Bez kategorii
Like

BAJKA

15/10/2011
562 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

„Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie jak tam chcecie…” (M. Konopnicka)

0


Dziś rano na Onecie na pierwszej pozycji "wisiał" tutuł: "Ewa Kopacz ma skłonności do zachowan histerycznych". Teraz widnieje inaczej zatytułowany ten sam tekst: "Jestem niezadowolony z tego, że PiS przegrał wybory." Oba cytaty to słowa L. Dorna.

BAJKA

W Pacanowie czy nie w Pacanowie…?
 
Żył kiedyś sobie pewien cap ze swoja kózką. Z dala od najobfitszego „koryta”. Żyli spokojnie i tylko czasami cap zabawiał się kopaniem drzewek; chciał w ten sposób pochylić drzewko, by choć na chwilkę na nie wskoczyć. Chciał, bowiem zobaczyć większy kawałek świata. Mijały lata. Kózka stała się kozą, cap co raz intensywniej kopał drzewko… Koza zachorowała i cap niebardzo wiedział co robić. Po kraju rozeszła się wieść o nim jako o szczególnym capie – kopaczu drzewka. Zaiste było to zjawisko niezwykłe – cap kopiący drzewo! Pewna koza, która za sprawą swojego charakteru od niedawna zbliżyła się na smakowitą odległość od najobfitszego „koryta”, usłyszała o szczególnym capie szykującym dla siebie pochyłe drzewo. Spodobał jej się pomysł capa – sama też była ciekawa szerszych widoków świata. Jej sposób na to, by zobaczyć więcej, polegał na innym kopaniu – kopała dołki, bo sądziła, że to pozwoli jej zobaczyć druga stronę świata… Blondynka?  Niewiele myśląc podążyła do capa i obejrzała jego sprawy. Popróbowała kopania i zasmakowała tego. Postanowiła razem z capem kopać razem. Widziała to i ciężko chora koza, która od czasu przybycia drugiej samiczki, poczuła się jeszcze gorzej niż dotychczas. Zagubiony sytuacją cap nie wiedział co począć. Wtedy koza, która znała się na kozich chorobach, postanowiła zaprowadzić chorą do weterynarza. Wiedziała wprawdzie, że ten nie może pomóc biednej, ale…chcąc uzyskać dobry wizerunek u capa, nie zawahała się i chora znalazła się pod opieką. Wtedy stało się to, czego bardzo pragnęła koza spod najobfitszego „koryta” – cap zostawiając swoją chorą kozę, powędrował za drugą do najobfitszego „koryta”. Tam już „wespół w zespół, by żądz moc móc zmóc” kopali w każde drzewo, by jak najszybciej móc osiągnąć wspólny cel…Koza poza kopaniem drzew dalej kopała swoje dołki. Zanim jednak cap pozostawił swoją kozę, pomny tego, że i jego kiedyś może jakieś nieszczęście spotkać, udał się do bardzo mądrej sowy (już od dzieciństwa wiedział, że sowy to mądre ptaki; w końcu czytał „Kubusia Puchatka”) na rozmowę. Sowa dała mu wiele różnych dobrych rad na przyszłość i obiecała wsparcie w ewentualnych kłopotach. Tak ubezpieczony podreptał w okolice najobfitszego „koryta”. Pewnego razu sowa, bawiąc w wesołym towarzystwie usłyszała, że cap ma kłopoty. „Zadzwoniła”, by sprawdzić czy to prawda. Cap jak to cap coś tam nieśmiało przebąkiwał, ale szybko jego nowa  koza odebrała mu telefon i…się zaczęło! Wpadła w histerię i nameczała do słuchawki tyle różnych obraźliwych dla sowy meczek (to takie kozie słowa), że sowa najpierw ze szczerym śmiechem (bo wszyscy, całe towarzystwo słyszało histerię kozy i bawiło się tym…), a potem już z niesmakiem odłożyła słuchawkę. Towarzystwo komentowało ten incydent odpowiednio oceniając histerię kozy. Ponowny telefon „od capa” – to koza, ponownie w swojej histerii zazdrośnie w stosunku do sowy wylewała brzydkie meczki… Sowa zaczęła się zastanawiać, dlaczego cap tak potulnie daje kozie ubliżać jej … Towarzystwo, w którym sowa wówczas bawiła, również słysząc to, co w słuchawce zaintrygowane było sytuacją… Po chwili kolejny telefon „od capa” i kolejna awantura kozy, którą wszyscy słyszeli… Po kolejnym krótkim czasie – kolejny telefon zazdrosnej kozy… Skonstatowano: koza-histeryczka robi awanturę capowi i podpiera się telefonem do sowy.
W tej „bajce” jest kilka wątków, morałów, których nie czas roztrząsać. Koza z capem dalej kopią przy najobfitszym „korycie”. Każde wprawdzie inaczej już kopie – jedno w głąb…, drugie wzwyż, ale…
0

Bez kategorii
Like

Bajka

01/07/2011
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Ale kto by tam upilnował dzieci!

0


Dawno, dawno temu było sobie pewne miasto, którego wszyscy mieszkańcy żyli ze sobą w pełnej zgodzie, byli zdrowi i szczęśliwi. Tkwił w tym pewien sekret.


Otóż każdy z nowo narodzonych mieszkańców miasta dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go innym, tym go więcej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się nawzajem Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.


Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem. Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu. Nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich domach.

 

stockvectorhalloweenwitchhousePewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać.

Poszła do pewnej młodej kobiety i w największej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo w końcu jego zapas się wyczerpie, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich.

Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci.
Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie tylko kto mógł.


Wkrótce w miasteczku zaczęły się szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać. Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej.

Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to – wprawdzie nie najlepszy – ale zawsze jakiś towar. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.

 

 

mother-teresa-calcuttaI byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta nie znająca argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi potrzebami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli brać – bali się, że będą musieli oddawać.

 Ale kto by tam upilnował dzieci!
Brały, cieszyły się, powyciągały z różnych schowków swoje zapomniane woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać.


Jeszcze nie wiadomo, jak skończy się ta bajka.

 

Co będzie dalej – zależy od Ciebie…

 

0

DelfInn

Domena: eukarionty, Królestwo: zwierzeta, Typ: strunowce, Podtyp: kregowce, Gromada: ssaki, Rzad: walenie, Podrzad: zebowce, Rodzina: delfinowate, Rodzaj: Delphinus, Gatunek: delfin zwyczajny (na zdjeciu d. butlonosy)

274 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758