Krzysztof Zagozda
Wyobraź sobie, że coś budzi cię w środku nocy. Zamierasz w bezruchu. Wytężasz wszystkie zmysły. Nasłuchujesz. Wzrokiem próbujesz przeszyć gęsty mrok. Strach podpowiada ci czyjąś obecność. Serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej. Czujesz się bezradny. Wpadasz w panikę. Nagle przypominasz sobie o nocnej lampce. Zapalasz ją i… po strachu.
Gdybym miał opisać zbiorowe życie Polaków początku XXI wieku, za najwłaściwsze uznałbym jedno słowo: mrok. Ono najtrafniej oddaje fenomen naszego polskiego pogubienia się w skomplikowanej rzeczywistości. Bo czyż nie przypominamy Panien Głupich, które wyszły nocą na spotkanie swojego przeznaczenia i nie zadbały o priorytety? W poszukiwaniu właściwej drogi co rusz nabijamy sobie guzy zderzając z wrogim otoczeniem, a mimo to z uporem maniaka wmawiamy sobie, że tak trzeba, że to niezbędne koszty transformacji ustrojowej, że wnukom będzie lżej…
Zdobądźmy się wreszcie na odwagę i wybierzmy rozwiązanie równie radykalne, co proste: zapalmy światło i na zawsze przepędźmy ciemność! Zaręczam, że zadziwienie będzie wielkie. To, co ukaże się naszym oczom, postawi na głowie dotychczasowe przeświadczenia. Droga pozornie prowadząca pod górę okaże się drogą w dół, a rzekome drogowskazy – kikutami dawno wypalonych drzew. Czmychnie gdzieś szpetny przewodnik, który swoim melodyjnym śpiewem prowadził nas dotąd na zgubę, a tysiące porzuconych owczych skór wołać będzie o sprawiedliwą odpłatę.
Zapalmy światło, czyli stańmy w prawdzie. W prawdzie o tym, kim jesteśmy i do czego nas powołano. W prawdzie o tym, kto nas przyciska do ziemi i skąd w nim tyle nienawiści. „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Weźmy sobie do serc to zapewnienie i zacznijmy nazywać po imieniu to, co widzimy obok. Bieda i bezsilność to nie to samo co bezduszne „społeczne wykluczenie”, a „kapitał ludzki” to po prostu ty i ja. „Demokratyzację” zdemaskujmy jako zamach stanu, a „transformację ustrojową” potępmy jak każdą rewolucję.
Skoro w przyrodzie występuje akcja, to jest i reakcja. Gdzie spustoszenie sieje rewolucja, tam czas na kontrrewolucję, na „błękitną kontrrewolucję” rozumu i woli współpracujących z Boską eschatologią, na „błękitną kontrrewolucję” wyrosłą z aksjologicznej elitarności ducha polskiego i teologii naszego narodu. Ten rozum podpowiada: – Własnymi siłami! Ta wola przekonuje: – Nic nas nie powstrzyma! Znów pomaszeruje Błękitna Armia wysoko dzierżąc sztandar ojców, niosąc słowa: „Boć nie nowina Maryi puklerzem/ Zastawić Polskę/ wojować z rycerzem. Przybywa w osobie – Sukurs dawać Tobie/ Miła Ojczyzno”.
„Błękitni kontrrewolucjoniści” spotkają się pod koniec kwietnia w Warszawie na Zjeździe Katolickiej Polski. Niespożyte siły polskiego patriotyzmu, które na zawsze połączyły się z religią katolicką, dadzą wyraz swojej nieprzemijającej aktualności oraz nigdy nie utraconej zdolności do przewodzenia narodowi i państwu. Zewrzemy szeregi i dokonamy przegrupowania na wszystkich rubieżach. Pełna suwerenność państwa i gospodarka oparta na aktywności Polaków – to nasze polityczne credo. Zaraz po nim upomnimy się o nasze bezpieczeństwo, zarówno to ekonomiczne, jak i militarne. Przypomnimy wszystkim powody, dla których nowoczesne narody tworzyły i rozwijały organizmy państwowe. Rozpoczniemy walkę o sumienie młodego pokolenia i postawimy przed nim klarowną wizję zasobnej Polski, godnej każdego wysiłku, doceniającej ten trud i będącej prawdziwą Matką. Z kolei nie pozostawimy żadnych złudzeń tym, którzy dybią na terytorialną i duchową jednolitość naszego państwa, na jego zasoby naturalne, a także tym, dla których Polska jest li tylko strzępem targanego sukna. My nie poprzestaniemy na opisie rzeczywistości. My powiemy, jak ją zmienić. My ją zmienimy! Ciąg dalszy musi nastąpić!
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas