Postanowiłam przyjrzyjmy się niektórym faktom na temat Kościoła i jego finansów.
Od pewnego czasu na blogach uczestniczę w pełnej niepotrzebnych emocji dyskusji, w której wysuwane są argumenty wypływające często z niewiedzy i podsuwanych przez media mitów i stereotypów. Finanse Kościoła można podzielić na trzy grupy.
1. Budżety parafii.
2. Indywidualne zarobki księży.
3. Finanse Kościoła jako instytucji.
Mitem jest bogactwo w parafiach. Głównym źródłem zasilającym tę kasę są datki na tacę. Dochodzą do tego pieniądze za posługi religijne takie, jak chrzciny i śluby. Jeśli przy parafii jest cmentarz to dochodzą do tego jeszcze związane z nim dochody, ale i niemałe koszty. Trzeba dodać, że t.z.w. bogatych parafii jest w Polsce mało i to raczej w dużych miastach. Jest za to wiele kościołów i zgromadzeń zakonnych, które nie mają parafii lub są na terenach po PGR-owskich. Dodatkowo trzeba pamiętać, że zbiórka z jednej niedzieli w miesiącu przeznaczana oddawana jest na potrzeby diecezji, a pieniądze te wbrew obiegowym plotkom nie są wydawane na luksusy dla hierarchów, ale potrzebne są by mogły istnieć: wydział teologiczny, seminarium duchowne, instytucje archidiecezjalne, media katolickie i misje zagraniczne.
Z tego co zostaje w parafiach trzeba opłacić media i zwykłe wydatki bytowe. Trzeba mieć na remonty i potrzebne w parafii inwestycje. Zaraz podniosą się głosy, że do renowacji kościołów dopłaca państwo i UE. Tak, ale tylko w niewielkim stopniu i to do zabytkowych. W małych wiejskich parafiach proboszcz może tylko pomarzyć o większych pracach, bo czasem nawet nie starcza na naprawy bieżące. Na zwykłe odmalowanie np. zakrystii, czy remont figur najczęściej zbiera się przez długie lata. O renowacjach obrazów już nie wspominam.
Są też ludzie zatrudnieni przez kościół, jak np. organiści, którym też trzeba zapłacić. Każda parafia opłaca też, co jest niestety w mediach zakłamywane i zatajane, podatek od ilości parafian, bez względu na to, czy uczęszczają na Mszę św. czy nie, czyli za wrogów Kościoła też. Gdyby religia wróciła do salek katechetycznych parafiom doszłoby jeszcze borykanie się z koniecznością płacenia pensji katechetom wraz w podatkiem i ZUS-em.
Trzeba też zwrócić uwagę na społeczne znaczenie parafii, na ich działalność kulturalną i charytatywną. W małych miejscowościach kościół często zastępuje nieobecne tam placówki kulturalne. Odbywają się koncerty i spektakle, zapraszani są znani i ciekawi ludzie ze świata nauki, kultury i sztuki. Najczęściej takie przedsięwzięcia finansowane są ze skromnych funduszy parafialnych wspomaganych przez sponsorów.
Polska zachwyca się jednorazowymi akcjami „Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, a zapomina się, że na co dzień, jak napisano w ostatniej „Niedzieli”, gra „Codzienna Orkiestra Kościelnej Pomocy” i to prawie we wszystkich parafiach całej Polski. Organizowana jest bezpośrednia pomoc najuboższym, są działania skierowane do seniorów i dzieci z rodzin patologicznych, są też kapelani więzienni czy szpitalni.
Osobną sprawą jest pomoc adresowana do dzieci i młodzieży. Przy parafiach działają świetlice i drużyny sportowe. Organizowane są parafiady i wyjazdy na pielgrzymki, rekolekcje i obozy np. dla ministrantów, czy Oaz. Na to też potrzebne są wcale nie małe fundusze.
Ważną dziedziną działalności Kościoła jest szkolnictwo i to na wszystkich szczeblach. Narzeka się na poziom katechezy w szkołach, na to ma jedna krótką odpowiedź. Jest taki jak warunki i atmosfera wokół religii i katolików. O tym, ze może być inaczej świadczą przedszkola i szkoły prowadzone przez Kościół. Są to placówki, w których miejsce dla swoich latorośli rezerwują rodzice (nie tylko katolicy) na długo wcześniej, bo wiedzą, ze poziom nauczania i dyscypliny jest wyższy niż w innych placówkach oświatowych, nawet prywatnych.
Niewiele miejsca poświęcę indywidualnym zarobkom księży, bo to ich prywatna sprawa. Nadmienię jedynie, że mogą pochodzić z niewielkich wypłat proboszcza na potrzeby własne duchownego, katechez, publikacji itp. Mitem jest ogromne bogactwo kleru, bo naprawdę niewielu z nich jest dobrze sytuowanych. Większość boryka się z podobnymi problemami bytowymi, jak ich parafian. Często, by poradzić sobie z wydatkami, muszą kwestować w innych bogatszych parafiach.
O działalności charytatywnej wspomniałam już pisząc o parafiach, ale m.in. są przecież stypendia dla zdolnej młodzieży, są Augustianie i ich jadłodajnie, są Kamilianie pomagający bezdomnym i bezrobotnym, jest wreszcie Caritas. Mało kto wie, że w 2010 r. to właśnie ta organizacja przekazała w różnej formie 46 mln zł. powodzianom. Dla porównania WOŚP szczycił się zebraniem 42 mln zł. angażując w to media i setki tysięcy wolontariuszy.
Caritas jest największą kościelną organizacją charytatywną. Na rożne swoje działania wydaje rocznie 525 mln zł. Poza akcjami typu Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, Caritas pomaga wszędzie tam, gdzie to jest konieczne. Prowadzi szpitale, hospicja, przychodnie i stacje pielęgniarskie. Pomaga ludziom starym i samotnym. Żadna organizacja nie mobilizuje tylu wolontariuszy. W parafialnych kołach Caritas działa ich blisko 44 tys., w szkolnych kołach kolejne 55 tys. uczniów i ponad 6,4 tys. w diecezjalnych centrach wolontariatu, czyli to armia 100 tys. osób niosących bezinteresownie pomoc – to Armia Pana Boga.