Starsi pamiętają nieśmiertelne słowa dr Strosmajera, skierowane do siostry Hunkovej: Gdyby głupota umiała fruwać, to unosiłaby się Pani jak gołębica.
Anna Dryjańska, „ekspertka równościowa, socjolożka, publicystka”, jak możemy przeczytać na stronce „krytyki politycznej” , publikująca także na lisim portalu i w gazetce KOD (d. wyborcza) tym razem wzięła się za historię.
’
’
Wielkimi literami obwieszcza światu:
Biedroń znowu zaskakuje. Ulica będzie nosić imię kobiety, która została zamordowana przez urzędników i Kościół za czary
’
’
Z zamieszczonego niżej tekstu dowiadujemy się, że ta „zamordowana przez urzędników i Kościół” w 1701 roku w Słupsku kobieta to Trina Papisten ( Katarzyna Zimmermann).
Kościół, pisany dużą literą, oznacza ponadpaństwową organizację religijną. W przypadku Polski zaś oznacza Kościół katolicki.
Dryjańska zdaje sobie z tego sprawę.
Tak samo wie, że 90% czytających na:Temat ograniczy się do przeczytania jedynie tytułu jej publikacji.
I powieli bezmyślnie na facebooku.
’
Tymczasem…
Katarzyna Zimmermann była żoną miejscowego rzeźnika. Nadane jej przezwisko Trina Papisten (Kasia Papistka) jednoznacznie wskazuje, że była wierną Kościoła katolickiego.
Tymczasem władze miasta i przeważającą część mieszkańców pruskiego Stolpla (do Polski miasto trafiło dopiero w 1945 r., wcześniej zaś należało jedynie przez 13 lat na przełomie XIII i XIV wieku) stanowili luteranie.
Ponadto, jeśli wierzyć Jolancie Nitkowskiej-Węglarz, autorce książki „Słupsk-miasto niezwykłe”, Kasia była zielarką, a jej mieszanki ziołowe miały większy popyt niż leki oferowane przez miejscowego aptekarza.
Zatem proces i skazanie Katarzyny Zimmermann były wynikiem nienawiści religijnej połączonej z ekonomiczną.
Przy okazji dotykamy problemu „polowań na czarownice”, które w krajach protestanckich osiągnęło rozmiary niespotykane w krajach katolickich. Wystarczy wspomnieć, że na obecnych ziemiach polskich ostatnia czarownica spłonęła na stosie 21 lipca 1811 roku w pruskim wówczas (i protestanckim) Reszlu (niem. Rößel ). Gwoli ścisłości ostatnia stracona na stosie europejska czarownica Barbara Zdunk oskarżona była nie tylko o czary, ale i o popalenie.
’
Ale o tym Dryjańska milczy, bo to przecież nie pasuje do jej obrazu świata.
Świata, w którym całe zło jest skupione właśnie w Kościele.
Dała temu już zresztą wyraz na początku tego roku, gdy wystąpiła z Kościoła, albowiem
sumienie nie pozwala jej na przynależność do seksistowskiej organizacji.
’
’
Dziwne, że tak wyczulone na rzekomy seksizm Kościoła sumienie milczy, gdy jego właścicielka (Dryjańska) łże publicznie.
’
Jeszcze bardziej dziwne jest to, że tytułu nie zawłaszczyła gazeta KOD (d. wyborcza).
W piątkowym wydaniu niejaki Bartosz T. Wieliński, znany głównie z opublikowania w niemieckiej prasie apelu o pomoc dla „totalnej oPOzycji” (nie milczcie, proszę) przemilcza religijne konotacje. Przy okazji prezentuje historię w wersji feministycznej:
’
W XVII i XVIII w. na stosach w Europie mogło zginąć nawet 60 tys. kobiet oskarżonych o sprowadzenie czarami chorób, klęsk żywiołowych czy nieurodzaju. Przed śmiercią poddawano je torturom. Taki właśnie los spotkał Katharinę Zimmermann (zwaną pogardliwie Triną Papisten), zielarkę, którą oskarżano o to, że czarami sprowadzała choroby, szkodniki niszczące plony, płoszyła zwierzęta. Po kilku seriach tortur, mimo że nie przyznała się do niczego, została spalona na stosie. Kobieta padła ofiara miejscowego aptekarza, który nie mógł znieść, że jej zioła sprzedają się lepiej niż jego leki. A że Zimmermann była samotną kobietą, łatwo było ją oskarżyć o współżycie z diabłem.
http://wyborcza.pl/1,75398,20332365,trina-papisten-czarownica-zrehabilitowana.html
’
’
Tymczasem skazywani byli (i ginęli na stosach) również mężczyźni. Ba, w literaturze, i to polskiej, znaleźć można dzieło jednoznacznie to potwierdzające (Matka Joanna od Aniołów, opowiadanie oparte na prawdziwych zdarzeniach z początku XVII wieku w Loudon). Teza, że na stosach ginęły wyłącznie kobiety jest fałszywa. Jeśli ktoś chciałby drążyć temat polecam książkę amerykańskiego historyka Briana P. Levack’a Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej.
’
Również fałszywe jest twierdzenie Wielińskiego o rzekomym nieprzyznaniu się do winy Kasi Papistki (Triny Papisten).
’
Cytowana już książka Jolanty Nitkowskiej-Węglarz mówi co innego.
W nocy 11 sierpnia zastosowano wobec uwięzionej w baszcie nad Słupią kobiety pierwszą serię tortur. Sprawozdania magistratu mówiły o zakuciu w dyby i łamaniu śrubami rąk i nóg. Torturowana kobieta nie przyznawała się do winy. Musiała mieć świadomość swojego strasznego losu, bowiem 3 dni później “bardzo skąpo odziana” skorzystała z nieuwagi strażników rzuciła się do rzeki. Jednak nie pozwolono jej uciec. Pochwycona przez strażników znowu znalazła się w lochu baszty. Ze strachu przed dalszymi torturami usiłowała popełnić samobójstwo uderzając głową w kamienie. I ten akt desperacji został zauważony. Kobietę poddano następnym torturom i postawiono przed sędziami.
’
Okaleczona kobieta przyznała się do 20 zarzutów. Urzędnik sądowy skrupulatnie napisał w sprawozdaniu, że sąd postawił jej 25 pytań. Na wszystkie odpowiedziała twierdząco, zgodnie z wolą sędziów. Potomnym przekazano, że Katarzyna w swoich odpowiedziach przyznała się do tego, iż czarów nauczyła ją stara Lüllwitz z Postomina. Obciążyła także wypowiedziami panią Lewrenc wskazując jako winną zabicia w Postominie dwóch kóz zagrodnika.
’
Kiedy w więzieniu odwiedził ją ksiądz, Katarzyna odwołała wszystkie swoje zeznania. 18 sierpnia znowu poddano ją torturom, dowodząc, że poprzedniej nocy widziano u niej diabła w postaci kota. Kaleczono ją rozpalonym żelazem, wbijając drzazgi pod paznokcie. Oszalała z bólu odpowiedziała, że przy strumyku ukazały się jej duchy w postaci czarnego psa i kozła. Błagała na wszystkie świętości, by jej skrócono męki i ścięto ją mieczem. 30 sierpnia ujęto jej przewinienia w 14 paragrafów i wydano wyrok: Trine Papisten, żona majstra Andreasa Zimmermanna zostaje skazana na śmierć przez spalenie, zgodnie z prawem, na wniosek sądu. Ogłoszono publicznie w Słupsku 30 sierpnia 1701 roku.
’
Cóż, takie to były czasy, że królem dowodów było przyznanie się do winy oskarżonego. Dążono więc do niego wszelkimi sposobami.
’
Co prawda w więzieniach Św. Officium (popularnej Inkwizycji) od kilku już dekad obowiązywało domniemanie niewinności i zakaz wymuszania zeznań torturami, które to zeznania stanowiły często jedyny dowód winy!
W sądach świeckich jednak taka nowinka jeszcze długo się nie przyjęła, i to bez względu na wyznanie panujące w danym kraju.
Ale ta prawda zapewne nigdy nie przedostanie się na szpalty gazety KOD.
Bo przecież czerscy nie są od tego, aby podawać ludziom prawdę, ale PO to, by ich kształtować ideologicznie.
I jeszcze jedno.
Wieliński pisze, że Kasia Papistka była samotna.
Przeczy temu wyraźnie cytowany wyrok. Nie jest bowiem nazwana wdową, ale żoną. Wymiar sprawiedliwości tamtych lat wyróżniał to doskonale.
Czy można w jednym tekście, i to krótkim, zamieścić aż tyle błędów?
Jak widać tak. Być może dlatego, że czytelnicy gazety KOD nic innego nie biorą do ręki.
1.07 2016
’
’
’