Kiedy brakuje argumentów komitety wyborcze biegną do sądu. W sądzie na rozpatrzenie sprawy czeka się latami, ale ta banda darmozjadów oczywiście korzysta z faktu, że sądy zamieniły się na łby z własnym organem:
44 pozew sądowy
przeciwko Prezesowi.
Wstał dziś Prezes wcześniej rano.
Szpetnie zaklął: „Znowu pada!”.
Bluzg dał słyszeć się za ścianą,
uraził uszy sąsiada:
„Kłamstwo!- z wściekłości aż pieje-
Przecież nie pada a leje!”.
Za godzinę już wezwanie
do sądu: „Znów Prezes kłamie!”.
Do południa jeszcze z tuzin
wezwań. Listonosz się trudzi.
Gdy tylko Prezes coś chlapnie,
już „rzyczliwy” pozew drapie:
„Skłamał mówiąc, że pietruszka
droga, bo ją zjadł rząd Tuska,
i że PO na cmentarzach
radzi jak reformy wdrażać,
że Gazeta, ta Wyborcza,
warta tyle, co łeb dorsza
a to pomówienia, plotki,
warta tyle, co łeb szprotki.
Skłamał też, że u Pawlaka
nie funkcjonuje sikawka,
przeciw głupocie Sikorski
że łyka wciąż-zełgał- proszki,
choć to jest (prawda banalna)
głupota nieuleczalna.
Palnął gdzieś, że Niesiołowski,
to pacjent specjalnej troski,
a korupcja żniwo zbiera,
kiedy tropi ją Pitera.
Błądzi też (już pozew wróżę),
że zamiast tańczyć z gwiazdami,
powinna tańczyć na rurze
Jagna przed aferałami”.
Już popołudniowa pora,
pozwów sterta całkiem spora.
Zdrzemnął Prezes się i chrapie,
może listonosz odsapnie?
Nie,wciąż pozwy piszą dranie:
„Prezes nawet chrapiąc kłamie!”
Gdy rozsądkiem się zamienił
sąd z tym co w swych spodniach nosi
a czego ja nie wymienię,
by nie drażnić słowem sprośnym,
trzeba będzie w czas niedługi,
(choć budżetu pusta kiesa)
sąd powołać do obsługi
tylko pozwów na Prezesa.