Bez kategorii
Like

Bastion

25/03/2011
366 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Z bajek i powiastek mało polskich a w pamięci pogubionych…

0


 

 

BASTION

 

Maleńka wyszydzana przez dorodną większość poczwarka konsekwentnie dreptała swoimi ścieżkami po zakamarkach ciemnego lasu dookoła zapuszczonego ogrodu otaczającego gniazdo bielika. Nikt nie wiedział gdzie wędrowała, nikt nie rozumiał po co… kto by tam lubił starą poczwarę… kto by sobie swobodny umysł zawiłościami ścieżek zaśmiecał… Któregoś istotnego tylko dla niej poranka posuwała się po kruchej gałęzi nad bagnem nie przeczuwając, że zmierza ku zagładzie po moście osłabionym korników zarazą. Zapadła się pod ciężarem tego, co ją po ścieżkach odludnych wciąż gnało a okrutny zbieg okoliczności sprawił, iż tuż pod tą nieszczęsną gałęzią mrówczy garnizon wielki niczym kopiec dawnego bohatera ustawił się był dnia poprzedniego… Naderwana gałąź ostatnim wysiłkiem woli nie odpadła całkiem od starego pnia lecz trzymała się rozpaczliwie na strzępach włókniny        z uczepioną na końcu poczwarką. Te kilka sekund gdy wisiała tuż nad wyciągniętymi łapami mrówczej armii trwało całe wieki… Wygłodniały tłum jak w transie oczekiwał na nieuchronny upadek skandując pieśni ostatecznego zwycięstwa:

               -Nie ma litości dla słabych! –Wypatroszyć i skórę sprzedać! –Dla pięciu pierwszych silnych co ją dorżną Carskie Virtuti Militari i darmowa wódka do usranej śmierci! Dorwać poczwarę! –Zapolujmy na nią… dawać kamienie! –Kto trafi pierszy ten ma awans śmielszy… jakem kapral Waligniot!

Miał ten znanawy poliglot talent do wierszowania nadzwyczajny…

               I trafili… skorupa zaczęła pękać, odpadł ogon a zaraz po nim rozpadł się korpus… Poczwara ginęła bez słowa skargi… tylu chętnych do dobicia dziwadła nadbiegło, że tuman kurzu się podniósł w miejscu zbiegowiska… poprzez poranną mgłę w ostatnim spojrzeniu w kierunku celu wędrówki dostrzegła promienie wschodzącej gwiazdy… Spadające fragmenty skorupy rozszarpywano w mgnieniu oka na strzępy, a gdy nic już nie pozostało do rozdarcia triumfalny ryk zwycięstwa przerodził się w niepokojącą ciszę…

-Nie ma ciała…! Gdzie jesteś poczwaro?!

Oślepiający blask porannego słońca nie pozwolił im dostrzec odlatującego na zachód pazia królowej, którego trzepoczące nadzieją wolności skrzydła poniosły na niebieskie łąki pod Zieleńcami.

 

***

 

Post scriptum: A kiedy na stare szańce powrócą obrońcy i zakorzeni się w nich pamięć, bastion nabierze mocy… i zakwitnie tarczą wokół grobów tych co polegli na służbie:

 

***

W hołdzie tym, którzy wzór postępowania

ksiecia Józefa Poniatowskiego pod Zieleńcami naśladować życiem pragneli…

w czasie pokoju, co ofiar jak wojna zapragnął…

 

 

 

0

Avern

Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.

158 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758