Nie milkną głosy oburzenia nie tylko społeczności Gliwic i sąsiadujących z nimi powiatów, po emisji w dniu 24 maja br. reportażu Polsatu „ Dali dzieci, odbierają dom” Irminy Brachacz.
Państwo Magdziakowie przeprowadzili się na Śląsk, gdzie zostali rodziną zastępczą dla pięciorga dzieci. Do Gliwic zaprosiło ich Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie i jedna z fundacji promujących rodzicielstwo zastępcze. Małżeństwo wzięło kredyt i wyremontowało dom, w którym miało założyć rodzinny dom dziecka. Dziś okazuje się, że placówką będzie zarządzał kto inny, a Magdziakowie mają się wyprowadzić…
/ Irmina Brachacz – Polsat /
Reportaż był medialnym odzewem na zamieszczony na łamach Nowego Ekranu artykuł pt. „W szponach polskiego systemu rodzicielstwa zastępczego”, oraz redakcyjnej rozmowy, będącej streszczeniem reporterskiego „zwiadu” w powiecie gliwickim i sąsiadujących regionów. Terenów objętych „mecenatem” Fundacji „Nasz dom zastępczy” p. Ireneusza kopani – fundatora, prezesa, a zarazem człowieka nr 1 w tym systemie. Wraz z ekipą Polsatu towarzyszyłem rodzinie Magdziaków w dniach dokumentacji faktograficznej oraz zdjęciowe. Polsat wyjechał, doszło do emisji, a ja na miejscu zebrałem porażający materiał od oburzonych ludzi. Oburzonych postawą PCPR, Fundacji Ireneusza Kopani, bezduszności i bezprawnych działań systemu gliwickiego rodzicielstwa zastępczego. Wbrew zaprzeczeniom przez kierownictwo PCPR wspólpracy z Fundacją Ireneusza Kopani, on sam przyznaje sie do "więcej niż formalno ptwnych" ukladów z gliwickim Centrum, a zwłaszcza z jego dyrektorem, panią Barbarą Terlecką Kubicius, która jak mówi "potrafi wszystko załatwić".
Dotarłem do samego Ireneusza Kopani, który oburzony publikacją „W szponach polskiego systemu rodzicielstwa zastępczego”, poprosił o interwencję samego Janka Pospieszalskiego. Niestety, niestety dla Janka potwierdziły się zarzuty stawiane w treści wspomnianego artykułu..
Moje notatki z rozmowy z Ireneuszem Kopanią w siedzibie Fundacji, zawierają min. takie zdania. która dotyczá „przekrętu” przy próbie powołania Rodzinnego Domu Dziecka ;
(…) Inspektorki z Urzędu Wojewódzkiego, wiedzą o przekręcie. (…) Pani Zdzisława Rał świadomie uczestniczyła w „wałku”. Na prośbę Ireneusza Kopani, potwierdziła nieprawdę, wiedząc iż całe wyposażenie domu jest Magdziaków. (…) Anglicy wiedzieli od Kopani o przekręcie – kazali sfinansować im wyjazd na czas kontroli. (…)Piotr Magdziak nie pracował jako kierowca, jednak wykonywał inne prace dla firmy Kopani. (…) „skutecznie próbujemy rozwiązać problem” – tak brzmi motto Kopani.(…) Kopania próbował nakłonić Magdziaków do przekrętu. Magdziaki nie chcieli „budować” domu na „kłamstwie”.(…) Inspektorki nazywały się Cieśla oraz druga, taka młodziutka ale bardzo wredna. Ale to ja wszystko i tak ominę.
Fakty nie podlegające dyskusji, do końca zweryfikowane to ;
1. Remont zakupionej ruiny przeprowadził p. Piotr wraz z przyjaciólmi. /przy adaptacji placu zabaw dla dzieci pomagali angielscy wolontariusze/. Zadna firma budowlano remontowa nie była tam zatrudniona
2. Całe wyposażenie domu – meble, sprzęt agd i rtv, były i są własnościąma Magdziaków.
3. Przekazane granty i upominki pochodziły od anglików, a nie jak oświadcza PCPR "od zagranicznych partnerów" fundacji Kopani.4. PCPR zabraniał i utrudniał medyczną i terapeutyczną diagnostykę dzieci.
4. Ireneusz Kopania wraz z p. Zdzislawa Rał poświadczył nieprawdę w trakcie przekształcania rodziny zastępczej w Rodzinny Dom Dziecka.
5. Magdziakowie nigdy nie mieli postaw roszczeniowych, co zarzuca im starostwo powiatowe, w opieke nad dziećmi wkładali i wkładają ogrom serca i wysiłku.
Dotarłem do kilku rodzin, które zgodziły się te sprawy upublicznić. Dotarłem do ludzi i instytucji którym Fundacja pana Ireneusza Kopani zaszkodziła, a gliwicki PCPR w sposób wręcz ststemowy wspierał ją w tych działaniach. Postawa kierownictwa Centrum butna, wręcz szydercza, pokazała w sposób niezbity, kto jest kim w gliwickim systemie, a "upaństwowione dzieci" jaka cenę dla systemu posiadają.
W przypadku piątki od Magdziaków jest ok. 100.000 zł. rocznie.
Opracowane materiały po weryfikacji, sukcesywnie będę ujawniał.
A@S
e przeprowadzili się na Śląsk, gdzie zostali rodzinastępczą d – Ten dom był kupiony dla nas, a w tej chwili jesteśmy z niego wyrzucani– mówi Piotr Magdziak, który prowadzi rodzinę zastępczą.
Mieli troje dzieci, pracę na etatach i spokojne, ułożone życie w Piotrkowie Trybunalskim. Pewnego dnia na ich drodze stanęła niedowidząca, niedosłysząca Laura. Pierwszy raz Magdziakowie opowiedzieli o niej „Interwencji” w sierpniu 2007 roku.
Spędzaliśmy z naszymi dziećmi wakacje w górach i pierwszego dnia poznaliśmy ludzi, którzy prowadzą pogotowie rodzinne. Przyjechali z dwoma dziewczynkami, które szukały domu, nasze dzieci zakochały się w jednej z nich– opowiadała wówczas Małgorzata Magdziak. Magdziakowie zamarzyli o założeniu rodzinnego domu dziecka. Marzenie zaczęło się spełniać w 2007 roku. Wówczas pojawiła się propozycja od gliwickiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i jednej ze śląskich fundacji promującej rodzicielstwo zastępcze. – Zaproponowali nam prowadzenie rodzinnego domu dziecka na terenie powiatu gliwickiego. Podjęliśmy decyzję że przeprowadzimy się na Śląsk – opowiada Małgorzata Magdziak.
Tuż po przeprowadzce pod opiekę Magdziaków trafiła kolejna czwórka dzieci. W efekcie ich rodzina liczy troje ich własnych i pięcioro przysposobionych dzieci, w tym czworo z orzeczeniem o niepełnosprawności. Wzruszającą postawą Magdziaków zainteresowali się angielscy dobroczyńcy. – Wyprodukowano specjalne ulotki w języku angielskim i Anglicy zbierali pieniądze na naszą rodzinę – mówi Piotr Magdziak.
Dzięki hojności Anglików w 2008 roku, za kwotę 240 000 zł, zakupiono dom w malej miejscowości koło Gliwic o wymownej nazwie Sieroty. Budynek wymagał jednak gruntownego remontu. – Oczom Magdziaków ukazała się totalna ruina, bez mediów, prądu, z zaniedbanym podwórzem. Po prostu dom nienadający się do zamieszkania – wspomina Andrzej Słonawski z Grupy Obywatelskiego Sprzeciwu Wobec Bezprawia. – Wzięliśmy dwa kredyty o łącznej kwocie 60 000 zł. Te pieniądze poszły w całości na wyposażenie domu, na dokupienie rzeczy, które były nam niezbędne – opowiada Małgorzata Magdziak.
Małżeństwo będzie spłacać pożyczkę jeszcze kilka lat. Z pomocą angielskich wolontariuszy i przyjaciół, dom doprowadzono do stanu użyteczności. Formalnie właścicielem nieruchomości stała się fundacja, która ściągnęła Magdziaków na Śląsk.
– Na początku to zupełnie nie wzbudziło naszych podejrzeń, bo zależało nam na domu, na tym, żeby dzieci jak najszybciej miały dom. Sprawą drugorzędną czy może jeszcze dalszą było czyją ten dom będzie własnością– opowiada Małgorzata Magdziak. – Przekonywali nas, że nie mamy czego się obawiać, że to wszystko jest dla nas, dla tych dzieci– dodaje Piotr Magdziak.
Magdziakowie po skończonym remoncie mieli przekształcić się w rodzinny dom dziecka. W lutym tego roku okazało się, że w domu zajmowanym przez Magdziaków taka placówka powstanie. Tyle że poprowadzi ją… zupełnie ktoś inny, a oni mają 30 czerwca opuścić nieruchomość. – Dla nas to było wielkim zaskoczeniem. Jeszcze rok temu fundacja zobowiązywała się w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, że dopóki będziemy pełnić funkcję rodziny zastępczej, dopóki będziemy pełnić rodzicielstwo zastępcze, będziemy tu mieszkać – mówi Piotr Magdziak.
Chcieliśmy porozmawiać z prezesem fundacji, która jest właścicielem domu. W tym celu udaliśmy się do jej siedziby. Pan prezes nie znalazł jednak dla nas czasu. – Nasze próby wyjaśnienia sprawy z prezesem także nie odnoszą żadnego skutku, on nie zamierza się tłumaczyć z niczego, niczego wyjaśniać– mówi Andrzej Słonawski z Grupy Obywatelskiego Sprzeciwu Wobec Bezprawia. O problemach Magdziaków próbowaliśmy także porozmawiać w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Gliwicach. Pani dyrektor nie zgodziła się na rozmowę. Zaproponowano nam odpowiedź pisemną.
Fragment pisma z PCPR w Gliwicach:„W ocenie PCPR, nie można mówić o sporze między państwem Magdziakami a Fundacją, do której należy dom w Sierotach, a jedynie o negatywnej ocenie funkcjonowania rodziny państwa Magdziaków przez Fundację. Dom, w którym mieszka rodzina zastępcza, jest własnością Fundacji i to ona jest wyłącznie uprawniona do dysponowania swoim majątkiem.”– W całej tej sytuacji czujemy się po prostu wykorzystani. Zrobiliście swoje, teraz możecie sobie odejść– mówi Piotr Magdziak.
Zaskoczeni sytuacją są także brytyjscy fundatorzy. Po sygnałach od Magdziaków, przysłali list, w którym zapowiadają swoją wizytę w Polsce, by wyjaśnić tę zaskakującą sytuację. – Prawda jest taka, że jeżeli będziemy musieli się stąd wyprowadzić i nie wskażemy nowego lokalu, do którego mamy się przeprowadzić, to te dzieci mogą nam w każdej chwili zabrać– mówi Piotr Magdziak.*
alna_Strona_Internetowa_Programu_INTERWENCJA,5781/Archiwum,5794/Archiwum__News,5800/Dali_Dzieci_Odbieraja_Dom,1292110/index.htmlhacz@polsat.com.pl
angielscy wolontariusze przy pracy
od lewj – Małgosia Magdziak, Ireneusz Kopania z żona Renią i kuzynką Kopaniów, p. Urszulą Piotrowską z Anglii /fot. archiwum rodzinne/
Moje działania dziennikarskie poświęcone są ludzkim sprawom w myśl zasady - "razem z Wami, wspólnie dla Was", oparte na dewizie - "jeśli uważasz, że zrobiłeś już wszystko, znaczy to - że masz wiele spraw do załatwienia". Mam tez wspaniałą Rodzinę, oraz sprawdzonych przyjaciół
Jeden komentarz