Sytuacja, w której osoby nie przepadające za stekiem kłamstw pichconym wg sowieckiej receptury – pozostawione praktycznie same sobie starają się wychwycić kolejne związki przyczynowo-skutkowe ze strumienia dezinformacji w sprawie tragedii w Smoleńsku, płynącego wartkim nurtem z największych polskich (jedynie z nazwy) mediów – jest sytuacją wysoce patologiczną. Jak to możliwe, by poniższy akapit z sierpnia 2010 roku przeszedł w tych mediach właściwie bez echa? "Do 3 lutego w oficjalnych rozmowach polsko-rosyjskich nie było mowy o rozdzieleniu wizyt prezydenta i premiera. Wtedy premier Władimir Putin zadzwonił do Tuska i zaprosił na obchody katyńskie. Dariusz Górczyński, naczelnik Wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim MSZ, zeznał, że po tej rozmowie Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera uzgodnił ze swoim rosyjskim odpowiednikiem, że Putin przyjedzie […]
Sytuacja, w której osoby nie przepadające za stekiem kłamstw pichconym wg sowieckiej receptury – pozostawione praktycznie same sobie starają się wychwycić kolejne związki przyczynowo-skutkowe ze strumienia dezinformacji w sprawie tragedii w Smoleńsku, płynącego wartkim nurtem z największych polskich (jedynie z nazwy) mediów – jest sytuacją wysoce patologiczną.
Jak to możliwe, by poniższy akapit z sierpnia 2010 roku przeszedł w tych mediach właściwie bez echa?
"Do 3 lutego w oficjalnych rozmowach polsko-rosyjskich nie było mowy o rozdzieleniu wizyt prezydenta i premiera. Wtedy premier Władimir Putin zadzwonił do Tuska i zaprosił na obchody katyńskie. Dariusz Górczyński, naczelnik Wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim MSZ, zeznał, że po tej rozmowie Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera uzgodnił ze swoim rosyjskim odpowiednikiem, że Putin przyjedzie do Katynia nie 10 a 7 kwietnia i tam się spotka z Tuskiem, bez Kaczyńskiego."
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/299031,ujawniamy-tajemnice-korespondencji-w-sprawie-smolenska.html
Więc jeszcze raz, dla lepszej perspektywy:
"Dariusz Górczyński zeznał, że Tomasz Arabski uzgodnił, że Putin przyjedzie do Katynia nie 10 a 7 kwietnia i tam się spotka z Tuskiem, bez Kaczyńskiego"
O ile Górczyński zeznając nie skłamał – to szef kancelarii Premiera, Tomasz Arabski ma krew na rękach. Wszak było to świadome działanie (tj. rycie w sprawie zmiany terminu; rycie pod Prezydentem Polski!). Była to zamierzona intryga, wynikająca nie z jakiegoś mitycznego "bałaganu", tylko w stu procentach wynikająca z parszywej natury Arabskiego, jak i jego pryncypała, Tuska.
W miesiąc później zmianę terminu Putin wziął de facto na siebie (wot, taki z niego altruista…)
Jak to możliwe, iż kolejny akapit dotyczący tej samej materii – znowu przeszedł bez echa?
"Nie zapadły żadne decyzje. Następnie po rozmowie obu premierów minister Arabski z ministrem Uszakowem uzgodnili, że premier Putin przybędzie do Katynia w dniu 7 kwietnia. (…) Już przed wizytą ministra Arabskiego i ministra Kremera w Moskwie wiadomo było, że będą dwa odrębne przedsięwzięcia, to znaczy oddzielne wizyty premiera i prezydenta. Rosjanie przyjęli to z pewnym zaskoczeniem, gdyż wcześniej informowaliśmy ich o jednych uroczystościach" – czytamy w zeznaniach Dariusza G."
http://smolensk-2010.pl/2010-11-04-urzednik-msz-o-rannych-ze-smolenska.html
Ten sam Dariusz Górczyński z sierpnia 2010 roku, w listopadzie występuje już jako Dariusz G. I zupełnym przypadkiem znowu pogrąża Tomasza A. (ufam, że polskojęzyczne media w koncu zaczną domagać się ich skonfrontowania).
Czas na kluczowe pytanie. Pytanie z cyklu tych raczej retorycznych:
Do czego jest zdolny pewien czekista, w momencie gdy zauważa – a zauważa, bo nawet głupi by zauważył – iż odpowiedzialnością za doprowadzenie do ewentualnego zamachu (jeśli sprawa się "rypnie") – bez trudu zostaną obarczeni najwyżsi oficjele władz strony w nim poszkodowanej?
(dla ułatwienia:
potrafił zrezygnować z oferty natychmiastowej pomocy w akcji ratunkowej ze strony innych państw, skazując na pewną śmierć 23 własnych żołnierzy uwięzionych na pokładzie Kurska…)
Okazja czyni złodzieja, a "nasi" ich po prostu wystawili.