Rząd miał zaatakować PiS w sposób najbardziej perfidny, obrzydliwy, najprawdopodobniej wykorzystując smoleńską tragedię. O tym, że to się stanie wiedzieli wszyscy, były na ten temat plotki, nikt nie wiedział jednak kiedy i jaka będzie tego treść.
Platforma Obywatelska, praktycznie od początku drugiej kadencji dryfuje od kryzysu do kryzysu. Od afery do afery. Od tragedii do tragedii. Nieustanne pasmo porażek wizerunkowych, chwilowo zatrzymanych przez EURO 2012, trwało i trwało, po drodze zlało się z medialną ofensywą opozycji i w końcu doprowadziło do przesilenia politycznego oraz spadku notowań partii władzy. Do tego stopnia, że liderem badań stało się Prawo i Sprawiedliwość, niektóre sondaże dają połączonym siłom patriotycznym(PiS, SP) szansę na większość w sejmie.
Cała sytuacja wywołała święte oburzenie salonu i strach w ich oczach. W niektórych przypadkach dość paniczny i zarazem komiczny. Jeden z mędrców salonu, jakkolwiek go nie lubię, człowiek posiadający jednak ogromną wiedzę o świecie, dość kulturalny w obyciu, w końcu profesor-Jan Hartman, opętany nienawiścia do PiSu, miał ze strachu tak pełną pewną część garderoby, że w wulgarny sposób błagał na kolanach Donalda Tuska o jakiekolwiek działanie: "Tusku k***a zrób coś! Obiecaj ludziom loda albo co…"
Loda ludziom nie obiecano, cokolwiek pan profesor zwany z lewackiego odchylenia miał na myśli, ale gwiazdkę z nieba, a i owszem. Bo tylko w takich słowach można opisać utopijny bełkot Donalda Tuska, zwany drugim expose. Premier dodatkowo zaczął częściej pojawiać się w mediach, postanowił znów objechać Polskę, czyli stosować sprawdzoną do tej pory metodę ocieplania wizerunku. Wszyscy jednak wiedzieli, że propagndyści Plaformy muszą wymyśleć coś nowego. W obliczu katastrofy gospodarczej kraju i nieudolności rządu Tusk przestał być teflonowy. Na jego obiecanki, czy PRowe sztuczki, takie jak choćby "przegląd resortów", ludzie się uodpornili.
To musiało się stać. Rząd miał zaatakować PiS w sposób najbardziej perfidny, obrzydliwy, najprawdopodobniej wykorzystując smoleńską tragedię. O tym, że to się stanie wiedzieli wszyscy, były na ten temat plotki, nikt nie wiedział jednak kiedy i jaka będzie tego treść. I w końcu się to stało, bo podejrzewam, że wczorajszy sensacyjny artykuł Rzeczpospolitej połączony z popołudniowymi "przeprosinami" tej gazety był kontrolowany przez propagandystów Platformy. Powiem w ten sposób, też wiedziałem, że Platforma uderzy w pewnym momencie z grubej rury, też wiedziałem, że będzie to obrzydliwa prowokacja, ale nie wiedziałem, że aż w takiej skali.
Skąd wynikają moje podejrzenia o maczaniu w tym palców władzy? Otóż wczoraj Platforma Obywatelska upiekła kilka pieczeni, i to wielkiego kalibru, na jednym ogniu. Dokonajmy zatem analizy, co tak naprawdę się wczoraj stało:
-poinformowano opinię publiczną, że ewentualny wybuch w kokpicie Tupolewa to tylko wymysły jednego dziennikarza, który się pomylił
-Przykryto tajemniczą śmierć Chorążego Remigiusza Musia i wszystko co było jej następstwem.
-Przykryto niebywały skandal, jakim było oficjalne potwierdzenie informacji o zamianie ciała Prezydenta Kaczorowskiego
-Sprowokowano Jarosława Kaczyńskiego do użycia smoleńskiej retoryki, tym samym sprowokowano służalcze media do zwierzęcego ataku nienawiści na tzw. "oszołomów".
W jaki sposób partia Donalda Tuska mogła tę akcję przeprowadzić? A choćby tak. Mając swoje wtyczki w "Rz", wiedzieli, kiedy taki artykuł się pojawi. Po fakcie, pogrozili paluszkiem wydawcy, że jeżeli się z tego pośrednio nie wycofa, to może pożegnać się z częścią kasy za reklamy, czy państwowe ogłoszenia w gazecie.
W tym kontekście zastanawia również zbieżność w czasie z tragiczną śmiercią jednego z najbardziej kluczowych świadków ws. tragedii smoleńskiej. Czy jeżeli było to morderstwo, to czy czas i miejsce akcji było zupełnie przypadkowe? Czy nie przygotowało to gruntu pod wczorajszą prowokację? Czy nie jest zastanawiające, że w odróżnieniu od innych tego typu zdarzeń, media głównego nurtu w poniedziałek poruszyły tę sprawę dłużej, niż można było to przewidzieć? Wiem, że to bardzo daleko idące dywagacje, powiem szczerze, że nie mieści mi się ta cała układanka w głowie, ona mnie przeraża, ale pytania te wciąż sobie zadaję.
Należy również dodać, że część winy za wczorajszą akcję ponosi także i sam Jarosław Kaczyński, który zbyt łatwo dał się sprowokować. Jestem przekonany, że jego mocne słowa, czy wypuszczenie na pierwszy front Antoniego Macierewicza przyniesie PiSowi spadek zaufania społecznego i oskarżenia łże-dziennikarzy o setną z kolei przemianę wizerunku. O ile dla ludzi średnio rozgarniętych rozwiązanie zagadki smoleńskiej, zaangażowanie Macierewicza i jego komisji w tę sprawę, jest czynem godnym pochwały, to dla wypranych z myślenia przeciętnych oglądaczy XFactor będzie to oznaczało, jak mantrę powtarzane w mediach, "dzielenie Polaków". Tym bardziej formacja Jarosława Kaczyńskiego powinna zachować daleko idącą ostrożność w przestrzeni medialnej.
Pocieszające w tej całej ponurej sytuacji jest to, że Platforma, oprócz swoich zręcznych sztuczek PRowych, zwykłego picu i obrzydliwych prowokacji nie jest w stanie zaproponować Polakom niczego innego. Państwo się wali, w każdej możliwej dziedzinie życia, społeczeństwo jest coraz uboższe, perspektywy na przyszłość nie są najlepsze. Ten pic działa, ale już na ostatnich oparach. Tak więc, o ile partia władzy zyska jakieś punkty po wczorajszej prowokacji, a także tych planowanych na przyszłość(pierwsza okazja 11 listopada), równie szybko je straci. I równie szybko wyjdzie również na jaw pełna prawda o smoleńskich wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku, dostaniemy kolejną porcję megaskandali posmoleńskich. Wtedy już nic nie uratuje butnego dziś Donalda Tuska, przed zejściem ze sceny politycznej, a kto wie, być może nawet przed Trybunałem Stanu, czy wieloletnim więzieniem.
Jaką bowiem trzeba mieć arogancję, żeby osoba odpowiedzialna za kompletny demontaż naszego państwa, żeby osoba która rzeczywiście podzieliła Polaków, zarzucała dziś to samo liderowi opozycji? Donald Tusk wcielił się w rolę komunistycznych kacyków, którzy w latach PRL na każde oskarżenie opozycji odpowiadają, że jest ono zdradą i nieposzanowaniem władz, a jak władz to i Polski. Tak jak kiedyś nie było w PRL miejsca dla zdrajców, "faszystów", tak i teraz: "W Polsce nie powinno być miejsca dla Jarosława Kaczyńskiego"(Rafał Grupiński, PO). Czy dla ofiar smoleńskiej tragedii, Chorążego Musia i innych osób zmarłych w tajemniczych okolicznościach, też tego miejsca nie było?
Źródło grafiki: http://2.s.dziennik.pl/pliki/3700000/3700069-donald-tusk-sluchawki-300-227.jpg