenia wszystkiego do góry nogami. Śpieszę poinformować szanownego „guru postinteligentów”, że kryzysy gospodarcze przychodziły i były rozwiązywane w świecie rządzonym przez ludzi wyznających pewne idee, od początku ludzkości. I zapewniam, że radzono sobie z nimi znacznie lepiej (właśnie dzięki ideom), niż dziś robi to wyprana z wszelkich wartości i poglądów Europa oraz PO. Kompletnym kuriozum jest też twierdzenie, że prawica nie ma gotowych rozwiązań kryzysu. Trzeba być stuprocentowo odpornym na słowo mówione i pisane oraz wszelki rodzaj wiedzy, aby nie zauważyć prezentowanych od ponad 20 lat, gotowych rozwiązań fiskalno-gospodarczych, które pozwalają spokojnie zapobiegać eskalacji takich kryzysów. No, ale jeśli się pisze nie po to, aby ukazać prawdę tylko, aby uzasadnić tezę, że zbankrutowany socjalizm gospodarczy, etatyzm i technokracja są jedynymi dobrymi rozwiązaniami, a lenistwo oraz nicnierobienie najlepszą formą działania i sprawowania władzy to, co się dziwić.
Od kiedy na łamach „Rzeczpospolitej” ukazują się, na szczęście tylko od czasu do czasu, „intelektualne koszmarki” w postaci artykułów produkowanych przez osoby związane z Instytutem Obywatelskim…
…, co i rusz można oniemieć i przecierać oczy ze zdziwienia. Niewiarygodne Ten „platformerski” think tank (to dość szumna nazwa dla tego tworu, ale co tam, jaka partia taki think tank), jest w stanie wyprodukować każdy intelektualny bubel oraz z niebywałym zacięciem, graniczącym z pewnymi symptomami choroby określanej potocznie szaleństwem, wmawiać że czarne jest białe i odwrotnie.
Staram się omijać te koszmarki przeglądając prasę, gdyż sens tracenia czasu na czytanie kompletnych bzdur, jest niewielki. Niestety, niekiedy pokusa zobaczenia, co też aktualnie w grupie „postinteligentów” (tak można określić ten nowy nurt, którego ojcem i matką jest po prostu potrzeba maskowania nieudolności PO) jest trendy, staje się silniejsza niż rozsądek i czytam tą „twórczość”. Myślałem, że niewiele mnie już zaskoczy, aż tu nagle trafiłem na tekst samego „guru nurtu postinteligentnego”, Jarosława Makowskiego – filozofa o zgrozo.
Już krótka zajawka głosząca, że „można być konserwatywno-liberalnym socjalistom” (od razu dla bezpieczeństwa wsparta powołaniem się na Leszka Kołakowskiego – tak tarcza gwiazdy salonu, pozwala wyłączyć myślenie) pokazywała, że to będzie nie byle jaka groteska. Rozumiem, że w świecie rzeczywistym, ten konserwatyzm ma oznaczać trwanie przy czystej myśli marksistowskiej, a liberalizm dotyczy akceptacji wszelkich anormalnych zachowań seksualnych i moralnych (ale to jest libertynizm, drogi Panie). Czyli możemy powiedzieć, że chodzi o człowieka ukształtowanego na wzór ideału PO i pewnej Gazety codziennej.
Więc czytam. A tam, co zdanie to „złota myśl”, której świat intelektualny i naukowy do tego dnia nie znał. Same nowe odkrycia z dziedziny idei politycznych czy też gospodarki. Ale po kolei. Zaczyna się od tego, że świat idei się przeżył, że partie ideowe odeszły do lamusa, że ludzie potrzebują „projektu otwartego” opartego, zdaje się na skrajnym kompromisie i koniunkturalizmie (zgody, miłości, dojutrkowości Platformy). A dzieje się tak, gdyż świat stanął przed niebywale skomplikowanymi i złożonymi problemami (nieznanymi wcześniej). Jakie to problemy przerastają pojęcie autora? Ano, np. kryzys gospodarczy. Tak, tak, nie żartuję. Kryzys gospodarczy, to jeden z tych niezwykle skomplikowanych, nieznanych dotychczas problemów, który zmusza świat do przewrócenia wszystkiego do góry nogami. Śpieszę poinformować szanownego „guru postinteligentów”, że kryzysy gospodarcze przychodziły i były rozwiązywane w świecie rządzonym przez ludzi wyznających pewne idee, od początku ludzkości. I zapewniam, że radzono sobie z nimi znacznie lepiej (właśnie dzięki ideom), niż dziś robi to wyprana z wszelkich wartości i poglądów Europa oraz PO. Kompletnym kuriozum jest też twierdzenie, że prawica nie ma gotowych rozwiązań kryzysu. Trzeba być stuprocentowo odpornym na słowo mówione i pisane oraz wszelki rodzaj wiedzy, aby nie zauważyć prezentowanych od ponad 20 lat, gotowych rozwiązań fiskalno-gospodarczych, które pozwalają spokojnie zapobiegać eskalacji takich kryzysów. No, ale jeśli się pisze nie po to, aby ukazać prawdę tylko, aby uzasadnić tezę, że zbankrutowany socjalizm gospodarczy, etatyzm i technokracja są jedynymi dobrymi rozwiązaniami, a lenistwo oraz nicnierobienie najlepszą formą działania i sprawowania władzy to, co się dziwić.
Dalej Pan Makowski klaruje nam, że stajemy podobno przed „wyzwaniami gospodarczymi, kulturowymi czy społecznymi – o jakich nie śniło się nie tylko politykom, ale i filozofom”. Przykładów brak, gdyż oczywiście samo zdanie jest bzdurne do cna, a jednocześnie, aby ich poszukać (oczywiście bezskutecznie) trzeba byłoby zejść z chmur na ziemię i brutalnie zetknąć się z faktami. A po co, lepiej dalej śnić o nibylandii i żyć w świecie alternatywnym. Musze powiedzieć, iż jednego jestem pewien, Panu Makowskiemu na pewno niewiele się nie tylko śniło, ale też niewiele wiedzy zostało. Pozwolę sobie jednak poinformować autora, iż dzisiejszy świat nie staje przed żadnym (!!!) problemem, który nie byłby znany historii. Proszę nie robić na siłę z nieudacznego premiera Tuska i jego niekompetentnych ministrów i kolegów partyjnych, herosów, półbogów czy tytanów ścierających się przerastającymi ludzkie wyobrażenie mocami i zjawiskami. Proszę czytywać nieco mniej baśni i legend. Uff, trochę się rozpisałem, a tu trzeba dalej iść pokrętną ścieżką „myśli postinteligentnej”. Według naszego „guru” kraj, w którym rządzą dogmatycy (w jego rozumieniu, przeciwnie niż normalnie oznacza to, że w danym kraju rządzą partie odwołujące się do konkretnych idei, wartości i programów osadzonych w tradycji myśli politycznej oraz gospodarczej), skazany jest na konflikty wewnętrzne i biedę, a jego obywatele zostają zostawieni samym sobie. Ot i kolejna złota myśl tchnąca geniuszem. Czyli przez cały czas, od powstania pierwszych grup plemiennych, a w zasadzie to nawet pierwszych grup rodzinnych, Świat ludzi jest w permanentnym konflikcie wewnętrznym, a oni sami wiecznie biedowali i ledwo żyli. Dopiero pojawienie PO oraz „Eurolandu” zaowocowało czasami pokoju, sielanki oraz troski o zwykłego człowieka (ciekawe czy o tego rolnika pytającego Donalda Tuska jak żyć, także?). Panowie historycy, szybko biegnijcie po prawdziwą wiedzę do krynicy mądrości bijącej w Instytucie Obywatelskim. Biegnijcie, aby nie tkwić w mrokach ciemnoty i zacofania. I śpieszcie, bo możecie przypadkiem nie dostąpić tego zaszczytu, gdy wcześniej wdzięczny za tą troskę lud kopnie w tylną część ciała PO, „eurokratów” i „postinteligentów”, gnając ich gdzie pieprz rośnie. Może tak się stać, gdyż troska PO o zwykłego człowieka zaczyna chyba przerastać pojmowanie tego człowieka. Nie umie on sobie wytłumaczyć, że nicnierobienie, zniszczenie polskiej armii, destrukcja infrastruktury kolejowej i drogowej, podwyżki podatków, drożyzna, zawłaszczanie dzieci, obniżanie poziomu nauki, hochsztaplerska prywatyzacja, głodowe emerytury itp., to wszystko rzeczy wykonywane z mozołem dla jego dobra. Ciemny ten lud. Przecież to oczywiste. Przy takiej trosce człowiek, się nie przeje, ani nie utyje zbytnio (bo nie będzie go stać), nie zginie w wypadku samochodowym (bo nie tylko nie będzie miał na paliwo, ale i najzwyczajniej na zakup samochodu; zresztą, po co samochód skoro nie będzie miał dróg?). Na pewno też nie będzie się musiał przejmować dziećmi, bo tym zajmie się Pani Hallowa, nie zginie na wojnie, bo rozbrojoną Polskę zajmie każdy, bez jednego wystrzału. Ale będzie miał ciepłą wodę, może coś na grilla i oczywiście lekkie narkotyki, bo rzeczywiście, bez nich nie da się żyć w państwie Tuska oraz Makowskiego i nie zwariować (myślę, że i autorzy z grona „postinteligentów” też muszą się nimi delektować, bo ich wynurzenia noszą znamiona halucynacji i narkotycznych wizji). PO musi się też już dziś pochylić nad legalizacją także twardych narkotyków, albowiem ich ewentualnych dalszych „sukcesów w rządzeniu”, obywatele mogą na miękkich nie przeżyć psychicznie).
Kolejny ciekawy kalambur „postintelektualny”, to twierdzenie, iż wolny rynek potrzebuje skutecznego regulatora. Wręcz genialne! Wszyscy ojcowie liberalizmu gospodarczego przewracają się i krzyczą z przerażenia w swych grobach. Idąc tym tropem musimy stwierdzić konsekwentnie, iż w nowej myśli liberalnej, lansowanej przez Pana Makowskiego, wolny rynek jak najbardziej potrzebuje socjalizmu. I natychmiast wszystko staje się jasne. Już wiem, jaka to tajemna myśl gospodarcza przyświeca ministrowi Rostowskiemu oraz PO. Już wiem, co kryje się pod hasłem „gdański liberalizm”. Dziękuję za oświecenie. W ramach wzajemności pozwolę sobie krótko (nie udzielam darmowych korepetycji) oświecić autora, że wolny rynek stoi w skrajnej sprzeczności z jego regulowaniem. Jakakolwiek ingerencja w niego, niszczy bezpowrotnie jego wolność. Jest on – i tu posłużę się parafrazą kwestii z filmu „Adwokat diabła”, odnoszącym się tam akurat do wolnej woli, a u mnie do wolnego rynku o regulacji – „Jest jak skrzydła motyla, wystarczy ich dotknąć, aby już nigdy nie wzbił się w powietrza”. To kanon i podstawa wiedzy o wolności gospodarczej. Wystarczy przeczytać najdrobniejszy tekst z tej dziedziny, aby nie pisać podobnych dyrdymałów.
Kończąc ta przydługą analizę, dotknę jeszcze 3 kwestii. Po pierwsze według Jarosława Makowskiego, PO jest „aideowa, ale nie bezideowa”. Jakich to figur się nie wymyśli, aby obronić tezę o tym, że czarne jest białe. A co świadczy o tym, że jakieś idee w niej są? Ano to podobno, że w PO są ludzie od prawa do lewa. Pięknie. Ale ja pójdę dalej, w niej są ludzie od sasa do lasa. Ludzie, których łączą tylko dwie sprawy: władza i stanowiska. Tak szanowny Panie, PO to jest partia bezideowa a to, co napisałem jest właśnie dowodem na skrajną bezideowość. Tylko w takim bezideowym tworze można zmieścić elementy, jakie Pan opisuje. Choć moim skromnym zdaniem, nie tam ani prawdziwych prawicowców, ani konserwatystów, ani liberałów, ani lewicowców wszelkich sortów). Nie ma ich tam, bo te wszystkie ruchy są silnie ideologiczne i są skrajnym przeciwieństwem bezideowości oraz „platformerskiego”, niestrawnego ersatzu. Nie uda się Panu wykręcić kota ogonem, choćby Pan stawał na głowie.
Następna kwestia to stwierdzenie, że dla ideowców istnieje sprzeczność pomiędzy skutecznym (silnym) państwem, a wolnym rynkiem. Pomijam tu intelektualne przekłamanie, polegające na utożsamianiu siły państwa z jego skutecznością (choć może „zamordyzm jest jedyna wizją skuteczności przyjmowaną w nurcie „postinteligentnym”; działania rządu by to potwierdzały np. wojna z kibicami, internautami, rodzicami itd.). Muszę jednak odesłać autora do biblioteki, celem poczytania sobie koncepcji wolnorynkowych czy liberalnych. Pozwoli to Panu Makowskiemu się więcej nie ośmieszać tego typu „myślami”. Idea wolności gospodarczej, zakłada państwo minimum, ale jak najbardziej skuteczne. Właśnie dzięki ograniczeniu pola jego działania do spraw rzeczywiście państwu przynależnych, powoduje jego niebywałą skuteczność, czy też umożliwia mu w ogóle jej osiągnięcie. Takie państwo minimum, może być obok skuteczności także silne. Silne w tych dziedzinach, którymi się zajmuje (np. obrona terytorium, egzekwowanie prawa, pozycja międzynarodowa itp.). A więc przypisywana ideowcom sprzeczność, jest raczej halucynacją umysłów „postinteligentnych”. Polecam rzetelną wiedzę. Ona jest najlepszym lekarstwem na tego typu rozterki i błądzenie.
I na koniec ostatnia kwestia. Zdaniem autora PO proponuje najlepsze rozwiązania palących problemów. Tak, zapewne w świecie alternatywnym Pana Makowskiego tak jest. W rzeczywistości niestety PO nie proponuje nic, bo nic do zaproponowania nie ma.
Na tym zakończę, ale muszę przyznać, że omawiany tekst jest niewyczerpaną skarbnicą myśli „postinteligentnej”. Tak to jest, gdy propaganda zastępuje myślenie. Powinno się go zatem analizować już w szkołach średnich, aby pokazać uczniom manowce tego nurtu.
Ubolewam jedynie, że poważne pismo, jakim niewątpliwie jest „Rzeczpospolita” pozwala sobie wpuszczać na swoje łamy tego typu teksty. To kompromitujące dla gazety. Ale może ja nie wiem o wszystkich wytycznych dla redakcji, gdyż ciągle dziwi mnie np. „lansowanie” konserwatywnego-liberalizmu w formie komediowej (co skutecznie zamyka mu drogę do sukcesu, a Polskę wpycha w odmęty socjalistycznych eksperymentów gospodarczych), czy też sumienne wycinanie nazwy UPR z tekstów (np. zrobiono tak w opublikowanym na łamach tej gazety tekście prof.Michała Wojciechowskiego – członka Unii Polityki Realnej). Jak widać ścieżki prasy są zawiłe.
dr Bartosz Józwiak
prezes Unii Polityki Realnej
Dr Bartosz Józwiak Prezes Unii Polityki Realnej - partii konserwatywno-liberalnej. Doktor archeologii.