Fałszowanie pieniądza od wieków uznawane jest za jedną z najcięższych zbrodni, jakie można popełnić. W dawnych wiekach fałszerz tracony był ze szczególnym okrucieństwem, aby odstraszyć ewentualnych naśladowców. Dzisiaj co prawda nikogo już nie gotuje się w oleju ani też nie zalewa gardła roztopionym ołowiem, ale i tak można trafić do więzienia nawet na ćwierć wieku.
Na początku czerwca 2016 roku dostałem nieoczekiwaną informację. Oto opisywany przez mnie rok temu Józef Gąsior wprowadzał do obrotu weksle firmy MIKAMA jeszcze w 2001 roku!
O tym, że były to fałszywki, wiedział co najmniej od 9 czerwca 2000 roku!
Wiedział o tym również pracownik PROSPER – BANK, dzisiaj wchodzący w skład Banku Zachodniego WBK SA, ale zamiast powiadomić prokuraturę o przestępstwie zatuszował sprawę przykrywając ewidentne wyłudzenie kwoty 500.000,- zł na podstawie fałszywych weksli umową restrukturyzacyjną, czyli zamieniając dyskonto weksli w umowę kredytową!
1.
Polskie prawo karne w art. 310 § 1 kodeku karnego penalizuje nie tylko fałszowanie pieniędzy. Ochroną prawnokarną objęte są: polski albo obcy pieniądz, polski albo obcy znak pieniężny, który został ustalony jako prawny środek płatniczy, jednak nie został jeszcze wprowadzony do obiegu, inny środek płatniczy albo dokument uprawniający do otrzymania sumy pieniężnej albo zawierający obowiązek wypłaty kapitału, odsetek, udziału w zyskach albo stwierdzenie uczestnictwa w spółce lub z pieniędzy, innego środka płatniczego. Karze podlega również usuwanie znaków umorzenia z takich dokumentów. Przestępstwo zagrożone jest karą od 5 do 25 lat pozbawienia wolności.
Zatem zgodnie z artykułem 7 § 2 kodeksu karnego stanowi zbrodnię. To z kolei powoduje, że okres przedawnienia wynosi 20 lat (art. 101 § 1 pkt 2 kodeksu karnego).
Oznacza to, że w 2016 roku przedawniają się przestępstwa z art. 310 § 1 kk popełnione w 1996 roku.
Trzeba pamiętać, że przedmiotem ochrony w art. 310 § 1 KK jest również każdy rodzaj weksla (zob. post. SA w Poznaniu z 14.11.2003 r., II AKZ 835/03, Wok. 2004, Nr 5, poz. 43 oraz wyr. SA we Wrocławiu z 5.10.2004 r., II AKA 293/04, Wok. 2005, Nr 6, poz. 52).
2.
Niedoszły kontrahent Józefa Gąsiora (Danuta Ewiak była wspólniczką jedynie na chwilę w zastępstwie zaginionego wówczas męża) próbował kompensować otrzymane weksle.
Okazały się jednak fałszywe!
Wg mojego informatora tak samo było z wekslami przedstawionymi do dyskonta w BPH oddział w Mysłowicach. Dnia 13 marca 2001 roku Sąd Okręgowy w Katowicach nadał nakazowi zapłaty z dnia 19 stycznia 2001 r. (sgn XIV Ng 1173/00/14) klauzulę wykonalności. Tym razem kwota uzyskana z „dyskonta” weksli wynosiła 2.103.360,- zł!
3.
Powstaje pytanie, jak w ogóle mogło dojść do wyłudzeń, i to na tak wielką skalę?
Przecież gdyby ktokolwiek zaproponował mi dyskonto (czyli wykup przed terminem płatności) weksla, to zanim zdecydowałbym się na taki krok wykonałbym przynajmniej telefon do przyszłego dłużnika.
Dlaczego ani Prosper Bank, ani BPH tego nie uczyniły?
To jednak nie jedyne pytanie.
Przecież weksle, rzekomo wystawione przez MIKAMĘ, w 2000 roku opiewały jedynie na 500.000,- zł.
Po niespełna roku Gąsior oferował już za prawie milion.
Czy więc ktoś w międzyczasie zajmował się dorabianiem papierów wartościowych?
4.
Mam przed sobą wezwanie do zapłaty, jaką w imieniu wierzyciela wysłała do jednego z pozostałych przy życiu dłużników sławetnej umowy restrukturyzacyjnej z 2000 roku firma windykacyjna. Otóż wynika z niego, że poręczenia Mirosławowi Ewiak i Józefowi Gąsior, Biuro Brokera Finansowego CARBOTECH s.c., udzieliło m.in. Konsorcjum Kapitałowe Energotech sp. z o.o., której Ewiak i Gąsior byli właścicielami.
Przypomnijmy, jaka to była wiarygodna firma.
28 grudnia 1999 roku jedyny udziałowiec niewielkiej spółeczki z o.o. o nazwie KOR-STOP (kapitał zakładowy wynosił…60 zł!) podejmuje uchwałę. Otóż mizerny kapitał KOR-STOP-u został podwyższony o, bagatela, 3.429.940,- zł, czyli do wysokości 3.430.000,- zł poprzez podwyższenie wartości dotychczasowych udziałów o 999,- zł każdy (do 1000,- zł) oraz ustanowienie nowych udziałów. Do spółki wszedł drugi wspólnik, obejmując tyle nowych udziałów, żeby wystarczyło dokładnie na 50% kapitału. Na pokrycie kapitału wspólnicy wnieśli istniejący ongiś zajazd w miejscowości Gatne Drugie, którego byli współwłaścicielami w częściach równych.
Miesiąc później nastąpiła kolejna zmiana. Tym razem nie mającą nic wspólnego z planowaną działalnością nazwę KOR-STOP zastąpiła dumnie brzmiąca nazwa: Konsorcjum Kapitałowe ENERGOTECH sp. z o.o.
Nowy wspólnik, Mirosław Ewiak, zostaje powołany na funkcję jednoosobowego prezesa zarządu i z miejsca udziela drugiemu wspólnikowi, Józefowi Gąsiorowi, prokury samoistnej, czyli de facto daje mu takie same uprawnienia, jakie sam posiada.
Już po zaginięciu Ewiaka zajazd posłużył do uzyskania kolejnego niespłaconego kredytu, tym razem na kwotę 3,5 mln zł.
To jednak nie było jedyne obciążenie.
Ślady tego, co się naprawdę działo, odnajdziemy w archiwalnych wydaniach nieistniejącej już gazety Trybuna Śląska.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku postawiła dyrektor jednego z rybnickich banków i jej zastępczyni zarzuty działania na jego szkodę. Prokuratura odmówiła podania nazwy banku i inicjałów podejrzanych kobiet.
– Udzieliły kredytu na kwotę 3.490.000,- zł, nie sprawdzając zdolności kredytobiorcy do spłaty. Grozi im do 10 lat więzienia – powiedział „Trybunie Śląskiej” Sławomir Luks, zastępca prokuratora okręgowego w Białymstoku. (…) W sprawie aresztowano październiku ub. roku siedem osób. Zarzucono im utworzenie grupy o charakterze zbrojnym, podżeganie do zabójstw – głównie na tle porachunków gangsterskich – czerpanie korzyści z nierządu i namawianie do prostytucji.
Z materiału dowodowego wynika, że ludzie związani z gangiem wyłudzili w Rybniku kredyt już w 2000 roku. Kredytobiorcą była osoba podstawiona, natomiast faktycznym odbiorcą gotówki był poręczyciel.
– Co ciekawe, poręczeniem kredytu miała być hipoteka agencji towarzyskiej „Pod Krokodylem”- niedaleko Suwałk. Sęk w tym, że została sporządzona dopiero cztery miesiące po przyznaniu kredytu. Poza tym poręczyciel posiadał już w tym banku kredyt na 3,5 mln złotych – dodaje Luks. (…)
(tekst nosi tytuł Kredyt zaufania, autor Jacek Bombor, archiwum własne autora)
https://3obieg.pl/pod-krokodylem-hula-tylko-wiatr
5.
Czy popełnienie zbrodni z art. 310 § 1 kk było zatuszowane dzięki pomocy ówczesnych bankowców?
I czy ta pomoc nastąpiła dopiero po jej ujawnieniu? Przecież wyłudzenie na podstawie fałszywych weksli nie byłoby możliwe bez pomocy udzielonej wewnątrz banków.
Odpowiedź na powyższe wskaże na zasięg istniejącej również na Śląsku mafii.
Reforma prokuratury, jaką dokonał rząd PiS pozwala sądzić, że śledztwo w tej sprawie wreszcie się zacznie. Tym bardziej, że przedawnienie nastąpi dopiero w 2020 roku.
19.06 2016
_____________________________________________________________
Trochę historii:
Po raz pierwszy pieniądz został sfałszowany w drugiej połowie VI w. p.n.e, kiedy to Polikrates – tyran wyspy Samos – wynajął Spartan jako wojsko zaciężne. Po wygranej przez nich kampanii zapłacił im z góry ustaloną sumę złotymi monetami, tyle że sfałszowanymi. Pieniądze te były podrobione techniką platerowania – krążek z miedzi lub cyny otaczano cienką blaszką ze złota lub srebra i takiego „metalowego rtlizuj” bito stemplem.
Pierwsza sfałszowana polska moneta to denar krzyżowy z IX wieku, wykonany z miedzianej płytki pokrytej cienką srebrną blaszką. W 1380 roku głośno było o warsztacie fałszerskim w zamku w Szaflarach na Podhalu, gdzie srebrne, złote i miedziane falsyfikaty bite były przez pewnego Żyda.
Starożytni bronili się przed falsyfikatami nacinając brzegi otrzymywanych jako zapłata monet. W ten sposób sprawdzali, czy nie są nadziewane ołowiem. W średniowieczu jakość monet sprawdzano, przebijając je ostrzem sztyletu lub nagryzając złote monety.
W starożytności, średniowieczu i w czasach nowożytnych za fałszowanie pieniędzy karano śmiercią – gotowano w oleju, wlewano w gardło roztopiony ołów czy palono na stosie. Fałszerze mogli liczyć na ocalenie dopiero na początku XIX wieku, co wiązało się z rozwojem cywilizacyjnym Europy. Na bezkarność mogli jedynie liczyć władcy r. Napoleon Bonaparte, który w 1810 roku polecił fałszować rosyjskie ruble papierowe we francuskich państwowych wytwórniach.
Największą aferą fałszerską w czasach II Rzeczpospolitej było wykrycie kolporterów fałszywych banknotów o nominale 20 zł w 1933 roku. Okazali się nimi kasjerzy z Dworca Głównego w Warszawie, którzy wydawali falsyfikaty jako resztę za zakupiony bilet.
W czasie II wojny światowej Polacy masowo fałszowali hitlerowskie banknoty okupacyjne tzw. młynarki, co traktowano jedynie jako mały sabotaż. Niemcy wyciągnęli wnioski z sukcesów w fałszowaniu młynarek, dlatego w specjalnym bloku w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen zorganizowali drukarnię fałszywych funtów brytyjskich i dolarów. Przedsięwzięcie o kryptonimie „Operacja Bernhard” miało na celu destabilizację brytyjskiego systemu monetarnego.
Po wymianie pieniędzy w Polsce w 1950 roku, pierwsze falsyfikaty pojawiły się w obiegu dopiero w 1955 roku. Z czasem umiejętności i możliwości polskich fałszerzy rosły. W latach 80’ fałszowano w Polsce więcej obcych walut – w szczególności dolarów i marek zachodnioniemieckich – niż polskich banknotów.
Kraje arabskie po wojnach ze Stanami Zjednoczonymi – w Zatoce Perskiej i w Kuwejcie – potrzebowały pieniędzy na broń do walki z Amerykanami. Dlatego od 1977 roku zaczęło pojawiać się na świecie coraz więcej falsyfikatów, głównie tzw. „superek” czyli prawie doskonałych podróbek dolarów amerykańskich. Początkowo fałszowano dolary o nominale 100$, a od 1993 roku również 50$. Są to najtrudniejsze do rozpoznania falsyfikaty, ponieważ wykonane zostały techniką stalorytniczą. Służby Interpolu i Secret Service ciągle poszukują miejsca ich produkcji.(…)
http://znamswojepieniadze.pl/historia-falszowania-pieniedzy_3-7
2 komentarz