Bez kategorii
Like

Apel Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP do prezydenta w sprawie red. Jerzego Jachowicza

31/05/2012
372 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Na pomysł upublicznienia skutków kuriozalnego, przegranego przed postbolszewickim sądem procesu z esbekiem płk. Bieszyńskim wpadło Radio Wnet i jego szef Krzysztof Skowroński — którym wstrząsnął nakaz komornika o zajęciu honorarium skazanego.

0


 red. Jerzy Jachowicz

 


Postsowieckie bezprawie komunistycznej, sowieckiej mafii w PRL-bis!

Byli esbecy wszędzie zapuścili głębokie korzenie i stworzyli tak rozległą sieć, że nie ma już najmniejszych szans, aby pozbawić ich zdobytych wcześniej wpływów. Tam, gdzie nie zagnieździli się osobiście, swoje wpływy rozciągają często poprzez dawnych agentów, w tym także mafiosów stosujących – gdy zachodzi potrzeba – przemoc i zbrodnię.


 

Apel Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP do prezydenta w sprawie red. Jerzego Jachowicza 

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zwraca się do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego o niezwłoczne ułaskawienie Jerzego Jachowicza, skazanego w procesie karnym o zniesławienie z art. 212 Kodeksu karnego.

Całość czytaj w załączniku. 

 

do Komorowskiego o ułaskawienie red. Jachowicza


 

 
Jerzy Jachowicz: Podziękowania oraz kilka zdań wyjaśnienia. "Wraca wiara w solidarność, przypomina się "Solidarność"

Byłoby mi o wiele łatwiej mówić w czyjejś sprawie niż w swojej. Dlatego ograniczę się do słów najprostszych.

Bardzo, ale to bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy wyrazili gotowość wsparcia mnie w  wybrnięciu z trudnej sytuacji, w jakiej znalazłem się w wyniku odwetu byłego esbeka. Na pomysł upublicznienia skutków przegranego przed polskim sądem procesu z byłym funkcjonariuszem SB płk. Ryszardem Bieszyńskim wpadło moje macierzyste Radio Wnet i jego szef Krzysztof Skowroński, którym wstrząsnął nakaz komornika o zajęciu mojego skromnego miesięcznego honorarium z radia.

Następnego dnia „Apel" nazwany od mojego nazwiska przejął portal, na którym ten tekst właśnie państwo czytacie. Od tego momentu  sprawa zaczęła nabierać niezwykle korzystnego dla mnie obrotu. Apel opublikowano na wielu znanych portalach i wszędzie spotykał się z przychylnym przyjęciem przez internautów. Ta ogromna fala gotowości poparcia i pomocy przerosła moje oczekiwania. 

Przywraca mi na powrót wiarę w rzecz, która stanowiła fundament naszego odrodzenia – w ludzką codzienną, a nie tylko wypisaną na rocznicowych sztandarach „Solidarność". Nie zapędziłem się za daleko? Czy nie wplątuję za dużych słów do swoich małych, bolesnych to prawda, ale jednakże prywatnych kłopotów?

Chciałbym wierzyć, że moja sprawa obudzi też drzemiące w każdym z nas poczucie wspólnoty i naturalny odruch wsparcia będącym w potrzebie, a jednocześnie jeśli nie scali, bo to chyba nierealne, to przynajmniej przybliży do siebie nawzajem i do swoich odbiorców rozedrgane, wstrząsane najróżniejszymi napięciami, a czasem i konfliktami środowisko dziennikarskie.

Po tak podniosłym, mimo odwrotnego wstępnego założenia, początku, chciałbym teraz na chwilę wrócić do dwóch istotnych punktów swojej sprawy, o których dotychczas nie mówiłem. Otóż, kiedy myślę o wyroku, dziś już z pewnego oddalenia, zdumiewa mnie stwierdzenie sądu znajdujące się w uzasadnieniu, a będące jednym z argumentów surowego ukarania mnie. Otóż, pani sędzia podkreśliła, że oskarżony, czyli ja, ma negatywny stosunek do oskarżyciela, czyli płk Bieszyńskiego, co uwidacznia się także na sali sądowej. Zarzut, który dla mnie jest kompletnie nie zrozumiały.

Po pierwsze, nie miałem nigdy i nie mam do dziś negatywnego stosunku do płk.Bieszyńskiego, podobnie jak nie mam żadnego stosunku emocjonalnego do dziesiątków tysięcy innych byłych esbeków. Nawet wtedy, kiedy znajduję dowody ich przestępczej działalności, niezależnie od tego, czy popełnionej za dawnych czasów PRL, czy już w nowej Polsce, piszę i mówię o tym, jedynie jako dziennikarz rejestrujący ich czyny. Nie chcę ich ani oskarżać, ani sądzić. 

Jedyne, czego się domagam, żeby byli osądzeni, jeśli na to zasługują. Ale też bez żadnego negatywnego do nich nastawienia emocjonalnego. Nawet wobec Jaruzelskiego i Kiszczaka. Co nie znaczy, że ma mi być odebrane prawo do wyrażenia publicznie mojej oceny działalności prokuratury czy sądu sprawach autorów stanu wojennego.

Gdyby płk Bieszyński nie dał się poznać jako funkcjonariusz ABW dowodzący operacją zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego w lutym 2002 r.,  ani byłoby mi w głowie pisanie o nim.

Powtórnie przypomniał o osobie Mazura, kiedy stanął przed sądem ekstradycyjnym w Chicago jako świadek obrony, świadczącym na korzyść Mazura, oskarżonego przez państwo polskie o zlecenie zabójstwa gen. Marka Papały.

Pani sędzia ferująca wyrok, dała w pełni wiarę słowom płk. Bieszyńskiego, że mój komentarz o jego „misyjnej" roli w Chicago, mającej zablokować przekazanie Mazura Polsce, jest dla niego przeszkodą w uzyskaniu zatrudnienia zgodnego z jego wykształceniem. To kolejna absurdalna niemal rzecz w moim procesie. Płk. Bieszyński odszedł z ABW w lipcu 2005 r., co było swoistego rodzaju rykoszetem afery związanej z zatrzymaniem Modrzejewskiego. Jak teraz twierdzi prokuratura – bezprawnym.

Jeśli cokolwiek miało by utrudniać dostanie pracy przez płk. Bieszyńskiego, to właśnie sprawa Modrzejewskiego, o której pisało wiele mediów, od lata 2005 roku, kiedy prokuratura katowicka wszczęła śledztwo przeciwko płk. Bieszyńskiemu.

Sąd nie zapytał płk. Bieszyńskiego, czy się starał o pracę i gdzie oraz w „jakim zawodzie". Bowiem od czasu, gdy prawie bezpośrednio po studiach prawniczych prawie na UW, w lutym 1982 r. rozpoczął karierę esbecką, przez 23 lata pracował jako funkcjonariusz tajnych służb.

Jak ma więc właściwie zawód? To już pani sędzi nie interesowało. Przyjęła za ważne i prawdziwe, że tekst oskarżonego uniemożliwia płk. Bieszyńskiemu dostanie pracy.

A teraz rzecz najważniejsza. Płk. Ryszard Bieszyński, jak szef Zarządu Śledczego ABW, kierował śledztwem w sprawie zabójstwa gen. Papały. Osobą podejrzewaną o wydanie zlecenia był Edward Mazur, amerykański biznesmen polskiego pochodzenia, często bywający w Polsce.

Czy na początku lat 90 ktoś wyobrażał sobie, że były funkcjonariusz SB będzie w nowej demokratycznej Polsce kierował śledztwem, w którym o zbrodnię podejrzewany jest jego były agent? A taki właśnie relacja z przeszłości łączy płk. Ryszarda Bieszyńskiego z Edwardem Mazurem. (Tak podają media, a płk. Bieszynski nigdy tego nie prostował ani nie wytaczał procesu o zniesławienie).  Czy można się dziwić, że płk. Bieszyński pojechałby na koniec świata, żeby bronić swego byłego agenta?

Komu i czemu zawdzięczamy, że dochodzi do takich sytuacji?

 

Portret: Jerzy JachowiczJerzy Jachowicz


 

Jerzy Jachowicz: Czy mafijny układ esbeków rządzi w III RP?

 

Dziennikarz śledczy – Jerzy Jachowicz w tygodniku „Uważam Rze”.

Autor przedstawia patalogię działań SB oraz jej wpływ na wydarzenia polityczne w Polsce. Jachowicz pisze:

Wszędzie zapuścili głębokie korzenie i stworzyli tak rozległą sieć, że nie ma już najmniejszych szans, aby pozbawić ich zdobytych wcześniej wpływów. Tam, gdzie nie zagnieździli się osobiście, swoje wpływy rozciągają często poprzez dawnych agentów, w tym także mafiosów stosujących – gdy zachodzi potrzeba – przemoc i zbrodnię. Vide – zabójstwo gen. Marka Papały.

Jest jeszcze jedna niezwykle ważna cecha, która w dużym stopniu przesądziła o tym, że byli esbecy urośli w nieformalną potęgę. Tą cechą jest poczucie wspólnej więzi przejawiającej się na co dzień we wzajemnym wspieraniu się. Wyrosło ono z poczucia izolacji od pozostałej części społeczeństwa. Ten rys stanowił naturalne przedłużenie ich sposobu życia z czasów PRL. Reguły esbeckiej profesji narzucały im życie w zamkniętych enklawach. W pierwszych latach wolnej Polski ich celem było tylko przetrwanie. Można nawet powiedzieć, że jednoczył ich strach przed zagładą, zepchnięciem na margines i materialną degradacją. Po kilku latach okazało się jednak, że nic takiego im nie grozi, a państwo wręcz stworzyło warunki sprzyjające ich wzrostowi w siłę. I co ważne, dla swoich ukrytych aspiracji znaleźli politycznych popleczników.

Redaktor Jachowicz wskazuje, że duża część byłych członków SB znalazła schronienie w agencjach detektywistycznych.

Koncesje na działalność gospodarczą funkcjonariusze rozwiązanej SB uzyskiwali z dziecinną łatwością. Wystarczyło złożyć wniosek i dołączyć do niego niewielką opłatę. Ustawa o działalności gospodarczej określała jedynie organ, który ma prawo wydawać koncesje. Nie przewidziano jednak żadnej kontroli nad tą działalnością. W ciągu kilku miesięcy powstało w Polsce kilkaset firm zajmujących się bezpieczeństwem publicznym. Niedługo potem działało już kilka tysięcy firm ochroniarskich i ponad 200 detektywistycznych. (…)

– Większość firm detektywistycznych współpracuje z policją i służbami specjalnymi – opowiada niedawny oficer ABW, mający za sobą ponaddwudziestoletni staż w specsłużbach. – Taki układ tworzy patologiczne relacje, ponieważ moi niedawni zwierzchnicy, a są to niejednokrotnie ludzie byłej SB, wykorzystują prywatne firmy jako swoje forpoczty lub komórki do specjalnych zadań tam, gdzie oficjalne działanie ABW mogłoby zostać uznane za bezprawne, np. założenie nielegalnego podsłuchu.

Przedstawiciele SB są obecni w policji i posiadają swoje własne stowarzyszenia, o których Jachowicz pisze:

Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Tę banalną prawdę potwierdzają esbecy, tworząc Związek Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa. (…) O tym, że esbecy z pewnością nie czują się w III RP jak zagubione i bezbronne owieczki, świadczy ich nienotowana wcześniej aktywność i mobilizacja przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi. Zapowiadają więc gremialne pójście do urn wyborczych wraz z całymi rodzinami i znajomymi.

Co przy ich liczebności – federacja samych członków liczy ponoć ponad 100 tys. – stanowi potężną grupę wyborców. Informują, że będą wspierać tylko kandydatów wywodzących się ze środowiska mundurowego. Jeśli takiego w danym okręgu nie znajdą, będą głosować tylko na kandydata, który daje rękojmię, że będzie bronił „słusznych interesów służb mundurowych” – czytamy w tygodniku „Uważam Rze”.

Cytat za: wsieci.rp.pl


 

 

0

Andy-aandy http://blogmedia24.pl/blog/3727

Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...

823 publikacje
236 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758