Czy kultura osobista to głownie kindersztuba? Czy może prawidłowo rozwinięta empatia. Wiecie – nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.
Nie ukrywam, że jest raczej kiepsko z nami.
Cóż takiego się dzieje, że gdy siądziemy za kierownicę samochodu, to przeistaczamy
się w krwiożercze bestie? Czy to zapach paliwa, czy może specyficzna siedząca
pozycja (do tego jeszcze wrócę) powoduje wydzielanie się adrenaliny, wzrost poziomu
testosteronu i w rezultacie przyjęcie jednego z trzech, decydujących o przeżyciu
trybów działania – "walcz!".
No i walczymy na szosie. Wróg jest wszędzie. Nawet ta głupia matka, co bezczelnie
pcha przed sobą ten wózek z dzieckiem na ulicę, zamiast w pełnym uszanowania spokoju
poczekać aż przejadę. To jest chamstwo. A my z chamstwem walczymy. Czy tym razem
wystarczy tylko piorunujący wzrok, czy może użyć palca. Bo chyba uchylanie okna i
zastosowanie bogatego reperuaru słownego nie ma sensu. Aż tak się przecież nie
wkurzyliśmy.
Otóż podejrzewam, że analogiczne emocje targają nami gdy siadamy przed komputerem i
wchodzimy na ulubione forum, gdzie możemy sobie podokazywać. Jak na szosie. A
właśnie! Znowu mamy tutaj tą specyficzną, skoncentrowaną pozycję siedzącą. Coś z tym
chyba jest. Trzeba się będzie popytać neurofizjologów. Mam takiego jednego, który
obronił świetną pracę doktorską "Wpływ pozycji kucznej na akt defekacji". Więc musi
też coś wiedzieć o siedzeniu na krzesłach i fotelach.
Kiedy to się zaczęło? Kiedyś internet, kiedy jeszcze nie nazywał się internetem,
łaczył ze sobą uniwersytety i placówki badawcze.
Jakiż tam był Wersal! "Ależ Panie Kolego….", "Szanowny Pan wybaczy, ale nie
zgadzam się z…", "Mam nadzieję, że różne spojrzenie nie obraża Pańskich..." No i
tak dalej.
Czy początkiem walk na słowa, walk z opuszczoną przyłbicą, był niesławny Onet.pl?
Czy może rozpoczął to, od wczoraj ś.p. Andrzej Lepper mówiąc w Sejmie – "Wersalu już
tu nie będzie."
Trudno wyczuć ten moment, gdy wszystko się posypało.
Nagle porobiło się tak, że mój ulubiony bloger, ale nie wymienię, kto zacz taki, z
powodu jego sławnej skromności, czytając, rozjuszający dla niego wpis, robi się cały
wiśniowy (tak sobie wyobrażam, a wiśnie wprost kocham), podane powyżej hormony
zalewają go jak fala tsunami i w rezultacie jest w stanie wystukać roztrzęsionymi
palcami tylko jedno słowo – "sper…j".
Czy to znaczy, że jest takim typem człowieka, który gdyby żył na Dzikim Zachodzie i
ktoś nieopatrznie by splunął na jego but, to bez chwili namysłu wyciągnąłby Colta
Magnum i go zastrzelił? Ależ nie! On przeciaż by stał. Nie ma tej charakterystycznej
skoncentrowanej pozycji, w gaciach przed komputerem.
No i znowu się walnęło. Miało być o kulturze osobistej, a wyszło, jak wyszło.
Acha, żeby ktoś sobie nie pomyślał przypadkiem, że pisząc to co napisałem, staję w
jednym szeregu z Szanownym Panem Radkiem Sikorskim.
Bo zrobię się nie tylko wiśniowy, ale nawet fioletowy.
A to mogłoby być zabójcze.