Czy rzeczywiście energetyka jądrowa jest zdroworozsądkową alternatywą dla energii konwencjonalnej? Przed wydaniem osądu warto przyjrzeć się kilku faktom, które rzadko pojawiają się w mainstreamie.
W paru notkach poświęconych awariom reaktorów nuklearnych a sprowokowanych wiadomymi zajściami w Fukushimie pojawiały się, i owszem, jakieś odniesienia do dotychczasowych awarii reaktorów, były jednak wyjątkiem oszczędne. Ot, dwie czy trzy awarie. No to może troszkę dokładniej o tym powiedzmy:
• Detroit (USA), 1951 r. – awaria reaktora powielającego
• Windscale (Wielka Brytania), 1957 r. – pożar powielającego reaktora atomowego na skutek zapalenia się bloków grafitu,
• Chalk River (Kanada), 1958 r. – wyciek wody ciężkiej zanieczyszczonej substancjami promieniotwórczymi,
• Idaho Falls (USA), 1961 r. – emisja substancji radioaktywnych,
• Lingen (Niemcy), 1969 r. – obfita emisja substancji radioaktywnych,
• Chalk River (Kanada), 1972 r. – wyciek wody radioaktywnej,
• Gundremmingen (Niemcy), 1975 r. – emisja pary radioaktywnej,
• Harrisburg (USA), 1979 r. – wyciek wody radioaktywnej, emisja gazów promieniotwórczych,
• Tsuruga (Japonia), 1981 r. – wyciek wody radioaktywnej, zanieczyszczenie akwenu,
• Sellafield (Wielka Brytania), 1986 r. – wydostanie się paliwa radioaktywnego,
• Czarnobyl (Ukraina), 1986 r. – zniszczenie reaktora jądrowego, zanieczyszczenie znacznego obszaru izotopami promieniotwórczymi.
Plus aktualnie:
– Fukushima, Japonia
– duży wyciek radioaktywny w jakiejś kanadyjskiej, kilka dni temu.
Rzeczywistych, długoterminowych efektów tych zdarzeń nie znamy i nawet gdyby były badane to raczej ich nie poznamy z oczywistych względów. Chociaż odnośnie Czernobyla można poczytać dość dokładnie pod niektórymi linkami podanymi na koniec tekstu.
Te awarie, miały delikatnie mówiąc, tragiczne następstwa dla dziesiątek czy setek (w Czernobylu – tysięcy) ludzi. Dla ilu w kolejnych latach i pokoleniach? Któż to wie… Oczywiście w przypadku elektrowni konwencjonalnych też giną ludzie, więc niektórzy stwierdzą, że bilans się wyrównuje. Ok – kupuję to.
Jednak to czego ja się autentycznie boję i co mi się w żaden sposób nie równoważy, to ten fantastyczny potencjał, który mają WYŁĄCZNIE elektrownie nuklearne – potencjał genocydu na skalę biblijną!
Jeżeli w końcu któraś z takich awarii "uda się" do końca, czyli do eksplozji reaktora i proliferacji aktywnych transuranowców do atmosfery ziemskiej to… bye, bye jednej czwartej ludzkości! Tak na dzień dobry, bo później będzie gorzej… zwłaszcza jeżeli pierdyknie reaktor zasilany MOX’em, który jest setki tysięcy razy bardziej toksyczny od uranu. A warto pamiętać, że przy takiej eksplozji to mamy jak w banku, bo baseny ze zużytymi, extra-toksycznymi i gites-promienotwórczymi prętami paliwowymi znajdują się najczęściej "na dachu" reaktora"! 🙂
Czy jakakolwiek inna elektrownia potrafi coś tak spektakularnego? Bo jakoś mi się nie wydaje.
Aż nie chce mi się pisać o tym jak wygląda proces tzw. recyklingu zużytego paliwa nuklearnego i jakie są jego produkty uboczne w postaci całych pokładów solnych wypełnianych dziesiątkami tysięcy ton toksycznych i promieniotwórczych odpadów, które będą się rozkładać tak circa about 10 000 lat! Połowicznie, oczywiście. A niektóre znacznie dłużej (w przypadku niektórych izotopów uranu mowa jest o 700 000 lat!)
Pewnie z tej tęsknoty za atomem i super-bezpiecznym i sprawdzonym sposobem tworzenia mogilników władze stanu Nevada i mieszkańcy zrobili wszystko, aby nie doszło do budowy potężnego składowiska odpadków promieniotwórczych ok 130 km od Los Angeles (Yucca Mountain nuclear waste repository).
Przez długi czas byłem zwolennikiem energii atomowej, bez fajerwerków, ale jednak. Muszę jednak dodać uczciwie, że zwolennikiem mało świadomym. Po tym jak sobie dokładnie poczytałem o tych kwestiach, zmieniłem zdanie. Jednoznacznie. Sami kręcimy bicz na własny tyłek…
Z drugiej strony, mamy ich i tak naokoło od cholery i trochę – w samej Francji jest 58 reaktorów. A na całym świecie 441 (z czego połowa w trzech (sic!) krajach – USA, Francja, Japonia). Nie licząc zakładów produkcji paliwa jądrowego i przetwarzania zużytych prętów paliwowych.
Cóż w takim razie zmienia jeden czy dwa reaktory w Polsce? Jakoś to będzie! 🙂
P.S. Z lektury tego co poniżej potwierdza się teza, że energetyka jądrowa jest niestety listkiem figowym przemysłu zbrojeniowego. Wystarczy porównać ilośc aktualnych odpadków powstałych do tej pory w jednym i drugim sektorze (vide monografia prof. Tadeusza Hilczera):
Dla ciekawych i wytrwałych, kilka linków:
http://www.atom.edu.pl/index.php/technologia/cykl-paliwowy/produkcja-paliwa-i-recyklizacja.html
http://www.ipj.gov.pl/pl/szkolenia/ej/10.pdf
http://www.slidefinder.net/e/energetyka_j%C4%85drowa_tadeusz_hilczer/16529232#
http://fatcat.ftj.agh.edu.pl/~vladimir/SC/Prezentacja.pdf
http://www.mg.gov.pl/node/10976?theme=mg_wai