Bez kategorii
Like

Banalność Tyranii

02/05/2012
434 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Lużne tłumaczenie za “The Banality of Tyranny”, nie tylko w Polsce te problemy – http://www.thedailybell.com/3836/Joel-F-Wade-The-Banality-of-Tyranny

0


 

Niemiecko-Żydowska (i ostatecznie naturalizowana Amerykanka) filozof Hannah Arendt (1906/75) oburzyła lewicę swoim ostatecznym rozrachunkiem z nowoczesną tyranią – „Korzenie Totalitaryzmu” (The Origins of Totalitarianism).
Napisane w 1951 roku, kiedy Stalin nadal rządził ZSRR i był wielbiony przez lewicę, jest to wystawiony z bezlitosną logiką dowód tożsamości między nazistowskimi Niemcami a sowiecką Rosją. Nazizm i komunizm to były tylko dwie strony tego samego medalu tyranii, mówi Arendt, nie przeciwieństwa prawicy i lewicy.
Światowi lewicowi intelektualiści nigdy jej tego nie wybaczyli i tak samo byli oburzeni ponownie w 1963 roku przez jej książce „O Rewolucji” (On Revolution), nienaganne naukowe studium dlaczego Rewolucja Amerykańska zakończyła się sukcesem i Rewolucja Francuska kompletną porażką.
Ale najbardziej znane jest jej opracowanie procesu nazistowskiego przywódcy Adolfa Eichmanna, „Eichmann w Jerozolimie” (Eichmann in Jerusalem) z roku 1962. Hitler zrobił Eichmanna odpowiedzialnym za transport Żydów do obozów zagłady, takich jak Oświęcim. Na swoim procesie w Jerozolimie Eichmann twierdził, że po prostu wykonywał swoje obowiązki, zgodnie z prawem, i że był bezsilny aby robić inaczej.
Arendt zobaczyła, że Eichmann naprawdę w to wierzył. Nie był "zdecydowanie złym" socjopatą, to był zwykły człowiek robiący to co wypadało robić. To było Zło które przestraszyło Arendt bardziej niż istnienie takiego rzadkiego potwora jak Hitler – bo to było zło popełniane przez ludzi normalnych.
Zawarła to zjawisko w swoim pamiętnym określeiu – „Banalność Zła”.
Ta tendencja ludzi do robienia rzeczy tylko dlatego, że to jest akceptowane przez innych jest wszechobecną jakością ludzkiej natury.
Przyzwyczajamy się do rzeczy. Dostosowujemy się do okoliczności. Nabieramy codziennych nawyków. Nawet najbardziej świadomi z nas to czynią – to jest to co pozwala nam funkcjonować w naszym codziennym życiu. Przeciwdziałanie tym przyziemnym siłom wymaga świadomego aktu woli.
Jeśli mielibyśmy myśleć świadomie za każdym razem kiedy cokolwiek robimy, bylibyśmy wyczerpani i nie mogli funkcjonować jeszcze przed końcem jednego dnia. Zamiast tego funkcja analizowania sytuacji jest w dużej mierze ograniczona do nowych okoliczności lub momentów decyzji.
Wyobraźmy sobie jazdę samochodem przy analizowaniu każdego działania od nowa, tak jakbyśmy uczyli się tego po raz pierwszy. Tak by wyglądało nasze życie bez naszej zdolności do przyzwyczajania się.
Z drugiej strony, ta zdolność do przystosowania się i przyzwyczajania się do rzeczy, pozwala na złe obyczaje, dysfunkcyjne pomysły, nadużycia władzy – i także na rozwijanie się Zła i jego akceptację jako części naszego życia.
Jeszcze za moich studenckich czasów profesor historii Stanów Zjednoczonych mówił jednego dnia o „Nowym Porządku” (New Deal). Mówił podniośle o tym jak FDR uratował demokrację, , że wzmocnił Amerykę i nasza wolność na wszystkie sposoby, itp. Mówił jako demagog, ucząc niczego poza swoją opinią i ja to wiedziałem. Więc odłożyłem mój ołówek i przestałem notować wykład.
To było dla mnie trochę szokujące i bardzo pouczające – rozejrzeć się po sali z ponad stu kolegami, wszyscy posłusznie zapisującymi co mówi – tak jakby to była prawda. Byłem dosłownie tylko ja jeden, który w tym momencie nie uczestniczył w szaradzie.
Nie byli to głupi ludzie, raczej też nie byli prawdziwie wierzącymi w dogmaty wtedy im sprzedawane. Byli po prostu ludzie którzy się znaleźli w pewnych okolicznościach, i robili to, co myśleli że należy robić.
Była to młodzież co czyta Newsweeka i Timesa i myśli że dostaje stamtąd dogłębne i wyważone opracowania wydarzeń na świecie, młodzież głosująca na Johna Andersona na prezydenta, ponieważ uratował ich od konieczności głosowania na Jimmy’ego Cartera, bo wydawał się być bardziej "oświecony i rozsądny" niż Ronald Reagan – a poza tym, to na niego głosowali wszyscy "inteligentni" ludzie.
To są ci sami ludzie, którzy dorastali w celu wspierania i stawania się biurokratami i przedstawicielami, profesorami i prezenterami naszych czasów, którzy stworzyli nowoczesną kulturę uzależnienia od rządu i władzy. Biorą status quo za dane, i starają się utrzymać wszystko to do czego są przyzwyczajeni.
Są to ludzie tacy jak obecne grupy "umiarkowanych" z każdej partii w Kongresie, którzy chcą iść ze sobą na kompromis, aby znaleźć sposób na "rozwiązanie problemów naszego narodu" – innymi słowy, aby utrzymać status quo dla siebie i swoich biurokratycznych kolegów.
Oczywiście, zawarcie kompromisu między wolnością i tyranią jest jak zawarcie kompromisu co do wysokość urwiska z którego trzeba zeskoczyć. Po jego przyjęciu jest się skazanym na skok.
Koncentrujemy nasze polityczne energie na bandytów i demagogów lewicy, ponieważ oni są najbardziej głośni i najbardziej nas irytują, to oni tak wyraźnie starają się osłabić nasz system indywidualnej wolności i ograniczonego rządu – w dążeniu do ich socjalistycznej utopii.
Jednak nasze największe niebezpieczeństwo obecnie jest nie w nich, ale to że jesteśmy przeciw ludzkiej naturze. Jesteśmy przeciw własnej skłonności przyzwyczajania się do rzeczy takich jakimi one są.
Jeśli chcemy przywrócić Amerykę jako świecące miasto na wzgórzu, jako orędownik wolności indywidualnej i osobistej odpowiedzialności, jeśli chcemy cofnąć skostnienie struktur „postępowców” i przywrócić siłę i piękno naszych podstawowe zasad – jakby rozrywając zastęchły stary dywan, aby odnaleźć piękne drewniane podłogi – to musimy zachować naszą świadomość życia w sposób, który jest nieco nienaturalny.
Samoregulacja wymaga energii, wymaga skupienia i wymaga tego samego rodzaju wiecznej czujności podobnie jak nasza wolność.
Naturalną tendencją dla nas jako obywateli jest spoczywanie na laurach, pozwalając aby nasi przedstawiciele zadbali za nas o rządzenie, i skupienie się na naszych codziennych nawykach życiowych.
Naturalna tendencja naszej nowej większości republikańskiej w Kongresie jest zrobić dokładnie to, co ostatnia republikańska większość: dołączyć do tłumu aby uzyskać większą władzę, poświęcać zasady aby bardziej przybliżyć się do celu, i pogodzić się z kulturą kompromisów w celu "dalszego postępu".
Ten pęd kulturowy jest potężną siłą. To jest to z czym muszą walczyć narkomani gdy próbują pozostać trzeźwymi – w większości przypadków niezbędne jest całkowite porzucenie obecnego postępowania, które poparło albo przynajmniej zaakceptowało uzależnienie i stworzenie nowego postępowania, które zapewnia trzeźwy i zdrowy styl życia.
Nasi przedstawiciele muszą wiedzieć że akceptacja popsutego i faszystowskiego „postępowego” status quo nie jest już wygodnym wyjściem. Muszą od nas stale słyszeć, że oczekujemy ich zaangażowania w obronie  naszych podstawowych zasad, że wspieramy ich w walce o kulturę wolności osobistej i poczucia odpowiedzialności – i że my którzy tak myślą jesteśmy w  przeważająca liczbie.
Potrzebujemy zwłaszcza zachęcić nowych członków Kongresu, którzy są pełni zapału, aby stali
się rozsiewcami nowych nawyków w Kongresie. Istnieje ogromna przewaga tych którzy przeciwstawają się szkodliwym autorytetom podtrzymując swoje zasady moralne.
Na pewno znacie eksperymenty z posłuszeństwem Stanleya Milgrama. Badani byli proszeni o rażenie prądem o coraz większym napięciu tych którzy odpowiadali na pytanie nieprawidłowo. Osoby otrzymujące szok udawa
ły, faktycznie nie byli rażeni, ale badani nie wiedzieli o tym.
Intensywność wstrząsu rozpoczynała się od 15 V i wzrostała w odstępach 15-woltowych do 300 woltów. Badani słyszeli krzyki, prośby o zatrzymanie, skargi na bóle serca i potem ciszę – ale wielu z nich dotrwała do końca. Ilu?
Dwie trzecie uczestników administrowało pełen zakres szoku, po prostu dlatego, że człowiek u władzy – człowiek z białym fartuchu – powiedział: "Eksperyment wymaga kontynuacji."
Jest to bardzo groźnie, oczywiście, ale chodzi o coś więcej w tej opowieści: W mało znanym, ale niezwykle ważnym szczególe tych eksperymentów ci, którzy byli świadkami innej osoby nie zgadzającej się na spełnienie polecenia kontynuacji szoków znacznie częściej nie zgadzali się sami na dalsze podawania prądu. W tym przypadku tylko 10% było posłuszny poleceniom badacza w białym kitlu.
Moc pozytywnego przykładu stanowi ogromny potencjał dobra.
Jeden przedstawiciel z tego rodzaju uczciwością może stanowić ogromną różnicę. Mamy obecnie wielu takich którzy mają teraz potencjał przeciwstawienia się status quo „postępowego”  porządku obrad. Musimy ich pilnować i przypominać im czego od nich oczekujemy – aby wykazywali odwagę, uczciwość i przejrzystość celów, dla których zostali wybrani.
Wybory 2010 osiągnęły tylko jedno – osłabiły tempo i pychę „postępowców”. Teraz przychodzi ciężka praca – codzienna dyscyplina demontażu administracyjnego państwa, które zostało zbudowane na przekór naszym podstawowym zasadom.
Moment pędu, komfort i zaakceptowane normy są z „postępowym” stanem administracyjnym – nie poprzez ideologię lub aktywizm, ale po prostu przez siłę przyzwyczajenia. Jest to przyziemne nieświadome "bo tak jest" i to musi być przezwyciężone.
Przeciwdziałanie banalności tyranii poprzez pasję wolności będzie naszym największym wyzwaniem. Jeżeli to zrobimy, to będzie to heroiczny okres w historii, ponownie potwierdzający podstawowe zasady amerykańskie i prawdziwie rewolucyjne zasady wolności indywidualnej.
Joel F. Wade, Ph.D. Jest autorem „Mastering Happiness” i „A Pocket Guide to Mastering Happiness”.

0

DzNJ

21 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758