Dzisiaj zabawiam się w skrzyżowanie Cooka i Amerigo Vespucci- badam niezbadane! Konkretnie, to badam przy pomocy walizkowego echosoundera wody dookoła wysepki Kvitoya na skraju Spitsbergenu. Na tą wysepkę nikt o zdrowych zmysłach nie przypływa, poza nami, oczywiście, by pokazać pasażerom kolonie morsów. Poza tym naprawde nie ma po co, chyba, zeby zlozyc kwiaty na pewnym pomniku, ale o tym potem.Nie ma tu zbyt wiarygodnych map, więc postanawiamy trochę posondować i spróbować zidentyfikować niebezpieczne skały i bezpieczne przejścia miedzy nimi na przyszłość. Opuszczam Zodiaka, instaluje skrzyneczkę z sondą i w droge! Zimno , wieje, bryzga, ale co tam. Jest fajnie. Co chwila musze tylko zmieniać rękę z ukaefką, bo mi palce kostnieją. 2 Oficer na mostku ma nałożony na ekran radaru plotter, […]
Dzisiaj zabawiam się w skrzyżowanie Cooka i Amerigo Vespucci- badam niezbadane! Konkretnie, to badam przy pomocy walizkowego echosoundera wody dookoła wysepki Kvitoya na skraju Spitsbergenu. Na tą wysepkę nikt o zdrowych zmysłach nie przypływa, poza nami, oczywiście, by pokazać pasażerom kolonie morsów. Poza tym naprawde nie ma po co, chyba, zeby zlozyc kwiaty na pewnym pomniku, ale o tym potem.Nie ma tu zbyt wiarygodnych map, więc postanawiamy trochę posondować i spróbować zidentyfikować niebezpieczne skały i bezpieczne przejścia miedzy nimi na przyszłość. Opuszczam Zodiaka, instaluje skrzyneczkę z sondą i w droge! Zimno , wieje, bryzga, ale co tam. Jest fajnie. Co chwila musze tylko zmieniać rękę z ukaefką, bo mi palce kostnieją. 2 Oficer na mostku ma nałożony na ekran radaru plotter, czyli plastik , ja mu podaje głębokości, a on je nanosi na moja pozycję. Jedziemy zygzakiem, podaję głębokości- 7 metrów, 7 metrów, 6 metrów, 6 i pół, 6 i pół, 5, 5, 5, 6, 6 i tak dalej. Potem z tego powstanie mapka. Jak za Cooka, z wyjątkiem sondy, radia i radaru, ma się rozumieć ;-)))
Przy okazji podjeżdżamy pod brzeg, gdzie wylegują się morsy. Obok nas co chwile wyłaniają się ciekawskie łby morsów- chlup, wystaje wąsaty łeb, patrzy na nas ze zdziwieniem i zaciekawieniem, patrzymy na siebie, patrzymy, obok wypływaja trzy inne wąsate łby, patrzymy na siebie, hmmmm….. zanurzaja się. Po chwili wypływają gdzie indziej, cztery wąsate łby, patrzymy na siebie……
Podpływamy pod stado. Cichutko, by ich nie spłoszyć, jak się jeden przestraszy, to wszystkie uciekają do wody, jak falujące baryłki tłuszczu i tyle ich widzieli.
Te placki za mna to stado morsow:
Lasse macha z sąsiedniego Zodiaka. Wygląda, jakby się urwał z wyprawy wikingów Leiffa Ericsona na podbój Grenlandii.
Miejsce jest, nawiasem mówiąc słynne z romantycznej historii, która wstrząsnęła przedwojennym światem , i to dwukrotnie. Raz, jak sławny szwedzki podróżnik Andree startował w 1897 wraz z dwoma przyjaciółmi na wyprawę balonem na Biegun Północny i drugi raz, jak właśnie na tej wysepce znaleziono ich zwłoki trzydzieści trzy lata póżniej.
Znalazlem w Googlu zdjecie pomniczka w miejscu, gdzie znaleziono rozwloczone kosci i obozowisko. W dali widac zatoczke, ktora sondowalem.
Mieli pecha, wystartowali z Virgo hamna akurat w chwili, gdy zmienił się kierunek wiatru, który miał ich zanieść na biegun, polecieli bardziej na północny wschód, zniknęli we mgle i tyle ich widziano. Szukano ich długo, ale w końcu uznano ich za zaginionych. Tak, jak wielu. Przypadkiem odnaleziono ich obozowisko na tej wysepce, nikt tu nie przypływa, bo po prostu nie ma po co, nic tu nie ma, poza paroma morsami. Okazało, się, że nie zginęli od razu, dryfowali długo na krze, polowali, ciągnęli sanie, robili zdjęcia, pisali listy i notatki, wreszcie dotarli na ta wysepkę, by tu w końcu zginać, z wyczerpania, zatrucia, szkorbutu, nie wiadomo. Nie z głodu, bo mieli mnóstwo żarcia z upolowanych niedźwiedzi, może z zatrucia tlenkiem węgla z prymusa…
Zrobili doskonałe zdjęcia z lotu, z momentu katastrofy, z swojego życia, jako rozbitkowie. Znalezione 240 zdjęć były sensacją w latach 30, znaleziono jeszcze coś, w kieszeni jednego z nich, Strindberga znaleziono list od ukochanej i bilet do kina- dwa dni przed lotem byli razem w kinie. Historia , jak z Holywoodu… Tyle, że prawdziwa. Narzeczona po 12 latach wyszła za mąż, ale nigdy nie przestała kochać swojego narzeczonego zaginionego w lodach, postawiła warunek- moje ciało należy do meża, ale serce, do zaginionego. Po jej śmierci małżonek, wypełniając wolę zmarłej, pochował jej serce obok odnalezionych i pochowanych w Szwecji z wielką pompa szczątków Strindberga. Niedźwiedzie nie zostawiły tych szczątków zbyt wiele, zostały głównie kości , ubrania, zapiski- i zdjęcia.
Nie będę tu wklejał tych zdjęć, choć są niesamowite, absolutnie fantastyczne, polecam za to artykuł, który znalazłem na ten temat, gdy weryfikowałem opowieści mojego kumpla Lasse Ostervolda, Bear Guarda, tego wikinga ze zdjecia .
http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje41/text08p.htm
Zajrzyjcie koniecznie, bo inaczej bede musial jednak te zdjecia powklejac, a jest przy tym mnostwo roboty!!!! 😉
Co innego czytać o tym w Wikipedii, co innego słyszeć opowieść człowieka, który w tych okolicach żyje i wie o nich wszystko. Opowiadał, ze jego zdaniem umarli z niewłaściwej diety i braku znajomości terenu- zamiast polować na niedźwiedzie, których mięso jest trujące, zawiera pasożyty, które wywołują biegunkę, a ich wątroby to w ogóle najgorsza trucizna, trzeba było zabić jednego morsa, mięsa by starczyło na cała zimę, a przede wszystkim w żołądku morsa jest mnóstwo witamin i minerałow z muszli, którymi się żywią. Zawartość żołądka morsa to właściwie jedna wielka pożywna multiwitamina z mikroelementami. Brrrr…
No powiedzcie, jak można spożywać takiego rozkoszniaka????
Dziennik Pokladowy Seawolfa, kapitana , oszoloma, jaskiniowgo antykomucha